Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

PurpleThingGardener

  • Avatar
    A
    PurpleThingGardener 9.09.2019 14:40
    Seria wykraczająca poza granice gatunku
    Komentarz do recenzji "Given"
    Po dziewiątym odcinku mogę już stwierdzić, że tak, jak zauważył przedmówca, tytuł aspiruje do pozycji dramatu z cechami tragedii- czym jest wiele pozycji gatunku, które ze względu na osadzenie w tematyce homoseksualnej, w Japonii nadal jednak tabu, skreśla się, odrzucając psychologiczną głębię i przekaz wielu historii. ,,Given” w związku z powyższym wydaje się bezprecedensem, kreując fabułę za pomocą narzędzi umożliwiających skonstruowanie ekranizacji typu young adult- aspektem dominującym nad wątkiem nieheteronormatywnym. Dzięki sposobowi kreowania akcji i zarysowywania problemów poprzez aluzje oraz sugestie adaptacja staje się raczej traktatem o samotności, marzeniach, pasjach, codzienności, radzeniem z przeszłością,
    stratą, rozłąką,  kliknij: ukryte , afirmacji życia, docieraniu się ludzi oraz wreszcie seksualności. Dlatego też można się tylko zastanawiać i mieć nadzieję, że ten bezprecedens stanie się przewrotnie precedensem i będziemy mieli szansę poznać inne wartościowe tytuły z gatunku w postaci zanimowanej.

    Odnosząc się natomiast do strony formalnej, warto rzeczywiście zwrócić uwagę na pierwowzór w kwestii szaty graficznej i związanej z nią wrażliwości, z jaką zarysowane zostały projekty postaci, które w anime wydają się po prostu płaskie i bez wyrazu.

    W oczy rzucają się również inne aspekty, szczególnie planu muzycznego, w ramach którego wiele nieistotnych elementów- jak zmiana strun- ulegają wyolbrzymieniu, jednak ,, nie rażą one” aż tak jako materiał służący do udramatyzowania wydarzeń i zachowania spójności pomiędzy sferami psychologiczną, emocjonalną oraz rzeczywistą.

    Kluczową jawi się mimo wszystko atmosfera, z jaką nie dane było mi się dotąd spotkać w anime- kameralna, intymna, jednocześnie ,,ciężka”, przytłaczająca, można powiedzieć zawiesista. Przy czym realizowana w sposób konsekwentny, odkrywający prawdziwe znaczenie powierzchownie nieistotnych, nawet kliszowych- tak jak ,, głupkowatość” i ,, nierozgarnięcie” Mafuyu, w tym jego przesadne reakcje na błahe wydarzenia, zostaje zdemaskowane jako  kliknij: ukryte . Podobnie wygląda to w przypadku wspomnianej wcześniej zmiany strun.

    Toteż zanimowana adaptacja wydaje mi się jednym z najbardziej przemyślanych tytułów, z jakimi dane mi było się spotkać. Wcześniej nie pomyślałabym, że 9 odcinków to objętość czasowa wystarczająca do zarysowania, przeprowadzenia oraz właściwie zamknięcia, tak skomplikowanego w gruncie rzeczy pod względem psychologicznym i emocjonalnym, wątku.

    Mogę z czystym sumieniem polecić ,,Given” każdemu, zainteresowanemu muzyką, dramatami psychologicznymi czy doceniającym tytuły przełamujące stereotypowy osadzone w kontekście seksualności, szczególnie tym, którzy nie są przekonani do podobnych zagadnień.

    Uważam, że ,,Given” nie podlega zaklasyfikowania jako yaoi, a nawet shounen­‑ai, gdyż nie ma z podobnymi tytułami nic wspólnego. Homoerotyzm pełni w tej serii funkcję podobną do ,,Yuri on ice” czy ,,Banana fish”, przez co zostaje podniesiona do rangi dowodu na to, że obecność wspomnianego wątku nie definiuje charakteru pozycji (czym szczególnie zabawili się twórcy ,,YOI”, realizując zakamuflowany, a jednak czytelny i oczywisty, wątek miłosny poprzez wprowadzenie celowej rozbieżności pomiędzy warstwą słowną a graficzną, np. scena przed kościołem, w serialu sportowym). Stąd wynika kolejny aspekt ,,Given”- przełamywanie stereotypów, nie tylko kultury masowej i anime, ale też dotyczących seksualności człowieka.

    Teraz czekam tylko na kolejne odcinki i dalsze losy postaci :)


  • Avatar
    A
    PurpleThingGardener 11.07.2016 21:02
    "Super lovers", czyli...
    Komentarz do recenzji "Super Lovers"
    ...jak zrobić debila z bohatera.

    Serii nie oglądałam, przyznam się bez bicia. Cóż więc tu robię, ktoś spyta. Pewnie nic mądrego. ACZKOLWIEK, pozwolę sobie odwołać się do komentarzy, zwłaszcza, że swego czasu miałam okazję czytać mangę i…

    ...już od początku pojawiał się problem. Poznajemy bohaterów w momencie, gdy Ren jest jeszcze małym chłopcem, a zatem ma jakieś 7 lat, no góra 9 (nie wiem, zgaduję). I tutaj pojawia się rozkmina- gdzie tu romans i jak to autorka rozwiąże.

    No i rozwiązała.

    Aż pewnego dnia, podobnie, jak to się okazało z „Love stage!”, mym oczom ukazało się to- czytaj: ktoś podjął się ekranizacji mangi z dość kontrowersyjnym (dla nas- przyznajcie się, widzieliście gorsze) tematem.

    Nie wiem, jak to wyszło w anime, ale z tego, co widzę, wygląda to dość… tanio. To samo z postaciami- spłycenie Haru, w czym nie ujmuje nie za dobrze dobrany według mnie seiyuu. Nie wiem, jak ja odebrałam tę mangę, ale pamiętam tyle, że ukazana w niej sytuacja była NIEZRĘCZNA- ZWŁASZCZA dla Haru, któremu to, jak dla mnie, zdezorientowany, jak już ktoś wspomniał, wychowany w DZICZY Ren, mający właściwie problemy z mówieniem, pchał się do… gardła. :P
    A Haru był przedstawiony jako zdezorientowany, bo koniec końców nie wiedział jak młodego traktować, zwłaszcza w serii, która upadłaby z prostym „Sorry, młody. Nie dla mnie kryminał.”

    I tak, jak, np. w „Love stage!” mamy przykład klasowego obdarcia protagonisty z resztek inteligencji, tak z drugiej strony nie ma co brać tematu na poważnie w serii, która wobec przeładowanej perwersją i wielkimi biustami popkultury japońskiej, chciała wyciągnąć z niego coś nowego, i spojrzeć na gatunek z innej strony :P

    A jak to wyszło inna sprawa. Pytanie tylko, czy nie warto było wziąć się za jakieś przyjemne romansidło na wakacje, które nie wzbudzałoby rozterek moralnych w odbiorcach :P