x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Musashi Shinonome oddziedziczył właśnie po dziadku salon gier pachislot, ale po wejściu do środka stwierdza ze zdumieniem, że zadomowiła się tu jakaś dziewoja i chrapie w futonie. Indagowane dziewczę przedstawia się jako Hanabi i wyjaśnia, że jest… maszyną pachislot, zmienioną „jakoś” w człowieka. Musashi już się zastanawia, czy dzwonić najpierw na policję, czy do psychiatry, więc Hanabi demonstruje swoje zdolności transformacyjne – na ten widok Musashi bardzo rozsądnie stwierdza, że skoro dziewczę jest maszyną z jego lokalu, to znaczy, że jest pracownikiem i niech zabiera się do roboty. Potem obsada powiększa się powolutku o kolejne pachislotowe dziewczyny (plus tresowany niedźwiedź – bo tak). Każda z nich zostaje w lokalu na stałe w charakterze pracownicy, a że dziewczęta rozumem nie grzeszą, perypetii nie zabraknie.
Humor o dziwo jest zaskakująco dobry i momentami inteligentny – jak np. kiedy Hanabi próbuje wykręcić się od pracy, argumentując, że jest „sprzętem oszczędzającym energię”. Graficznych cudów nie należy się spodziewać. Animacja jest… powiedzmy – umowna, ale na szczęście oszczędny styl graficzny akurat pasuje jak ulał, tak, że szczątkowa animacja nie razi. O muzyce niewiele można powiedzieć; na uwagę zasługują openingi (jest ich kilka, w nieco różnych stylach). W sumie jest to zaskakująco przyjemna seryjka.
Króciutka recenzja
Humor o dziwo jest zaskakująco dobry i momentami inteligentny – jak np. kiedy Hanabi próbuje wykręcić się od pracy, argumentując, że jest „sprzętem oszczędzającym energię”. Graficznych cudów nie należy się spodziewać. Animacja jest… powiedzmy – umowna, ale na szczęście oszczędny styl graficzny akurat pasuje jak ulał, tak, że szczątkowa animacja nie razi. O muzyce niewiele można powiedzieć; na uwagę zasługują openingi (jest ich kilka, w nieco różnych stylach). W sumie jest to zaskakująco przyjemna seryjka.