x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Nie spodziewałam się, że aż tak dobrze będzie mi się to oglądać. Podeszłam ostrożnie, żeby nie powiedzieć niechętnie. Trochę w tym zasługa pewnego anime, które pojawiło się sezon lub 2 przed Niehime, czyli Nokemono‑tachi no Yoru. Tam też była bialowlosa dziewczynka i gościu przypominający lwa. No i jakoś po kiepskich wrażeniach wywołanych tamtą serią, tę na pierwszy rzut oka wydającą się podobną całkowicie zignorowałam. Teraz wiem, że to był błąd.
Niehime jest tak uroczym anime, pełnym ciepła, z ciekawą choć nieskomplikowaną fabułą, że po prostu smutno mi, że to już koniec. Jest rzeczywiście trochę naiwne, bajkowe, ale to chyba właśnie sprawiło, że była to jedna z najprzyjemniejszych serii jakie ostatnio oglądałam.
Postacie są niezwykle sympatyczne i wszystkie ważniejsze dostają odpowiednią ilość czasu. Nie są tylko tłem dla głównej pary, mają istotne role do odegrania, poznajemy też ich historie. Szczególnie polubiłam kapitana hienę, ale też gadzią księżniczkę, te 2 kulki i wielu innych.
Ogromnym plusem jest też zakończona historia, właściwie bez żadnych niedopowiedzeń.
Lubie takie pozytywne serie nawet jeśli są naiwne. Bohaterowie mimo przeciwności i dzięki prawdziwemu uczuciu jakim się darzą przezwyciężają przeciwności. Mamy też trochę przygód, dramatów i ciekawych postaci towarzyszących (Lante!). Przede wszystkim mamy zamkniętą historię z kliknij: ukryte pozytywnym zakończeniem. Od trochę taka baśń. Jeżeli kogoś zniechęca ze pełno tu furaków – dajcie temu szansę, bo imo warto.
Niehime jest tak uroczym anime, pełnym ciepła, z ciekawą choć nieskomplikowaną fabułą, że po prostu smutno mi, że to już koniec. Jest rzeczywiście trochę naiwne, bajkowe, ale to chyba właśnie sprawiło, że była to jedna z najprzyjemniejszych serii jakie ostatnio oglądałam.
Postacie są niezwykle sympatyczne i wszystkie ważniejsze dostają odpowiednią ilość czasu. Nie są tylko tłem dla głównej pary, mają istotne role do odegrania, poznajemy też ich historie. Szczególnie polubiłam kapitana hienę, ale też gadzią księżniczkę, te 2 kulki i wielu innych.
Ogromnym plusem jest też zakończona historia, właściwie bez żadnych niedopowiedzeń.