x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
No tak średnio bym powiedziała...
Jeśli na tym etapie już się ze mną nie zgadzasz to ostrzegam, że dalej może być tylko gorzej.
Subiektywnie o tym dlaczego największy blockbuster ostatnich lat, który przedarł się na zachód, jest WEDŁUG MNIE przeceniany.
Muzyka: Nic co wpadałoby w ucho i w nim zostało, dużo powtarzalnych j‑pop'owych melodii. Utwory bardzo bezpieczne, nie były czymś co wprowadzało w klimat.
Strona wizualna: Trzeba oddać twórcom ze tła i otoczenie to górna półka. Miasta są śliczne, wieś oddaje klimat, natura momentami zachwyca a wnętrza pomieszczeń są szczegółowo i dokładnie narysowane. Zupełnie inaczej mają się projekty postaci, które pomimo świetnej animacji (jak wszystkie elementy, nawet auta sprawiają wrażenie płynnego ruchu), nie wyróżniają się niczym szczególnym.
Fabuła i postacie: NO KURDE. Ciekawy aczkolwiek nieoryginalny główny wątek. kliknij: ukryte Zdecydowanie za mało uduchowionej warstwy (patrz: babka głównej bohaterki, bóstwo, historia wsi, pożar); szkoda że zostało to zmarnowane, na rzecz „związku” głównych bohaterów, który i tak wypada dość blado. Motyw ten, z lekka naiwny, nie pozwolił mi wczuć się w historię „splatania i rozplatania więzów miedzy ludzkich, sznurków jako minionego czasu”. Niejasny był dla mnie również element z zapominaniem imion. „Jestem singlem z wyboru” i późniejsze „szukanie się” nie przynoszą odpowiedzi i nie są klamrą domykającą fabułę. Na pochwałę zasługuje jednak przyspieszenie jakie filmowi nadaje wycieczka i spotkanie na górze. W tym momencie skupia się całe sedno wątku ale pozostawia z niedosytem. Odnosi się wrażenie jakby twórcy napomykali o wielu elementach nie dając szansy rozwinięcia, żadnemu z nich.
Postacie… są. Z jednej strony sprawiają wrażenie pozbawionych jakiegokolwiek wyrazu, z drugiej, są tak nijakie i sztampowe, że dają pełną dowolność interpretacji, zwykle niejasnych, motywów.
Na uwagę zasługują też małe głupotki jak np. kliknij: ukryte to że pisząc w pamiętniku/kalendarzu nie wiedzą który jest rok. Pomijam już typowe chwyty fan serwisowe w stylu „łapanie się za cycki” albo kliknij: ukryte bezkrytyczna wiara w prorocze moce koleżanki.
Nie uważam Kimi no Na wa za złe albo słabe. Gdyby skupiło się ono na jednej ze swoich składowych kliknij: ukryte (miłość zrodzona z empatii, odwracanie ludzkich losów, więzy miedzy ludźmi a mijający czas) i prowadziło ją konsekwentnie, mogłaby być to perełka na miarę Oskara we wschodnim stylu. Niestety, według mojej opini, uległa rozbiciu i rozproszeniu uwagi na zbyt wiele kwestii. Nie jest to produkcja, którą zapamiętam na długi czas, a szkoda.
6/10