Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

Bakumatsu Kikansetsu Irohanihoheto

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    imspidermannomore 3.01.2014 14:23
    Seria została zdubbingowana w języku angielskim i posiada tłumaczony tytuł. Wydaje mi się, że warto by było dodać tytuł wydania anglojęzycznego („Intrigue in the Bakumatsu – Irohanihoheto”) to listy tytułów alternatywnych.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Subaru 16.06.2013 17:53

    A wygląda tak ślicznie.

    Około połowę odcinków obejrzałem uważnie, próbując zrozumieć, kto z kim, po co i dlaczego. Bez skutku.

    Nie jestem totalnym laikiem, jeśli o historię Japonii chodzi, okres Bakumatsu znam wystarczająco, by nie mieć bólu głowy przy oglądaniu anime z samurajami. Ale ta seria podaje zdecydowanie zbyt dużo historycznych szczegółów (mapki ze strzałkami, jakieś rozrysowane bitwy, a co to kogo obchodzi?!), żebym wiedział, o co chodzi, a i tak mam silne wrażenie, że twórcy zawarli w tym wszystkim mnóstwo fantazji, wiele scen było kompletnie bez sensu.

    Przede wszystkim nuda i tylko ze względu na naprawdę udane facjaty męskich twarzy nie rzuciłem tego w połowie, a wytrwałem do końca. Jedyny promyczek tej serii… Bohaterowie są niestety bez charakterów, mdli, coś tam robią, ruszają się, ale zero w nich życia.

    Okropnie nudne, niby się coś dzieje, ale widz nie ma wrażenia, że ta historia w ogóle zmierza do jakiegoś końca. Rozwleczone niepotrzebnie.

