
Komentarze
Yesterday o Utatte
- Przeciwieństwo szkolnego romansu : Luis : 25.07.2025 23:26:15
- Re: ace headcanon : Łowca czarownic : 1.05.2021 23:24:11
- Re: ace headcanon : kircia : 1.05.2021 22:29:41
- Re: ace headcanon : kircia : 1.05.2021 22:10:23
- Re: ace headcanon : Łowca czarownic : 1.05.2021 00:27:02
- Re: ace headcanon : Karo : 30.04.2021 23:59:32
- ace headcanon : kircia : 30.04.2021 21:26:29
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Slova : Slova : 9.04.2021 22:28:50
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Slova : deniz : 5.04.2021 20:07:35
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Slova : C@rolus Io@nnes : 5.04.2021 19:52:14
Przeciwieństwo szkolnego romansu
Po ostatnim rewatachu Nazo No Kanojo X postanowiłem odświeżyć sobie Yesterday o Utatte i o ile Nazo… uważam nadal za świetną opowieść o pierwszej miłości (albo ogólnie o historię pokazującą czym powinna być taka dojrzała prawdziwa miłość), o tyle Yesterday… jest kompletnym zaprzeczeniem romantycznej opowieści z udziałem dziewczyny lubiącej wycinanki. Jednocześnie obie serie uważam jednak za świetne, a poniżej wrzucam własne przemyślenia w tym temacie.
Z tego co zorientowałem się po komentarzach, dwa zarzuty pojawiają się najczęściej. Pierwszy, że seria na samym finiszu ze spokojnej obyczajówki zaczęła biec do przodu na złamanie karku i w ekspresowym tempie pokazywać podejmowane przez głównych bohaterów decyzje. Zgadzam się całkowicie. Zdecydowanie zabrakło przynajmniej 2‑3 odcinków na odpowiednie, powolne rozłożenie akcentów, przez co wybór obu par mógł wydać się naciągany i zrobiony na siłę.
Drugi zarzut to kwestia samych bohaterów. Większość osób nie polubiła/utożsamiła się z żadną z postaci, a wręcz była nimi znudzona, zniesmaczona, a ich postępowanie uznała za idiotyczne. Mnie natomiast było ich żal. Pytanie – dlaczego?
Chyba dlatego, że dostałem od twórców dojrzałą, ponadprzeciętną animację, w której nacisk położono na realizm, smutne życiowe wybory (a czasami brak wyboru) i melancholię wylewającą się z ekranu. Same postacie są natomiast do tego stopnia realistyczne, że nie wzbudzają sympatii, bo nie dostajemy tutaj tytułu, w którym dwójka przeciętnych osób zakochuje się w sobie. Nie, tutaj czwórka głównych bohaterów idzie pod prąd oczekiwaniom i sympatiom widza, dlatego, że każde z nich jest w mniejszym lub większym stopniu zaburzone. W efekcie mamy 12‑odcinkową opowieść, w której relacje są poplątane, podejmowane decyzje są irracjonalne, a w dialogach widać zakłopotanie postaci odnośnie własnego postępowania. Wszyscy tkwią w poczuciu niesprawiedliwości, że ich życie i związki potoczyły się nie tak jak planowali, ale nie bardzo wiedzą co mają z tym fantem zrobić (czy w ogóle coś można zrobić? albo czy jest sens coś zmieniać? a może wszystko olać i niech się dzieje, co chce?). Każde – za wyjątkiem Shinako – doświadczyło lub doświadcza nieodwzajemnionej miłości.
Rikou jest znudzonym życiem, leniwym i pozbawionym planów na przyszłość dwudziestokilkulatkiem. Zaniżona samoocena, ciągłe narzekanie i mało przyjazne nastawienie dają mu wymówkę do tego, żeby się nie starać zmieniać swojego położenia (bo i po co? czy coś to zmieni? nie mogę być z dziewczyną, na której najbardziej mi zależy, wiec mam gdzieś co się wokół mnie dzieje). Sytuacja w kolejnych odcinkach się zmienia, ale trudny (neurotyczny?) charakter bohatera cały czas komplikuje mu normalne funkcjonowanie.
