Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 5/10 grafika: 6/10
fabuła: 5/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 1
Średnia: 6
σ=0

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (tamakara)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Lupin Zero

zrzutka

Wyjątki z młodzieńczych lat najsłynniejszego złodzieja japońskiej popkultury.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: ukloim

Recenzja / Opis

Zacznę od tego, że nie mogę się nazwać wielką fanką Lupina Trzeciego… Zaraz, zaraz, dajcie mi skończyć! Oczywiście wiem, kto zacz. W końcu, jak napisałam wyżej, jest to jedna z ikon popkultury. Widziałam kilka filmów opiewających jego przygody, kilka pojedynczych odcinków różnych sezonów anime, znam bohaterów franczyzy i dynamikę ich relacji, darzę ich nawet pewną sympatią, ale trudno powiedzieć, żebym jakoś specjalnie się w tym uniwersum rozsmakowywała. O istnieniu serii Lupin Zero pewnie bym nawet nie wiedziała, gdyby ktoś nie zwrócił mi na jej istnienie uwagi i nie poprosił, bym wyraziła moją opinię w recenzji. Oto więc jest.

Bazując na informacjach znalezionych w sieci, ustaliłam, że Lupin Zero jest luźną adaptacją fragmentów oryginalnego komiksu. Jak luźną, trudno mi z całą pewnością stwierdzić, ale nie chodzi przecież o stworzenie recenzji porównawczej. Zauważyć można natomiast, że przynajmniej jedno z ujęć z czołówki wprost nawiązuje do ilustracji z mangi. W oryginale młodociany bohater siedział na kanapie z piękną, ponętnie upozowaną kobietą, w anime towarzyszy mu Jigen, ponętnej pozy nie stwierdzono. Jeśli zaś przy czołówce jesteśmy: zabrano z niej całą typowo lupinową dekadencję, dodano za to podwójną dawkę niefrasobliwej przygody i ogólną nastoletniość, co jest zrozumiałe, bohater jest tu przecież jeszcze chłopcem. I tej jego chłopięcości obawiałam się najbardziej. Mało to razy widzieliśmy już podobny zabieg? Młody Indiana Jones, młody Sherlock Holmes, młody Bruce Wayne, młody Sheldon, szczenięce lata Toma i Jerry'ego… rozumiecie trend. Jest to popularny zabieg, próba pokazania bohatera, zanim zyskał cechy, wiedzę i umiejętności, które z nim kojarzymy, kiedy był jeszcze mniej doświadczony przez życie i może bardziej niewinny. Czasami faktycznie to dostajemy, co niestety niesie ze sobą ryzyko wykreowania zupełnie odrębnej postaci, czasami prezentuje się nam dokładnie to samo, co znamy, tylko opatrzone młodszą buzią. W przypadku omawianej serii zaprezentowano nam coś bliższego tej drugiej możliwości.

Wnuk Arsena Lupina, jakiego tu widzimy, jest uczniem standardowego jak na lata 60. dwudziestego wieku japońskiego liceum. Z tego powodu większość czasu spędza ubrany w szkolny mundurek i czasem nawet siedzi na lekcjach. Sprawia wrażenie nieco rozpieszczonego, lekkomyślnego chłopca z dobrego domu, o którego wszystkie potrzeby dba niejaka Shinobu, pomoc domowa i ochroniarka w jednym. Młody Lupin, co istotne, jeszcze bez numerka przy nazwisku, opanował już w perfekcyjnym stopniu wszystkie sztuczki złodziejskiego fachu. Jest odpowiednio przebiegły i zuchwały, zwinny, skoczny i bystry. Na dodatek pije alkohol, popala papierosy, prowadzi samochód jak stary kierowca i szwenda się po nocnych klubach. Tak, to Lupin, którego znamy. Jednocześnie jednak widzimy, że nasz bohater jest ilustracją kryzysu tożsamości, typowego dla okresu dojrzewania. Innymi słowy, buntuje się przeciw rodzinnym tradycjom i nie chce przejąć schedy po dziadku, mając nestora rodu w głębokiej pogardzie. Chwilami pokazuje się go nam nawet jako w gruncie rzeczy samotnego chłopca, który dramatycznie potrzebuje ciepła, bliskości i przyjaźni, trudno jednak powiedzieć, że ten aspekt jego osobowości jest jakoś rozwijany. Z góry też wiadomo, że Lupin wkroczy na przestępczą ścieżkę, jeśli jednak ktoś spodziewa się zobaczyć jakieś porzucenie ideałów albo dramatyczny upadek moralny, mocno się rozczaruje. Lupin ma raczej ambiwalentne podejście do prawa. Stać go oczywiście na szlachetne gesty, jak obrona pięknych pań w potrzebie, ale jednocześnie bez skrupułów gotowy jest przywłaszczyć sobie coś, co do niego nie należy, i świetnie się przy tym bawić. Nie traktowałam więc tego buntu poważnie i nie zrobiło na mnie wrażenia, kiedy bohaterowi nagle się odwidziało i postanowił dopisać sobie do nazwiska trzy rzymskie jedynki.

Jeszcze więcej zawieszenia niewiary wymaga Daisuke Jigen, z którym Lupin zaczyna trzymać w pierwszym odcinku. Jigen kreowany jest na samotnego wilka z trudną przeszłością, najemnika, który ma na sumieniu życie wielu ludzi. Oczywiście pali jak smok i nie kryje się z posiadaniem rewolweru, z którego bez skrupułów robi użytek nawet na terenie szkoły, której jest uczniem. Dlaczego taki ktoś w ogóle zawraca sobie głowę zdobywaniem formalnej edukacji? Żeby anime mogło się wydarzyć, prawdopodobnie.

