Komentarze
Seirei no Moribito
- Wyjątkowa kreska i anime : Anonimowa : 21.05.2020 22:38:06
- komentarz : Nigihayami : 20.06.2017 23:13:57
- komentarz : Bia : 6.06.2015 07:46:55
- Re: nuda : Yagami1 : 18.12.2014 03:18:26
- Re: nuda : Marta-san : 10.10.2014 23:31:47
- komentarz : Atena : 10.10.2014 23:24:42
- 26-cio odcinkowe małe arcydzieło : czarna mamba : 16.05.2014 23:24:05
- Piękna seria : Veanem : 1.05.2014 13:50:02
- komentarz : imspidermannomore : 4.02.2014 21:28:46
- Arcydzieło. Na pewno do niego powrócę. : Cintryjka : 27.01.2014 05:27:36
Wyjątkowa kreska i anime
Dawkuję pomału, ponieważ mam wrażenie, że nie będę chciała się z tym anime rozstać.
Kreska niezwykła. Nie tylko bardzo podoba mi się projekt głównej bohaterki, ale wszystkie postacie są prawie niepowtarzalne i co jest rzadkością – często po grafice można odgadnąć wiek bohaterów.
Pomimo, że osadzone w realiach nieco fantasy to zrealizowane w niezwykle realny sposób. kliknij: ukryte Rany nie goją się w kilka sekund, a nawet dni, widać pot, parę z ust w chłodnym klimacie, zmęczenie na twarzach.. Jak dla mnie świetne jest po prostu.
Na razie pełne 10/10
A tak na serio, anime udało mi się obejrzeć w jakieś 2 dni (sesja była, wiadomo xD) i pomimo zmiennego tempa bardzo mi się podobało jako całość. Postacie są wyraźne i żadna z nich nie jest przerysowana. Balsa nie jest typową cycatą bohaterką która ratuje pół świata, przy okazji nosząc pancerz który nic nie zakrywa. Główna bohaterka jest silnym i doświadczonym wojownikiem, ale jest to wynik treningu który trwał prawie całe jej 30 letnie życie, w dodatku niełatwe. Mimo to potrafi pokazać się z bardziej matczynej i opiekuńczej strony, szczególnie w stosunku do Chaguma. A właśnie, Chagum mnie bardzo miło zaskoczył. Na początku myślałem że to rozpieszczony gówniak który przez kolejne 20 odcinków będzie innymi pomiatał i ich ustawiał, a okazał się być zwyczajnym dzieckiem (to rzadkość dla anime, co to za seria bez 14 letniego geniusza), w takim mądrym i rozsądnym, ale w normalny sposób, taki na 11 latka akurat. Postać szamanki bardzo mi przypominała Yubabę ze Spirited Away (tyle że bardziej zabawną, ale podobieństwo nadal jest spore), była najzabawniejszą częścią całego anime i trudno było nie oglądać jej z uśmiechem na twarzy. Podobała mi się ilość magii w anime. Nie było jej dużo, autorzy stopniowo ukazywali magiczną część świata i chyba właśnie przez to tak dobrze wyszła im ta produkcja. Grafika jest świetna, mnóstwo lokacji z bardzo dużą ilością szczegółów. Zgadzam się z autorem recenzji że muzyka jest najsłabszym elementem anime.
Wystawiłem 9/10, myślę że zasłużone nawet za samą ilość pracy i świetne kreacje postaci.
