Anime
Oceny
Ocena recenzenta
2/10grafika: 3/10 | |
fabuła: 1/10 | muzyka: 4/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
End of the World
- Grasshoppa! 2
Dziewczę z innego świata i pojedynek ze Stwórcą – pretensjonalny krótkometrażowy film o niczym, dla nikogo.
Recenzja / Opis
Zaczyna się niewinnie: dwie dziewczyny spotykają się na koncercie rockowym. Jedna z nich chce zaprosić drugą do swojego mieszkania, ta druga utrzymuje, że pochodzi z innego wymiaru. W magicznie bezsensowny sposób trafimy tam zaledwie chwilę później – do obcego świata, na bezkresną pustynię, na której dziewczyna stoczy pojedynek z czymś, co przedstawi się jako stwórca tego miejsca. Będą też latające krzyże. I bezsens, dużo bezsensu. Możliwe, że niedostatecznie zgłębiłem historię powstania End of the World – ten tytuł zasłużyłby na jakąkolwiek pochwałę, gdyby na przykład płytę DVD z nim dodawano jako gratis do płatków, albo gdyby okazał się pierwszym dziełem nastoletniego amatora… Niestety, istnieje niewielkie, ale niemożliwe do pominięcia ryzyko, że ktoś mógłby nabrać się tak jak ja i oczekiwać po nim pełnoprawnego anime albo i nawet – o zgrozo – czegoś co najmniej nietuzinkowego. Czuję się więc w obowiązku wyprowadzić wszystkich zainteresowanych z błędu.
Scenariusz tej kilkuminutowej OAV sprawia wrażenie wymyślonego na poczekaniu i spisanego na kolanie – brakuje sensu rozumianego jako przyczynowo‑skutkowe powiązania wydarzeń, słabo wypada też samo przedstawienie poszczególnych scen i drętwe dialogi, istniejące chyba tylko dlatego, że przyjęło się, iż bohaterowie powinni coś mówić. End of the World można by zastosować w celach edukacyjnych – na przykład pokazując je tym, którzy wierzą, że w tytułach z gatunku „okruchy życia” rzekomo „nic się nie dzieje”. Tu teoretycznie dzieje się całkiem sporo, ale nie zmienia to faktu, że cała przedstawiona historia jest zupełnie bezcelowa, pozbawiona jakiejkolwiek treści. Jakby tego było mało, autorzy postanowili przygnieść widza odrobiną Mistycznego Bełkotu – wspomnianymi już latającymi krzyżami (których urocza absurdalność jest jednym z niewielu plusów End of the World), siedzącym na drzewie Bogiem i tytułowym końcem świata – może chodziło o oryginalność, ale jeśli tak, to celu nie udało się osiągnąć, bo przypomina to typowy japoński kicz inspirowany symboliką chrześcijańską, z jakim można się zetknąć w wielu seriach. Tyle że w gorszym wydaniu.
Konieczność zerknięcia na film raz jeszcze pozbawiła mnie tej odrobiny litości, która mogłaby sprawić, że pominąłbym akapit o oprawie audio‑wizualnej. Uwielbiam produkcje nietypowe pod tym względem, ale End of the World wygląda okropnie nawet dla mnie – przeciętny wielbiciel mangi, który od czasu do czasu łapie za ołówek i bazgrze z nudów, potrafiłby lepiej. Projekty postaci, tła, kolorystyka, animacja – nie da się pochwalić żadnego z tych elementów, OAV jest po prostu brzydka. Dodajmy do tego brak muzyki, jeśli nie liczyć odrobiny fałszowania na stanowiącym wstęp do fabuły koncercie rockowym, i zupełnie spapraną robotę seiyuu (brzmiących tak, jakby ktoś siłą przymusił ich do nagrywania po naprawdę ciężkim dniu), a otrzymamy pełen obraz tego, jak prezentuje się wykonanie opisywanego anime.
Największą niewiadomą jest dla mnie docelowy odbiorca End of the World – dla kogo mogło powstać coś takiego? Ci, którzy szukają tylko rozrywki, na tę krótkometrażówkę nawet nie zerkną, a widzowie bardziej wymagający raczej nie znajdą tu żadnych zalet. Polecić komukolwiek mogę jedynie „ku przestrodze” – to świetny przykład tego, że nie zawsze to, co wydaje się oryginalne, musi być dobre. Choć to tylko kilka minut, zapewniam, że czas spędzony przy tym filmie będzie czasem straconym – naprawdę nie warto.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Studio 4°C |
Projekt: | Osamu Kobayashi |
Reżyser: | Osamu Kobayashi |
Muzyka: | Lolita Juuhachigo |