Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 6/10
fabuła: 6/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 38
Średnia: 7,18
σ=1,21

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Zegarmistrz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Benriya Saitou-san, Isekai ni Iku

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2023
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Handyman Saitō in Another World
  • 便利屋斎藤さん, 異世界に行く
Widownia: Shounen; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia
zrzutka

Wyobraźcie sobie typową drużynę fantasy: wojownik, mag, kleryk i… Ślusarz? Czyli świetna, komiczno­‑nostalgiczna parodia fantasy i staroszkolnych gier RPG.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Pewnego kiepskiego dnia młody ślusarz nie dość, że zostaje wyrzucony z pracy, to jeszcze wpada pod ciężarówkę. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bowiem gdy odzyskuje świadomość, okazuje się, że znalazł się w magicznym świecie pełnym lochów i potworów, w którym specjalista od otwierania zamków jest zawodem wysoce cenionym…

Słyszeliście może o papierowych grach fabularnych? Dungeons & Dragons, Warhammer? Takich z kostkami, kartami postaci, figurkami i Mistrzem Gry? Prawdopodobnie tak, bo skoro trafiacie na nasz serwis, musicie siedzieć w różnych nerdowskich formach spędzania czasu więcej niż powierzchownie. Prawdopodobnie nie wiecie natomiast, że w środowisku tym istnieje ruch zwany OSR (Old School Revival czyli „Odrodzenie starej szkoły”). Z grubsza polega on na tym, że ludzie wygrzebują z piwnic pierwsze wydania Dungeons & Dragons (albo kupują w internecie ich klony i wznowienia), a następnie próbują grać tak, jak robiło się to w latach sześćdziesiątych. Oraz na tym, że piętnastolatki uczą sześćdziesięcioletnich weteranów, co robili źle w dzieciństwie (co samo w sobie jest powodem wielkiej radości).

Dlaczego jednak opowiadam o jakimś niszowym sposobie zacieśniania więzów międzypokoleniowych, zamiast przejść do rzeczy i pisać o anime? Ano dlatego, że Benriya Saitou­‑san, Isekai ni Iku bardzo mocno kojarzy mi się z dwoma zjawiskami. Pierwszym jest książka Kolor magii, pierwszy tom genialnego cyklu Świat Dysku Terry’ego Pratchetta. Drugim właśnie staroszkolne sesje RPG, opowieści z nich i anegdoty. Oraz polegający na improwizacji styl narracji, w którym nieistotne często szczegóły, nieporozumienia i głupie żarty stają się zaczątkiem epickiej przygody. Oraz niezwykła kombinacja akcji z poczuciem humoru.

Napisanie recenzji oddającej pełną sprawiedliwość Benriya Saitou­‑san, Isekai ni Iku nie jest sprawą prostą. Na pierwszy rzut oka jest to bowiem najprostsza seria, jaka może istnieć (i co gorsza po drugim czy trzecim spojrzeniu to się nie zmienia). Przenosimy się do najbardziej typowego świata fantasy, jaki można sobie wyobrazić: takiego z magami i wojownikami, krasnoludami, elfami, gildiami, władcami ciemności, podziemiami i poziomami doświadczenia. Działa w nim chyba najmniej oryginalna drużyna, jaką można sobie wyobrazić: mag, wojownik, kapłanka i złodziej. Nic tu nie wydaje się oryginalne. Nawet to, że mag (noszący imię Morlock) jest zdziadziałym wysokopoziomowcem. Kiedyś był potężnym adeptem tajemnych sztuk, jednym skinieniem zdolnym wyzwolić dowolne siły zniszczenia… Ale było to pewnie ze dwadzieścia lat temu, zanim starość i wiedźma skleroza rozmiękczyły mu mózg. Lafanpan, wróżka pełniąca funkcję kapłanki, jest tak chciwa, jakby nowicjat odbywała w Toruniu, a złodziej (imieniem Saitou) to nie żaden złodziej, tylko najprawdziwszy ślusarz isekajowany z Japonii. Potrafi on wprawdzie otwierać zamki, rozbrajać pułapki, a nawet naprawiać uszkodzone pancerze oraz całą masę innych pożytecznych rzeczy, ale jego poziom zdolności bojowych jest minimalny. I tylko wojowniczka imieniem Raelza jest w tym towarzystwie normalna.