Klimat tworzą przede wszystkim doskonale zobrazowany świat w którym rozgrywa się akcja (mamy tutaj bardzo dobrze połączone elementy fantastyczne z elementami bardziej realistycznymi jak realia życia różnych warstw społecznych czy miastowe i wiejskie rozrywki), świetna muzyka, piękne krajobrazy, legendy, tradycje i wierzenia tamtejszych ludów oraz bardzo wiarygodne walki (naprawdę miło jest zobaczyć jakieś anime w którym jedno celne uderzenie potrafi wyrządzić wystarczająco wiele szkody przeciwnikowi, by ten musiał się przez kilkanaście kolejnych dni kurować). Ponadto w serii bardzo fajnie przeplatają się fragmenty bardziej nastawione na walki i akcję z takimi raczej spokojnymi, opisującymi codzienne życie bohaterów. Mamy więc w efekcie odcinki pełne pościgów, desperackich ucieczek, prób przechytrzenia przeciwnika, kliknij: ukryte walk z dawnymi wrogami, walk z nowymi wrogami, a nawet walk z potworami, przecinające się z odcinkami przedstawiającymi codzienne życie bohaterów, dziecięce zabawy, wykuwanie broni, festyny, a nawet tak prowizoryczne sprawy jak zdobywanie pokarmu i przygotowywanie miejsca na zimę do mieszkania. Jednym taka forma przedstawienia historii przypadnie do gustu, innym oczywiście nie. Na szczęście ja znalazłam się w tej pierwszej grupie i czerpałam podobną przyjemność z każdego odcinka, niezależnie na co był on nastawiony.
Co zaś się tyczy bohaterów to wszyscy, naprawdę wszyscy, przypadli mi do gustu (a to się raczej rzadko zdarza). Każdy z nich miał swoje wady i zalety, jakieś cele, rzeczy w które wierzył, ludzi na których mu zależało. Żadnej z postaci nie można tutaj zarzucić schematyczności, co się oczywiście bardzo ceni. Moimi faworytami okazali się tym razem Chagum i Tanda. Ten pierwszy urzekł mnie swoim zachowaniem adekwatnym do wieku (dziecko, które zachowuje się jak dziecko!), swoją zaskakującą inteligencją oraz zdolnością przystosowania się do sytuacji. Co zaś się tyczy Tandy – trafiła mu się rola medyka, w anime zazwyczaj zarezerwowana dla płci pięknej, co samo w sobie było dość ciekawym zagraniem. Ponadto zwykle z medykami mam ten problem, że mimo iż bez nich zapewne połowa głównych bohaterów nie dożyłaby nawet połowy serii, to i tak w wielu seriach są przedstawiani (przedstawiane) jako kule u nogi (które umiejętność leczenia dostały tylko po to, żeby maskować ich bezużyteczność, ale to i tak nie działa). Tanda natomiast unika tej pułapki – posiada wiedzę, umiejętności i potrafi pokazać, że osoby które co prawda nie potrafią walczyć, ale posiadają szeroką wiedzę z jakiegoś innego zakresu (tutaj medycyna i, jakby to nazwać, „duchowe sprawy”) też są bardzo potrzebne. Poza tym spodobało mi się to, że mimo posiadania niemal trzydziestu lat widać, że chłopak wciąż musi się jeszcze wiele nauczyć by dorównać starej mistrzyni – jeden z najlepszych dowodów na to, że w tej serii (o dziwo!) nikt nie zapomniał, że wiedza i umiejętności przychodzą z czasem, że bardzo ważne jest doświadczenie itd. i dlatego tak się ceniło (szczególnie w takich środowiskach jak to pokazane w serii) ludzi starszych. Wypada to naprawdę bardzo fajnie i bardzo wiarygodnie.
Fabuła 5/10
Bohaterowie 7/10
Kreska 9/10
26-cio odcinkowe małe arcydzieło
+
Fabuła – bardzo złożona, dobrze skonstruowana, a widz nie cierpi na nudę i niedoinformowanie w wielu kwestiach. Wszystko, co istotne, sukcesywnie jest wyjaśniane. Głównym jej walorem jest to, że nie rozbiega się w pewnym momencie, a bohaterowie dążą do obranego celu i realizują go bez względu na środki, mając świadomość, że prawdopodobnie muszą poświęcić wszystko, co mają.
Bohaterowie – dawno nie widziałam serii, w której bohaterowie byliby tak sympatyczni, będąc jednocześnie zwykłymi ludźmi, nieposiadającymi nieziemskiej urody, jeszcze bardziej kosmicznych magicznych mocy, niepopadający w skrajności. Są po prostu piękni ze swoimi zaletami i wadami. Balsa jest trzecią żeńską postacią, którą naprawdę doceniłam. Zazwyczaj mój stosunek do bohaterek płci pięknej jest albo neutralny albo negatywny, w zależności od serii i profilu charakterologicznego (lub jego braku, żywe mumie zdarzają się nader często). Balsa to kobieta z krwi i kości, jednocześnie wojowniczka doskonała, wiodąca surowy żywot, w którym nie tylko udało jej się doskonale odnaleźć, ale i występuje mu naprzeciw. Niezłomna, twarda, jak stal nonkonformistka, która walczy w imię swoich przekonań do samego końca, jednocześnie subtelna i delikatna. kliknij: ukryte Bardzo dobrze, że nie rozpieszczała Chaguma, dzięki temu chłopak zdobył siłę i doświadczenie, które przydadzą mu się, gdy stanie na czele państwa. Nie pozwoliła mu na użalanie się nad sobą, co wyszło chłopakowi na zdrowie. Współcześni rodzice, którzy zamknęliby najchętniej swoje dzieci w szczelnym, przezroczystym kokonie, powinni uczyć się od niej. W Chagumie zaskoczyło mnie tylko to, jak szybko, będąc wychowywanym na dworze cesarskim, otoczonym nieprzyzwoitym wręcz luksusem, odizolowanym od świata zewnętrznego, zdołał przystosować się do życia prostego wieśniaka. Spodziewałabym się po nim rozkapryszenia, rozkazywania wszystkim wokół i podkreślania swojej pozycji, jako syna niemal ziemskiego bóstwa, a tu nic z tych rzeczy. Chłopak naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył. W dodatku jak na dziecko w tak młodym wieku, okazał się bardzo inteligentny. Następnie Tanda – chłopak o gołębim sercu. Zazwyczaj nie zwracam większej uwagi na tego typu bohaterów, są dla mnie jak powietrze lub tło. W tej serii został jednak na tyle dobrze skonstruowany, że nie mogłam oprzeć się myśli „chciałabym mieć takiego faceta”.
Jedynym komediowym promyczkiem była szamanka Torogai. Nie dało się przy niej nudzić. Zawsze miała w zanadrzu jakiś rozbrajający tekst i bynajmniej nie był jakimś bezsensownym bełkotem, który zwala z nóg ekstremalnie wysokim poziomem głupoty. Babcia z jajem. Lubię to ;).
Dodatkowe walory:
Kreska – po prostu piękna. Postaci są tu zróżnicowane, ani jedna nie jest podobna do drugiej. Świat nie składa się jedynie z pięknych i młodych ludzi, dlatego urzeka mnie realizm pod względem rysowania postaci w tym anime. Kreska prosta, ale bardzo przyjemna dla oka. Krajobrazy również zaliczam do udanych, choć nie obyło się bez zgrzytów, patrząc np. na płynącą wodę. Mogła być lepiej dopracowana. Najbardziej podobały mi się jednak wnętrza. Widać, że dołożono naprawdę sporo starań w ich dopieszczenie.
Muzyka – nie skupiałam się na całym podkładzie muzycznym i odsłuchując sountrack z anime, z pewnością trafię na coś, czego nie udało mi się zapamiętać, ale kilka utworów naprawdę wpadło mi w ucho, tym bardziej, że lubię tego typu muzykę. Opening, jako jeden z nielicznych sprawiał, że nie chwytałam za myszkę celem przewinięcia go. Był naprawdę fajny. Ending nie zapadł mi w pamięć może dlatego, że od razu chciałam przejść do następnego odcinka, więc wyłączałam poprzedni, jak tylko ending się pojawiał. Anime jest także bardzo dobrze udźwiękowione.
Walki – nie znajdziemy tu wszechpotężnych herosów, posiadających moc, dzięki której mogliby zmieść miasto z powierzchni ziemi uderzeniem jednej potężnej kuli energii. Walki prowadzone są za pomocą pospolitego oręża i dość sporej ilości umiejętności ze strony wojowników. Trzeba przyznać, że w swojej prostocie są bardzo widowiskowe. Naprawdę jest na co popatrzeć, mimo że nie ma ich zbyt wiele w serii.
