x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Ostatnia deska ratunku dla Kuro 2? Może.
Parę słów o każdej części:
Ciel w Krainie Czarów – pamiętam podobną historię z Ourana. Miałam okazję porównać tamtą wersję mangową i wersję z anime, i stwierdzam, że komedia była bardziej interesująca niż dramatyzowanie na temat, że Haruhi nie umie się bawić. Zwłaszcza, że oryginalna Alicja to absurd na kółkach. kliknij: ukryte Dlatego Ciel, który biega w sukience za Sebastianem z ogonkiem króliczka, i reszta postaci, po prostu będąca sobą, zdają u mnie egzamin. Gorzej, jak przychodzi do sądu – wyraźnie widzę tu próbę przedostania się utraconych wspomnień bohatera do jego świadomości w trakcie snu. Ale ogólne wrażenie jest dobre. I wielki plus za powrót do siebie wicehrabiego – tęskniłam za nim, gdy w Kuroshitsuji II zastąpił go niewydarzony klon.
Wizyta u Phantomhive'ów – ha, no i weź tego nie lub, kliknij: ukryte kiedy połowa postaci mówi Ci, że jesteś piękna, wicehrabia nawet Cię porywa, a do towarzystwa masz niemal wyłącznie Sebastiana. Wyobraźnia działa zwłaszcza w momencie zmiany sukni ^^ Obliczone całkowicie dla przyjemności fanek tytułu, panowie mogą niechętnie widzieć się w roli damy, kliknij: ukryte której Soma się oświadcza ^^
Making of – zdecydowanie mój faworyt. Przede wszystkim za końcówkę. Na początku „zapowiedzi” aż mi się wyrwało westchnienie „a może jednak coś takiego zrobią? nieważne, że w stylu amerykańskiego filmu akcji”, ale kliknij: ukryte pojawienie się UFO i dalsza część rozwiała te nadzieje. To nic. Warto obejrzeć do końca i kwiczeć ze śmiechu.
Opowieść Willa Shinigamiego – też polecam bez wahania. Kto by pomyślał, że Grell nie lubił kiedyś Willa…
Zamiar Pająka – Alois mógłby tam zostać i nie wychodzić. Właśnie w czymś takim chciałam go zobaczyć. Idealne ujęcie jego osobowości.
Jak wspomniałam, specjale zatarły niesmak po sezonie drugim, więc ogólna ocena jest dobra. Zaraz włączam sobie jeszcze raz „Making of…” ^^
Sebastian Michaelis i niepotrzebna kontynuacja
Claude broni się paroma rzeczami: raz – brak mu perfekcji Sebastiana, ale jednak zdarzyło mu się go zranić, co ładnie pokazuje kontrast pomiędzy demonem, który traktuje pana tylko jako posiłek i tym, dla którego kontrakt niesie ze sobą inny rodzaj zaangażowania; dwa – kliknij: ukryte bez skrupułów wykorzystuje Aloisa, gdy udaje mu się zwęszyć lepszy łup, co również podkreśla odmienną sytuację Sebastiana. I to by było na tyle, czyli zdecydowanie za mało, by go polubić.
Alois… On też nie dorasta Cielowi do pięt, jest wredny, wulgarny, brak mu klasy. Teoretycznie jest to usprawiedliwione, ale jednak nie do końca. Za wiele nacisku położono na podobieństwo do Ciela, za mało na indywidualność „jego wysokości”. A to podstawowy błąd popełniany w fanfiction. Patrząc na niego nie mogłam przeboleć, że taka śliczna postać została słabą kopią Ciela, a komu potrzebna kopia Ciela? Oryginał wystarczy. Dlaczego on nie dostał własnej historii? Te same realia, te same stroje i czasy, ale, powiedzmy, opowieść dziejąca się równolegle dwie ulice dalej? Jak Junjou Romantica i Sekai‑ichi Hatsukoi. I kto mi powie, że nie można? Zwyczajnie nie potrafię go nie znosić, za te blond włosy i styl ubierania się (facet nosi pończochy, a ja się ani razu nie wzdrygnęłam… kocham japońską kulturę popularną – uczy mnie tolerancji). I naprawdę, szczerze mnie poruszyła kliknij: ukryte jego śmierć (ta pierwsza, we własnym ciele). Z Cielem to co innego, on tak naprawdę w obu seriach miał szczęśliwe zakończenie, bo z Sebastianem, a jak można w jego sytuacji nie nazwać tego happy endem? Alois umierając czuł z całą siłą, że nikt go nie kocha – a może być coś gorszego? Nawet, jeśli życie tak go spaczyło, że na nic innego nie zasłużył?
