Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

Seaven

  • Avatar
    A
    Seaven 3.03.2011 21:15
    Komentarz do recenzji "Fate/stay night: Unlimited Blade Works"
    Myore napisał(a):
    Tą grą jest Wojna o Święty Graal, której celem jest zdobycie świętego kielicha, mogącego spełnić życzenie jego właściciela.

    ;)

    To co bohaterowie próbują przyzwać to The Great Grail (大聖杯 Dai Seihai), czyli portal do Akashy – Mitycznej krainy wewnątrz Nasuverse (Universum stworzonym przez TYPE­‑MOON na potrzeby FSN, Tsukihime, KnK itd). Jest to miejsce wyjęte spoza obiegu czasu, które jest źródłem wszystkich wydarzeń jakie dzieją się na świecie. Akasha jednocześnie jest czymś w rodzaju archiwum gdzie zapisana jest przeszłość, przyszłość i teraźniejszość świata, oraz miejscem skąd pochodzą wszystkie dusze i do którego wracają Heroic Spirits (Tak, wewnątrz Akashy znajduje się Throne of Heroes).

    Problem polega na tym, że The Great Grail należy do świata duchowego, i aby go przyzwać do świata fizycznego potrzebny jest materialny „pojemnik”. Przez pierwsze trzy wojny tym pojemnikiem był The Lesser Grail (小聖杯 Shouseihai). Ten Graal faktycznie był kielichem. Jednakże został on uszkodzony podczas Trzeciego Heaven's Feel i Einzbernowie byli zmuszeni stworzyć nowy. Odeszli jednak od tradycyjnej koncepcji naczynia. Postanowili stworzyć coś zupełnie innego…  kliknij: ukryte 

    Reasumując.
    Bohaterowie nie przyzywają kielicha. „Kielich” lub „pojemnik” na graal jest już obecny w świecie fizycznym i jest nim  kliknij: ukryte . To co bohaterowie chcą przyzwać jest portalem do Akashy. To co bohaterowie faktycznie przyzywają do tego świata jest… tajemnicą, którą odkryjecie grając w Heaven's Feel :D
  • Avatar
    Seaven 7.11.2009 00:03
    Re: Kara no Kyoukai a Tsukihime.
    Komentarz do recenzji "Kara no Kyoukai: The Garden of Sinners"
    chodziło mi o brak powiązań w sensie jakiego użył oiXio.

    oiXio napisał(a):
    Możnaby w tytułach powiązanych dać Shingetsutan Tsukihime – oba anime łączą ci sami bohaterzy.
    Tsukihime powstało w oparciu o Kara no Kyoukai. Zapożyczony został świat, umiejętności, nazwiska, twarze. Jednakże są to powiązania (nawiązania?) natury technicznej i obie serie poza w/w nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Cały mój post ma raczej na celu wyjaśnienie, że mimo tego iż bohaterowie nazywają się tak samo, niektórzy wyglądają podobnie i ogólna mechanika świata działa na tych samych zasadach, to KnK nie jest sequelem, prequelem, alternatywną wersją lub czymkolwiek takim dla Tsukihime.
  • Avatar
    Seaven 6.11.2009 22:58
    Kara no Kyoukai a Tsukihime.
    Komentarz do recenzji "Kara no Kyoukai: The Garden of Sinners"
    Kara no Kyoukai w żadnym wypadku nie jest powiązane w jakikolwiek sposób z Tsukihime lub Serią Fate.