Pełne wyliczenie brzmi już oryginalniej, ale powiedzmy sobie szczerze: ile „nietypowych drużyn fantasy” widzieliśmy już, odkąd założono ten serwis? Odpowiedź: tak dużo, że same w sobie stały się sztampą. Benriya Saitou­‑san, Isekai ni Iku jednak sztampy nie da się zarzucić. Jest jak systemy OSR­‑owe: bardzo proste, z dzisiejszego punktu widzenia wręcz prymitywne, ale przez swą prostotę sprowadzające gry fabularne i sam gatunek fantasy do kwintesencji, wydestylowanego sedna sprawy. Właśnie takim destylatem jest omawiane anime.

Fabuła ani świat przedstawiony omawianego anime nie mają specjalnego znaczenia, mamy tu bowiem do czynienia z adaptacją podzielonego na króciutkie epizody komiksu. Wprawdzie miewa on dość mocno rozbudowane wątki, które koniec końców łączą się w dość składną całość, jednak akcja składa się z pojedynczych, zamkniętych scen. Jako widzowie, przeskakujemy pomiędzy nimi, początkowo w sposób na pozór chaotyczny. Z czasem jednak z owego chaosu zaczyna wyłaniać się spójny obraz.

Poszczególne epizody mają najczęściej wydźwięk komediowy. Humor ten nie zawsze jest szczególnie wysokich lotów, przeciwnie, trafiają się żarty i o męskich prąciach, i o kupach, ale za to autentycznie jest zabawny. Są to jednak głównie żarty środowiskowe, można by powiedzieć: nerdowskie, jakby oparte na anegdotach dotyczących przygód w grach MMO i RPG, niekonwencjonalnych obrotów sytuacji na sesjach, pechowych i szczęśliwych rzutów, dziwacznych pomysłów Mistrzów Gry i jeszcze dziwniejszych opisów potworów, a także na nieporozumieniach i paradoksach zarówno starych, jak i nowych edycji Dungeons & Dragons oraz podobnych gier.

Mamy więc krasnoludzkiego maga, który korzysta z wrodzonej odporności na magię swej rasy i okrążony przez wrogów, rzuca kule ognia na siebie. Sklerotycznego czarodzieja, któremu drużyna podpowiada słowa zaklęć. Złodzieja jak z pierwszych Advanced Dungeons & Dragons, którego generalnie wlekło się po lochach, żeby czasem skrzynkę otworzył, bo oprócz tego do niczego się nie nadawał. Niedołężnego staruszka, który ma taki poziom, że znaczy więcej, niż niejedna armia. I wiele podobnych.

Mamy też dynamikę bardzo przypadkowo zebranej drużyny, jak z sesji u ludzi, którzy poznali się na jakimś konwencie i zaprzyjaźnili, bowiem grali razem w jedną grę. Jest więc weteran, który o systemie zapomniał więcej niż pozostali kiedykolwiek wiedzieli (ale to niewielka strata, bo wiedzę czerpał z podręczników nieaktualnych od trzydziestu lat, siedmiu edycji i piętnastu errat), a który nie bardzo łapie współczesne zasady. Mamy kilkoro graczy średniozaawansowanych i mamy oczywiście początkującego. Oraz kilka osób, które czasem przychodzą na sesję, a czasem sobie odpuszczają.

Mimo humorystycznego wydźwięku serii jest w niej też coś wywołującego nostalgię. Wiecie: cały ten okołoerpegowy światek akurat sobie powoli umiera. Nie same gry fabularne, bo te akurat są w środku kolejnego już renesansu. Jednak ta cała nerdowska stylistyka wygnana została na strychy i do piwnic. Jeśli wejdziemy do księgarni, to nie uświadczymy już książek spod znaku Dragonlance czy Forgotten Realms ani stosu powieści o gołych babach i smokach. Historie, którymi jeszcze niedawno zaczytywały się miliony (sam R.A. Salvatore sprzedał ponad trzydzieści milionów egzemplarzy książek o Drizzcie), odkupiono od wydawców i zamknięto w korporacyjnych lochach, by nie konkurowały z pozycjami pisanymi przez gwiazdorów YouTube i blogerki modowe. Miło widzieć, że ktoś je nadal pamięta.

