Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 7/10
fabuła: 2/10 muzyka: 4/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 13
Średnia: 5,31
σ=1,77

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Himawari!

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2006
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ひまわりっ!
Tytuły powiązane:
Gatunki: Komedia
zrzutka

Zwyczajny nauczyciel w żeńskiej szkole ninja. Komedia, wbrew pozorom nie ecchi.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Hayato Marikouji daje się skusić niezwykle atrakcyjnej finansowo ofercie pracy w szkole na prowincji. Na to, że wyląduje w miejscu, gdzie kappa mówi dobranoc, jest oczywiście przygotowany. Ale nie spodziewa się, że miejscowość, do której przybył, zamieszkana jest wyłącznie przez najrozmaitszego rodzaju wojowników ninja – i że szkoła, do której został zaangażowany, kształci przyszłe adeptki tego fachu. Po co im importowany nauczyciel? Ano dyrekcja doszła do słusznego wniosku, że trzeba dziewczętom umożliwić kontakt z jakimś przedstawicielem „normalnego” świata, w którym w przyszłości przyjdzie im wykonywać misje. Jak łatwo jednak zgadnąć, podopieczne Hayato nie są zachwycone takim „mięczakiem”... A to nie jedyny problem, z jakim przyjdzie się borykać nauczycielowi.

Oto bowiem w tym samym czasie do szkoły trafia nowa uczennica – przyjezdna Himawari Hinata. Gdy była małym dzieckiem, dzielny ninja ocalił ją z katastrofy samolotu. Teraz Himawari zamierza sama stać się jak najlepszą wojowniczką ninja, a choć wiedzę o tym fachu czerpie przede wszystkim z popularnej serii telewizyjnej, jej entuzjazm i siła woli pozwolą przezwyciężyć wszelkie przeszkody. Trzeba też dodać, że w jej opinii zadaniem ninja jest służenie swemu panu – kiedy oczywiście znajdzie już jakiegoś. I chyba nietrudno się domyśleć, że wybór Himawari pada na nieszczęsnego Hayato…

Powyższe dwa akapity mają zasadniczą wadę: sugerują istnienie jakiejś fabuły. Na przykład opowiadającej o perypetiach pewnego nauczyciela, który musi poradzić sobie z klasą pełną narwanych wojowniczek. Albo o perypetiach pewnego dziewczęcia, które próbuje telewizyjną wiedzę stosować w rzeczywistości. Albo o jednym z kilkunastu innych tematów, jakie zdąża poruszyć ta seria… Po to tylko, by żadnego nie rozwinąć. Kolejne odcinki zawierają odrębne historie, co pewnie nie byłoby samo w sobie wadą, gdyby nie to, że niemal każda sugeruje jakiś dłuższy wątek. Na przykład w pierwszym odcinku cztery uczennice postanawiają sprawić, by Himawari i Hayato wynieśli się jak najdalej – a już od drugiego są do nich nastawione na przemian złośliwie, neutralnie i życzliwie, zależnie od tego, czego akurat wymagał zaimprowizowany scenariusz. Najciekawszy w sumie motyw aklimatyzacji dwójki przybyszów „z innego świata” leży sobie odłogiem na boku, wyraźnie niepotrzebny. Zawiodą się też gorzko ci, którzy liczyliby na jakiekolwiek rozwinięcie albo wyjaśnienie sceny otwierającej pierwszy odcinek…

Produkcje komediowe rzadko kiedy odznaczają się żelazną logiką, bo nie tego się od nich oczekuje. Tu jednak niespójność świata jest zwyczajnie irytująca. Samo miasteczko, w którym toczą się wydarzenia, wygląda co chwila zupełnie inaczej, a już umiejscowienie w nim szkoły jest praktycznie niemożliwe. Uczennice w jednej scenie paradują w klasycznych mundurkach (z wyjątkiem bohaterek, których one wyraźnie nie dotyczą), a w następnej – w równie klasycznych czarnych strojach ninja. W jednym miejscu sprzedawany jest łzawy wątek „dziewczyna, która się zakocha, wylatuje ze szkoły” – w pozostałych jedna z bohaterek obnosi się całkiem jawnie z chłopakiem. Wyżej wspomniany Hayato zgodził się na swoją pracę tylko z powodu zarobków, ale „żeby było zabawnie” cały czas jest bez pieniędzy, żywi się resztkami i co chwila ma odcinane inne media. Szczyt wszystkiego stanowią jednolicie letnie pejzaże, w jednej (!) scenie jednego odcinka zamieniające się nagle w zimową scenerię… I nie, proszę nie mówić, że to było zamierzone. Czym innym jest świadoma parodia, a czym innym – zwykłe niekonsekwencje, widoczne w całej warstwie fabularnej.

