Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

Aritsa

  • Avatar
    A
    Aritsa 19.06.2016 14:56
    Klasyka
    Komentarz do recenzji "Stalowy alchemik: misja braci"
    Żałuję, że tak długo odkładałam obejrzenie tej serii. Główna przyczyną było to, że sześćdziesiąt cztery odcinki to dla mnie dużo. Mój limit to dwadzieścia cztery odcinki, a i tak wolę serie z około dwunastoma.

    Już po pierwszym odcinku można poczuć, że anime jest bardzo dobre. Heh, w moim osobistym rankingu FMA:B szybko przewyższyło inne serie i obecnie jest na pierwszym miejscu. Poziom anime jest niewiarygodny.
    Na początku myślałam, że obejrzenie całej serii zajmie mi miesiąc, ale trwało to może jakieś dwa tygodnie. Każdego dnia sobie wmawiałam, że obejrzę dziś tylko jeden lub dwa odcinki, lecz za każdym razem nie umiałam się powstrzymać i wciskałam link „Następny odcinek”, co skutkowało tym, że codziennie oglądałam ich około sześć i wciąż mi było mało.

    FMA:B to wyśmienite połączenie akcji, nutki tajemnicy i komedii w jednym. Powaga i komedia są ze sobą świetnie połączone i przyznam, że tu bez tej dawki humoru seria nie byłaby taka sama, brakowałoby jej tego czegoś.
    No i alchemia to wisienka na torcie! Właściwie to był jeden z czynników, który mnie przekonał do obejrzenia FMA:B, które przedstawia ją w sposób naprawdę świetny – dużo też uczy, bo naprawdę trudno się nie zgodzić z niektórymi słowami bohaterów, które choć czasami mocne, to są prawdziwe.

    Jedną z rzeczy, które mi się bardzo podobają, jest brutalność tego anime. Może i nie leje się co chwilę krew, ale nie ma w nim też jakiejś litości dla bohaterów – giną nawet ci, do których widz może się przywiązać. To jedna z tych rzeczy, które mi się najbardziej podobają – nie ma strachu przed zabijaniem bohaterów.

    Szczerze mówiąc, to nigdy nie przeżywałam takich emocji przy oglądaniu czegoś, serio. Pod koniec i się śmiałam, i płakałam (moja mama chyba uznała, że zwariowałam). Bywały chwile, w których byłam wzruszona, czasami gapiłam się w monitor jak zaczarowana. To niesamowite, jak wiele emocji można przeżyć równocześnie.

    Postacie doskonale wykreowane – Edward z jego samozaparciem (i awersją do mleka), Alphonse i wiara w brata, Scar ze swoim poczuciem zemsty, Mustang, Winry waląca po głowie Eda i milion innych bohaterów… Każdego z nich polubiłam, co mnie samą dziwi. Nawet Ojca i King Bradleya.
    No i do końca nie potrafiłam się nacieszyć głosami homunculusów – szczególnie Pride boski.

    Dodatkowy plus jest taki, że akcja nie zwalnia, toczy się coraz szybciej. Niesamowity jest sposób, w jaki szczegóły łączą się powoli w całość. Początkowo myślałam, że wątki są odrębne, jednak potem zgrabnie się uzupełniły.

    Na uwagę też zasługuje muzyka – soundtracki są dobre, a openingu też mi się podobały, niektóre mniej, inne więcej.

    Mogłabym się tak rozpływać godzinami, ale po co mam lać słodycz?
    Polecam.
  • Avatar
    A
    Aritsa 19.06.2016 14:43
    Cóż...
    Komentarz do recenzji "No Game, No Life"
    Anime dość przeciętne, początkowe odcinki nawet niezłe, jednak potem coraz trudniej było mi wytrwać do końca. Zresztą LN też jest mało porywające.

    Rzecz, która mnie naprawdę irytowała, to nieskończony, niesamowity geniusz bohaterów. Na początku był to plus, jednak potem działał na niekorzyść anime, bo cokolwiek by się nie działo, to i tak wiadomo, jak wszystko się skończy, przez co akcja robiła się schematyczna i przewidująca. Nie mówiąc o tym, że krew mnie potem już zalewała, gdy po wpadnięciu w kłopoty Sora mówił, że to wszystko było w planach. Normalnie prorokiem powinien zostać, skoro przewiduje każdy ruch nieprzyjaciela naprzód. Poza tym mam wrażenie, że w niektórych momentach ecchi było wciśnięte na siłę. Rasy też jakoś nijako przedstawione, tu gadka, jakie one mądre, a potem się okazuje,  kliknij: ukryte . Na dłuższą metę staje się to nudne i gdyby ta seria miała więcej odcinków, to bym za Chiny do końca jej nie obejrzała.

    Grafika do samego końca była u mnie nieco trudna do przetrawienia, gdyż kojarzyła mi się z „My Little Pony”. Słodkości w niej aż za dużo, czasami jak był pokazany krajobraz z góry, to był taki… przytłaczający. Za dużo jaskrawości. Kreska nawet ładna, postacie dobrze wyglądają, tu nie ma na co narzekać. Muzyka też dobra, dopasowana.

    Ogółem 3/10.