Anime
Oceny
Ocena recenzenta
7/10postaci: 8/10 | grafika: 7/10 |
fabuła: 5/10 | muzyka: 8/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Urusei Yatsura
- うる星やつら
Jedna z najbardziej szalonych komedii romantycznych w dziejach anime, czyli tysiąc sposobów na wypowiedzenie słowa „darling”. Klasyka przez wielkie „K”, wciąż jednak atrakcyjna.
Recenzja / Opis
Ataru Moroboshi to antyteza typowego bohatera anime dzisiejszych czasów, takiego, który boi się nawet podejść do kobiety, o rozmowie nawet nie wspominając. Główny bohater Urusei Yatsura to „pies na kobiety”, który zatrzymuje wzrok na każdej mijanej przedstawicielce płci pięknej. Nasz lowelas ma jednak swoją wybrankę – Shinobu, której zresztą nie jest obojętny. Mimo różnic w charakterach obydwoje wyraźnie mają się ku sobie i pewnie ich historia potoczyłaby się szybko i gładko, gdyby nie tytułowi „Ci irytujący obcy!”. Pewnego dnia bowiem, kiedy Ataru wraca do domu, zastaje w głównym pokoju olbrzymiego mężczyznę z rogami, ubranego cokolwiek ekscentrycznie. Obok niego siedzi minister, który uprzejmie informuje naszego bohatera, że siedzący obok to Pan Najeźdźca, który przyjechał podbić Ziemię. W swej uprzejmości Pan Najeźdźca uznał, że da Ziemianom szansę – oto jeden, wybrany przez niego przedstawiciel naszego gatunku stoczy pojedynek z reprezentującym kosmitów wojownikiem. Losowym Ziemianinem okazał się nasz Ataru. Zaś jego przeciwnik…
Nie, wcale nie jest to olbrzymi mackowaty demon czy ziejące ogniem z dwudziestu paszcz monstrum. W dzień pojedynku bowiem na Ziemię przybywa Lum – córka Pana Najeźdźcy, przepiękna kobieta, mająca na sobie jedynie bikini w tygrysie cętki. Ataru dowiaduje się, że aby odnieść zwycięstwo wystarczy złapać Lum za niewielkie rogi, które ma na głowie. Łatwo powiedzieć… choć Ataru wiele by dał, by położyć ręce na naszej ślicznotce, ta wcale mu tego nie ułatwia – jak bowiem złapać kogoś, kto potrafi latać? Cała ludzkość obserwuje z napięciem pojedynek, z każdą rundą coraz mniej wierząc w szanse na swoje ocalenie. W końcu jednak los uśmiecha się do Ataru i w cokolwiek perwersyjny sposób nasz bohater odnosi sukces… a przynajmniej ratuje Ziemię, bo przy okazji, nie znając zwyczajów kosmitów, oświadcza się Lum. Ta naturalnie przyjmuje zaręczyny i odtąd, ku rozpaczy Shinobu i zakłopotaniu Ataru, zaczyna traktować go jak męża. Tak zaczyna się jedna z najbardziej zwariowanych serii w dziejach anime.
Urusei Yatsura to swoista komedia romantyczna, rozgrywająca się w trójkącie Shinobu – Ataru – Lum. Bohater chciałby romansować z Shinobu, Lum uważa, iż Ataru należy do niej, zaś Shinobu, nieznosząca Lum, coraz bardziej zastanawia się, kogo właściwie kocha Ataru. Poza tą trójką przez ekran przewija się prawdziwa armia postaci drugiego i trzeciego planu – poznamy m.in. młodszego brata Lum, który nie cierpi Ataru, jej eks‑chłopaka, w chwilach wściekłości zmieniającego się w godzillopodobne monstrum, usiłujących przeżyć to wszystko rodziców Ataru, jego kumpli ze szkoły, wiecznie zazdrosnych o Lum, oraz wiele, wiele innych postaci, które wraz z kolejnymi epizodami pojawiają się na ekranie. W dużej mierze to właśnie postaci stanowią o sile Urusei Yatsura – znajdziemy tu np. grupę dziewcząt z klasy Ataru, które uznały, iż Lum należy bronić przed naszym bohaterem (niech żyje solidarność jajników!), a nawet Spice Girls (choć anime powstało na wiele lat przed rozpoczęciem kariery tego girls bandu). Bohaterowie Urusei Yatsura wymykają się ogólnie przyjętym standardom normalności, ktoś mógłby stwierdzić wręcz, że psychopaci są tam w przewadze, jednakże trudno ich nie polubić. Są zwyczajnie zbyt sympatyczni.