    4/10.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Lenneth 12.01.2013 22:07
    Drętwa bzdura na kiju
    Jak w tytule komentarza – większej bzdury już dawno nie miałam okazji oglądać.
    Nie chodzi mi wcale o to, że w anime wymieszano prawdziwą historię z elementami fantasy – fantasy akurat lubię, a historię okresu Bakumatsu akurat względnie ogarniam, połączenie mogłoby wyjść strawne. Chodzi o sam chaotyczny, wybujały scenariusz, który twórcy chcieli chyba jak najbardziej „ulepszyć”, dlatego wcisnęli do niego absolutnie wszystko: czarną magię, złe duchy, magiczne miecze, katany, pistolety, bitwy morskie, świecące oczy, latające zamki, królową angielską, Joannę d'Arc… no cuda, panie, cuda! Aż niedobrze się od tego robi.
    Jeśli zaś o wątki/postacie ściśle historyczne chodzi, to myślę, że byłoby lepiej, gdyby zamiast faszerować widza czytanym z offu podręcznikiem („roku tego i tego oddział taki a taki przedarł się przez formację siaką w stronę miasteczka owego” – wszystko zilustrowane mapką ze strzałkami lub przypadkowymi krajobrazami) oraz wprowadzaniem dziesiątek nazw miejscowości i nazwisk, skupiono się na solidnym pokazaniu jednego, konkretnego wycinka rewolucyjnej rzeczywistości. (Np. charyzmatyczny wódz X kontra równie charyzmatyczny Y, reszta jakoś w tle.)
    No, ale nic to. Nazwiska i przypisy wyskakujące mi w kanji na dole ekranu mogłam jeszcze zignorować. Gorzej, że seria leży i kwiczy jeśli chodzi o bohaterów. Naprawdę, w życiu nie widziałam równie płaskich postaci!!
    Postacie są zaledwie marionetkami w rękach przeznaczenia, czy też raczej widzimisię ich twórców. Chodzą i walczą ze sobą, „bo tak” (...mają w scenariuszu). Nie wiem, może taki był odgórny zamysł twórców, a ja się burzę, bo nie czuję fatalistycznej filozofii wschodu (?), ale doprawdy, jeśli przez 26 odcinków mam się zżyć z bohaterami, to niech ci bohaterowie coś MÓWIĄ, MYŚLĄ i CZUJĄ. Niech mają jakiś CHARAKTER. Tymczasem Akizuki jest idealnie bezbarwny – chodzi i macha mieczem, koniec. Kakunojo nie robi nic poza powtarzaniem w kółko trzech rzeczy: najpierw „zemsta”, potem „Akizuki­‑sama”, potem „dla kraju!”. (Naprawdę nic innego nie mówi!) O Kanno, też głównym bohaterze, wiemy „aż” tyle, że opuściła go matka, więc ma traumę. Jeden główny zły jest zły, „bo tak”, a drugi dlatego, że opętał go zły duch (a duch jest zły, bo… zgadliście, „bo tak”). Liczne postacie drugoplanowe posiadają równie wielką głębię. Moją uwagę na moment przykuł jedynie Hijikata, ale Hijikatę widziałam już wcześniej w pierdyliardzie innych produkcji, nie tylko anime, i tak był o wiele ciekawszy, co z tego, że może brzydszy.
    Podsumowując, BKI „oferuje” widzowi ze trzy, cztery tuziny idealnie płaskich postaci oraz absurdalnie naciągany scenariusz, który nie jest ani rzetelną lekcją historii, ani czystym, lekkim fantasy.
    Jedynym plusem tej serii pozostaje właściwie oprawa audiowizualna. Projekty postaci wyglądają naprawdę ładnie, tła też. Sceny walk bywają już natomiast czasem zbyt statyczne (pełne uproszczeń typu: nie pokażemy biegnącej postaci, tylko niech sam tułów przesuwa się w zwolnionym tempie po ekranie z głośnym „Aaaaaa!, żeby dodać dynamiki). Muzyka nieźle pasuje do wydarzeń.
    Na koniec jedno: piosenka z openingu jest cudowna. Zdecydowanie warto jej posłuchać… i dokładnie w tym miejscu zakończyć przygodę z całym anime.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Gin Gajad 6.01.2013 14:33
    Samurajski przeciętniaczek.
    Oglądając Bakumatsu zastanawiałam się, czy to może mój iloraz inteligencji jest zbyt niski, by pojąć wszystkie zawiłości intrygi, czy też może to twórcom powinęła się noga. Do tej pory nie wiem. Wielkim znawcom historii Japonii nie jestem (ba, małym znawcą zresztą też nie), ale nawet mnie przemieszanie wątków historycznych z fantastycznymi nie przypadło do gustu.
    Niektóre odcinki wlekły mi się niemiłosiernie, niektóre mijały szybko. Może to kwestia postaci? Wszyscy wydali mi się przeciętni. Akizuki nie byłby zły, ale jednak funkcja protagonisty do czegoś zobowiązuje i nie można sobie tylko stać na różnych klifach i powiewać. Kakunojo zajmowała się powtarzaniem „Akizuki­‑sama” i w zasadzie tylko to mogłaby robić, bo późniejsze  kliknij: ukryte  jakoś mi nie pasowało. Co do „wątku romantycznego” – ja wiem, to w pierwszej kolejności miała być przygodówka, ale jeśli coś się na początku sugeruje, to miło by było, gdyby się tego trzymać do końca. Latająca w kółko mewa w ostatnich minutach nie była tym, czego oczekiwałam.
     kliknij: ukryte  z wyjątkiem błyskania oczami i szaleńczego śmiechu tez nie robił za wiele, nie tego się spodziewałam po antagoniście. Ibaragi jako podstępny manipulator też się nie sprawdził, czegoś mi w nim brakowało. Trupa teatralna, Shouten i spółka wzbudzali sympatię, polubiłam ich. Dobrze prezentowali się Hijikata i Okita  kliknij: ukryte . Kanna po prostu był i ani ziębił, ani grzał.
    Muzyka jest świetna, bardzo przyjemnie się jej słucha, a opening to cudeńko.
    Grafika też ładna, wyjątkowo podobał mi się deszcz i towarzyszący mu klimat. Jakoś tak…
    A co do klimatu tej serii ogółem – jakoś go nie odczułam. Niestety, ale spodziewałam się „tego czegoś”, a dostałam samurajskiego przeciętniaczka. Ani złego, ani dobrego, ale po prostu przeciętnego.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    budyń 24.05.2012 20:13
    No cóż
    Seria wywołała mieszane uczucia.Pierwsze odcinki są super, ale na przykład ostatni beznadziejny.Momentami to wygląda tak: nawalają się przez pół odcinka po czym w następnym główny bohater robi kilka machnięć mieczem i ci sami wrogowie rozwaleni.W ostatnim odc efekty specjalne są jak w sengoku basara jak nie gorsze i bardziej nachalne.Nawet nie mówię pod względem fabularnym bo by był potężny spoiler.Wiele rzeczy nie zrozumiałem dzięki tonom nazw.Nawet imiona ważniejszych bohaterów nie znam.Cóż to tyle minusów.Bohaterowie choć klasyczni to fajni.Najfajniejszy o dziwo jest głowny bohater – Yojiro Akizuki. Takich głównych bohaterów lubię.Nie okazujący uczuć obcym zraniony emocjonalnie koleszka który nie mówi ckliwych przemówień.Muzyka bardzo ładna zwłaszcza utwór kończący pierwsze odcinki.Opening podobał mi się.Szok.Natomiast ending tragiczny.Ani razu go w całości nie przesłuchałem.Kreska śliczna.Co tu mówić jest śliczna.Jedynie na początku nie wiedziałem dlaczego oczy Yojiro świecą się na każdym kroku.