Przejdźmy do oprawy. Powiedzmy sobie szczerze: większość isekajów nie posiada szczególnie pięknej grafiki. Benriya Saitou­‑san, Isekai ni Iku niestety nie jest tutaj wyjątkiem: grafika, podobnie jak pozostałe aspekty serii, jest dość prosta, pozbawiona fajerwerków i wodotrysków, choć nie uroku. Nie da się też odmówić jej staranności. Wprawdzie w anime tym nie ma teł na poziomie studia Ghibli (przeciwnie, są one wyjątkowo proste) czy ultradynamicznych animacji rodem z najlepszych tytułów, ale całość jest bardzo ładnie rysowana. Mnie w szczególności podobał się projekt postaci: bardzo klasyczny, przywodzący na myśl stare ilustracje do wiadomej gry z dwoma słowami na „D” w tytule. Zwłaszcza te rysowane przez legendarnego już Larry’ego Elmore, choć nie tak epickie.

Trochę szkoda, że więcej uwagi nie poświęcono walkom i efektom specjalnym, bowiem w opowieści pojawia się całkiem sporo zaklęć, dziwacznych potworów i starć z nimi. Fajnie byłoby, gdyby otrzymały one taką oprawę, na jaką zasługują. Niemniej jednak grafika jest całkiem estetyczna, animacja wprawdzie oszczędna, ale nadal płynna, a seria wystarczająco dobrze radzi sobie z humorem, by nadrobić tym brak widowiskowej mordobitki. Warto wspomnieć też dość odważnie zrealizowany ending, w którym występują figurki z plasteliny filmowane za pomocą animacji poklatkowej. Nie jest to specjalnie efektowne, ale za to ładne i na swój sposób urocze. Widać też, że autorzy bawili się podczas realizacji równie dobrze, jak widzowie podczas oglądania.

Podobnie ma się rzecz z udźwiękowieniem. Nikt chyba nie będzie słuchał ścieżki dźwiękowej z tej serii każdego dnia, podobnie, jak nikt raczej nie będzie oglądał jej, by delektować się głosami bohaterów i wspaniałością gry seiyuu. Najcieplejszym słowem, na jakie w tym aspekcie zasługuje Benriya Saitou­‑san, Isekai ni Iku jest „przyzwoita” i to chyba najlepiej oddaje rzeczywistość. Muzyka jest wystarczająca, żeby podkreślić nastrój poszczególnych scen, a aktorzy dobrze wcielają się w swoje role. Całość jest przyjemna dla ucha, nienachalna i wspomagająca zabawę.

Największą siłą Benriya Saitou­‑san, Isekai ni Iku jest jednak poczucie humoru. Seria wykorzystuje rozmaite absurdy obecne w grach fabularnych i komputerowych grach cRPG oraz dotyczące ich anegdoty, tworząc z nich doskonałe, pełne nostalgii, a jednocześnie przezabawne historie łączące doświadczenia kilku pokoleń graczy. Jest w niej coś z klasyków gatunku, czerpie też garściami ze współcześnie modnych tematów i splata to w doskonałe widowisko. Ubawiłem się podczas jej oglądania i mimo niespiesznej akcji czekałem z zapartym tchem na każdy kolejny odcinek. Z całego serca polecam seans. To kawałek prześwietnej zabawy.

Zegarmistrz, 20 maja 2023

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: C2C
Autor: Kazutomo Ichitomo
Projekt: Youko Tanabe
Reżyser: Toshiyuki Kubooka
Scenariusz: Kenta Ihara
Muzyka: Tomotaka Oosumi

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Benriya Saitou-san, Isekai ni Iku - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl