Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 8/10 grafika: 6/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,25

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 28
Średnia: 6,93
σ=1,91

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Szaman Fetyszy)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Photon

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 1997
Czas trwania: 6 (5×29 min, 48 min)
Tytuły alternatywne:
  • Photon: The Idiot Adventures
  • フォトン
Widownia: Shounen; Rating: Nagość; Miejsce: Inne planety; Czas: Przyszłość; Inne: Ecchi, Harem, Mechy
zrzutka

Czy uważacie, że wielu bohaterów anime zachowuje się, jakby byli ograniczeni umysłowo? Co powiecie zatem na zwariowaną komedię przygodową, w której pierwsze skrzypce gra autentycznie opóźniony intelektualnie bohater? Wbrew pozorom udana i pełna humoru seria.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: GLI

Recenzja / Opis

Pustynna Planeta jest miejscem, w którym życie to sielanka. Nie wszystkim jednak to odpowiada. Jedną z takich osób jest Aun – rozpieszczona i lekko narwana najmłodsza córeczka przywódcy jednej z wiosek. Zakochuje się ona w muzyku, który dał w jej rodzinnej miejscowości koncert i postanawia, niesiona porywem miłości, wybrać się do miasta, w którym mieszka ów wykonawca, by wyznać mu miłość. W tym celu kradnie wart majątek święty artefakt, jeden z pojazdów i wyrusza. Problem polega na tym, że podróż przez pustynię nie jest łatwa, przyjemna ani bezpieczna. Zatem kiedy szefostwo wioski orientuje się, że Aun (ponownie zresztą) uciekła, wysyła po raz kolejny swoją tajną broń – Photona, chłopca nieco opóźnionego w rozwoju umysłowym, nadrabiającego jednak ten brak tytaniczną siłą i półboską wytrzymałością. Cel ma jasny – sprowadzić niesforne dziewczę do domu. Tym razem jednak z rozmaitych powodów bohaterowie zostaną wplątani w niezłą kabałę, z której wyjść w jednym kawałku nie będzie łatwo.

Photon jest dobrym przykładem na to, że warto od czasu do czasu poszperać w śmietniku historii. Zabierając się za seans, nie spodziewałem się po tej serii jakichś wielkich rewelacji. Ot, miałem nadzieję na lekką komedię z bohaterami walczącymi pośród gwiazd i na planetach. Ostatecznie jednak Photon zaskoczył mnie pozytywnie. No, ale przejdźmy do rzeczy. Akcja dzieje się w dużej mierze na Pustynnej Planecie oraz z rzadka w kosmosie. Fabuła jest z pozoru rzemieślniczo wykonaną komedią przygodową shounen, zrobioną według schematu: niewinny początek w wiosce na skraju cywilizacji, przypadkowe wplątanie się w kłopo… znaczy się, ekscytującą przygodę, starcia z wrogami, wypełniacze no i grande finale w postaci epickiego pojedynku z głównym niemilcem. Wspomniałem, że z pozoru? Otóż po pierwsze twórcy postawili głównie na wątki komediowe i co więcej, ewidentnie sobie kpią z konwencji i bawią się nią. Widać to szczególnie podczas starć z sir Papacharino Nanadanem – wrogiem starającym się protagonistom uprzykrzyć życie. Starającym – bo mimo najszczerszych chęci i kreatywności godnej Kojota z Looney Tunes, jego genialne plany spełzają na niczym. Pod względem odsetka nieudanych pomysłów na złapanie bohaterów mógłby spokojnie podać rękę pechowemu psowatemu. Duży plus należy się twórcom za to, że starają się zaskoczyć widza. Nawet jeśli jesteśmy absolutnie pewni, że wątek x potoczy się według utartych schematów, to jeden drobny element sprawia, że klisza obraca się wniwecz, a widz wybucha śmiechem. Fabuła zaczyna się zagęszczać dopiero pod koniec serii, acz też nie do końca – tu również postanowiono pobawić się konwencją. Dużym plusem Photona są gagi, które można podzielić na trzy kategorie. Pierwsza z nich opiera się na wspomnianej już przeze mnie zabawie konwencją i po części związanym z nią humorze sytuacyjnym. Druga to humor slapstickowy, który dobrze pasuje do przyjętego klimatu tej serii. Trzeci worek śmiechu to humor sprośny, oparty w dużej mierze na cyckach, żartach o płaskich deskach i goliźnie. Nie jest jednak wprowadzony na siłę, żeby przyciągnąć widzów chcących sobie popatrzeć na gołe kawaii panienki i na tyle go wyważono, że wpasowuje się w fabułę serii. Zresztą i w tej materii twórcy postanowili się pobawić. Żeby nie zdradzić za wiele, powiem, że w Photonie jest jedna scena z golizną w roli głównej, przy której ewidentnie fani nie będą się ślinić. Parę słów należy się też światowi, czy może raczej galaktyce, w której przychodzi żyć bohaterom. Nie jest on jakiś specjalnie złożony czy skomplikowany, o samej planecie wiemy tylko tyle, że zawiera pustynię, parę miast i wiosek. Galaktyka zaś jest przedstawiona szkicowo, rządzi nią imperator, statki kosmiczne zasilane są przez kryształy mózgowe, a osiągnięcia techniki działają dzięki tajemniczej energii Aho. Nie jest to szczyt kreatywności, ale i sama seria nie aspiruje do bycia przełomowym science­‑fiction czy choćby space operą.