Shinako żyje przeszłością, czas dla niej stanął w miejscu w chwili śmierci jej dawnej, pierwszej, miłości kilka lat temu. Co z tego, że ma pracę i z zewnątrz wydaje się być zaradna, całkiem pragmatyczna, gdy w sferze uczuciowej jest całkowicie zdezorientowana, nie wie czego chce, a gdy już o czymś zadecyduje zaraz pragnie cofnąć swoja decyzję. Nieprzetrawiona żałoba i kompletna blokada mentalna.
Rou od dzieciństwa podkochujący się w Shinako, stara się do niej przymilać, kiedy tylko się da, ale z góry jest skazany na porażkę – porównywany do nieżyjącego brata, jest dla Shinako tylko gorszą wersją zmarłego – kopią, która i tak nigdy oryginałowi nie dorówna. A to tylko wzmaga irytację chłopaka i prowadzi do konfliktów.
A Haru? Ekscentryczka lubiąca wrony, sympatyczna, energiczna. Optymistyczna, choć czasami bardziej na pokaz niż naprawdę. No i obsesyjnie zakochana od kilku lat w Rikou. Chcę walczyć o swoją sympatię, co czasami przybiera charakter namolnego narzucania się i bywa irytujące. Pomimo młodego wieku jest jednak ogarnięta i rozumie swoje położenie. Te jej gorzkie momenty następujące po falach niekontrolowanej radości są naprawdę interesujące.
W kolejnych odcinkach bohaterowie, hmm, próbują wzajemnie rywalizować o miłość, ale wewnętrzne blokady i kompleksy robią swoje – dostajemy więc pomniejsze kłamstwa, obrażanie się, wahania nastrojów, egoizm, zwątpienie, wzajemne obwinianie, strach przed odrzuceniem i prezentowanie postawy typu „skoro mnie odrzuciłaś i jestem zraniony, to ja też będę ranił innych”. Zamiast więc miłości, która „dodaje skrzydeł”, czuć sporo toksyczności, niedojrzałości i patologii w tych związkach. Ale dzięki temu jest realistyczniej – nie cukierkowo, nie przedramatyzowanie
Koniec końców, postacie – jako tako – „dojrzewają” do podjęcia pewnych decyzji, ale ich ostateczne wybory wynikają chyba bardziej z lęku przed samotnością i nieprzepracowania własnych problemów, niż z powodu uczucia. Tak więc ostatecznie Rou i Haru zdobywają swoje sympatie, ale nie ich miłość. Shinako i Rikou nie sprawiają wrażenia postaci, które pogodziły się z tym, co było kiedyś i teraz rozpoczynają nowy etap w życiu – raczej są chyba typami osób, które jako tako funkcjonują w otaczającej ich rzeczywistości, ale do końca życia nie będą w stanie zapomnieć o przeszłości. (Tak, wiem, że końcowe sceny napawają optymizmem, ale możliwe, że jest to celowe zgranie autorki, aby codzienność i niespełnione nadzieje pokazać w nieco cieplejszych barwach). A więc słodko‑gorzko, smutno, melancholijnie, bez pogrążania się w rozpaczy i jednak z iskierką nadziei na lepsze jutro. No, całkiem życiowo (ale ja się na miłości i życiu nie znam, więc może te moje wywody w ogóle nie mają sensu i o kant rzyci można je rozbić).
P.S. Na koniec, gdybym miał coś polecić w nieco podobnych klimatach, z absolutnie niedoskonałymi postaciami, to byłyby to filmy Honga Sang‑Soo (zwłaszcza debiutancki „Dzień, w którym świnia wpadła do studni” z 1996 roku, w którym jeszcze reżyser nie wyrobił swojej charakterystycznej maniery do tworzenia całej masy scen barowych z ciągłym piciem alkoholu). A jeśli ktoś pragnie skrajnie brutalnego realizmu, to niech się zabiera za genialne „Oyasumi, Punpun”.
