Tanuki-Anime

Yu­‑Gi­‑Oh! Pyramid of Light to film skierowany przede wszystkim do tych, którzy dobrze znają fabułę anime. Bez obejrzenia trzech pierwszych sezonów staje się niemożliwy do zrozumienia. Zresztą czegóż innego spodziewać się można po typowym przykładzie skoku na kasę?

Na początku odkrywamy, że kiedy Yuugi uwolnił ducha faraona, nieświadomie wskrzesił też zabitego przez niego czarownika. Anubis, bo tak mu jest na imię, ma zamiar zemścić się na swoim mordercy i oczywiście, tak przy okazji, zniszczyć świat.

Reszta filmu dzieje się po trzecim sezonie. Czemu Anubis czekał tyle czasu, skoro mógł zaatakować w każdej chwili? Nie wiadomo, zwłaszcza, że nie poczynił żadnych przygotowań, którymi można by to usprawiedliwić. Taki dziur fabularnych jest o wiele więcej. Nie wiemy na przykład, skąd tytułowa piramidka bierze swoją moc. Nie wiemy, co dokładnie Anubis wyprawiał za życia faraona. Nie wiemy, gdzie się podział Yami no Bakura, który powinien gdzieś się tam kręcić.

Fabuła sprawia wrażenie, jakby na siłę obdzierano ją z resztek oryginalności. Mamy więc tutaj rywala głównego bohatera, którym manipuluje Anubis. Mamy tutaj armię mumii, które pojawiły się nie wiadomo skąd. Mamy nawet do bólu sztampowego głównego złego, pozbawionego jakiejkolwiek głębi. Anubis to tak sztampowa i patetyczna, a przy tym niedopracowana postać, że przez cały film modlimy się, aby ktoś go zabił. Reszta bohaterów na szczęście zachowuje się normalnie i dalej jest naszymi idolami z serii anime. Niestety, nawet Yuugi i Seto Kaiba nie są w stanie ukryć niedoskonałości fabuły. Akcja nie wciąga, humor nie śmieszy, muzyka odstrasza. Jedynie grafika, która znacznie poprawiła się względem anime, co widać nie tylko w kolorystyce, stoi tutaj na wysokim poziomie.

Rzecz jasna gwoździem do trumny musiał znów być 4Kids Entertainment, który zajął się stworzeniem koszmarnego dubbingu oraz równie koszmarnej (i niepotrzebnej) cenzury. Chociaż może to i lepiej, skoro oglądając amerykańską wersję, będziemy musieli katować się aż dziesięć minut krócej?

Film nie jest niczym ciekawym. Nie wiem, komu mógłbym go polecić. Fani serii telewizyjnej będą nim rozczarowani do bólu, a osoby nie znające jej kompletnie nie zrozumieją, o co biega. Chyba jedynym powodem, aby pójść na ten film, są pięknie narysowane potwory. Szkoda, że to trochę za mało.