Duży plus należy się twórcom za postacie. Obejrzałem już wiele anime i zagrałem w wiele gier made in Japan, w których główny bohater sprawiał wrażenie idioty. Nie przypuszczałem, że ktoś wpadnie na pomysł, żeby protagonista był faktycznie ograniczony intelektualnie. A jednak! Tytułowy Photon jest obdarzony nadludzką siłą, na tyle potężną, że zniszczenie kilkunastu dziesięciometrowych mechów to dla niego bułka z masłem. Wytrzymałości też mógłby mu pozazdrościć niejeden statek kosmiczny, czołg czy heros. Jak to jednak mówią – coś za coś. Swoje półboskie cechy okupuje delikatnie rzecz ujmując… skromnym rozumkiem. Jego pojmowanie świata ogranicza się do rozumienia krótkich komend typu „chodź za mną”, „broń mnie” tudzież „rozwal ten czołg”, wykonywania prostych czynności oraz kojarzenia podstawowych pojęć, praw panujących na planecie i ludzi, do których się najbardziej przywiązał. Bardziej skomplikowanych czynności, np. odróżnienia prawdziwej postaci od dmuchanej lali, mówiąc potocznie, nie ogarnia. Jednak pomimo tego, że nawet Goku z Dragon Balla to przy nim geniusz intelektu, Photon jest bardzo sympatyczny, oddany i gotowy dla swoich przyjaciół poświęcić życie. Co więcej, pomimo dziecięcego wieku (wygląda maksymalnie na dwanaście lat) potrafi walczyć jak lew i bez problemu przeżyć na pustyni. À propos wieku, warto wspomnieć o jednej ciekawostce. W kilku scenach Photon jest przedstawiony nago, bez cenzury, co według japońskiego prawa (przynajmniej obowiązującego w latach 90.) oznaczało, że jest dzieckiem. Zabiło to ćwieka Jankesom, którzy zrobili z niego mocno niedorozwiniętego osiemnastolatka, żeby uniknąć posądzenia o pedofilię. Uspokoję na wstępie – w Photonie żadnego shotaconu nie ma, a towarzyszące bohaterowi dwie urocze panie mu po prostu matkują.

A skoro już jesteśmy przy paniach – różowowłosa Aun to tsundere przyjaciółka z dzieciństwa, której Photon obiecał bronić po wsze czasy. Jak nietrudno się domyślić, jest wybuchowa, co chwilę okłada Photona i wyzywa od idiotów (ładnie to tak upośledzonego?), ale w głębi duszy bardzo go lubi i czuje się przy nim bezpieczna. Posiada również moc zamrażania czasu w promieniu do kilkudziesięciu metrów. Jest to jednak broń obosieczna, ponieważ Aun na wspomniane zamrożenie nie jest odporna. Wówczas jedyna nadzieja w Photonie. Keyne Aqua to z kolei kosmiczna piratka, która jest wredna, złośliwa i co chwilę udowadnia Aun, że ma większy biust. Z drugiej strony jest jednak słodka i oddana. Posiada również zwierzątko, które steruje jej pojazdem kosmicznym. Skojarzenia z Tenchi Muyo! są jak najbardziej na miejscu – koniec końców za produkcję odpowiadało to samo studio. Na koniec zostawiłem najbardziej udaną postać w serii – sir Papacharino Nanadana. Jest to zboczony i narcystyczny do szpiku kości możnowładca pragnący zapanować nad galaktyką i… poszerzyć swój harem. Jest bezwzględny, podstępny, zawzięty, ma licznych popleczników, nie cofa się przed niczym oraz… zalicza mnóstwo wpadek, czasem z powodu własnej ciamajdowatości, ale częściej przez nieprawdopodobnego pecha. Mimo ewidentnego przerysowania (w końcu to komedia ocierająca się o parodię) jest świetną i wyrazistą postacią, dzięki której seria bardzo dużo zyskała w moich oczach.

Wielu widzów z pewnością odrzuci kreska, ostatecznie to seria, która powstała w połowie lat 90. Biorąc jednak poprawkę na wiek, Photon prezentuje się całkiem przyzwoicie. Planeta, mimo że pustynna, ma wiele ciekawych wizualnie miejsc. Projekty postaci (zwłaszcza Papacharino) również zapadają w pamięć. Oprawa dźwiękowa jest przyzwoita, a endingowy Pinch w wykonaniu Yui Horie (która notabene jest seiyuu Aun, a także m.in. Naru z Love Hina) to wpadający w ucho j­‑rock. Warto też dodać, że Photonowi podłożyła głos Junko Takeuchi, którą fani słyszeli między innymi jako… Naruto. Za głos Keyne odpowiedzialna była Yumi Ichihara, Papacharino głos podłożył natomiast znany z Harlocka Kouchi Yamadera.

Muszę przyznać, że po seansie Photona byłem bardzo mile zaskoczony. To dobra przygodowa komedia z elementami parodii. Co więcej, lubi zaskakiwać i bawić się wytartymi konwencjami. Polecam wszystkim osobom lubiącym anime z lat 90. oraz zwariowane komedie. Odradzam natomiast ludziom szukającym bardziej złożonej historii i świata oraz widzom, dla których „stare anime” i oldschool to tytuły sprzed 2005 roku. Ci pierwsi się rozczarują, drugich odrzuci archaiczna kreska.

Szaman Fetyszy, 22 sierpnia 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: AIC (Anime International Company)
Autor: Masaki Kajishima
Projekt: Masaki Kajishima, Shin'ya Takahashi
Reżyser: Kouji Masunari
Scenariusz: Katsumi Hasegawa, Yousuke Kuroda
Muzyka: Haruhiko Nishioka