Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 10/10 grafika: 8/10
fabuła: 8/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,40

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 149
Średnia: 8,25
σ=1,34

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Tablis)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Vinland Saga

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2019
Czas trwania: 24×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ヴィンランド・サガ
Tytuły powiązane:
Gatunki: Dramat, Przygodowe
Widownia: Seinen; Rating: Przemoc; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Europa; Czas: Przeszłość
zrzutka

Wojna, zemsta, honor i lojalność podczas duńskich najazdów na Wielką Brytanię jedenastego wieku.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Tam gdzie jest miłość, nie ma cierpienia, a jeśli nawet jest, to samo staje się przedmiotem miłości.

Św. Augustyn

Jedenasty wiek naszej ery był okresem egzystencjalnej niepewności, chwilą, w której ścierały się wielkie filozoficzne i religijne koncepcje, oparte na chrześcijaństwie i pogaństwie. Wojna i ubóstwo stanowiły katalizatory narastających lęków, dotyczących tak następnego dnia, jak i ludzkiej roli i miejsca w świecie. „Jak żyć?” wybrzmiewało szczególnie silnie, gdy codzienna egzystencja była pełna cierpienia i w każdej chwili mogła się zakończyć. Chrześcijaństwo ucieczki od trudów doczesności szukało w uniwersalnej miłości, wspólnocie losów, ale też często w eskapistycznym wypatrywaniu Królestwa Niebieskiego. Religie lokalne z kolei były dużo bardziej skore do podkreślania roli statusu i honoru w porządkowaniu rzeczywistości. „Bądź mężczyzną”, „pokonaj wrogów”, „zdobądź władzę” to absorbujący uwagę instruktaż, który skutecznie przesłania kłopotliwe pytania o słuszność naszej życiowej drogi. Pytanie, na ile skutecznie tego rodzaju zewnętrzne cele pomagają w osiągnięciu szczęścia; przecie ostatecznym wrogiem dla samego siebie często jesteś ty sam, przez ignorancję oraz pychę własnymi rękami sprowadzając na siebie cierpienie.

O ile wewnętrzna przemiana bohatera jest niemal obowiązkiem w dobrze opowiedzianej historii, a w anime już szczególnie, tak zwykle jednak towarzyszy mu zewnętrzny i prosty do zidentyfikowania wróg. W przypadku serialu historycznego, a z takim mamy do czynienia, nic prostszego: nasza frakcja jest dobra, „ich” frakcja jest zła, w końcu protagonista po perypetiach pokonuje wewnętrzną słabość i ucina łeb głównemu złoczyńcy. W Vinland Saga wszystko to zostaje postawione na głowie. Jedyną osobą, która kwalifikuje się do miana antagonisty, jest główny bohater, Thorfinn, będący jednak antagonistą przede wszystkim wobec samego siebie. Szczególnie pierwsza połowa serii polega na bolesnym obserwowaniu, jak rujnuje sobie życie. W drugiej uwaga twórców stopniowo przekierowuje się na politykę, niemniej jest to bardziej spuszczenie litościwej zasłony milczenia na beznadziejny przypadek Thorfinna, niż uznanie, że jest z nim jakkolwiek lepiej.

Zabrzmi to patetycznie, ale Vinland Saga jest opowieścią, która autentycznie koncentruje się na pytaniu „jak żyć”. Jest to jasne już od pierwszych odcinków, gdy obserwujemy życie kilkuletniego Thorfinna oraz jego ojca Thorsa na mroźnej Islandii. Tym, co serial ten stara się wtedy oddać – poza skądinąd urokliwym portretem życia duńskich osadników z jedenastego wieku – jest życiowa filozofia Thorsa, który czerpie siłę z poczucia odpowiedzialności i współczucia. Po kilku pierwszych odcinkach Thorfinn mądrości ojca wyrzuca w błoto, aby poświęcić się honorowej zemście, w której nie odnosi żadnych sukcesów, a która za to pozwala łatwo nim manipulować, co ochoczo wykorzystuje Ashkeladd, herszt bandy wikingów, do której Thorfinn się przyłącza. W wielu aspektach jest on bardziej protagonistą tej serii niż Thorfinn – to przede wszystkim on przewodzi akcji, napędzanej przez jego polityczno­‑wojskowe intrygi. Wewnętrzna przemiana Ashkeladda specjalnie nie dotyczy, można argumentować, że jest w równym stopniu niewolnikiem swoich obsesji jak Thorfinn (choć realizuje je na znacząco wyższym poziomie kompetencji), tę zaobserwować za to można u trzeciego z trójki najważniejszych bohaterów – księcia duńskiego Kanuta, którego religijny kryzys jest jednym z istotnych motywów Sagi Winlandzkiej.

