Anime
Oceny
Ocena recenzenta
8/10postaci: 7/10 | grafika: 7/10 |
fabuła: 8/10 | muzyka: 7/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Hi no Tori
- Phoenix
- 火の鳥
„Człowiek nie jest stworzony do klęski, człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać” (Ernest Hemingway, Stary człowiek i morze)
Recenzja / Opis
Wśród licznych tytułów stworzonych przez Osamu Tezukę, uważanego w Japonii za najważniejszego spośród mangaków, poczesne miejsce zajmuje tytuł, który sam Tezuka uważał za dzieło swojego życia – Hi no Tori. Ta wielowątkowa opowieść co prawda nigdy nie została ukończona (prace nad nią przerwała śmierć autora), jednak poszczególne jej fragmenty były niejednokrotnie przenoszone na ekran. Najnowszym tego rodzaju przedsięwzięciem jest opisywany tutaj serial z 2004 roku.
Hi no tori to feniks, mityczny ptak odradzający się w ogniu, którego krew leczy wszystkie choroby i daje nieśmiertelność. Chęć zdobycia tej ostatniej jest spiritus movens bohaterów wszystkich zawartych tu opowieści. Rozgrywają się one w różnych epokach – od średniowiecza po odległą, liczoną w tysiącach lat przyszłość. W otwierającym całość, czteroodcinkowym Reimei (Świt) mamy trzy wątki – cesarzowej, która obsesyjnie pragnie uzdrowicielskiej mocy feniksa, aby dzięki niej odzyskać piękno i młodość, lekarza – nawróconego zdrajcę, i generała stającego przed dylematem lojalności i miłości do zaadoptowanego dziecka. Dwuczęściowe Fukkatsu (Odrodzenie) to odległa przyszłość. Ciężko rannemu w wypadku kosmonaucie naukowcy wszczepiają sztuczny mózg, który jednak nie działa idealnie. Bohater widzi w ludziach kupy złomu, zaś w maszynach – ludzi. Nadrzędnym tematem pozostaje jednak kwestia zemsty. Igyou (Dziwadła) to nowelka o oklepanym w sumie motywie kary za popełnioną zbrodnię, jednak sposób, w jaki został ten temat potraktowany, trudno uznać za typowy. W liczącym aż pięć odcinków, najdłuższym Taiyou (Słońce) bohater, okaleczony przez swoich wrogów poprzez naszycie mu na twarz wilczej skóry, staje się mimowolnym uczestnikiem konfliktu między dwiema frakcjami politycznymi oraz religijnymi. Wreszcie w Mirai (Przyszłość) obserwujemy zagładę i odrodzenie oczami jedynego człowieka, który pozostał na Ziemi.
Tym, co łączy wszystkie te z pozoru tak różne historie, jest motyw feniksa, ale także, a może przede wszystkim, fatum. Wśród działań bohaterów można zaobserwować dwie postawy – walkę z tym, co zgotował im los, lub też podporządkowanie się przeznaczeniu, nawet kiedy, niczym Bóg na biblijnego Hioba, zsyła ono łańcuch nieszczęść. Co prawda żadna z tych postaw nie gwarantuje powodzenia, jednak nietrudno zauważyć, że Tezuka wydaje się mówić odbiorcom, by akceptowali los, gdyż dzięki temu łatwiej przyjdzie im znieść jego ciosy. To właśnie ci spośród grona bohaterów Hi no Tori, którzy przyjmują biernie to, co im zgotowano i idą posłusznie ścieżką przeznaczenia, mają większą szansę na nagrodę. Im bardziej bowiem człowiek usiłuje zakrzywić ścieżki losu i zmienić swoje miejsce w kosmogonii, tym straszliwsze go czekają za to kary. Ta bierność i posłuszeństwo, skądinąd dość typowe dla wschodniej mentalności, wydawać się mogą nam, ceniącym indywidualizm ludziom Zachodu, odpychające. To sprawia, że oglądając Hi no Tori kibicowałem najczęściej tym, których działania wydawały się skazane na porażkę. Wszak czasem liczy się samo piękno walki…
Bardzo mocno zaakcentowano w tym anime kwestie nieśmiertelności. Niekoniecznie rozumianej dosłownie (choć także), ale przede wszystkim jako uczestnictwa w wielkim, nieustannie obracającym się kole życia, gdzie nic nie ginie, a każda śmierć oznacza także odrodzenie. Gdzieś na krawędziach tego właśnie koła żyje feniks. Jest on siłą potężną, ale wydaje się, że właśnie owa potęga jest jednocześnie przyczyną jego bierności. Będąc uosobieniem kreacyjnego aspektu natury, nie może (albo i nie chce) ingerować zbyt mocno w przebieg cyklu życia. Robi to tylko w niezwykle wyjątkowych momentach, a już na pewno nie wtedy, kiedy życzą sobie tego bohaterowie. Dążenie do nieśmiertelności jako czegoś, co jest z założenia sprzeczne z cyklem śmierci i odrodzenia, musi być ukarane. Zresztą ci spośród bohaterów Hi no Tori, którym najbardziej zależy na zdobyciu mocy feniksa, to najczęściej groteskowo wręcz przerysowane czarne charaktery. Zdobywający ostatecznie zaś tę moc to osoby, którym wcale na niej nie zależało. Nasuwa się zatem konkluzja, że im bardziej czegoś się pragnie, tym mniej ma się szans na osiągnięcie celu.
