x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Jak się nie ma co się lubi to się ma psa.
Na grafikę nie narzekam, ładna, dopieszczona, sparklająca. Animacja była nieszczególnie wyszukana, ale też nie można powiedzieć ze kulała. Muzyka bła całkiem w porządku (12 odcinków i tyle różnych endningów? To zasługuje na oddzielne brawa mimo wszystko!).
opis 4/10 idealnei oddaje moją ocene tego anime, ale sam ułamek zdaje sie być moim zdaniem za surowy. Nie licząc tego anime jako coś szczególnie wybitnego, nie najgorszą produkcje z wyższej półki a raczej wysoką z niskiej muszę przyznać, że dobrze mi się to oglądało. W z godzie z sumieniem byłabym wstanie zaryzykować ocenę 5/10 dla Inu x Boku.
Jeden demon bez ogona, drugi demon bez ogona..
Grafika całkiem przyjemna oku, jak w pierwszej serii, animacja nie jest zła, ale specjalnie zachwycająca też nie jest.
Muzyka całkiem nieźle spełnia swoją role tła.
Generalnie kontynuacja nie najlepsza, ale co ja będę marudzić, skoro koniec końców nieźle się uhahahałam :D
Shit
Kreska… tak, warto zacząć od grafiki. No, jest ujmująca, dopieszczona, ale też nie zwala z nóg. Przyjemnie popatrzeć, ale bez stawiania ołtarzyka. Graficzny projekt postaci to zdecydowany plus serii. Nie wiem w jaki stopniu wierności odwzorowywano prawdziwy wygląd historycznych postaci, ale te wszystkie stroje (Kenshina xD) i zbroje to dość niesamowita sprawa. Twarze są rożne, bez powielania rysów, co się oczywiście chwali.
Charaktery postaci również są mocną stroną tego anime. Od pierwszych chwil wiadomo, że Yukimura to narwany ale wierny młodzieniaszek, że Takeda to mądry i rozważny wódz, a Pan_Zło_Jestem_Demoniczny od pierwszych chwil jest Panem_Zło_Jestem_Demoniczny. Innymi słowy charaktery są dobrze,prosto i wyraźnie narysowane. Plus.
Fabuła jest do ogarnięcia, wszak opiera się o wydarzenia historyczne (?). Niemniej wiadomo kto kogo bije i komu kibicować.
Muzyka znośna, nie szczególnie ambitna, ale powiedzmy, z tego lepszego gatunku muzyki do tła. No niech będzie… plus.
Jaaa, same plusy, to skąd 7 a nie 10? Chodzi o charakter serii. Niby to parodia, niby komedia przygodowa. Jasne, w momencie kiedy jest komedią, to jest tym gatunkiem kina, w którym nie trzeba puszczać nagrywanych śmiechów. Ale nie zawsze jest. B o są momenty dramatu, takie, że człowiek się waha, czy aby spojrzał dobrze na tytuł i oznaczenie gatunku. Bo dramat który pojawia się w momencie kliknij: ukryte zmasowanego ataku na generałów znika tak naprawdę pod koniec.
To właśnie sprawiło, że dałam 7, choć nie powiem, mile będę wspominać tę serie.
I Dżul ma rację, to historyczna formacja służąca shogunatowi.
Znów...
Szkielet historii nie jest szczególnie oryginalny; miłość i dystans. Jednak i jedno, i drugie zostało całkiem ładnie przedstawione. Miłość jest dojrzała (a zważmy, że początek zaczyna się, kiedy bohaterowie mają po 13 lat! Osobiście jestem zaniepokojona…) a dystans świadomy. Nie, nie wiem co mnie tak ujęło. Nie lubię miłosnych historii, jednak coś ścisnęło moje serce i zmusiło do głośnego na całe mieszkanie komentarza „Nie przytulaj jej!”
Grafika świetna. Może nie jest szczególnie skomplikowana, ale jej prostota i uroda sprawia, że każdy kadr chciałoby się wyciąć, włożyć w antyramę i powiesić na ścianie.
Bohaterowie… no cóż, mam wrażenie, że na ich miejsce można by wstawić każdą dowolną inną postać, dlatego powstrzymam się od oceniania.
Muzyka wspaniała, przyjemnie się jej słucha (nie tylko słyszy!). Oczywiście idealnie buduje nastrój, jednak się nie wybija. Dźwiękowa harmonia.
Ogólne wrażenie jest dobre. Nawet wzruszyć się można ;)
Może warto zacząć od budowy fabularnej, która niesamowicie mi się spodobała. Na początku dostajemy urywki z przeszłości głównego bohatera, później odstawiamy to na bok i przechodzimy do wątków epizodycznych. Dochodzą nowi bohaterowie, z czasem ich poznajemy (i, tu kolejny plus, główny bohater wcale nie jest takim przepakiem!). Plus kilka marginesowych perełek, takich jak np odcinek kliknij: ukryte z lodówką i homarem. . Między to wplatane są kolejne urywki z mrocznej przeszłości głównego bohatera, co nie pozwala nam zapomnieć do czego dąży anime. Trochę śmiechu, trochę powagi. Idealna harmonia. I tak, to stanowczo na plus.
