x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Może jestem człowiekiem małej wiary, ale naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić recenzji, która zachwalałby walory tego „dzieła”. Głębokie charaktery, połączenie intrygi z wyrafinowanym sposobem prowadzenia fabuły, mrożące krew w żyłach wydarzenia, czy jednak raczej wcześniej już określona tania rozrywka z bezmózgimi bohaterami w roli głównej, rozładowywaniem napięcia li tylko wyłącznie poprzez kopulację, kliknij: ukryte nożami i latającymi głowami? Na podstawie negatywnych ocen wśród recenzentów (w zasadzie wszystkie takie są), z łatwością można dojść do wniosku, że na połączenie kogoś z tutejszej ekipy i pozytywnej recenzji, liczyć nie można. A ktoś z zewnątrz? Komentarze tutaj, w większości są tylko emocjonalnymi odpowiedziami skleconymi na szybko, do których napisania skłonił dysonans poznawczy.
Napiszcie, że się mylę! Chętnie bym toto poczytał…
Mały bonus, nic więcej.
Mimo wszystko w recenzji trzeciej serii się nie pomyliłem. Odcinek specjalny będący adaptacją jednego z obciętych wątków, również został wydany i uzupełnia lukę między drugą i trzecią serią TV. Trwa 24 minuty, dotyczy związku Kiory i Mine, a nazywa się Nodame Cantabile Finale Episode 00.
Dla wszystkich maniaków Nodame obydwa odcinki są pozycjami obowiązkowymi!
Re: pozać kulturę, drogi recenzencie!
Dziękuję.
Re: pozać kulturę, drogi recenzencie!
Re: pozać kulturę, drogi recenzencie!
Raz, że:
Dwa – dzieci w Japonii zaczynają edukację w wieku sześciu lat. 1 klasa – 6/7 lat, 2 – 7/8, 3 – 8/9.
Czy widzimy tu jeszcze jakieś nieścisłości?
Re: na koniec....
I nie, czytający komentarze nie chcą wiedzieć, w jaki sposób skończyło się anime – to też jest w pewnym sensie spoiler…
O dziewoji z giwerą i ruskich pielmieniach…
Pierwsza seria DtB przypadła mi do gustu i naprawdę wysoko ją oceniałem, jednak nie była to „miłość” do tego stopnia, by jakoś tęsknić do kontynuacji, pomimo niewyjaśnionych kwestii i tego, że zbyt wiele z jej końcówki nie zrozumiałem. No dobra, wiadomość o kontynuacji jednak się pojawiła i stwierdziłem, że może być ciekawie. No i w sumie było, pomimo braków, niejasności i rozwiązań fabularnych, które się tutaj pojawiły. Jednakże głównym zarzutem wobec drugiej serii jest według mnie coś, czego szczerze w seriach nienawidzę. Mianowicie to, że wszystko bardzo powoli się rozkręcało, nabierało jakichś kształtów, lecz skończyło się, nim cokolwiek sensownego zostało ukazane. Jest to typowa historyjka, o której wspomniałem w tytule – quasi‑moralizatorska, bezcelowa i bez żadnej wartości merytorycznej. Dosłownie widzimy tylko otoczkę ze starymi postaciami w tle, w środku niestety nie ma nic. Już nawet nie chodzi o ten „wygórowany” scenariusz, ale o ogół, który po obejrzeniu całości z politowaniem oceniam. Bo scenariusz najwidoczniej z założenia miał być głupi i niskich lotów, ponieważ gdyby na niego stawiano, to nie umieszczano by w serii tych różnych kwiatków, poczynając od „kawaii przemian”, małych dziewczynek z dużymi zabawkami, obcisłych kostiumów, słodziuchnych wiewióreczek, pierwszych miłości, SiAJejów i innych fascynujących tajnych organizacji. Seria istnieje żeby być, lecz jaki by to szajs nie był i tak widzów przyciągnie, chamsko żerując na poprzedniczce. Postaci niby te same, chociaż nie do końca, niektóre to tylko ozdobniki, innym brakuje czasu na zaprezentowanie się. Jedynie July jakoś się spisywał, może dlatego, że nigdy nie miał osobowości?
