x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Całkiem przyjemne anime
Bohaterowie ... a w zasadzie bohater – jak najbardziej na plus. Takizawa Akira i jego idealistyczne (może czasami trochę naiwne) podejście do świata od samego początku budzi sympatię. Odnosi się wrażenie, że będzie się go lubiło niezależnie od tego jak w rzeczywistości wyglądała jego przeszłość i jak mocno był „niebezpieczny”. Mogę się tylko podpisać pod stwierdzeniem Enevi: „Akira nie potrzebuje przeszłości, aby zaskarbić sobie sympatię nie tylko innych bohaterów, ale również widzów.”
W każdym razie polecam!
raczej przereklamowane
Od strony graficznej i muzycznej bardzo mi się podobało. Seiyuu ciekawie dobrani. Główni bohaterowie wyraziści, czasem nawet intrygujący. Ogólny pomysł na fabułę – ok; dawał duże pole do popisu. No i ... właśnie ...
Pierwsze pięć odcinków oglądałam z dużym zaciekawieniem, poznawałam postacie, relacje między nimi i wczuwałam się w atmosferę. Przyszło pożegnać Madamu Reddo, a tym samym miły głos Paku Romi, a potem już było tylko gorzej. Wszystkie odcinki zaczęły mi się wydawać schematyczne, a co za tym idzie – nudne. Elementy humorystyczne w niektórych momentach rzeczywiście zabawne, ale w wielu wydawały mi się zbyt dziecinne, żeby nie powiedzieć żałosne. Oczekiwałam czegoś z dreszczykiem i emocjami, a nie parodii. Dociągnęłam do 13 odcinka, dalej już mi się nie chciało. Jeżeli ktoś zarzuci: „Trzeba było oglądać do końca, najlepsze przegapiłaś!”, odpowiem po prostu: nie lubię przydługich wprowadzeń do głównej akcji.
Na pewno nie polecę Kuroshitsuji moim znajomym, ale nie wyśmieję również fanów tej serii ... po prostu nie mój gust.
Pozdrawiam!
Szkoda tylko, że zapowiada coś dużo ciekawszego od Ryūsei no Gemini, które mnie „nieco” zawiodło.