Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

Kurayami

  • Avatar
    A
    Kurayami 25.08.2015 00:41
    Rozczarowanie pod piękną otoczką
    Komentarz do recenzji "Kara no Kyoukai: The Garden of Sinners"
    Słyszałam tyle wspaniałych rzeczy o Kara no Kyoukai, że zaczęłam wątpić w swój intelekt, kiedy nie doświadczyłam pozytywnych odczuć i szczęka mi nie opadła z wrażenia. Cieszę się, że tu zajrzałam, bo przynajmniej wiem, że nie tylko mnie zawiodły oczekiwania.

    Zacznę od plusów, do których zdecydowanie należy animacja (choć przyznam, że walki uważam za nieciekawe) i muzyka Yuki Kajiury. Bardzo przypadły mi do gustu lokacje, zwłaszcza bambusowy las i budynek mieszkalny w piątym filmie, choć nawet i puste mieszkanie Shiki ma swój urok. Dom? Touko Aozaki również prezentuje się ciekawie. Niestety, wrażenia estetyczne i klimat to nie wszystko, żeby uczynić historię interesującą.

    Powiem szczerze, że spodziewałam się głębi – w końcu filmy zostały pozbawione chronologicznego porządku nie bez powodu. Na początku starałam się zwracać uwagę na każde słowo wypowiedziane przez bohaterów i zastanawiać nad dialogami, ale z czasem stało się to nużące. Nie widziałam w tym nic szczególnie odkrywczego ani interesującego. Niemniej jednak, zależało mi na tym, żeby zobaczyć tę historię do końca.

    I, naturalnie, zawiodłam się. Myślałam, że zakończenie sprawy zabójstw z drugiej części zwali mnie z krzesła i będę uderzać głową o podłogę w głębokim zastanowieniu, dlaczego wcześniej nie wpadłam na takie rozwiązanie, skoro wszystkie elementy układanki jasno na to wskazywały. Nie byłam przygotowana na takie rozczarowanie, które prawie skończyło się wyłączeniem ostatniego filmu w połowie.

    Przyznam, że według mnie antagoniści zawsze byli poniekąd słabi. Niektórych lubiłam, innych nie, ale żaden z nich nie wywarł na mnie większego wrażenia. Z wyjątkiem ostatniego, którego od początku znienawidziłam, ale nie za jego czyny, niestety. W moim mniemaniu to najgorszy typ przeciwnika, ponieważ nie ma w nim absolutnie nic ciekawego. Zastanawiałam się nad jego motywami i doszłam do wniosku, że są zwyczajnie kulawe. Przeciętny  kliknij: ukryte , jakich nie brakuje w fikcji. O ironio, nie widzę w nim nic specjalnego.  kliknij: ukryte  Nigdy nie nazwę żadnego antagonisty intrygującym, jeśli nie potrafi istnieć bez obecności głównego bohatera czy też głównej bohaterki. Innymi słowy, gdy nie jest w stanie obronić się o własnych siłach.  kliknij: ukryte 

    Ubolewam nad tym, bo naprawdę wciągnęłam się w siódmy film, ale czar prysł, kiedy tylko pojawił się antagonista. Zresztą, prędzej czy później zawsze nadchodził moment, kiedy miałam wszystkiego serdecznie dość i tylko czekałam na koniec albo łudziłam się, że będzie lepiej. Piąta część zapowiadała się ciekawie. Oglądałam z przyjemnością i naprawdę spodobał mi się pomysł z zapętleniem. Szkoda tylko, że na scenę wkroczył kolejny średnio ciekawy przeciwnik, a chwilę później zaczął się chaos i wyrywanie scen. Artystyczny przekaz? Być może, ale to wcale nie znaczy, że film automatycznie staje się lepszy. Niektórzy lubią taką formę, ale mnie to męczyło i zepsuło przekaz, dlatego nie nazwę tego pozytywną cechą.

    Mam też zastrzeżenia, jeśli chodzi o zakończenie. Głównie chodzi o zachowanie  kliknij: ukryte  Kokutou.  kliknij: ukryte 

    Myślę, że bohaterowie ogólnie wypadli dość słabo. W Shiki jest coś, co mnie odrzuca. Chyba chodzi o siłę. Wszelkie przeszkody są dla niej niczym, a i wydaje mi się, że później zabrakło czasu na wewnętrzne rozterki. Powiem, że Mikiya mnie nie denerwował swoim podejściem, nie licząc siódmego filmu.  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    Kurayami 10.02.2014 19:39
    Dobro i zło - pojęcia względne
    Komentarz do recenzji "Shin Sekai Yori"
    Choć anime skłania do myślenia i niesie ze sobą wartościowe treści, nie jest to coś, co poleciłabym każdemu. Przyznaję, że co kilka minut robiłam sobie krótkie przerwy w oglądaniu. Pomimo chęci, nie byłam w stanie poświęcić serii całej swojej uwagi przez dwadzieścia kilka minut pod rząd. Jednak myślę, że to nie jest najgorsze rozwiązanie, bo przynajmniej nie umknęło mi nic ważnego, a i miałam więcej czasu na przemyślenia.

    Przed obejrzeniem spojrzałam tylko tagi, nie miałam nawet ogólnikowego pojęcia, do czego zmierza fabuła. Zaintrygowała mnie tajemniczość, dlatego trwałam dalej. Wiele się wyjaśniło wraz ze spotkaniem  kliknij: ukryte , a wtedy górę wzięła ciekawość nad dalszymi losami bohaterów – bezbronnymi dziećmi, które praktycznie straciły oparcie w starszych mieszkańcach wioski i mogły liczyć tylko na siebie.

    Właśnie w tym momencie pierwszy raz zaczęłam zastanawiać się nad głównymi antagonistami serii.  kliknij: ukryte 

     kliknij: ukryte 

    Uwielbiam anime, książki czy też filmy, w których nie ma jasno zdefiniowanego przeciwnika, a każda strona ma swoje uzasadnione motywy.

    Ze ścieżki dźwiękowej najbardziej spodobał mi się motyw przewodni, Kage No Denshouka Daiichibu, którego słucham choćby w tym momencie. Reszta stanowi idealny dodatek do tego, co się dzieje na ekranie.

    Shin Sekai Yori spodobało mi się i nie żałuję ani jednej sekundy, jaką na nie wykorzystałam, jednak nie sądzę, abym obejrzała ponownie.