Czy jego przemiana jest zmianą na lepsze, to inna sprawa. Przy okazji niedawnych noblowskich uroczystości Olga Tokarczuk podsumowała siebie jako osobę, która do swoich postaci podchodzi „z czułością”. Makoto Yukimura – autor oryginalnej mangi – robi odwrotnie i podchodzi do nich z bezwzględnością, podkreślając niedoskonałości oraz wynikające z nich porażki, bardziej niż na wzbudzaniu sympatii do nich koncentrując się na subiektywności ich pragnień i dążeń. Nie jest w tym względzie różny od odnoszącej ostatnio sukcesy Pieśni lodu i ognia G. R. R. Martina, i trzeba przyznać – porusza podobne tematy, ale zdecydowanie nie dubluje Martina, ponieważ na razie bardziej niż na polityce i socjologii skupia się na osobistych aspektach losów bohaterów.

Za sam wybór tej stylistyki Vinland Saga należą się punkty za oryginalność. Klasyczne fantasy oraz japońskie średniowiecze były już w anime wałkowane na wszystkie możliwe sposoby. Europejskie wczesne średniowiecze jest na tym tle miłą zmianą anturażu. Choć w serialach aktorskich zbliżona stylistyka jest ostatnio modna, to nawet na ich tle Vinland Saga znajduje własny język. Wielka Brytania z czasów najazdów duńskich jest intrygującą mieszanką wpływów celtyckich, normańskich oraz rzymskich. Widać, że przy ukazywaniu budownictwa, statków, odzieży i uzbrojenia starano się zachować względny realizm. To świat przyziemny, ale dzięki temu wiarygodny, co dodaje zmaganiom bohaterów ciężaru i autentyczności. Dobrze wpisują się w to folkowe motywy, udanie przygrywające tu i tam. Szkoda, że w przypadku czołówek i tyłówek zdecydowano się na pop, który, choć wysokiej klasy, słabo pasuje do klimatu serii. Dużo w nich efekciarstwa, które pasowałoby do Berserka, gdzie przemoc jest gloryfikowana, tutaj – przy dużo bardziej krytycznym stosunku do niej – razi kontrastem.

Niekonsekwencja w podejściu do brutalności jawi się jako największy problem tej opowieści. Twórcy chcą mieć ciastko i zjeść ciastko – z jednej strony przykuć uwagę widza efektownymi walkami i bitwami, a z drugiej poruszyć go ukazywaniem ich dewastujących skutków. To zadziwiająco kontrastowa seria, w której znalazło się miejsce na odcinek w całości poświęcony na religijną refleksję nad śmiercią i przemocą, oraz na olbrzyma Thorkella, który na placu boju grzmoci wrogów pniami drzew i wydaje się kompletnie nieczuły na ból. Nie jest to na szczęście postać pozbawiona subtelności (mimo pozorów orientuje się zaskakująco dobrze w politycznych niuansach), ale sama jego obecność podważa szczerość przesłania moralnego, jakie twórcy próbują przekazać. Podobnie widzowie liczący na historyczny autentyzm mogą gorzko się rozczarować, gdy Thors w pierwszych odcinkach pokonuje całą wrażą kompanię gołymi rękami. Trudno krytykować sam fakt posiadania przez bohaterów niewiarygodnych fizycznych możliwości – to kwestia konwencji; pytanie jednak, czy ta konwencja pasuje. Z jednej strony jest to nawiązanie do skandynawskich eposów, w których herosi dokonują jeszcze mniej wiarygodnych czynów, z drugiej jednak Vinland Saga za swój główny temat bierze ich krytykę. Gdy tylko nie stara się być efektowne, próbuje krytykować efektowność.

Jest to schizofreniczne i nie pomaga mu przy tym, że różnie z tą efektownością bywa. Choć Shuuheiowi Yabucie należą się zdecydowane brawa za reżyserię, nieustępującą serialom aktorskim wysokiej klasy, jego starania są sabotowane przez grafikę komputerową, która kłuje w oczy dużo bardziej, niż powinna. Niektóre studia potrafią płynnie połączyć techniki dwu- i trójwymiarowe, Wit Studio wyraźnie do nich nie należy, i choć wynik nie jest tragiczny, razi szczególnie w serii celującej w wiarygodność. W malarskich krajobrazach, czy też z pietyzmem oddanych historycznych zdobieniach, można znaleźć pasję, której, poza kilkoma wyjątkami, brakuje w scenach akcji.

Efektem jest seria skonfliktowana, tak technicznie, jak i narracyjnie. Momentami zdobywa się na nieczęsty poetyzm, refleksję i wręcz przejmujący dramatyzm. W innych chwilach podąża w stronę przerysowanej akcji. Lepiej byłoby, gdyby twórcy zdecydowali się pójść bardziej zdecydowanie w jedną lub drugą stronę; niemniej rdzeń tej opowieści – jej bohaterowie, nie pozwala się od niej oderwać. Obserwowanie, jak ich osobowość i przekonania wpływają na ich decyzje i świat przedstawiony, skutecznie przykuwa do ekranu, co stanowi niezłą wróżbę dla nieuchronnie nadciągającej kontynuacji.

Tablis, 29 lutego 2020

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Wit Studio
Autor: Makoto Yukimura
Projekt: Takahiko Abiru
Reżyser: Shuuhei Yabuta
Scenariusz: Hiroshi Seko
Muzyka: Yutaka Yamada