Anime
Oceny
Ocena recenzenta
4/10postaci: 4/10 | grafika: 4/10 |
fabuła: 3/10 | muzyka: 5/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Kanokon
- かのこん
Kiepskie ecchi, które mogłoby być niezłym hentajem.
Recenzja / Opis
Rzadko kiedy zdarza mi się obejrzeć w całości kiepskie anime. Kiedy stwierdzam, że nie ma już nadziei na poprawę sytuacji, szybko przerzucam się na coś innego. A jednak czasami natrafię na taki tytuł, który sprawi, że siedzę przed ekranem z opadniętą szczęką, dopóki nie zorientuję się, że właśnie skończył się ostatni odcinek. Kanokon to takie właśnie anime. Przez dwanaście odcinków nie mogłam uwierzyć, że naprawdę widzę to, co widzę, więc oglądałam dalej, aby się w tym upewnić. I wcale nie chodzi tylko o śmiałe, nawet jak na ecchi, sceny erotyczne.
Ale po kolei. Ta krótka seria opowiada o związku Kouty Oyamady, przeciętnego (a jakże) licealisty, i Chizuru Minamoto, pozornie równie zwykłej (choć niezwykle biuściastej) uczennicy. W rzeczywistości Chizuru jest kitsune, lisim duchem z japońskich legend. W swej prawdziwej postaci zyskuje puszysty ogonek, parę lisich uszu i trochę magicznej mocy. Do liceum uczęszczają także inne duchy różnych zwierząt, co jakimś cudem udaje się utrzymać w tajemnicy. Biorąc pod uwagę, że teren szkoły jest miejscem, w którym skupia się większość nienaturalnych zdarzeń, a ściany pomieszczeń przyozdobione są ochronnymi pieczęciami, nie wiem, dlaczego nikt niczego nie podejrzewa. Ale jak na tę serię to i tak tylko drobne niedopowiedzenie. Sam Kouta dowiaduje się o tożsamości swojej dziewczyny już w pierwszym odcinku i zdaje się to nie robić na nim większego wrażenia. Na początku wszystko toczy się zresztą bardzo szybko. Kouta i Chizuru są już parą, choć nie wiadomo, jak właściwie do tego doszło. Głównym problemem Chizuru jest nie tyle zdobycie serca ukochanego, co jego ciała, czemu nieśmiały chłopak uparcie się opiera.
Moją pierwszą reakcją na tę parę było zastopowanie filmu i przetarcie z niedowierzaniem oczu. Matko, toż to pedofilia w najczystszym wydaniu. Tak, Kouta jest w liceum, ale wygląda na ucznia podstawówki nawet w porównaniu z kolegami z klasy, więc nie można zrzucić winy za to tylko i wyłącznie na kreskę. Chizuru jest od niego wyższa i prezentuje się przy nim jak dojrzała kobieta (cóż, ma 400 lat, ale mentalnie jest jeszcze nastolatką). Żeby nie było, że tylko panie dostaną trochę shota-fanserwisu (tym bardziej, że anime skierowane jest do mężczyzn), wkrótce na scenie pojawia się także lolitka – Nozomu, kolejny duch, tym razem wilka. Jest to dziewczyna w zupełnie innym typie niż Chizuru, ale równie zdeterminowana, by zdobyć Koutę, i stosująca równie perwersyjne metody. Na szczęście nikt inny do haremu nie dochodzi, bo już Nozomu sprawia wrażenie piątego koła u wozu. Niby próbuje coś namieszać, ale uczucia Kouty do Chizuru są od początku jasno sprecyzowane. O osobowości Nozomu nie da się poza tym powiedzieć wiele więcej ponad to, że prezentuje typ autystyczno‑przerażający. Jasne jest, że to nie dla rozwoju fabuły została wprowadzona: twórcy doszli widocznie do wniosku, że dwie dziewczyny są z punktu widzenia fanserwisu lepsze niż jedna. Punktem widzenia sensu i logiki nikt się zanadto nie przejmował.
