Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

macio787

  • Avatar
    A
    macio787 1.03.2021 13:26
    Błąd w czasie trrwania
    Komentarz do recenzji "Aria the Avvenire"
    Długość trwania trzech odcinków tej ov'ki to odpowiednio 16, 20 i prawie 28 minut. Czy zastąpienie tego po prostu 3x16min nieco nie przekłamuje faktycznego stanu rzeczy? Po uśrednieniu wychodzi ok. 21 minut na odcinek…
  • Avatar
    A
    macio787 9.02.2018 01:33
    Rozważania których nie mogłem zachować dla siebie
    Komentarz do recenzji "Ore no Imouto ga Konna ni Kawaii Wake ga Nai 2"
    Anime miotając się we wszystkich kierunkach okropnie mnie zdezorientowało. Raz mamy bardzo ciekawie ujętą koncepcje relacji brat­‑siostra a innym razem dziwne historyjki których celu należy się doszukiwać chyba jedynie w pogłębieniu i lepszym opisaniu zaistniałej koncepcji. No niestety, wyszło nie do końca przyzwoicie, bo marnując (choć sam nie wiem czy to nie za mocne słowo) czas na różne bzdety z których niewiele wynika zostawia się głównego bohatera niemal że całkiem nagiego. Nagość ta objawia się niezwykłym ubezpłciownieniem Kyosuke, który nie ma w zasadzie żadnych hobby, jedyny znany nam kolega, czyli Akagi zamienia z nim w zasadzie kilkadziesiąt zdań przez całe dwa sezony… Można powiedzieć że drugi sezon przynosi nam kilka zmian w tych kwestiach ale wątpię że był to celowy zabieg, bo bardziej wyglądało to na „haremizację”. Ogółem znany jest tylko z tego, że pomaga swojej siostrze i najbardziej w życiu chce spokoju. Jeśli miał tu wyjść obraz po prostu normalnego chłopaka to na pewno nie tędy droga… Oprócz tego pierwszy sezon właściwie polegał na tym że Kyo pomagał siostrze i na tym opierała się fabuła i nie miałbym zupełnie żadnych zastrzeżeń gdyby pozostało to w takim obyczajowym klimacie codziennego życia, ale nie, w drugim sezonie oczywiście twórcom coś się odmieniło i zachciało się zrobić coś bardziej wysublimowanego z założenia (czy im wyszło – kwestia dyskusyjna). Bohaterowie (a raczej bohaterki) drugoplanowi byli w zasadzie dwu­‑i-półplanowymi i sezon drugi chyba miał to zaleczyć ale tak jak już wspomniałem efekt był raczej niedostateczny. Co do przebiegu samej historii to nie będę się zbytnio rozpisywał bo powiedziane na ten temat zostało już na prawdę wiele, natomiast zakończenie (jeśli można je tak nazwać) na mnie wywarło chyba dosyć nietypowe wrażenie.