Ta mnogość nie komplikuje jednak w żaden sposób fabuły, głównie dlatego, że jej tu w zasadzie nie ma. Dla ścisłości, na sto dziewięćdziesiąt pięć odcinków serii jedynie początek i koniec tworzą jakąś osnową fabularną, zaś w środku odcinki mające popychać akcję do przodu można wymienić na palcach obu rąk. Reszta to krótkie, jednoodcinkowe historyjki, całkowicie epizodyczne, czasem tylko wprowadzające nowych bohaterów na scenę (niekiedy zdarza się wręcz, że w jednym odcinku znajdziemy dwie opowiastki). Sporadycznie trafiają się opowieści rozpisane na dwa lub więcej odcinków. Urusei Yatsura to typowa seria telewizyjna, kręcona tak długo, jak długo było nią zainteresowanie. Właśnie dlatego tak wiele tu postaci – na relacjach między nimi, a nie na rozwoju fabuły opiera się bowiem akcja tego anime. Dowcip większości odcinków jest zrozumiały dla każdego, choć co jakiś czas pojawiają się mniej lub bardziej bezpośrednie nawiązania do mitologii japońskiej (choćby motyw yuki onna). Wszystkie one są jednak przepuszczone przez dość osobliwy filtr, który odpowiedzialny jest za nastrój i klimat Urusei Yatsura.
Czy zatem warto zainteresować się takim tytułem? Bez dwóch zdań, warto. Siłą napędową tej serii jest uroczy, balansujący niekiedy na granicy montypythonowskiego absurdu, humor. Trudno się nie śmiać, gdy Ziemię odwiedzają kolejni przybysze z obcej planety, często nader opacznie rozumiejący nasze zwyczaje, i vice versa – już na początku Ataru odbywa przypadkowy lot kosmiczną taksówką, której kierowca wystawia mu rachunek odpowiadający całym zapasom benzyny na Ziemi. Dodatkowo mamy wciąż iskrzący trójkąt miłosny – a warto zaznaczyć, że obie panie uważają Ataru za swoją własność i w celu pokonania rywalki gotowe są na wiele. Dotyczy to zwłaszcza Lum, która ze słodkiej piękności, uroczo wypowiadającej słowo „darling” (to po prostu trzeba usłyszeć) potrafi zmienić się w demona wściekłości, zagrażającego całemu otoczeniu. Shinobu jednak nie pozostaje jej dłużna. Podziw budzi tempo prac japońskich ekip remontowych, gdyż dom rodziny Moroboshi jest regularnie obracany w zgliszcza. O wiecznie porażanym prądem (bo przy jego pomocy Lum ma zwyczaj okazywać niezadowolenie) Ataru szkoda już wspominać. Na dobrą sprawę to właśnie Lum, która przez wiele lat była praktycznie synonimem mangowej ślicznotki, dla wielu jest główną bohaterką tego anime.
Urusei Yatsura to rzecz niemal trzydziestoletnia, jak na standardy animacji już niemłoda. Kreska jest typowa dla tytułów, które wyszły spod ręki Rumiko Takahashi – jeśli widzieliście Ranmę ½ to wiecie, o co chodzi (a jeśli nie – zerknijcie na kadry). Pucułowate, okrągłe buzie, figlarne, duże oczy, kształty trzymające się specyficznych zasad proporcji – taki styl idealnie pasuje do rodzaju humoru, skaczącego od obyczajówki do science‑fiction (dość nietypowo, co prawda, rozumianego). Plusem jest muzyka – openingi i endingi są naprawdę świetne, zaś pierwszy ending, Uchuu wa Taihen da! (Przestrzeń jest dziwaczna), w pigułce oddaje sens całego Urusei Yatsura („Weźmy do kupy wszystko, co dziwne, i uczyńmy to jeszcze dziwniejszym”). Słowo należy się seiyuu – sam tysiąc sposobów, w jaki można wypowiedzieć słowo „darling” wystawia Fumi Hirano (Lum) najwyższe noty, a reszta ekipy w niczym jej nie ustępuje.
Zapewne wielu odstraszy czas trwania. Niemal dwieście odcinków to potężna liczba, owszem. Jednakże, poza początkiem, który wprowadza podstawowe postaci, Urusei Yatsura można oglądać w takich ilościach, w jakich ma się na to ochotę, oraz w dowolnym momencie przerwać. Piszący te słowa potrzebował ponad roku, aby obejrzeć całość. Poznanie całości to rzecz dla wytrwałych, ale warto dać temu tytułowi szansę i obejrzeć choć kilka odcinków, aby poznać ten jedyny w swoim rodzaju, niekiedy wręcz surrealistyczny humor, będący znakiem firmowy serii. No i posłuchać, jak Lum cudnie wymawia słowo „Darling”… tak, można się zakochać. Poza tym, zawsze warto dowiedzieć się, co reżyserował Mamoru Oshii, zanim stworzył Ghost in the Shell czy Avalon.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Studio Pierrot |
Autor: | Rumiko Takahashi |
Projekt: | Akemi Takada |
Reżyser: | Kazuo Yamazaki, Mamoru Oshii |
Scenariusz: | Kazunori Itou, Shigeru Yanagawa, Yoshiyuki Suga, Yuu Yamamoto |
Muzyka: | Fumitaka Anzai, Shinsuke Kazato |