Są w tej serii udane elementy, które, gdyby je lepiej wyeksponować, mogłyby znacznie podnieść jej poziom. Niektórzy bohaterowie drugoplanowi są całkiem sympatyczni i normalni, chociażby Tayura, brat Chizuru. Jego uczucie do surowej przewodniczącej klasy, Akane, to wątek ciekawy, ale potraktowany po macoszemu i z banalnym zakończeniem. Podobnie jest w przypadku innej pary, Omiego i Mio, o których nie dowiadujemy się właściwie niczego. Gdzieś w połowie serii pojawiają się nieco bardziej dramatyczne motywy, dochodzi nawet do paru walk, ale na większość postawionych przy tej okazji pytań odpowiedzi nie poznamy. Ważniejsza jest w końcu kolejna kłótnia o cycki (połączona z ich demonstracją) czy następna próba zaciągnięcia Kouty do łóżka. Nie czepiałabym się tych proporcji, gdyby Kanokon był hentajem, do czego zresztą niewiele mu brakuje. Niektóre scenki są naprawdę śmiałe, nawet jak na ecchi, choć nagie ciała zostały przedstawione umownie i niezbyt szczegółowo. Do tego dochodzą wyżej wspomniane pedofilskie akcenty… Wiem, w anime to nie rzadkość, ale jakoś nie mogłam przejść nad tym do porządku dziennego. Jednak muszę podkreślić, że natężenie i rodzaj fanserwisu nie wpłynęło negatywnie na moją ocenę tej serii. Na pewno jej nie pomaga, ale nie przeszkadzałoby tak bardzo, gdyby reszta była lepsza.
Niestety niedopracowana (delikatnie mówiąc) fabuła i bohaterowie to jeszcze nie wszystko. Strona techniczna także prezentuje się najwyżej średnio. Projekty postaci są nie najgorsze, ale tylko z bliska. Z daleka wyglądają często jak kaleki bez stóp, tracą też znacznie na szczegółowości. Od czasu do czasu odnosiłam wrażenie, jakby nagle do rysowania dorwał się bardzo niedoświadczony asystent, czego efektem było chociażby ujęcie, na którym ogon głównej bohaterki wyglądał jak zmutowana poczwarka. Na animacji też raczej oszczędzano, choć w tego typu serii nie razi to aż tak bardzo. Przynajmniej biusty podskakują, jak trzeba. Tła są po prostu przeciętne. Lepiej wypada oprawa muzyczna – opening i ending to typowy pop, ale wpadający w ucho i ręce nie świerzbiły mnie, żeby to w końcu przewinąć. Muzyka w tle dobrze komponuje się z akcją i nie zwracałam na nią większej uwagi.
Kanokon to niestety kolejne anime, które padło ofiarą nowego trendu – wypuszczania krótkich serii bazujących na niedokończonej jeszcze mandze (lub cyklu powieści, jak w tym wypadku). Owocuje to dziurawą fabułą i poważnym zaniedbaniem niektórych wątków. Nie czytałam powieści z serii Kanokon i nie wiem, czy prezentują poziom wyższy niż seria telewizyjna, ale przynajmniej dostarczają więcej informacji o bohaterach i świecie. Jeśli powstanie drugi sezon anime, pewnie będzie lepszy od pierwszego (choćby z tego powodu, że dość trudno byłoby zrobić gorszy), na razie jednak mało komu mogę polecić Kanokon. Owszem, zdarzały się gagi na przyzwoitym poziomie, ale jednak trochę za mało. Główny bohater wydał mi się mniej denerwujący niż w innych podobnych seriach, ale wciąż wiem o nim niewiele więcej niż na początku. Miłośnicy lekkiego ecchi mogą się zgorszyć, amatorzy hentai też nie będą zadowoleni. Jeżeli ktoś ma ochotę na niewymagające anime z ogromną ilością fanserwisu i jest skłonny przymknąć oczy na wylewającą się z ekranu głupotę i brak logiki, może spróbować, ale na pewno znajdą się lepsze pozycje.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | XEBEC |
Autor: | Katsumi Nishino |
Projekt: | Akio Takami, Koin |
Reżyser: | Atsushi Ootsuki |
Scenariusz: | Masashi Suzuki |
Muzyka: | Tsuyoshi Itou |