    Po mimo wad serię polecam.Jedna z lepszych o tematyce samurajskiej.7/10
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Evony 9.09.2011 00:35
    O raaany! Dobrze, że najpierw obejrzałam, a później przeczytałam opinie.
    Mi się podobało, nawet bardzo. Może te fakty historyczne rzeczywiście były ciężkie do zrozumienia i przytłaczały, ale dało się przez to jakoś przebrnąć, kreska jak dla mnie bardzo ładna, a bohaterowie całkiem spoko. Nie wiem skąd tyle narzekań… ale każdy ma prawo do swojej opinii, więc ok.

    sorry za brak jakichś górnolotnych stwierdzeń i ograniczania się do określeń takich jak spoko czy ok, ale nie chce mi się smarowac nic więcej, a chciałam dodac jedną opinię pozytywną więcej, żeby ci hejterzy całkowicie nie zniechęcili ludzi do tego anime :)
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Qualu 7.03.2011 20:55
    po-po-po-poker face~
    A mi się podobało. Fakt, niewąsko naciągnięte, ale udane. Czytając recenzje i komentarze spodziewałam się większej tragedii, a tu nie było źle. Historia zapowiadała się już od początku ciekawie i do połowy serii trzymała poziom. W okolicach 2o odcinka tendencja spadkowa, ale ostatecznie jakoś udało się to zamknąć. Może podwyższam noty ze względu na studio, na którego nazwę widzę milion pięćset sto dziewięćset odmian Gundama i w życiu bym nie pomyślała, że z rąk ludzi tam pracujących i wymyślających coraz to nowsze seksi opinające kombinezony młodocianych pilotów wyszłoby dobre anime z wątkami historycznymi.

    Pod względem fabularnym.. gdybym była Japonką, to bym właśnie skakała pod shinkansen. Na czaszkę (sic ) św. Korduli, takiego mieszania faktów historycznych z wybujałą wyobraźnią dawno nie widziałam. Owszem, całkiem zgrabne połączenie, ale co za dużo to nie zdrowo! Co do nadmiernej ilości, widzę narzekania na owe wątki historyczne – moim zdaniem mogliby jeszcze zmniejszyć ilość „dopisków” a zwiększyć część poświęconą polityce i historii – nie dziwię się zagubionym widzom w lesie faktów, ale nie od ich nadmiaru, tylko niewielkiej obszerności i treści owych wydarzeń. Gdyby rozwinięto i rozłożono to, co siedzi w tej serii czarno na białym, narzekających byłoby znacznie mniej. Pewnie nie starano się w to wnikać, bo japoński widz z założenia wie więcej.

    Postaci też złe nie były. „Akizuka” polubiłam, dawno nie oglądałam serii z „głównym bucem”, śmiem stwierdzić, ze stęskniłam się za tym typem bohatera, więc Youjiro mi absolutnie nie psuł seansu. Śmiesznym ( a może smutnym ) dla niego jest to, że choć jest głównym bohaterem, nie dość, że jest go najmniej, to absolutnie nie zapamiętałam żadnej jego kwestii ( może Namikawa kazał słono płacić za każde słowo, więc skrócono jego występ..? ). Zbaczając z listy płac, Akizuki miał bardzo ładnie dobrane kolorki oczu, włosów, szmatek, a za każdym jego występem ( a nie było ich dużo.. ) zatrzymywałam na chwilę seans, aby napatrzeć się na jego wdzianko ( po raz pierwszy chyba nie przeszkadzała mi skromna szafa bohaterów ) – no cudne te kreacje, sceniczne, niesceniczne, robocze, japońskie, niejapońskie, ale jego ubiór to normalnie do gablotki i ołtarzyk wystawić. Yuuyama z kolei mnie zawiodła, za każdym razem, gdy starałam się ją polubić, coraz bardziej zaczynała mnie irytować ( ale na scenie grała fenomenalne postaci i mogłaby na co dzień „grać” ). Ostatecznie jednak  kliknij: ukryte . Na siłę starano się zrobić z Kanny i Akizukiego „śmiertelnych wrogów”. Tak na siłę i tak „na chama”, że ich pojedynki śmieszyły i patrząc logicznie, aż dziw bierze, że się panowie nie polubili ( jakby nie patrzeć,  kliknij: ukryte , no ale po co, w scenariuszu inaczej stoi, mają się nie lubić i już! ). Zły Zielony Jezus ( Ibaragi, czy jak mu tam ) swoją obecnością niszczył mi przyjemne chwile z tym anime, nic specjalnego nie robił, a strasznie denerwował. Prostytutka i jej kolega‑aktor, miła para. Hijikata wypadł na tle postaci najlepiej ( a w moim osobistym rankingu pod nim jest Wielki Kanion i gdzieś tam pod chodnikiem stoi Akizuki, a za nim reszta postaci tapla się w Rowie Mariańskim ), miło się oglądało sceny z jego udziałem i w sumie anime mogli by zakończyć  kliknij: ukryte  ( całkiem ładnie z resztą,  kliknij: ukryte  ). Dobrym było to, że gdy postać została przekłuta mieczem, to potem nie biegała z rozerwaną wątrobą i nie ratowała nadal Świata i Przyjaciół, tylko najnormalniej w świecie już za bardzo nie mogła machać mieczykiem. Tak, chodzi mi o realizm. O realizm i klimat, który był fenomenalny! Ale.. do pewnego stopnia. Gdy zobaczyłam wierzę z Władcy Pierścieni ( na czubku brakowało tylko oka/czaszki ), a gdy potem ta wieża zaczęła  kliknij: ukryte  ( jak Gundam, jednak Sunrise zawsze gdzieś go wciśnie! ), normalnie opadła mi szczęka. Science fiction było dobre, ale mogłoby być więcej science, bo fikcja przekraczała czasem 1o promili. No i świetlne miecze! Przeżyłam jeszcze świecące oczy i fakt, że nagle Youjiro skacze jak małpa na 5 metrów wzwyż, ale te mieczyki z Gwiezdnych Wojen.. Czasem się też nieźle uśmiałam przy niektórych głębokich kwestiach czy krzywo narysowanych licach bohaterów, ale to nieistotne szczegóły.