Tak, moi drodzy, wasze zawieszenie niewiary będzie piszczeć wniebogłosy, do powyższego trzeba bowiem dodać kapłanki prekolumbijskich religii poszukujące zaginionych artefaktów, gotyckie zamczyska pełne przemyślnych pułapek, paramilitarne bojówki, bombę atomową i rurociąg nielegalnej whisky. Czy wygląda to jakby ktoś, kto był odpowiedzialny za fabułę, wrzucał w nią wszystkie pomysły, jakie przyszły mu do głowy? Tak to właśnie wygląda. Czy można się na tym dobrze bawić? Można, oczywiście, jest to głupie, ale w radosny sposób. Widać, że poza dziwacznymi pomysłami twórcy włożyli w swe dzieło dużo serca, więc nawet jeśli efekt ich pracy budzi we mnie lekkie politowanie, to jednak też myślę o nim ze sporą dozą ciepła. To taka prosta, niewymagająca myślenia rozrywka doprawiona nutą melodramatu, jak przygody Drużyny A wymieszane z klimatem japońskiego kina gangsterskiego z lat 60. i 70. minionego stulecia. Wznosiłam więc oczy do nieba, ale w gruncie rzeczy, bawiłam się nieźle.

Jest dużo strzelania, bicia po pyskach, wymachiwania ostrymi narzędziami, pościgów, trochę wybuchów i nieco niespodziewanej nagości. Za wprowadzanie na ekran tej ostatniej odpowiedzialny jest głównie sam Arsene Lupin Pierwszy, który większość czasu spędza w pościeli, w otoczeniu młodych kobiet albo młodych mężczyzn, jak mu wiatr zawieje. Stary satyr stoi na czele potencjalnie wielkiej organizacji określanej mianem Lupin Empire. Seria nie dostarcza nam jednak żadnych szerszych informacji na ten temat. Zapewne oczekuje się od widza, że wie, o co chodzi. Jeszcze mniej dowiadujemy się o ojcu naszego bohatera, działającym jako Lupin II, poza tym, że jest zamieszany w jakieś poważne polityczne afery i jest mistrzem przebieranek. Relacje pomiędzy tą trójką są niejednoznaczne. Trudno tu mówić o wzorowym rodzicielstwie, aczkolwiek Lupin II sprawia całkiem sympatyczne wrażenie, Lupin I natomiast przez krótki moment zostaje wręcz antagonistą. Tak naprawdę jednak ci dwaj panowie to postaci drugoplanowe, odgrywające role epizodyczne i nie zgłębia się tu ich osobowości. To samo można powiedzieć o reszcie obsady, z których każda ma po dwie cechy charakteru. Trudno to wprost nazwać wadą, skomplikowane osobowości wymagałyby czasu ekranowego, zamiast tego lepiej zaprezentować jakąś eksplozję. Tak, postacie są dość płaskie, ponieważ jednak mamy do czynienia z serią jednoznacznie rozrywkową, trudno uznać to wprost za wadę. Najwięcej uwagi poświęca się przyjaźni Jigena i Lupina. Chłopaki trochę się przekomarzają, trochę się wygłupiają, trochę kłócą. Wesoło się na to patrzyło, w pewnym momencie pokazano nawet coś, co niebezpiecznie otarło się o fanserwis dla fujoshi, co przyjęłam ze zdumieniem i rozbawieniem jednocześnie.

Muzyka w anime to typowe dla lupinowej franczyzy połączenie różnych odmian jazzu uzupełnione o głównie żeński lub sporadycznie męski głos melodyjnie wokalizujący imię głównego bohatera, co też jest charakterystyczne dla tej serii. Muzyka jest jednak dawkowana dość oszczędnie, ma niewątpliwie swój urok, ale żaden z tych kawałków nie wydaje się czymś, co mogłoby zapaść komuś na dłużej w pamięć. Najbardziej wyeksponowane są oczywiście opening i ending, z których pierwszy to dynamiczny utwór stanowiący połączenie funku i soulu, drugi natomiast to melancholijna ballada, przywołująca na myśl, po raz kolejny, stare japońskie kino gangsterskie. Jeśli chodzi natomiast o obsadę, to szczególnie moją uwagę zwrócił głos Jigena, który na tę okazję wydał z siebie Shunsuke Takeuchi. Bardzo ciepły, bardzo głęboki i przyjemny.

W kwestii grafiki. No cóż, bardzo się zdziwiłam, że seria ujrzała światło dzienne w 2022 roku, ponieważ na dzień dobry dałabym jej ze 20 lat więcej. Nie jest to oczywiście zarzut, po prostu produkcja sprawia bardzo klasyczne wrażenie, zwłaszcza jeśli chodzi o projekty postaci. Animacja jest płynna, kolorystyka stonowana. Trudno tu mówić o jakichś wyjątkowo pięknych ujęciach, powiedziałabym nawet, że niepożądanych krzywizn jest więcej, niż by wypadało, ale koniec końców da się na to patrzeć bez strasznego cierpienia.

Jest to seria do obejrzenia, ale naprawdę będą się nią cieszyć chyba tylko osoby zaznajomione i, przede wszystkim lubiące lupinowe uniwersum. Zdecydowanie nie powinien sięgać po nią ktoś, kto Lupina Trzeciego ma zamiar dopiero poznać.

tamakara, 23 maja 2023

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Telecom Animation Film
Autor: Monkey Punch
Projekt: Asami Taguchi
Reżyser: Daisuke Sakou
Scenariusz: Ichirou Ookouchi
Muzyka: Yoshihide Ootomo