Tyle. A serii wystawiam 9/10.
ace headcanon
Bo czytam te Wasze dissy i zdaje mi się, że nie.
A to by miało dużo sensu i też zmieniłoby jej postrzeganie.
Wydaje mi się, że właśnie taka jest, niestety sama jeszcze nie jest do końca tego świadoma, dlatego w fabule się dzieje, jak się dzieje. Nie wie dlaczego wszystko tak wygląda, chociaż stara się być „normalna”.
Poza tym nie kibicowałam Haru i nie wiem skąd te zachwyty nad nią. Ot, creepy stalker. Gdyby to facet się tak zachowywał, to co bardziej bojaźliwa dziewczyna już by go dawno sprzedała na policję.
A wracając do Shinako, oto co widzę:
- była wcześniej zakochana tylko raz, w bracie Rou, i zdawało się, że to był dla niej idealny związek; platoniczny, może romantyczny, i tylko tyle
- potem nikogo już nie miała i nie przejawiała takiej chęci – interesowała ją tylko przyjaźń i opiekowanie się innymi, a nie rozwijanie innych znajomości
- jej relacja z Rikuo to takie „chcę mieć kogoś blisko siebie, ale przeraża mnie intymność i nie do końca wiem, dlaczego”
- zapraszała go do siebie bo czuła, że on tego oczekuje, bo przecież wszyscy tak robią, ale potem nie potrafiła wykonać żadnego ruchu
- „Mam z tym problem” – powiedziała swojej koleżance
Wiedziała, że nie powinno tak być, ale nie znała powodu i czuła się winna, zwłaszcza w świetle rywalizacji z Haru. Wykorzystała to że Rikuo się w niej podkochiwał żeby mieć go przy sobie, ale stało się to dla niej ciężarem kiedy okazało się, że nie potrafi i zwyczajnie nie chce zrobić kolejnego kroku.
Taka historia.
Może nadinterpretuję lub wymyślam, więc traktujmy to jako mój headcanon. Bo tak naprawdę nie ma na to jednoznacznego dowodu, ale są poszlaki.
Z drugiej strony nie ma też dowodów ani nawet poszlak na to, że odczuwała w stosunku do kogoś pociąg.
Chyba że w mandze, ale komentuję tylko to co przedstawili w anime. Jeśli w mandze coś więcej się wyjaśnia i moja teoria ma legnąć w gruzach, to trudno.
Zostawię to tak.
Niwsamowity spektakl, który udanie pieścił moją seinenowską duszę. Lubię życiowe historie, bez wydzierania paszcz, odsłaniania majtek itp. Do tego historie tak dobrze zbudowane narracyjnie, z postaciami z krwi i kości. Tutaj dostałem to wszystko, a nawet więcej, bo w parze z tym przepychem treści idzie świetna kreska, animacja i muzyka. Takich serii ostatnimi laty prawie w ogóle się nie robi, tym bardziej oklaski dla Doga Kobo za podjęcie wyzwania.
Niestety, o ile seria szła dobrym tempem i skrupulatnie budowała relacje między postaciami, tak po prostu zabrakło jej czasu antenowego i ostatnie to na siłę przyspieszone wydarzenia. Nie byłoby nic w tym złego, ale bohaterowie pod sam koniec działają irracjonalnie i zadają kłam wszystkiemu co wcześniej misternie zbudowali. Nie wiem, może na tym polega życie, ale z mojej perspektywy było to złe posunięcie scenarzystów i mocno obniżyło mój finalny odbiór serii jako całości.
Mimo to bardzo polecam, bo seans to prawdziwa uczta, a interpretacja fabuły to kwestia indywidualna. Może wam bardziej finał się spodoba.
Tym samym z powodu tego, jak mało się dzieje w relacjach pomiędzy bohaterami to z czasem bardzo trudno się to ogląda.