    Muzyka – miodzio, openingu ani razu nie przewinęłam, ending tak, bo mi nie pasował ani do serii ani do moich gustów, ale opening powala, graficznie, muzycznie, wokalnie. No, ale to FictionJunction. Pianino, skrzypce, bębny w OST – muzyka niesamowita, bardzo klimatyczna i bardzo pasująca. Grafika z resztą również, czasem 3D kuło w oczy, ale dobór kolorów, animacja, pejzaże – kapitalne. Śnieżne widoczki, góry, niebo, miasta ( z mieszkańcami, nie wyludnione! ), morze – przepiękne.

    Anime, podsumowując, wiele nie wnosi, ale oprawa audiowizualna powala na kolana. Klimat i realizm na wielki plus, parę niedociągnięć i zakończenie, które podobało mi się, bo po prostu było tak epickie, że aż śmieszne to takie tam rysy. Można obejrzeć, jak ktoś lubi klimaty, jak nie, niech nie rusza, bo może się zrazić ( albo zarazić ) paraliżem twarzy Akizukiego.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Ayako*** 28.12.2010 22:41
    Nadzieje legły
    Znowu, znowu, znowu. Czuję niedosyt! Miało być tak pięknie, ale znowu wyszło jak wyszło. Wiązałam wielkie nadzieje z postacią Kakunojo, szkoda, że twórcy zrobili z niej damę w potrzebie, skoro na początku miała naprawdę silny charakter. Stary mentor głównego bohatera był chyba jedyną postacią, która zdecydowania wybijała się z tłumu i naprawdę go polubiłam. Graficznie bardzo ładnie, a muzyka to poezja. Właśnie za staruszka, grafikę i muzykę seria dostaje ode mnie 7/10. Jeżeli przymknąć oko na odpały scenarzystów to jest to naprawdę niezła rozrywka.
    Odpowiedz
  • bukaa 19.11.2010 23:56:48 - komentarz usunięto
  • Avatar
    A
    blue 26.07.2010 16:47
    Nie dla każdego.
    Tą serie oglądałam z niemałą przyjemnościa. Pojedynki, fakty historyczne, przyprawione fikcją- uwielbiam takie klimaty.
    Jednakże zbyt duże bombardowanie widza tym tłem historycznym, datami, pojęciami oraz całym wachlarzem postaci. Początkowo nie tyle komplikowało odbiór tego anime, ale nazbyt wszystko gmatwało, czułam się momentami zagubiona i zirytowana, kiedy niedokońca wiedziałam o kim jest mowa, lub gdzie się znajdują postacie. Z czasem zaczełam sobie radzić z tym problemem i jakoś łączyć te informacje w całość. Co w ogólnym rozrachunku wcale nie zmniejszyło przyjemności jaką czerpałam z tego anime.
    Fantasyczne dodatki są ciekawe, aczkolwiek , pod koniec zaczeły troche nie pasować do reszty .
    Oprawa graficzna- wysoko ponad przeciętną, odpowiadała mi nie tylko rewelacyjna kreska, ale też przytłumiona , często melancholijna kolorystyka.
    Co do postaci to mam jeden zarzut. Mianowicie zbyt dużo w nich enigmatyczności.
    Zarówno opening jak i ending stoją na dobrym poziomie, aktualnie ciągle sobie ich słucham:)
    Uważam, że każdy powinien dać szanse tej serii, jednym się spodoba , innych znudzi. Ja daje mocną 7 i prawdopodobnie jeszcze wróce do tego tytułu.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Elentari 16.07.2010 03:28
    Raz dobrze, raz źle...
    ...dokładnie tak mi się tę serię oglądało. Największym minusem tej serii było zdecydowanie natłoczenie nazwisk, dat i miejsc, których po prostu nie sposób spamiętać, a potem pozostaje się zastanawiać „o kim oni właściwie teraz mówią”.
    Po drugie- Akizuki- najnudniejsza postać w tej serii- jak dla mnie mogłaby ona istnieć bez niego, co może się wydawać dziwne, w końcu to teoretycznie główny bohater.
    Na początku uwielbiałam za to postać Kanny, ale niestety- po prostu musiał mieć tragiczną przeszłość i w rezultacie wyjść na mięczaka…ech…Równie interesująco prezentowała się cała ta brytyjska grupka, co to miała zabić Enomoto, ale…ich również zepsuto. Najciekawszą postacią był chyba Hijikata…a i oczywiście ten dziadek ze świątyni, czy kim on tam był. Właściwie bohaterowie drugoplanowi ogólnie wypadli w miarę dobrze, z niewielkimi wyjątkami.
    Co mnie najbardziej zachwyciło w tym anime, to bez wątpienia muzyka (Zresztą jak zobaczyłam, że opening to dzieło Fiction Junction Yuuka to było jasne, że będzie znakomity). Ending również trzymał znakomity poziom. Natomiast piosenka tak często śpiewana przez Kakunojo (czyli Kakuno Take no Temari uta) po prostu podbiła moje serce!