Kreska mi się podobała (choć jak wiadomo produkcja nie dzisiejsza). Bohaterowie niesamowici; każdy inny, każdy niesamowity (po względem wyglądu). Jeśli chodzi o charakter, to każda postać została dokładnie przedstawiona, więc miało się czas i możliwości żeby ich pokochać lub znienawidzić. Plus, plus, plus.
Muzyka… łojeżuprzekolczasty jaka tam była świetna muzyka. Dla niej zabrałam się za oglądanie! Mało które anime ma ta dobrą ścieżkę dźwiękową. Tyle jazzu, tyle bluesa. Gigantyczny plus.
Koniec był nieco przytłaczający i prawdę mówiąc spodziewałam się czegoś innego. Zaskoczyło mnie to, ale nie negatywnie. Seria skończyła się dojrzale, więc dobrze.
Nienawidzę cowboyów, nie lubię łowców głów i nie przepadam za science‑fiction. A jednak dałam 10/10. nie uważam, żeby było to arcydzieło ponad wszystko, z drugiej strony nie mogę wskazać niczego, coby obniżyło moją ocenę. Warto było obejrzeć, naprawdę warto.
A tak swoją drogą...
Zacznę może od fabuły. Przyznam szczerze i bez bicia, że w pewnym momencie się zgubiłam, i to w 5 albo 6 odcinku (który notabene przecież jest niemal środkiem serii), kliknij: ukryte w którym to główna dziewuszka wspomina, że jest u Shinsengumi już rok. Albo nie uważnie oglądam (czego nie wykluczam) albo zrobili zwyczajnie dziwny skok czasowy. I przytaczane fakty historyczne, informacje o polityce między władzą a poszczególnymi klanami też jakoś mętnie przedstawiona mi się wydawała. Marudzić sobie pozwalam bo dla porównania mam np serie pod tytułem Bakumatsu, która również jest grubo przyodziana w takie ciekawostki, ale je się na bieżąco śledziło i rozumiało. No nie wiem, tu mam wątpliwości. Zakończenie mnie nie przekonało, poleciało na łeb na szyje, a do tego kliknij: ukryte zginęło kilka postaci, które chyba tylko dla ogólnego dramatyzmu zostały uśmiercone. A szkoda, je akurat lubiłam.
Tematem godnym poruszenia są oczywiście postaci (charaktery). Na odstrzał idzie Pani Główna, która (może był to zamierzony efekt) nie spodobała mi się za swoja nieporadność kliknij: ukryte (broń wyciąga, pomijając test, w ostatnim odcinku, a sytuacji do użycia go miała od groma). Mało czasu mieli, ale ile mogli tyle przedstawili postaci. Z tytułu osobistego faworyzuje Okite.
Kreska natomiast to już inna historia. Można powiedzieć że jest… satysfakcjonująca. Nie poraża, nie odrzuca.Jak marudzić to na projekt postaci (w szczególności męską część Shinsengumi), które wydają się być szkieletem z kreatora, któremu tylko zmieniano fryzurkę i kolor oczu. Ale to tylko wrażanie, nie bijcie.
Muzyka. Hm… no cóż, ładne ale nie szczególnie chwytliwe open i end, a o muzyce już z samego anime nie mogę się wypowiedzieć, bo może i ją słyszałam, ale nie słuchałam. Powiedzmy, że robiła za idealne przezroczyste tło.
Tyle marudzę to czemu dałam 6/10? Ano bo stadko panów z shinsengumi ma w sobie to coś ;)
I see sky in blueee...
Fabuła… no powiedzmy że nieoryginalny szkielet okraszony oryginalnymi elementami.
Co do bohaterów to mam wrażenie, że zostali ciut mało rozbudowani, nie zdążyło się ich polubić czy znienawidzić. Ot, byli marionetkami na scenie katastrofy ekologicznej (zdanie pozbawione sensu? nie inaczej!)
Muzyka piękna, pięknie budująca klimat ale jednocześnie nie wybijająca się.
Całokształt mi się podobał. Polecam, ale też szczególnie uporczywie nie namawiam.
Zwyczajnie niezwyczajne.
Tfu!
Re: x
:)
PS: mam tylko wrażenie, czy coś się zmienia na chwilkę w 10 odcinku. Mówię oczywiście o grafice i animacji. Natsume jest często pokazywany z profilu, czego nie zaobserwowałam wcześniej, i nie ma „płaskich” oczu, W ogóle wszystkie pojawiające się w tym odcinku postaci są jakieś takie bardziej dopieszczone. A animacja jest płynniejsza, aż nienaturalna. Nie wiem, czy dobrze widzę, ale chodzi to za mną tak natrętnie, że aż czuje oddech na karku.
Chwilka, muszę się pozbierać.
a jednak...
I jeszcze...
Anime ładne chodź smutne, nie dla małych dzieci, mimo wszystko nie uważam, że mam wystarczająco dużo wiosen by reagować na tak niemądre (lekko mówiąc) komentarz jak wcześniej.No cóż, trza ludzi przywoływać czasem do jakiegoś porządku. Nie oczekuje, nie wymagam by wszyscy się zachwycali tym anime, ale jak już pisze się negatywnie, to niech ma się w zanadrzu mocne argumenty.
bez tytułu
Nabari no Ou - tak dla odmiany.
Kuroshitsuji
FMA