Poza nieśmiertelnością pojawiają się tu problemy natury moralnej. W Dziwnych istotach Tezuka wydaje się polemizować z tezą o istnieniu sprawiedliwej zbrodni i mniejszego zła, które wiedzie ku większemu dobru. Zbrodniarka, nawet jeśli jej cel jest szlachetny, popełnia grzech i musi zań odpokutować. Bohater Odrodzenia płaci za swoją żądzę zemsty stratą ukochanej, zaś dalszy ciąg kary wybiera sobie sam, w pełni już świadom własnej winy. Akceptacja winy jest bowiem, według Tezuki, jedynym sposobem na jej odkupienie – konkluzja, co ciekawe, dość uniwersalna i typowa, nawet dla kultury judeochrześcijańskiej. W Świcie oraz Słońcu znajdziemy rozważania dotyczące lojalności, tematu w świecie akcji tychże historii – średniowiecznej Japonii, bardzo istotnego. Nawet wyrzucony z własnej ojczyzny żołnierz, okaleczony na rozkaz swojej pani, nie waha się ani chwili i porzuca kochającą go kobietę, gdy dowiaduje się, że jego władczyni grozi niebezpieczeństwo. Aż dziwne, że nie wypowiada przy tym ponuro zapisanej w europejskiej tradycji maksymy brzmiącej: „Moim honorem jest wierność”.
Nawet niezbyt spostrzegawczy widz szybko zauważy, że bohaterowie poszczególnych historii są do siebie zewnętrznie bardzo podobni, noszą te same nazwiska, ba, czasem wręcz pełnią podobne role. Naukowcy, generałowie, nawet roboty, mimo wieków lub nawet tysiącleci dzielących kolejne epizody Hi no Tori nie zmieniają się szczególnie. To bez dwóch zdań celowy zabieg, dzięki któremu jeszcze mocniej podkreślono ciągłość cyklu życia. Co najmniej kilka razy w całej serii pada stwierdzenie, że właśnie uczestnictwo w nim jest de facto prawdziwą nieśmiertelnością. Zatem można by dopowiedzieć, że próby wyłamania się zeń, poprzez uzyskanie wiecznego życia dzięki krwi feniksa, są dążeniem do uzyskania nieśmiertelności złudnej, fałszywej. Mimo wszystko trudno co najmniej w kilku momentach nie wzruszyć się, gdy obserwujemy na ekranie kolejnego bohatera ginącego tylko dlatego, że niczym mityczny Prometeusz przeciwstawił się boskim wyrokom.
Tym, co od samego początku zrobiło na mnie duże wrażenie, była muzyka. Pompatyczna, orkiestrowa fanfara, która towarzyszy lotowi feniksa w scenach otwierających każdy odcinek, jest znakomicie dopasowana do treści, jej podniosły nastrój zapowiada wyraźnie, że widza czeka coś niezwykłego. Wariacje na temat tej melodii pojawiają się w różnych momentach poszczególnych odcinków, najczęściej w scenach kluczowych. Piosenek tu niewiele, za to nie brak przejmujących wokaliz. Motywy muzyczne, zwłaszcza te w odcinkach rozgrywających się w dawnych czasach, bliskie są japońskiemu folklorowi. Drobne zastrzeżenie miałbym natomiast do wieńczącej całą serię piosenki, której tekst miał być chyba ostateczną konkluzją. Jeśli tak, wyszło to nader przeciętnie. Ciekawy natomiast zabieg zastosowano w przypadku grafiki. Ta jest nowoczesna, z wyjątkiem projektów postaci, które zachowano wiernie względem oryginału. Niektórym może przeszkadzać, że bohaterowie wyglądają tym samym nieco groteskowo, ba, gdy zaczynałem oglądać Hi no Tori, również nieco gryzły mi się nowoczesne i dopieszczone animacje z dość oldschoolowymi projektami postaci. Jednak już w pierwszym odcinku przestało mi to przeszkadzać, zaś w pewnym momencie uznałem, że tak naprawdę takie, a nie inne podejście to nie siłowe trzymanie się staroci, ale raczej wyraz szacunku w stosunku do osoby uważanej za jednego z najwybitniejszych autorów w dziejach japońskiego komiksu.
Na pewno nie pozwoliłbym sobie na stwierdzenie, że Hi no Tori to anime dla każdego. Po pierwsze, jest to rzecz ambitna (oj, co za pokrętne słowo) i jeśli ktoś oczekuje od oglądanych przez siebie tytułów nade wszystko wartkiej akcji, prostej fabuły i wyrazistych bohaterów obdarzonych supermocami, to spokojnie może sobie oglądanie tej produkcji darować. Co więcej, bardzo mocno zaakcentowany jest tu tezukowy fatalizm, obecny w bardzo wielu utworach autorstwa tego pana. Jest to motyw, który bardzo skutecznie może zniechęcić do zapoznawania się z twórczością Osamu Tezuki ludzi Zachodu. W naszych realiach bowiem trudno akceptować bierność jako najlepszą metodę postępowania, zaś potępienie buntu, jakie pojawia się w Hi no Tori, budzi u nas automatyczny sprzeciw. Zatem biorąc się za oglądanie tego anime trzeba zaakceptować wszystkie powyższe „ale”. Jeśli tak się stanie, to obcowanie z tym tytułem ma szanse okazać się całkiem przyjemną przygodą intelektualną.
Recenzje alternatywne
-
Avellana - 29 września 2004 Ocena: 7/10
Hi no tori, ognisty ptak – żar‑ptak z ruskich bylin, feniks z legend egipskich i wschodnich – symbol życia i nieśmiertelności. Przewodnik po czasie i przestrzeni, po opowieści o ludzkich pragnieniach i dążeniach. więcej >>>
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Tezuka Production |
Autor: | Osamu Tezuka |
Projekt: | Akio Sugino |
Reżyser: | Ryousuke Takahashi |
Muzyka: | Hidekazu Uchiike, Yuuji Nomi |