    Zakończenie natomiast totalnie beznadziejne- nic więcej nie trzeba tu mówić…
    Generalnie rzecz biorąc- anime na poziomie, ale niestety zmarnowane. Jedne odcinki po prostu się pochłania, a w innych, aż prosi się, żeby te nudy przewinąć dalej. Mimo wszystko- 8/10
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Oczko 16.05.2010 22:22
    Nienawidzę marnotrawstwa!
    Czuję się głęboko sfrustrowana. Gorzej, na końcówce niemal popłakałam się ze złości. Wolałabym chyba, żeby już wszystko było do niczego, wtedy bez żalu spisałabym serię na straty i zwyczajnie o niej zapomniała. A tak? Za bardzo zirytował mnie fakt zmarnowania pięknej ścieżki dźwiękowej, naprawdę przyjemnej grafiki i oczywiście bohaterów, którzy choć (jak na urągowisko!) niezwykle urodziwi, pod względem osobowościowym stanowią kompletne wydmuszki! Ja rozumiem wizualną atrakcyjność motywu pt. „młody gniewny samuraj składa się z gracją do ciosu mieczem”. Co więcej, ja ją z całego serca doceniam i kontempluję z rozkoszą, ale jeśli jest to jedyna atrakcja 26­‑odcinkowej serii (no bo przecież nie stanowi jej zakręcona jak świński ogon intryga polityczno­‑magiczna), nawet ja w końcu mam dość. I nic tu nie pomoże rozgolaszczona klata. Muszę się zgodzić z recenzją, że Yojiro to charakterologiczna porażka. No bo co o nim wiemy: że zdolny, że dzielny, że ma misję, i …że gbur jakich mało (zaiste wścieklizna mnie brała na to, jak on tę Kakunojo traktował). Tym bardziej żal, że twórcy mieli przebłyski. Jest kilka scen, w których rzeczony ronin bez skazy i zmazy zyskuje człowiecze rysy – w scenie z wygłodzonymi dzieciakami czy kiedy zamyślony nuci przy oknie. W tym ostatnim wypadku widzimy nawet coś w rodzaju uśmiechu na jego gładkim liczku. Olaboga! Znaczy się, że nasz sokół chmurnooki nie cierpi na paraliż mięśni twarzy! Oczom własnym nie mogłam uwierzyć! Już wolałam Kannę – urodą nie ustępuje głównemu bohaterowi, a ma znacznie więcej (co nie znaczy, niestety, że wiele) do zaoferowania jako postać. Obdarzono go jakimiś tam wspomnieniami, nawiedza go traumatyczna przeszłość (o której ostatecznie dowiadujemy się tyle co kot napłakał), posiada charakter, którym można manipulować, no i nawet czuje pociąg do płci przeciwnej (w przeciwieństwie do Youjiro, którego jedyną namiętnością jest powinność, powinność i jeszcze raz powinność. Grrr!!!). Do tego z wyjątkowym wdziękiem posługuje się bronią palną (przyznam, nie podejrzewałam, że rewolwer może być tak malowniczym narzędziem walki) i ma ewidentne ciągoty w stronę głównej heroiny. Niestety! Kiedy już serio miałam nadzieję na trójkąt romantyczny… twórcy bez pardonu (i bez sensu)  kliknij: ukryte  Gratulacje! Niby na osłodę pozostaje Ibaragi, reprezentujący mój ulubiony typ (tj. chłodny, wyrafinowany ;), ale i on tak się jakoś rozmywa pod koniec, blednie, banalnieje. Poza tym w jego przypadku żadne powiązania romansowe nie wchodzą w grę.
    No właśnie. Romans. Na samo wspomnienie tego słowa w sąsiedztwie komentowanego tutaj tytułu mam ochotę ciskać wiadomym ptactwem. Albowiem JAKI MY TU MAMY ROMANS?! Jak dla mnie ŻADEN! (no chyba że weźmiemy pod uwagę młodocianego Tetsunosuke czy parę Tayu/Kozou). Dawno nie widziałam tak sknoconego wątku miłosnego. Po prostu płacz i zgrzytanie zębów. Ja wiem, że to anime przygodowo­‑historyczne jest, a nie jakiś szojec, ale w takim razie po co mnie twórcy nabijają w butelkę za pomocą zwolnionych ujęć, melancholijnej muzyczki i innych czytelnych sygnałów, hę? Sugerując się rzeczonymi środkami wyrazu, pozwoliłam sobie na pewne złudzenia. Kiedy już wiedziałam, że fabuła jest nieuleczalnie mętna, że postacie żałośliwie płaskie, liczyłam na to, że może chociaż odrobiną czułości twórcy nadrobią stracone punkty. Czekałam dosłownie do ostatniej chwili. A jak się doczekałam – znaczy się dobrnęłam do finałowej sceny między Yojiro i Kakunojo – ręce i nogi mi opadły. Doprawdy, coś takiego powinno być karalne!