6/10
Yesterday o Utatte po 12 odcinku (koniec)
12
No i jest jeden minus, którego twórcy nie mogli uniknąć: Shinako. Serio, cały konflikt fabularny tak naprawdę wynika z jej ciągłego niezdecydowania i braku wzięcia spraw w swoje ręce. Irytująca postać po prostu.
I najlepiej będę z tego anime wspominał grafikę. Ładna kreska, płynna animacja, miejscami naprawdę bardzo dobre tła. Widać, że goście z Doga Kobo się przyłożyli i zaciągnęli do pracy naprawdę ogarniętych animatorów.
Podsumowując: lekki zawód
Kłoniec i dobrze
Co do zakończenia: kliknij: ukryte trochę szkoda Haru dla Rikuo, aczkolwiek mają oni szanse na stworzenie dobrego związku. Haru od razu mówi, co myśli, wyciąga Rikuo z jego jaskini. Staje się wiatrem dla jego egzystencji. A szczęśliwa Haru niesie w świat jeszcze więcej pozytywnej energii.
Więc jest spoko, 12 odcinków to dla mnie w sam raz, więcej bym nie chciała. Było ładnie, nastrojowo, czasem melancholijnie i wystarczy.
Skończono
Dla chętnych warto zobaczyć jak to w mandze się potoczyło. Nie to, żeby manga nie była bolesna w czytaniu – ale pewne elementy przynajmniej są bardziej zrozumiałe.
Yesterday o Utatte po 11 odcinku
niezdecydowani dorośli...
5 odcinek pytanie
Jak powrót do domu...
I nawet jeśli dalej to położą, to wystarczy na koniec krótka migawka z Haru, Uozumi i całą załogą teraz, we współczesności, po dwudziestu latach, i będę skakał jak głupi z radości.
Poprawność - EP3
Czyli Shinako/Rikuo i Kuro/Rou.. Mieliśmy to już chyba w kazu no hokai i innej serii, której tytułu już nie pamiętam ><
Też uważam, że postać Kuro jest cudna ^^
Po 3 odcinku
Czuć wajb NHK ni Youkoso. Dobra narracja, przyjemni bohaterowie, no i ta oprawa palce lizać. Doga Kobo przerośli moje oczekiwania.
Dobry sezon. Niby mniej bajek niż zwykle, ale moja topka to same sztosy, których wyczekuje z niecierpliwością.
To dlaczego to się tak dobrze ogląda?
Yesterday o Utatte po 2 odcinku
10/10
Zobaczymy, czy się nie pomyliłem. Niemniej po tym, co zobaczyłem w dwóch pierwszych ocenach naprawdę bardzo chcę podtrzymać tę ocenę. Takiej kreski pięknej nie było nawet w Masotanie.
Kuro wydawała mi się trochę zbyt dojrzała jak na swój wiek ale po kliknij: ukryte „oznajmieniu wojny” z Shinako, której tak bardzo potrzebowała dla siebie zrozumiałem, że jednak w głębii nadal jest zwykłą nastolatką. Cieszy mnie to, bo tego typu rzeczy naznaczają wyraźne granice.
Rikuo przypomina trochę Satou z NHK, tylko odjąć paranoję i aspołeczne podejście.
Bohaterowie drugoplanowi, jak choćby blondyn ze sklepu fajnie dopełniają do historii i nie sprawiają wrażenia zbędnego dodatku.
Póki co w zasadzie uczepiłbym się jednej kwestii – chodzi o wygodny zbieg okoliczności, w którym kliknij: ukryte Kuro jako nastolatka jest zakochana bez odwzajemnienia w starszym Rikuo, natomiast Rou jako nastolatek jest zakochany bez odzajemnienia w starszej Shinako. Przypomina mi to trochę kliszowe trójkąty i wielokąty z innych dram ale dużo zależy od tego, jak całość będzie poprowadzona.
Póki co jestem zachwycony i jest to moja sezonowa topka.
Nie jestem fanem takich obyczajówek dlatego, nie powiem czy się zapowiada jakoś szczególnie dobrze czy nie. Dla mnie jest ok. Wykonanie jest dobre.