Realizm – jeden z największych walorów serii. Nie znajdziemy tutaj zbyt wiele magii (w zasadzie tylko szczątkowe ilości), rany nie zagoją się w ciągu jednej nocy, by delikwent był w pełni gotowości do walki następnego dnia. Okazuje się, że nawet największe umysły czegoś nie wiedzą i cały czas poszukują prawdy, która jest niemal w zasięgu ręki, tylko dość długo błądzą w jej poszukiwaniu (pod latarnią najciemniej). Mamy również ciemne strony władzy oraz przepaść społeczną. Cesarz nie wychodzi do ludu, izoluje się od niego, jako ziemski bóg, przed którym ludzie mają chylić głowy do samej ziemi. Taki sztuczny świat, widziany zza półprzezroczystej zasłony. Tak samo, jak politycy nie widzą prawdziwego świata, żyją w swoim hermetycznym światku z dala od plebsu, tak Cesarz zdaje się nie widzieć zwykłych ludzi, upajając się swoją boskością. Tragiczna postać. Tym bardziej cieszy mnie, że Chagum, jako następca tronu, zakosztował trudnego plebejskiego życia, nabrał doświadczeń, które pozwolą mu w przyszłości stać się sprawiedliwym i mądrym władcą.
Żeby nie było, że cały anim to jeden wielki realizm. Brakowało mi tutaj jedynie naprawdę skrajnego ubóstwa, nieurodzaju, głodu, a co za tym idzie, skrajnego podziału społeczeństwa na bogatych i nędzarzy. Mimo pojawienia się 'znaku suszy', plony były bardzo obfite. Owszem, mamy tutaj podział na klasy, ale nie widać tego elementu społeczeństwa, które zmuszone jest żebrać, kraść, by mieć co włożyć do ust. No i, jak na ironię, wszystko da się załatwić nawet, gdy nie posiada się zbyt wielu pieniędzy. Ten wątek potraktowany został trochę po macoszemu, ale jestem w stanie wybaczyć to zaniedbanie, gdyż seria bardzo mnie urzekła niemal w każdym aspekcie.
10/10
Piękna seria
Akcja toczy się powoli, ale w ogóle nie nudzi. Sceny walki są może nieliczne, ale – jak dla mnie – dosyć starannie zrobione. Postacie uważam za bardzo ciekawe – mają zróżnicowane charaktery i polubiłam niemal każdą z nich (zwłaszcza protagonistkę Balsę, Tandę i szamankę).
Co do muzyki: była odpowiednio dopasowana do danej akcji, lecz tylko nieliczne soundtracki przykuwały uwagę.
Graficznie anime mnie zachwyciło – uważam, że to największy atut tej serii. Jestem kontent z tych niesamowicie przedstawionych scenerii. Podsumowując: anime godne uwagi, emocjonujące i niepowtarzalne. Fani fantasy powinni to zobaczyć. 9/10
Wszyscy bohaterowie (nie licząc może jedynie kilku postaci epizodycznych) byli ludźmi prawymi, lojalnymi, ludźmi o szczerych intencjach, którzy na względzie mieli dobro księcia i dobro państwa wraz z jego mieszkańcami. Niby można było wyróżnić protagonistów i antagonistów, jednak kliknij: ukryte gdy jedni i drudzy zdali sobie sprawę, że łączy ich wspólny cel, podział zniknął i brakowało tylko, by wszyscy padli sobie w objęcia. Seria w żadnym razie nie była jednak przesłodzona, tyle że przy braku czarnych charakterów rozwój akcji przypominał mi sytuację, w której wszyscy grają do jednej bramki. Misja natomiast, którą bohaterowie mieli do zrealizowania, nie była dla mnie na tyle wciągająca/ emocjonująca, żeby odwrócić moją uwagę od braku moralnego zróżnicowania postaci.