    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Nieznajoma 24.02.2010 16:41
    W niektórych chwilach jest nudne a w niektórych ciekawe… ocenka: 7/10…A tak po za tym czy zna ktoś tytuł tej wyliczanki która pojawia się w niektórych odcinkach?? mi. w odcinku 21, 17 i 12….
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    hakman4 23.02.2010 11:25
    Zgadzam się... ; /
    Sama długawa i ciężka w napisaniu a jeszcze do wypowiedzenia nazwa tej serii mało mówi o tym co się tam dzieje.
    Początek był ciekawy i raczej czekało się na puentę jaką się zakładało na początku.Jednak pociągnęli to dalej w nudnawy pełen rozmów których mało można wynieść.Sam zaczyn alem się gubić w tym całym.Trochę jest zabarwienie historyczne ale tylko„trochę”.Później w tych wszystkich walkach o dominacje nad krajem,w których zostały wciśnięte złe moce nie zbyt mi się podobało.
    Masa konwersacji pełnych własnych nazw i nazwisk. I tylko zastawiać się „o co chodzi?”.
    Jak pisałem na początku początek jest dobry ale nie zagłębiano się ,a raczej pociągnięto to dalej w dłużyznę poskręcaną z mistycyzmem,walkami,przygodą,dramatem.
    Raczej prosiłbym o zastanowienie przed obejrzeniem tej serii.Ani polecić ani nie posłać w diabły.Sami zastanówcie się.Dla mnie to średniak na 6/10.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    marheva 23.02.2010 03:02
    Mowiac oszczednie to...
    nudy.
     kliknij: ukryte 
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Spirit 12.08.2009 11:57
    Bardzo dobre anime,nie mam zarzutow.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    imprecis 12.10.2008 00:17
    Nie zrozumiałem, ale...
    Nie zrozumiałem do końca o co biegało w tym anime, głównie przez moją nieznajomość historii. Ciężko było mi się w tym wszystkim odnaleźć. Anime jednak oceniam b.wysoko, zachwyciła mnie w nim muzyka i grafika oraz b.szczegółowo przedstawiony tamtejszy świat. Fabuła również była świetna, a główny bohater był wręcz boski (ahh ten jego chłód w oczach). Seria miała parę niedoskonałości, ale na pewno sprostała oczekiwaniom jednej z najlepszych serii 2006. Grafika, muzyka – 10; Fabuła, postacie – 9. Przyjemność z oglądania – 10. Ogólnie to polecam, u mnie mocne 9.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    SvM 11.03.2008 21:50
    Dobra, ale nie do końca ;)
    Gdybym był Japońcem lub miał jakąkolwiek wiedzę o historii tego kraju, może bym wszystko zrozumiał, jednak tak nie jest. Dla tego anime wypadałoby najpierw poznać troszkę historii, gdyż autorzy zasypują nas dość sporą ilością dat i wydarzeń… o których przeciętny śmiertelnik spoza Japonii praktycznie nic nie wie, przez co traci tak powiedzmy 1/3 serii na myślenie w stylu „o so chosi?”. Sama fabuła i akcja nie była zła, lecz anime bardzo powoli się rozkręcało… żeby zakończyć się w 2­‑3 ostatnich odcinkach, które spokojnie, przy lekkim ścięciu poprzednich (lub wycięciu odcinków­‑zapychaczy… a były takie ze 2­‑3), można było rozłożyć na 2 razy więcej. Dałoby to dużo lepszą końcówkę, która, pomimo zamknięcia fabuły, wydaje się być na zrobioną bardzo chaotycznie. Po prostu akcja dzieje się w niej zbyt szybko i niczego nie wyjaśnia. Oceniam tą serię na tak mniej więcej 6 ;o
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Shaku Yakumo 29.08.2007 20:42
    ehh
    Wytrwałem do końca, ale nie powiem że była to udana seria… Zasadniczo bardzo ciekawa muzyka, którą oceniłbym zdecydowanie 10/10, ale anime jest po prostu nudne. Romans między bohaterami jest strasznie niemrawy, nie ma jak sie wczuć w historie. Jedyne co mi sie poza muzyką podobało, to enigmatyczny bohater, w sumie dosyć oryginalnie zrobiona postać. Oceniam 7/10, chociaż w sumie ciesze się, że udało mi sie zaliczyć całą serię:)
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    ursa 11.08.2007 17:26
    jak wyżej ;)
    powtarzam słowa poprzedników: zgadzam się z recenzją, ale anime i tak mi się niezmiernie podobało ;)grafika śliczna, takoż animacja, a muzyka po prostu obłędna, słucham jej namiętnie ;)co do historii, to jest jej tam dużo, ale mnie akurat ten okres bardzo interesuje :)uważam też, że jest w Bakumatsu pewien potencjał, można powiedzieć, filozoficzny: zauważyliście, jak sztuka sceniczna splata się tu z życiem, odbija je, a czasem antycypuje? moim zdaniem świetne :) no i parada znakomitych postaci drugo- i trzecioplanowych, częsciowo historycznych – dla mnie to anime jest jak fresk, trzeba się przyjrzeć każdemu szczegółowi, żeby zobaczyć, jak jest świetny. oczywiście nie należy się przyglądać za długo elementom fantastycznym, tylko postaciom i ich wzajemnym relacjom ;) nawet biorąc pod uwagę pewne zastrzeżenia, w mojej prywatnej skali najwyższa ocena :D
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Qidin 11.08.2007 14:30
    Świetne
    Anime wybitne pod każdym względem. Dziwią mnie wasze opinie ale każdy ma prawo do własnego zdania. Świetna muzyka, jedna z najlepszych jakie do tej pory słyszałem, grafika po prostu powala. Fabuła też jest super. Śmiem twierdzić że seria miała potencjał aby zostać wydana na 50 odcinków. Kończy się w taki sposób że śmiało można stwierdzić że jest duża szansa aby w najbliższej przyszłości dostać w swoje łapki kontynuacje. Dziwi też fakt że anime zostało ocenione podobnie jak samurai deepeer kyo który jest o wiele słabszy. Anime spodoba się tym którzy oczekują czegoś więcej niż tylko bezmyślnego lania po mordzie (typu dragon ball itp) Polecam serdecznie i życzę przyjemnego oglądania. Pozycja obowiązkowa w kolekcji.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    AvX 17.07.2007 21:23
    Średnio
    Co w anime jest good ?
    - Kreska respekt jedna z najładniejszych
    - Walki na wysokim poziomie