    Nim TYPE­‑MOON zostało formalnie utworzone w 2000 roku jego założyciele, scenarzysta Nasu Kinoko i rysownik Takeuchi Takashi (skądinąd przyjaciele ze szkolnej ławki) prowadzili internetową stronę na której umieszczali doujiny. Na potrzeby tej strony w 1998 roku Nasu stworzył opowiadanie Kara no Kyoukai, które zostało zilustrowane przez Takeuchiego i opublikowane w formie doujina. Była to ich najwcześniejsza praca na większą skalę, jednakże nie byli z niej do końca zadowoleni i postanowili historię przerobić i wydać w formie Visual Nover. Tak w 2000 roku powstało eroge Tsukihime. Gra zawierała wszystko to co zostało ciepło przyjęte w KnK, główny protagonista odziedziczył nazwisko po głównej bohaterce KnK, tak jak ona dysponował Chokushi no Magan (Mystic Eyes of Death Perception). Nasu jednak trochę poniosła wyobraźnia i w gruncie rzeczy wyszło co wyszło. Ani Tsukihime ani późniejsze Melty Blood (2003 rok) nie powaliły na kolana. Sprawdzały się jako czysta rozrywka, ale na dłuższą metę nie zapadały w pamięć i po czasie nie wzbudzały już emocji.

    Nadszedł rok 2004 i TYPE­‑MOON wydało na świat kolejne (i bądź co bądź najwybitniejsze) dzieło, czyli Fate/Stay Night. Grę dziejącą się w tym samym universum co KnK i Tsukihime. Z tej też okazji postanowiono wrócić do korzeni i ponownie opublikowane zostało Kara no Kyoukai. Blask KnK został jednak przyćmiony przez Fate, stąd dopiero po kolejnych kilku latach (począwszy od roku 2007) zaczęło się ukazywać odświerzone Kara no Kyoukai w postaci papierkowej i zapalnowanych siedmiu filmów. Co prawda oryginału nie czytałem, jednakże po obejrzeniu pierwszych szesciu filmów spokojnię mogę powiedzieć, że przerobienie KnK na Tsukihime było błędem. Wyszło coś niby o vampirach, niby o zabójczych oczach, podobno z jakimś romansem w tle… Zdecydowanie KnK nigdy nie powinno zostawać poddane transformacją, chociaż kto wie, czy gdyby nie to, dziś byśmy oglądali te filmy.
  • Avatar
    A
    Seaven 5.11.2009 11:40
    Komentarz do recenzji "Pandora Hearts"
    Szczerze mówiąc mam mieszane uczucia co do tej serii. Owszem, winić tu należy fakt, że manga ciągle jest wydawana i ciężko jest stworzyć na takim materiale bazowym sensowny sezon anime zawierający najważniejsze wydarzenia z mangi, unikający fillerów i w dodatku sensownie zakończony. Jednakże tutaj zakończenia w zasadzie nie ma. Oz przez całe anime biega po omacku szukając wspomnień Alice w różnych dziwnych miejscach, zadając sobie bez przerwy dwa pytania: „Co się stało sto lat temu?” i „Kto tu tak na prawdę jest wrogiem?”. Przy czym odpowiedź na co najmniej jedno z tych pytań nosi czarny kapelusz i przeważnie chodzi tuż obok niego. W ostatecznym rozrachunku  kliknij: ukryte  co jak dla mnie jest wyjątkowo naiwne.

    Sama fabuła również jest nie równa. Twórcy rzucają nam strzępki informacji, wspominają o jakiejś interesującej kwestii  kliknij: ukryte  a potem na kilka odcinków ciągną wątek czysto komediowy. Owszem, może to i napędza apetyt widzów, którzy chcąc poznać odpowiedzi na takie pytania co tydzień grzecznie siadają przed telewizorem i oglądają w nadziei, że anime powróci do tego wątku… Sęk w tym, że w przypadku Pandora Hearts anime często nie wraca, lub wraca zbyt późno rzucają kolejne fragmenty układanki, które nijak pasują do poprzednich.

    Żałować jedynie można, że twórcy postanowili zakończyć serię w taki sposób. Być może chęć prowadzenia historii zgodnej z mangą jest rozsądnym założeniem, ale widać po pierwszym Fullmetal Alchemist, można zrobić udaną serię prowadząc fabułę nieco bardziej po swojemu bez konieczności przerywania w bezsensowny sposób.