x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Piękno i łzy czyli jak anime zmienia ludzi...
Ludzie po zabiciu własnego gatunku podświadomie się zabijali (było wyjaśnione nawet jak ale tego już niestety nie pamiętam) co wytłumaczył nam Biały Ślimak na początku serii.
Re: Kolejna spartolona końcówka – niech ktoś mi wytłumaczy bo nie wytrzymam…
Sądzę, że spotkanie Kiromaru z ludźmi nie umknęło uwadze Yakomaru który pewnie zdążył otoczyć Akkiego strażą na taką okoliczność.
Chyba zapomniałeś że każdego ze skłonnościami użycia mocy na innych ludziach oraz potencjalnych masochistów zabito jak byli dziećmi. Nikt nie mógł tego zrobić w odpowiednim tempie by zabić przeciwnika. Wyglądało by to tak, iż w momencie próby użycia mocy początkowo by jej nie zabili tylko by cierpiała przez chwilę i wtedy to ona użyłaby mocy oraz zabiłaby niedoszłego zabójcę.
Tego nie mam jak zbić gdyż Shinsekai Yori dawno nie oglądałem i nie pamiętam jak to dokładnie było (dotąd myślałem, że oni najpierw byli w świątyni, napisali list i poszli uwolnić kotołaki).
Jej rodzicie działali pod wpływem impulsu i pierwszą, odpowiednią osobą była właśnie Saki. Bezdzietna, praktycznie samotna, odważna, silna psychicznie (w mniemaniu rodziców bo jak było w rzeczywistości to wszyscy wiemy) oraz oni jej ufali. Nie mogli powierzyć czegoś takiego osobie która by mogła pod pretekstem broni uciec z wioski i zesłać na nią zgubę.
Mogą spokojnie sobie polewitować lub popłynąć łódką.
Na co im porządny szpital gdy mają moc służącą m.in. do ochrony przed potencjalnymi zagrożeniami.
Re: Przytkało mnie
Zgadzam się z tym że powinni to puścić w telewizji bo to jest czyste arcydzieło.
Re: super!
Re: Kiepścizna
Re: Kiepścizna
Nie zapomnijmy, że tak naprawdę są wielkimi chodzącymi roślinami co autor usiłuje nam powiedzieć (brak układu trawiennego, zasypianie na krótko po odcięciu dopływu światła). Faktycznie, gdyby przyjąć, iż wszystko jest przyczyną magii to rzeczywiście SnK ma jakiś sens.
Kiepścizna
W shounenach i produkcjach shouneno‑podobnych powinniśmy mieć przynajmniej dużo ciekawych postaci. Tak właśnie, powinniśmy gdyż niestety ich nie dostaliśmy. Każda martwa postać zostanie zastąpiona inną, identyczną postacią. Przy czym to tylko wtedy gdy ta martwa ma jakikolwiek charakter o co w tej serii trudno, a jeśli już jest to można go zamknąć w jednym wyrazie. Wyjątkami są: Levi, Mikasa (jedyna fajna postać), Hanji oraz w związku z kompletnym jej zniszczeniem, Sasha. Dawno nie widziałem tyle pustych postaci na raz. Już K‑on miał lepsze. Dodatkowo wszyscy to skończeni idioci. Przykładowo Erwin – dowódca zwiadowców. kliknij: ukryte Przychodzi do niego dziwak podejrzany o szpiegostwo który w każdej chwili może go zabić i mówi, że coś jest w jego piwnicy znajdującej się obecnie w środku terytorium gigantów. Co robi Erwin? Przyklaskuje mu i ochoczo poświęca cały swój odział byle tylko dostać się do piwniczki. Co z tego, iż w niej może się kryć tylko wieloletnie wino rodziny Yeagar. Trzeba tam iść!