I nawet nie miałam pojęcia, że tak lubię wicehrabiego Druitta, zanim nie zobaczyłam, co z nim zrobiono w Kuroshitsuji II. Na szczęście z Grellem nie było aż tak źle ^^ Warto też było obejrzeć te dwanaście odcinków, by od czasu do czasu ujrzeć uśmiechniętego Ciela. kliknij: ukryte Choć to też nielogiczne, bo skoro stracił pamięć i sądził, że wciąż się nie zemścił, nie powinien się uśmiechać. Elżbieta wyraźnie powiedziała w pierwszej serii, że odkąd się odnalazł po śmierci rodziców, nigdy się nie uśmiechał (wyniosły grymas się nie liczy jako uśmiech). Ale nic już nie mówię; nawet jeśli nielogiczne, wciąż było to cudowne.
Re: Uczta dla oka i ucha, ze szczyptą fanserwisu dla yaoistek
Uczta dla oka i ucha, ze szczyptą fanserwisu dla yaoistek
Że już nie wspomnę o Grellu (On naprawdę jest facetem? Naprawdę? Kiedy oglądałam ilustracje przed obejrzeniem anime byłam przekonana, że to kobieta…) i służących.
No i wiktoriańska Anglia, te scenerie, które ubóstwiam na równi z japońskimi pejzażami… Przepiękny opening i drugi ending, no i rozbrajający ending ^^
Tylko dlaczego ta seria jest taka krótka, pytam się?
Ulubiona postać: Ciel Phantomhive
Zdecydowanie za krótkie
Nie, żebym tej kontynuacji nie lubiła. Są gorsze, i to o wiele gorsze. Nawet podobało mi się zamknięcie w pojedynczych odcinkach całych epizodów, choć podejrzewam, że gdyby nie to, seria byłaby z dwa razy dłuższa… no, ale całe napięcie gdzieś umknęło.
kliknij: ukryte Szczerze powiedziawszy, odetchnęłam z ulgą, gdy Kikyo umarła. Zważywszy na ilość odcinków przestałam się bać, że znowu wróci. Niby pomogła, niby uratowała Kohaku, ale to, co się działo z Inuyashą, gdy ona się pojawiała (albo umierała), nie było wcale miłe do oglądania. Już coś się zaczęło rodzić między nim a Kagome, a tu wpada Kikyo i wszystko psuje. Wiedząc doskonale, że nie może mu nic zaoferować, bo nawet nie jest żywa, i nie ma siły, żeby wkrótce nie umarła, nadal daje mu nadzieję, że może jednak… A ten głupek nawet nie dostrzegał problemu. Czy on ma w ogóle mózg? A jeśli ma, czemu go nie używa? Koniec końców zaczął jednak coś łapać :) Uwielbiam Inu, ale wątek z Kikyo niesamowicie mnie denerwował. Jak dla mnie to nie była miłość, tylko obsesja – przynajmniej te pięćdziesiąt lat później.
Szkoda, że Koga nie został z nimi do końca, ale przynajmniej był szczęśliwy :) Ciekawe, czy się jeszcze spotkali z Inuyashą i Kagome, jako dwa stateczne małżeństwa ^^
I cieszę się, że Kohaku przeżył. Trochę to baśniowe rozwiązanie, ale Inuyasha to przecież baśń, czyż nie?