    Co zwalili?
    - Jak zawsze wwalili za dużo histori japońskiej
    (może niektóźy to lubią, ja mam lekcji histori w samym srodku akcji dosc)
    - Bohaterowie błądzą ostro
    - Średnie zakończenie i według mnie nie klejąca sie fabuła



    Mimo powyższych cech Miło się oglądało powyżej wymienione anime Aczkolwiek nie zgrałem go do kolekcji
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Azag 10.07.2007 03:04
    Ryousuke Takahashi - nic dodać nic ująć
    Zafascynowany Blue Gender i Gasaraki bacznie śledziłem tę postać jako autora – po prostu rewelka. Facet jest świetny bo trzeci raz pokazał tak jakbyy dokładnie to samo i ciąglę jest fenomenalny.
    Bardzo ciekawa, dobrze zaplanowana od początku do końca fabuła – ze szczegółami. Wszystko zazębia się i skleja. Swietne jest to, że nie mamy rozwiązań wyłożonych na tacy tylko trzeba ruszyć mózgownicą, połączyć wątki. Super było to, że pomimo, że seria ma tylko 26 odc. to wydaje się po objerzeniu jakby skończyło się długą, epicką wielowątkoą opowieść. Doprawdy fantastyczna robota.

    Postacie też na 9. Assasin to asassin – twardy jak skała i tak okazał zbyt dużo uczuć jak na potencjalnego bezwględniochę. A, że kobieta płacze – jejku taka postać – że niby nie ma takich ludzi???  kliknij: ukryte 

    Grafika i Muzyka – nic dodać, nic ująć. Serię w całości oceniam na 9. Bardzo polecam, tę jak i inne pozycje wymienionego autora. Jego praca idelanie wkomponowuje się w moje gusta. Ja czekam na następną: Flag…

    Dla wszystkich zainteresowanych radzę przed seansem zapoznać się – choćby bardzo pobieżnie – z historią Japonii: początek i koniec Szogunatu Tokugawów. Warto wiedzieć co to Sekigahara i inne takie częste tajemnicze nazwy.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    kacek 7.07.2007 12:31
    Zapowiadało się świetnie - Skończyło tylko dobrze...
    Seria z OGROMNYM potencjałem, który niestety kompletnie stracono…Pierwsze odcinki oglądałem z wypiekami na twarzy (;D), żeby gdzieś przy 18( kliknij: ukryte ) stracić całą przyjemność z oglądania.
    -Zero wyjaśniania wątków –  kliknij: ukryte 
    -Nielogiczne zachowanie postaci –  kliknij: ukryte 
    Co do opisanych w recenzji postaci się zgadzam – Akizuki’emu zabrakło tylko białego rumaka, który miałby i tak lepszą mimikę twarzy od niego, cała ta grupka teatralna też nie była bez zarzutu(chyba najlepsze były dzieci ;]), Kanna to już dno…A Hijikata był fajny, jedyna postać, która wzbudzała moją sympatię ;]

    Co do grafiki to również się zgadzam – była świetna. Budowała klimat ;] Kreska postaci mi sie podobała, tła były szczegółowe, niczego tutaj nie brakowało.

    Muzyka jw. ;] Jeden z lepszych soundtracków. Ciekawie połączono taką typową samurajską muzyczkę, z nowymi klimatami(nie wiedziałem jak to nazwać ;]). Co prawda ending mi nie przypadł do gustu, ale opening w wykonaniu FictionJunction YUUKA był bardzo dobry.

    I tak jak w każdej samurajskiej serii trzeba poświęcić trochę czasu na pojedynki ;] Nie były złe. Co prawda widywałem już dużo lepiej wykonane(animacja), ale te w Bakusiu potrafiły przykuć uwagę np. Akidzuki – Katana vs Kanna – Pistolety – Tak emocjonującej walki w połączeniu z świetną muzyką dawno nie widziałem ;]
    Reasumując seria miała szanse stać się arcydziełem, a jest zaledwie dobra. Co nie znaczy, że nie warto jej poświęcić czasu. Dla mnie – mimo dennych postaci i niewyjaśniającej niczego fabuły – tak z 8/10. Za przyjemność z oglądania dobrej samurajskiej serii, których nie ma wcale tak dużo ;]
    Odpowiedz
  • Avatar
    R
    odpowiedzi: 2
    enevi 7.07.2007 11:26
    zgadzam się z recenzją
    Jak w temacie. Od siebie jeszcze tylko dodam
    Postaci drugoplanowe zdecydowanie lepiej wypadają niż te główne. Tak przy okazji: kliknij: ukryte  Apropos głównego bohatera. Jedna informacja pogrążyła tylko tą postać w moich oczach: kliknij: ukryte Ja rozumiem, że to były inne czasy, ale bez przesady.  kliknij: ukryte ...a szkoda.
    Coś jeszcze? Wielki plus za projekt postaci, wszystkie się czymś od siebie różnią i są bardzo „ludzkie”. I na koniec ostatni zgrzyt-
     kliknij: ukryte  A zapowiadało się naprawdę coś niesamowitego, ale to przecież anime ;)
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime