x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Mimo wielu wad, dobre.
Niestety dość szybko okazało się, że autorzy nie odmówią sobie przyjemności przeprowadzania ataków sabotujących własną produkcję :) Za najlepszy przykład niech posłuży scena w której kliknij: ukryte ginie rodzina Mikasy i tym co się dzieje później. No przecież wylewający się z tego absurd tak bije po oczach, że aż boli. Czemu to miało służyć? Bezsensowny zapychacz przez który nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać. Takich scen było zresztą więcej.
Następna sprawa, to absolutne przedramatyzowanie prostych sytuacji co niestety ocierało się o komizm. Skutkiem były przewlekłe rozmowy osób, które de facto nie miały nic do powiedzenia, rozmywające i spowalniające niezłe tempo walki. Mój hit to kliknij: ukryte rozmowa prowadzona prawie szeptem na galopujących koniach podczas ucieczki przed kobietą tytanem. Normalnie czas stanął w miejscu :) Aż przypomniały się stare dobre czasy gdy kapitan Tsubasa mijając przeciwnika na boisku zawsze zdążył uciąć sobie z nim drobną pogawędkę, a bramkarz przed obroną strzału wygłosić płomienny monolog. Jednak o ile w tamtej produkcji to się jakoś sprawdzało, tak tutaj wcale.
No i trzecia sprawa, która strasznie mnie bolała, irytowała i rozczarowywała, gdzieś tak do połowy serii. Kompletna irracjonalność militarna. Wyglądało to tak, jakby każdy tam sam sobie był żołnierzem, nie było żadnych dowódców, nikt nic nie planował, wszystko działo się z przypadku. Poziom wyszkolenia wojaków już w ogóle przemilczę. Generalnie z taką „armią” nie chciałbym muchy w kiblu ubijać, a gdzie tu wspominać o walce z tytanami.
Teraz czas przejść do rzeczy pozytywnych. Jak dla mnie, rewelacyjne postacie tytanów. Ich twarze, sposób poruszania to prawdziwa maestria. Nadal jak przypomnę sobie wesolutkiego, chyżo hasającego poprzez łąki tytana to pojawia mi się uśmiech na twarzy. W momentach w których znienacka wystawiali głowy z zza budynków, niezmiernie żałowałem że nie mówią, bo w głowie mimowolnie huczało mi „co jest doktorku” :D O odmieńcach to już nawet nie będę wspominał :)
Kolejna sprawa, która dla mnie osobiście uratowała tą serie, a co jak wcześniej wspomniałem gdzieś do połowy było jej zmorą, a mianowicie aspekt militarny, a konkretnie (bo reszta nie bardzo się zmieniła) działania oddziału zwiadowców. Nareszcie, był ktoś kto zachowywał się jak żołnierz, nie stękał bez sensu na wszystko, tylko przede wszystkim planował, a potem wcielał to w życie. Twórcy nawet postanowili mnie uszczęśliwić prezentując w miarę dokładnie formację kliknij: ukryte w jakiej oddział udał się poza mury.Także na szczęście ten aspekt udało się uratować.
Z grubsza to chyba wszystkie moje uwagi. Nie wspomniałem nic o głównym bohaterze? A no tak, w sumie mogło by go nie być :) Szczęśliwie serii nie udało się zmarnować swojego potencjału, nie stało się kolejnym Sword Art Online, przymrużając oko można się naprawdę nieźle bawić, no i posiada jedną ważną cechę. Gdy kończył się odcinek, natychmiast odpalałem następny. Z czego to wynika, nie wiem, ale z nadzieją na następną serię daję naciągane 8. (W przypadku gdyby taka nie powstała ocenę obniżam o 2). Polecam.
Re: Słabizna
Re: Słabizna
Słabizna
Generalnie nie jestem osobą która przywiązuje szczególną uwagę do oprawy wizualnej oglądanego anime, jednak w tym wypadku nie da się przemilczeć faktu, że momentami wyglądało to naprawdę paskudnie. Nie wiem czy to jakieś komputerowe wstawki, dziwna animacja czy inny koklusz, ale wygląda naprawdę słabo.
No i na koniec absolutny „creme de la creme” nieszczęścia tego filmu. Skoro sporo osób narzekało oglądając serię GT kliknij: ukryte na wprowadzenie ich zdaniem bezsensownego ssj 4, to tutaj pewnie padną na zawał oglądając, wymyślone na kolanie w trzy minuty, pierdoły dotyczące stawania się bogiem.
Reasumując w filmie próbowano zawrzeć jak najwięcej „Dragon Balla w Dragon Ballu”, co poskutkowało tym, że wszystko zdaje się być sztuczne, wymuszone i nieprzemyślane. Film tylko dla fanów serii, do obejrzenia w wolnym czasie i zapomnienia. Niestety żaden sensowny Dragon ball już nigdy zapewne nie powstanie i pozostaje się z tym już tylko pogodzić. Tym bardziej się ciesze, że przez wielu odsądzana od czci i wiary seria GT jednak powstała w swoim czasie i zwieńczyła sagę o smoczych kryształowych kulach, bo gdyby próbowano historię kończyć obecnie, mógłby to być wielki krach pięknej historii.