    Wiele osób uważa że jak na przyzwoity harem przystało, chłop powinien w końcu skończyć z u boku swojej wybranej baby i na tym koniec, piękne dzięki. Rozwiązania otwarte, są passe a poza tym hańbiąco tchórzliwe. Mnie jednak przypadło do gustu właśnie to, że autorzy włożyli głowę w paszczę lwa, przerazili się i szybko ją cofnęli. Nie powiem, byłbym usatysfakcjonowany uznaniem odcinka 9 za finalny, ale przecież nie o to tu chodzi. No dobra, może i chodziło o pieniądze zarobione na populistycznym toposie, mimo to historia nieopowiedziana to historia stracona. Haremiarstwo wolę zostawić w spokoju bo raczej jestem uprzedzony do tego typu rozwiązań, ale ostateczny wybór Kyo popieram. Tak, cholera, nazwijcie mnie dzieciakiem bez pojęcia i milionem innych nieprzychylnych epitetów ale to co on zrobił nie jest takie głupie w całej okazałości. Już tłumaczę dlaczego tak myślę. Uzasadnienie tej niechlubnej miłości przez autorów wyjaśnia tyle co masło zostawione na słońcu, a więc jest miałko, nie do przełknięcia i w ogóle zaraz wszystko zacznie się psuć. Po prawdziwą przyczynę tej choroby zwanej miłością trzeba wkroczyć między wiersze i sobie coś domniemać. Kirino od najmłodszych lat była wpatrzona w plecy brata z podziwem który zaowocował motywacją do działania. Po wyrośnięciu chłopca z energicznej postaci dziecka stworzonej do wygrywania wyścigów i skłonieniem się ku urojonemu pojęciu dorosłości jako szukania spokoju (może wydać się to śmieszne ale dla mnie jest to samo życie i sami się o tym przekonacie jeśli zechcecie wrócić myślami do takich czasów) siostra tego chłopca nie zapomniała o dziecku którym był. Strata jeszcze bardziej podsyciła uczucia bohaterki i w tym upatruję rozwiązania zagadki. Kirino nie kochała Kyosuke w formie którą poznajemy na początku tylko dawną dziecięcą postawę, którą przybrał z resztą na powrót w późniejszym czasie. Kyosuke natomiast jest zaintrygowany ignorującą go siostrą i tym kim się stała kiedy on sam się zatrzymał. Pociągnęła go siłą charakteru i sukcesami którym po cichu zawsze kibicował i po czasie zaczął ją uwielbiać. Czy nie takie są zazwyczaj początki miłości? To że była mu w tym czasie tak obca mogło jeszcze wzmocnić efekt. Po zacieśnieniu relacji z siostrą i przebyciu tylu mordęg dla niej zdał sobie sprawę że ją kocha. Jak dla mnie nic nie do przełknięcia poza faktem że są bratem i siostrą. Uprzedzenia społeczne jednak robią swoje… Wracając do tematu, dlaczego takie rozwiązanie akcji a nie inne? Był w końcu świadom swoich uczuć po aferze z Kociakiem, której szczerze jest mi żal i w moich oczach okazała się być mu tylko „jazdą próbną” do której się przywiązał. Nie mógł przyjąć uczuć innej, gdyż okazała by się tylko kolejnym przystankiem na drodze do zatracenia się w tęsknocie i żalu że nigdy się nie spróbowało. Miał pełną świadomość konsekwencji emocjonalnych wyrządzonych innym oraz społecznych skazujących go na potępienie. Mimo to chciał poczuć jak to jest i z uśmiechem na ustach zgodził się na rozwiązanie które wielu uznaje za zabawę w „miłość”. Co jednak mu pozostawało? Chciał być po prostu szczęśliwy, choćby na chwilę. Ten fakt z resztą też stanowi jakiś dowód na to jak prawdziwe było to uczucie. Czy ramy społeczne powinny odbierać prawo do szczęścia? Z drugiej strony cieszę się, że podeszli do tego z dozą rozsądku i zastosowali takie półśrodki jak „związek instant” które wpasowały się do wyjazdu Kirino za granicę oraz zaczęcie studiów przez Kyosuke co było swego rodzaju hamulcem który sami na siebie narzucili aby nie pójść za daleko. Zapytam więc, co w tym złego? Serduszka haremiarek złamałby tak czy siak przyjmując uczucie którego sam nie odwzajemniał.

    I tak, zanim się spostrzegłem usprawiedliwiłem ich zachowanie, czym sam jestem przerażony. Anime chyba pozostawi we mnie trwały ślad po tej mieszance poezji ze zgrzytami i sam nie wiem czemu mi się to tak podobało. Być może brak mi tego realizmu w anime który tutaj twórcy starali się zastosować. Moja obrona tego zakończenia może być dla niektórych pozbawiona sensu jednak ja nie znajduje w sobie innego na nie spojrzenia. Jak to powiedział klasyk:
    Owszem, oto was proszę i błagam Ateńczycy, nie dziwcie się i nie obrażajcie, gdy mnie usłyszycie w tym miejscu, tym samym głosem, z tąż samą prostotą, na moją obronę odzywającego się, z jakąm był zwykł mawiać na placu publicznym, przy stołach bankierów, gdzieście mnie często słyszeli. Tak się bowiem rzecz ma.
    Nie zrozumcie mnie źle, sam byłem nastawiony na inne zakończenie w którym Kyosuke pomaga znaleźć chłopaka Kirino, jednak w zaistniałej sytuacji po 9 odcinku ta wersja nie może być zastąpiona żadną inna bez strat na (o zgrozo) pozostałej jakości.

    Nie wiem czy komuś będzie się chciało czytać tak długie wynurzenia po takim czasie, więc pozostawiam tekst bez spojlerów bo i tak wszyscy zainteresowani już pewnie zapoznali się z tytułem, a napisałem go bardziej na celu wyrzucenia z głowy tego świństwa aniżeli wniesienie czegoś nowego do dyskusji. Dziękuję z góry za jego przyjęcie, teraz mogę żyć spokojnie nie martwiąc się dalej o swój światopogląd.