Sesshomaru nareszcie się trochę ucywilizował, choć do brata pewnie nadal się nie przyznaje, ale jak mu nie wybaczyć po „Nic nie jest ważniejsze od życia Rin”? No jak? Ja nie potrafię :) I ta reakcja na „Braciszku!” Epickie. Cofałam do tego momentu chyba z dziesięć razy ^^ Bracia ^^
Baśniowa opowieść bez przesadnej słodkości
Bo mimo 167 odcinków z ręką na sercu poświadczam, że takowych nie dostrzegłam. Dłużyły mi się tylko retrospekcje, ale chwilami byłam za nie wdzięczna (dzięki nim przypomniałam sobie wszystko, co zapomniałam w trakcie dość długiej przerwy, jaką przymusowo musiałam zrobić w okolicy odcinka trzydziestego). Jednak przy oglądaniu odcinka za odcinkiem nużą, co należy odnotować. Drażniły mnie też głosy postaci w angielskiej wersji językowej, gdy nie mogłam znaleźć japońskiej – takie sztuczne i niepasujące, choć ogólnie lubię język angielski. I Kikyo – a najgorsze, że bez niej byłoby krucho, kliknij: ukryte choć w sumie ona jest przyczyną wszystkich problemów, więc powinna zająć się ich rozwiązaniem…
Ale dość o minusach, które w porównaniu z plusami wypadają śmiesznie. Postaci są świetnie skonstruowane, tak, jak należy, wcale nie miałam ochoty w żadnym momencie polubić Naraku, choć mam odchył na punkcie czarnych charakterów. Nie ma dla niego żadnego usprawiedliwienia – jest zły dogłębnie i nie ma „jaśniejszej strony”. To, że jest taki przystojny, tylko pogarsza sytuację. A zresztą, po co lubić Naraku, jeśli obok jest „drugi zły” do lubienia? Tak, mowa o Sesshomaru, kliknij: ukryte chociaż to „zły” to raczej przesada. Pozostałe postaci też są świetne – zarówno pierwszo- jak i drugoplanowe nie są płaskie i byle jakie, nawet wśród bandy Naraku są takie, które da się lubić. Jeden Kohaku mnie dłuższy czas wkurzał, i nie mogłam się doczekać, aż mu Naraku zabierze odłamek, ale z czasem zaczęło być mi go żal, a potem polubiłam ^^ Podobnie sytuacja wygląda z przyjaciółkami Kagome – te to już mnie irytowały na potęgę – kliknij: ukryte „och, nie pożyczymy Ci notatek, bo same musimy się uczyć”; z mojego doświadczenia, jeśli ktoś jest twoją przyjaciółką, a ty jesteś chora/chory, to ten ktoś pomyśli prognostycznie, skseruje i przyniesie ci notatki do domu (jeśli jesteś akurat w erze feudalnej, to przecież masz rodzinę, która odbierze notatki). A nie, powie ci, że ważny egzamin jest jutro, najpierw się naje na twój koszt i na koniec nawet ci tych zeszytów nie pożyczy… I jeszcze doradza ci w sprawach sercowych, choć nie może mieć pojęcia o całokształcie sytuacji. No, ale koniec końców i one stały się znośne, a nawet zaczęłam ich wyczekiwać, bo w tym samym odcinku zawsze pojawiał się Inuyasha, w jakiejś zabawnej lub uroczej sytuacji.
Fabuła jest świetnie poprowadzona, ani za wolno, ani za szybko. Wstawki rodzajowe lubię jeszcze od czasów Dragon Balla, a i tu mnie nie zawiodły. Walki trwają tyle, ile trzeba, nie zawsze tytułowy bohater ratował sytuację, czasem była to Kagome, czasem Sesshomaru itp., a czasem trzeba było brać nogi za pas i uciekać. To też było bardziej zjadliwe, niż powtarzalny schemat „i tak nic nie zdziałamy, choć jesteśmy w większości, ale postarajmy się nie zginąć, zanim Goku nie przyleci” (sorki, ale takie są fakty).
Relacje między postaciami – coś wspaniałego. Moje ulubione to Sesshomaru/Rin, Inuyasha/Koga i Inuyasha/Shippo. Humor na bardzo dobrym poziomie (niedoścignione „osuwari”, te momenty, w których Inuyasha zachowywał się zupełnie jak pies, albo kłócił się z różnymi osobami – patrz wyżej, „czy urodzisz mi dziecko?” i wszelkie tego konsekwencje…), ładna kreska, baśniowa atmosfera, przyjemna dla ucha muzyka i zachowanie realizmu – rany trzeba wygoić, zły nie poczeka, aż będziemy w stanie się przed nim obronić, a nowa miłość czasem przychodzi, nim stara się skończyła.
Polecam bez wahania.
Ulubione postaci: Sesshomaru, Inuyasha, Rin, Jaken.
Anime dla miłośniczek bishonenów
Ulubieńcy: Frau i Ayanami
Urocza, ciepła historyjka o codziennym życiu.
Kreska ujdzie, najbardziej podoba mi się sposób rysowania włosów, zmiany fryzur, garderoby i koloru paznokci u Reiko :) I po prostu kocham te przedszkolaki, zwłaszcza Marikę i Shou :)
kliknij: ukryte Można by lepiej wykorzystać wątek z malarzem, jestem też ciekawa, czy Miyako wróciła, i czy Kokoro zaakceptowała macochę, albo przynajmniej poprawiła relacje z ojcem, ale tego się już raczej nie dowiem. Bądź co bądź, miło się oglądało, ale raczej jednorazowo…