Mam wrażenie, że twórcy mieli na uwadze to, by seria nadawała się do odbioru również dla młodszych widzów (być może to zasługa/wina pierwowzoru). Jest co prawda przemoc (są przecież walki), zabijanie jednak, którego swoją drogą w serii jest niewiele, jest oceniane jednoznacznie negatywnie. Nie ma rzek krwi. Nie ma scen okrucieństwa. Od scen drastycznych „kamera” odwraca „wzrok”. Nie ma golizny (Balsa bierze kąpiel w długiej koszuli. Gdy wychodzi z kąpieli, przemoczona koszula w ogóle nie prześwituje. *westchnienie*). Szkoda, bo te elementy akurat bardzo lubię w anime.
Seria jest bardzo ładna i dość ciekawa. Dla mnie jednak jest zbyt ugrzeczniona. Oglądanie nie sprawiło mi zbyt wielkiej frajdy. Być może pogubiłem sens opowieści. Być może do niej jeszcze wrócę. Może jak dojrzeję i spoważnieję.
Arcydzieło. Na pewno do niego powrócę.
SnM także ma swoje własne wolne tempo, ale mi osobiście to nie przeszkadzało – sama nie wiem po ilu odcinkach tak naprawdę wciągnęłam się w fabułę i zaczęłam ją wspominać i myśleć o niej w przerwach między seansami. Dzięki narzuconemu tempu fabularnemu dokładnie i dogłębnie poznać bohaterów i realia ich świata. Bohaterowie są prawdziwi, nie ma tu wyraźnego podziału na tych dobrych i na tych złych. Każde działanie da się wyjaśnić, i każdy z nich działa we własnym interesie i według własnych, jasnych przekonań. Sama fabuła też niby nie jest odkrywcza, ale przedstawiona w tak magiczny sposób.
Muzyka i kreska bardzo przypadła mi do gustu. Kreska jest taka naturalna, delikatna, czy nawet zaryzykuje to stwierdzenie, europejska? Mianowicie bohaterowie nie mają wielkich oczu na pół twarzy, ani krzykliwych i cudacznych fryzur we wszystkich kolorach tęczy. Wyglądają naturalnie, np taka Barsa ma wyraźnie zaznaczone i pełne usta, a nie kreskę pod nosem ;) Co do muzyki dziwię się tak niskiej jej ocenie recenzenta.
Dla mnie 10/10 i na pewno powrócę do tego tytułu.
7 za muzyke to jakaś kpina...! Powinno być 10!
Anime jest świetne.
Jednak jest jedno ale. Wspomniany brak krwi irytowałby mnie jedynie trochę… gdyby nie to, że był częścią większej całości. Postanowiono z tej serii zrobić coś nadającego się dla dzieci, a to nigdy nie wychodzi fantasy na zdrowie. Ostatnie odcinki są strasznie naiwne. kliknij: ukryte Wszyscy przeżywają mimo wszelkich przeciwności losu. Jaaaasne… Skoro traktowali serię w miarę poważnie przez 20 odcinków, mogliby zachować realizm i na końcu. Zawiodłam się tym zakończeniem. Przez cały czas trwania anime myślałam jak może się skończyć. I jestem naprawdę naiwna. kliknij: ukryte Nie wpadłam, że nawet w pseudo‑poważnym Seirei no Moribito wszyscy dokonają‑rzeczy‑niemożliwej i będą żyli‑długo‑i-szczęśliwie. Juuni Kokki przemówiło do mnie bardziej.
Perełka!
7/10
muzyka
Jak dla mnie ocena powinna być wyższa.
Dobre, ale to jeszcze nie to...
Nie, abym jakoś bardzo zniechęcał do obejrzenia tej serii – mimo wszystko ogląda się to dobrze, a kilka odcinków (szczególnie tych, które nie dotyczą głównego wątku) jest bardzo przyjemnych. Jednak porównywanie tego anime do Mononoke Hime to jakieś nieporozumienie…
8/10
Po prostu genialne!
niesamowite
Piękne pod każdym względem
Grafika jest przepiękna. Nieczęsto zwracam na to uwagę, ale tutaj byłam zachwycona niektórymi krajobrazami i szczegółami. Muzyka pasuje idealnie, gdyż jest odpowiednio wyważona i stanowi tło dla wydarzeń, a nie skupia na sobie całą uwagę. Sama historia jest ciekawa, wciągająca i poruszająca. Nie potrafię przyczepić się absolutnie do niczego i dlatego 10/10.
perełka
Za Balse, Chaguma, Tande oraz szamankę Torogai; za historię opowiedzianą od początku do końca – 10/10.