Z seansu mogłem czerpać przyjemność tylko w stanie całkowitego wyłączenia mózgu czyli tak jak podczas oglądania moe komedyjek z tą różnicą, że nawet one prezentują sobą więcej niż Shingeki no Kyojin. Co w nim ludzie widzą pozostanie dla mnie zagadką prawdopodobnie do końca mego życia.
Pytanie dla tych co obejrzeli:
kliknij: ukryte Jak jest ze śmiertelnym sprzężeniem/śmiercią zwrotną/ jak zwał tak zawał u demonów karmy? W końcu to oni zabijali i byli tego świadomi. W przypadku Shuna rozumiem, że podświadomie tłumił to ale chyba nie wszyscy byli na tyle silni.
Re: Podziękuję :)
Przereklamowana chińska bajka
Te pytania ciągną się w nieskończoność, a po 14 odcinkach odpowiedzi na nie są typu "bo tak". Przy takiej popularności tego anime spodziewałem się czegoś więcej. Porównując do Shinsekai Yori SnK nie reprezentuje sobą nic oprócz odmóżdżającej walki. Sama fabuła zmierza do nikąd bo jakie cele mają bohaterowie? Wybić tytanów i chronić braciszka? Idealne cele dla tasiemca, a nie dla 24 odcinkowej serii.
Same postacie są mega schematyczne i zerżnięte z naruto:
Eren = Naruto (zmieniony cel na „wybić wszystkie tytany”) + 20 ton krzyku
Mikasa = Sasuke (obydwa się tną gdy coś się stanie ich cudownej rodzince i obydwa to nie wiadomo jakie geniusze)
Armin + jakiekolwiek umiejętności = Sakura (nawet ona jest bardziej użyteczna niż ten blądas)
Zaraz, zaraz… jest jeszcze Sasha i Levi. Ta pierwsza jest oryginalną furiatką na punkcie jedzenia. Levi, natomiast, to typowy badass wiernie wzorowany na Byakuyi z Bleacha. Tak, ta dwójka budzi we mnie jakąkolwiek sympatię. Reszta postaci jest za płytka by o nich wspominać.
Muzycznie także nie jest najlepiej. Pierwszy opening przyznam, iż przypadł mi do gustu pomimo tego, że pasuje do niemal każdej serii. Soundtrack niestety nie wyszedł równie dobrze gdzie tylko pierwszy odcinek posiadał naprawdę ładną i ciekawą muzykę. Pozostałym odcinkom towarzyszą nijakie, często rujnujące resztki klimatu utworki. Największy plus stanowi kreska. Jest przecudowna. Idealnie trafia w mój gust. Dlaczego została zmarnowana poprzez wykorzystanie jej dla Shingeki no Kyojin pozostaje kolejną zagadką.
Mangi nie przeczytałem i tu stawiam kolejne pytanie: Będzie lepiej czy gorzej (o ile to możliwe)? Po tytułach takich jak ten wiem skąd tyle nienawiści do „chińskich bajek”. Najpopularniejsza, uwielbiana przez wszystkich bajeczka nie wnosi nic, a nic. Nie zmienia poglądu na świat nie daje do myślenia nad własnym życiem. Jakby to było moje pierwsze anime to jak nic teraz bym pluł kwasem na absolutnie każdy twór animo‑podobny.
Zacznę od postaci gdyż w tym tytule ciekawej czy chociaż tajemniczej fabuły nie uświadczymy, a większość tajemnic nie jest wyjaśniona choćby słowem.
Isana Yashiro to przekolorowane Włochy z hetalii. Zarówno charakter jak i seiyuu są identyczne. Jego sługa Yatogami Kuroh z głosem Ono Daisuke cudownie przedstawia jego postacie tego aktora z tytułów które obejrzałem. Dosłownie wszystkie. Służba temu jedynemu ( kliknij: ukryte by go „zabić” ale coś po drodze się mu w mózgu odmienia) oraz gotowanie jak Sebastian, szpanerski miecz i dziwne super moce jak Tsukishima z bleacha, płynąca rzeka miłości pod przykrywką niczym Nagi Kengamine z Deadmana czy detektyw Mamoru Akasaka z Higurashi. Pupil biało‑czarnego duetu – Neko którą można nazwać równie dobrze „Para cycków nr.1”. Teraz rodzi się pytanie: „Skoro główne postaci są beznadziejne to może drugoplanowe są lepsze?”. Niestety nie. Złoty król jedynie stał, niebieski próbował mieć motywy czy wątpliwości jednak coś nie wyszło, bezbarwni byli kierowani ściśle wytyczonymi ścieżkami,a widzowie nawet nie znają ich motywów. Pozostaje jeszcze czerwony. Co dwa odcinki zmieniano mu charakter praktycznie o 180°. Raz czysty badass, raz rozszalały morderca, raz niańka dla dzieci. Pozostałych bohaterów można spokojnie pominąć. Jedyną postacią która mnie zaciekawiła jest mała, moe Anna (przyznam że tylko dlatego iż jest słodka).
Fabuła jest tak opłakana jak wspomniałem wyżej. Wszystkie moje (nawet absurdalne) myśli po pierwszym odcinku się spełniły. WSZYSTKIE. W pewnym momencie było ciekawe albowiem kliknij: ukryte twórcy próbują wmówić że Yashiro nie istnieje. Niestety zostało to spaprane w wielkim stylu.
Pozostaje kreska i muzyka. Ta pierwsza jednak nie stoi na najwyższym poziomie, a to dlatego, że wykorzystywano praktycznie wszystkie animacje z openingu w anime (i chyba z endingu ale nie jestem pewien). Przypuszczam, iż tła są takie same gdyż akcja dzieje się w tych samych miejscach. Mimo to świat wygląda naprawdę przecudownie i ta gra świateł. Ścieszka dźwiękowa na początku mnie odrzucała ale około 3 odcinka wpadła mi w ucho, a nawet dała prześwietny utwór pt. „karma”.
K jest anime rzędu kampfera czyli uczty oczu i w tym wypadku i uszu. Jeśli szukacie „odmóżdżenia” w pięknym stylu to z całego serca polecam to anime.
Bardzo głupie pytanie
Re: Haremówka o ciekawym klimacie
Słyszałem że recenzja ma być krytyczna ale może jestem głupi. Osobiście wolę recenzje krytyczne gdyż lepiej przedstawiają treść i wiem czego się spodziewać chociaż jak widać niektórzy wolą recenzje typu: „jest ładnie, kolorowo jak ktoś lubi takie anime to mu się spodoba, a jak nie to nie”... i koniec „recenzji”.
Dobre jako reklama mangi
Zacznę od kreski albowiem jest niezła. Zdarzają się dziwne momenty w mimice rozszalałych bohaterów ale nie jest ich dużo. Naprawdę miło jest zobaczyć gałęzie grzechu w ruchu i kolorze. Niestety tutaj plusy się kończą. Wiele momentów zostało przesadzonych gdyż okazuje się, że z jednego człowieka można: kliknij: ukryte pomalować cały pokój krwią, zrobić z niego kotlety, odrąbać rękę, trochę skopać, a i tak przeżyje. Poza tym zmieniono scenerie wielu scen przez co utracono wiarygodność( kliknij: ukryte nabór Ganty do łańcucha blizn, walka z Minatsuki itp.. Ścieszka dźwiękowa została nawet ładnie skomponowana, kilka utworów może wpaść w ucho. Opening został w sam raz dopasowany do klimatu serii pod każdym względem w przeciwieństwie do endingu. Najpierw wszędzie krew i flaki, a tu nagle „shiny, shiny…”. Sam pomysł pokazania w nim życia postaci przed wielkim trzęsieniem ziemi nawet fajny tylko sama piosenka powinna być zmieniona. Jest zbyt radosna, osobiście włożyłbym ją do jakiejś komedyjki (pomimo, iż jest nawet ładna). Perfekcyjnie dobrali głosy do postaci. Jedynie Nagi miał zbyt przesycony emocjami głos.
Postacie zostały trochę spłycone, albo odebrano ich przeszłości powagę kliknij: ukryte biedna matka Minatsuki z którą zrobiono dendrofila. Wycięto także dosyć ważną postać Azami (już nie wspominając o Chaplin czy tego dziadka którego imienia nie pamiętam). Mamy w tej produkcji wiele postaci i stwierdzenie szanownej recenzentki Enevi, że większość postaci to psychopaci jest błędne ponieważ i wariatów, i „ludzi normalnych” jest proporcjonalna. Jedyną postacią jaka mnie denerwowała to główny bohater (jakoś to mnie nie zdziwiło) oraz Tamaki (nie potrafię wyjaśnić ale go nie lubię).
Teraz fabuła. Tak źle wykonanego zakończenia dawno nie widziałem. Nie wyjaśnili w nim nic, a tylko bardziej pogmatwali (oraz zaprzeczyli treści mówiąc, że kliknij: ukryte cała akcja w sektorze „G” trwała 11 dni. Według tego Yoh jest gąbką ze względu na jego niewiarygodne zdolności regeneracyjne). Fabuła zaczyna się psuć w okolicy 3 odcinka kiedy to zostały zastosowane klasyczne, tandetne elementy jak np.: podróż szybem wentylacyjnym, czy rażąco naciągana próba „popsucia robota” (w mandze wygląda to jakoś lepiej). Niestety większość tego typu błędów wynika ze zbytniego odbiegnięcia od pierwowzoru. Na szczęście są i plusy jak np.: ciekawe moce. Władanie krwią zdecydowanie nie jest szablonowe. Spodobało mi się odwzorowanie nastroju i stanu psychicznego więźniów. Zresztą to więzienie nie jest zwykłe dlatego trudno aby ludzie tam przetrzymywani byli do końca normalni.
Ta seria zdecydowanie jest dla osób którzy chcą zobaczyć drastyczne walki, albo ciekawych psychopatów i ich na tle normalniejszych znajomych. Dla mnie te 12 odcinków miało (nie wykorzystany) potencjał. Deadman Wonderland ma być reklamą i jako taka spełnia swoje zadanie. Niestety na tle innych ekranizacji popularnych mang, wypada wyjątkowo blado. 5/10
Re: Shibireru darou...
Re: Shibireru darou...
No naprawdę teraz już nie wiem. Dlatego pod koniec serii tych retrospekcji nie brałem na poważnie tylko informacje z nich wynikające.
Też myślę że miałem poryte tłumaczenie jak teraz na to spojrzę.
Shibireru darou...
Podobał mi się temat który był mistrzowsko wykonany – „przeznaczenie”. Naprawdę rozważania bohaterów dają do myślenia o tym świecie. Fajnym zabiegiem okazało się stopniowe dorastanie fabuły. Na początku przygłupie anime potem akcja na poziomie death note. Przypomina to trochę madokę tylko, że dorastanie jest znacznie dłuższe i męczące.Wszechobecne pingwinie motywy… cóż mi się podobały bo lubię pingwiny, ale jak ktoś ich nie cierpi raczej nie skończy ( ach, te ichnie dźwięki „KYUUN”)
Ci co obejrzeli już po samym temacie znają moją ulubioną postać z tego anime. On ma zbyt wiele plusów aby wymieniać (jak chociaż króliki które kocham :3, kawaii). Co do innych postaci naprawdę dają się lubić. Jedynie Ringo trochę mnie irytowała. Muzyka naprawdę wpada w ucho zwłaszcza drugi opening.
Podsumowując świetna seria, jednak te retrospekcje uniemożliwiają dać oceny powyżej 8/10. Dlatego idę na kompromis 8/10 i ulubione. Dayo nee…
Re: No cóż
No cóż
Po mimo wad serię polecam.Jedna z lepszych o tematyce samurajskiej.7/10