x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Typowy akcyjniak - ale jak się to ogląda!
Postacie puste jak garnek bigosu bez bigosu, stworzone chyba przez dziesięciolatka. Antybohater musi posiadać demoniczny śmiech, musi bez skrupułów wykorzystywać i zabijać najbliższych – i w zasadzie tylko to da się o Light'cie powiedzieć. O L, kliknij: ukryte M i N to już w ogóle nie ma co pisać. kliknij: ukryte Mikami, fanatycznie oddany Kirze mógłby być ciekawy (w końcu poznajemy jego całe życie), ale to też nie to. W zasadzie to Misa wydaje się być najbardziej wiarygodną postacią – mało takich głupiutkich psiapsiółeczek spotyka się na ulicach?
Niepotrzebna obecność bogów śmierci – no ja pierdzielę, żeby w pierwszych minutach/na pierwszych stronach (w przypadku mangi) wyjaśniać pochodzenie notatnika?! Do tego Ryuk, a przede wszystkim Rem pełnią rolę deus ex machiny.
Nie należy zapominać o zidioceniu niektórych postaci, co by Kira nie musiał wysilać się, by ich zabić i akcjach typu „przewidziałem, że przewidzisz to, co ja przewidziałem”.
To teraz coś o zaletach.
Dodano trochę (za mało) nawiązań religijnych i o „boskości” Kiry.
Muzyki nie boję się nazwać wybitną. Gitarowe brzmienia są bardzo spoko (oprócz kawałka z drugiego openingu – rzężenie bez ładu i składu), ale przerywniki obrazujące sądzenie wrogów Kiry przy akompaniamencie „Dies irae” i innych orkiestrowych kawałków urywają łeb.
Tu dochodzimy do reżyserii. O dziwo, najlepsze sceny to takie, których nie było w mandze. kliknij: ukryte Rozmowa Light'a z L'em na dachu, potem obmycie nóg (więcej takich scen, to postacie zyskałyby charakter), scena na cmentarzu czy dzieciaki słuchające L'a w sierocińcu (w „Rewrite”), zakończenie (świetnie przedstawienie emocji człowieka kurczowo trzymającego się życia). Z drugiej strony, anime nie ma epilogu – a przydałby się.
Widać w Tetsuro Arakim dryg do operowania obrazem, ale muszę obejrzeć inne jego filmy i przekonać się, czy w nich również zachował poziom.
To jedno z takich dzieł, gdzie nie zwraca się uwagi na nielogiczności fabularne czy wręcz celowy idiotyzm postaci (wcześniej były super‑ostrożne, a teraz dają się nabić w butelkę jak dzieciak) a po prostu się ogląda. Polecam.