DOBRE.
Jednakże można… to główny mankament serii i z pewnością wielu znudzi po kilku epizodach.
Nie polecam fanom szybkich i efektownych walk czy szybkiej i zawrotnej akcji. To dla ludzi, którzy lubią realistyczne historie.
nuda
Ale ma to jeden atut – a mianowicie – w odróżnieniu od wielu innych anime – da się to oglądać.
Graficznie przeciętne, animacja też taka sobie.
Podaruj sobie odrobinę luksusu
Po pierwsze: grafika. Zwyczajnie nie sposób traktować jej jedynie w kategoriach wehikułu opowiadanej historii, zwykłego przezroczystego medium. Nie jestem znawcą, ale na palcach jednej ręki mogłabym zliczyć tytuły, które dostarczyły mi porównywalną ilość wizualnej satysfakcji. Warstwa graficzna nieustannie ściąga na siebie uwagę, odcinki mijają, a ona nie powszednieje: ujmujące projekty postaci, obłędne pejzaże, mimika bohaterów, szczegółowość wnętrz… Ciągle mam przed oczami kotlinę z wodospadem i statuami jak z „Władcy Pierścieni” Jacksona, pokoik małej Balsy, wycieńczoną twarz księcia Saguma…
Generalnie zgadzam się, że postacie SnM prezentują rzadko spotykany w anime poziom realizmu. Wydaje mi się jednak, że trzeba tu poczynić pewne uściślenie – jest to realizm specyficzny. Ja bym go nazwała realizmem heroicznym. Właściwie wszystkich istotnych bohaterów SnM cechuje wewnętrzna prawość. Czasem porywczy, czasem lekkomyślni, czasem zbyt posłuszni rozkazom, czasem szorstcy czy wręcz brutalni – większość nosi znamię szlachetnej wielkości. Książęta nie są o siebie zazdrośni, tylko darzą się szczerym braterskim uczuciem, dworscy dostojnicy gotowi są ryzykować urząd, a nawet życie dla dobra Cesarstwa i rodziny panującej, zwykłych kowali obchodzi, kto i dla jakiego celu będzie dobywał wykutych przez nich ostrzy, twardzi wojownicy nie wahają się przygarniać cudze dzieci, nie mówiąc o ich postawie w walce – zawsze pełni szacunku i uznania dla godnego przeciwnika, nawet jeśli jest on kobietą. Na najwyższe poświęcenie stać zarówno zwykłe pałacowe sługi, jak i młodych miejskich chuliganów. To oczywiście bardzo idealistyczna wizja świata, nawet świata fantasy. Ale jakże piękna i krzepiąca. I przy całym idealizmie – niezwykle wiarygodnie podana. Zresztą jak cała główna intryga.
SnM, wykorzystując prastarą formułę opowieści o wybrańcu, o świecie zagrożonym zagładą i o grupie śmiałków próbujących zapobiec klęsce, formułuje szereg żywych przesłań: o wartości życia, o priorytetowym znaczeniu więzi międzyludzkich, o przyjmowaniu nieszczęść i kryzysów jako okazji do rozwoju, o dojrzewaniu do postawy akceptacji swego losu, o wewnętrznej wolności możliwej nawet w najbardziej zdeterminowanych zewnętrznie okolicznościach, o nieuchronności i głębokim sensie straty. Historia jest tak bogata, że zapewne każdy znajdzie w niej mądrość na własną miarę. Mnie osobiście najbardziej poruszył jasno sformułowany przekaz o tym, że nawet jeśli dostaniemy od losu karty najbardziej parszywe z możliwych, to ostatecznie i tak od nas zależy, jak je rozegramy.
perełka
Myślę że każdy wyrobiony widz musi obejrzeć tę serię.
ehhh