Bohaterowie… Są i sprawiają wrażenie ulepionych ze wszystkich standardowych elementów. Hayato jest nieco starszy od przeciętnego bohatera haremówki, ale poza tym to doskonale znany fajtłapa o złotym sercu, którym energiczne panny mogą wycierać podłogę jak chcą. Himawari… No kto by się spodziewał tego, że jest pełną energii idealistką, której płomienne przemowy inni wyśmiewają – dopóki nie poczują się wzruszeni jej żarem i zaangażowaniem? Z „ninjowatości” pozostałych dziewcząt niewiele wynika, bo podobne koncepty mogłyby trafić do każdej „klasy pełnej dziwadeł”, obowiązkowej w takiej serii. Chłodna i chwilami zadzierająca nosa intelektualistka (w okularach); hoża blondyna z zabawnym akcentem, będąca maniaczką militariów; „mistrzyni” wywiadu oraz słodki i kochający zwierzątka dzieciak. Tak, więcej właściwie się o nich nie dowiadujemy, szczególnie, że ich charaktery i motywacja podlegają zmianom w zależności od doraźnych potrzeb scenarzysty.

Plusem dla jednych, a minusem dla innych będzie zapewne całkowity niemal brak fanserwisu. Pokazane w pierwszym odcinku majtki to jedyne w całej serii ujęcie bielizny – później już najbardziej niesamowite akrobacje w kusych spódniczkach nie odsłaniają niczego niestosownego. Nawet w obowiązkowej scenie w gorących źródłach wszyscy siedzą zanurzeni po szyję… Z mojego punktu widzenia to akurat zaleta, bo jednak układ nauczyciel – uczennice byłby raczej ryzykowny. Doskonale jednak zrozumiem tych, których takie ujęcie tematu rozczaruje.

Grafikę zaliczyłabym do przeciętnej roboty rzemieślniczej. Projekty postaci są nie najgorsze, chociaż bardzo standardowe, a już dalszoplanowi uczestnicy wydarzeń zmieniają się w jednolity tłumek statystów. Nie zawsze poradzono sobie z mimiką – tu szczególnie rażąca jest jedna z dziewcząt, Himeji, która – mimo wyraźnych prób rysowników – nie jest w stanie pozbyć się wyjątkowo idiotycznego wyrazu twarzy nawet w scenach wzruszających. Muzyka z kolei lokuje się nieco poniżej przeciętnej – przede wszystkim z powodu wyjątkowo słabych i nieciekawych piosenek w czołówce i przy napisach końcowych.

Himawari! nie jest nawet serią tak złą, aby obejrzeć ją z czystej chęci pośmiania się z głupoty twórców. To lekkostrawna papka, najzwyczajniej w świecie nieciekawa i niewarta uwagi, nie wywołująca nawet chęci rzucania czymś w monitor. Poszatkowana, niespójna historia sprawia wrażenie szeregu pomysłów, posklejanych bezładnie w kolejne odcinki, a ostatnia scena, sugerująca dziejące się w tle „coś większego”, zamiast oburzenia takim niedopowiedzeniem powoduje tylko wzruszenie ramion. Z drugiej strony… Z mojego doświadczenia wynika, że istnieje całkiem spora grupa widzów o czasie koncentracji nie przekraczającym długości średniego klipu na Youtube. Im ta seria ma szanse się spodobać, zanim jednak wyleją jad w komentarzach, odsądzając mnie od rozumu i cech kobiecych (proszę wybaczyć, regularnie czytam „recenzent chyba myślał…”), proponuję, by poczekali jeden­‑dwa sezony i sprawdzili, czy w ogóle jeszcze pamiętają ten tytuł – znamienne jest, że jego kontynuacja do chwili obecnej nie zainteresowała żadnej grupy fansuberskiej… O dziwo, ja zapamiętam go na długo. Nawet biorąc pod uwagę komediową konwencję, koncept z odcinka o magicznym drzewie wiśniowym w pięknym stylu i o kilka długości pokonał innych kandydatów do tytułu „najbardziej idiotycznego pomysłu w anime”.

Avellana, 11 grudnia 2007

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: ARMS
Projekt: Okama, Seiji Kishimoto
Reżyser: Shigenori Kageyama
Scenariusz: Mamiko Ikeda
Muzyka: Kei Haneoka, Takeshi Senoo