Ode mnie czwóreczka, bo pomimo samych wad, które w ostatnim odcinku spłynęły na mnie jak wiadro fekaliów, jednak muszę ocenić przyjemność z oglądania. A ta była, średnia bo średnia, ale sięgałem po kolejny odcinek z zainteresowaniem i nadzieją, że w końcu wydarzy się coś ekstra. Niestety – silnik się rozgrzewał i szlag go trafił, nim zdążył ruszyć.
Re: ...
Nadaje się czy się nie nadaje – jego sprawa. Recenzje piszą wolontariusze, jeżeli te są niskiej jakości pod względem merytorycznym, istnieje możliwość umieszczenia recenzji alternatywnej, proste.
Nie tylko – wyrażanie zdania to właśnie ocena (omówienie mające charakter wartościujący), pod kątem własnych doświadczeń i posiadanej wiedzy (bynajmniej nie chodzi w recenzji o ocenę w postaci ilości gwiazdek – to tylko dodatek).
Re: ...
Owszem, sam często używam konstrukcji typu „moim zdaniem” bądź „w mojej ocenie seria jest taka a taka, lecz podejrzewam, że temu a temu się ona spodoba” – stosuję, chociaż wiem, że wcale nie muszę tego wiedzieć. Co więcej, w niektórych sytuacjach nawet nie powinienem mieć prawa tak pisać. Dlaczego? Recenzja to dzieło subiektywne, więc pisząc je, bazuję tylko i wyłącznie na własnych doświadczeniach percepcyjnych, własnych heurystykach i innej oszczędności poznawczej. Jeżeli czegoś nie zauważę, bądź popełnię nadinterpretację, to to właśnie wpływa na moją ocenę. Jasne, są osoby, którym wystarczy tylko dobry humor… No ale właśnie, kolejną subiektywną sprawą jest humor. Bo nieprawda, że jak tylko pojawi się humor ecchi, to automatycznie wszyscy miłośnicy ecchi ów serię polubią. Tak naprawdę to wszystkie te zwroty, które masz na myśli, to jedynie słowne dodatki, ponieważ jeżeli tekst ma być subiektywny, to wiadomo, że osoba nie pisze nic ogólnie. A że jeździ… Niestety, przyznaję, że negatywną recenzję pisze się łatwiej, co więcej – trudno jest wymagać, by osoba, którą coś konkretnego niezwykle raziło (jak na przykład uprzedzenia, do których też ma prawo), miała serię z jakichś powodów szczególnie chwalić, co automatycznie miałoby do jej oglądania zachęcić, kiedy ona zachęcać nie chce. Bo nie, nie jesteśmy żadną wyrocznią, lecz dopóki ktoś chce wyrazić swoje własne (mniej lub bardziej konstruktywne) zdanie, nie naruszając przy tym regulaminu pisania recenzji, to to zrobi i nawet redakcji tanuka nic do tego, która wbrew ogólnemu podejrzeniu, jednością nie jest. Następnie – te zwroty, o których pisałem, nie są żadnymi słowami‑kluczami. Zauważyłem już nie jeden raz, że to czy się pisze ogólnie, czy w pierwszej osobie l.p., to i tak dla większej grupy liczy się po prostu ocena i ich własny sposób, na zredukowanie dysonansu, który się pojawia. Bo jak to? – mi się tak podobało, a tu ocena 1 lub 2. Trudno, Tobie może się podobało, recenzentowi nie… Za to oceny innych (teraz tez użytkowników)pokazują, jak szerzej tytuł jest oceniany.
Dlatego Twoja walka, chociaż widzę, że nie przez wszystkich też prawidłowo interpretowana, zdaje się walką z wiatrakami. Bo dopóki tylko i wyłącznie recenzenci decydują, co w swoim tekście przekażą, nie zmieni się nic.
Re: słaba recenzja