Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 8/10
fabuła: 5/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 10 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 43
Średnia: 6,86
σ=1,47

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Bezimienny)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Mahou Senshi Louie

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2001
Czas trwania: 24×23 min
Tytuły alternatywne:
  • Louie the Rune Soldier
  • Rune Soldier
  • 魔法戦士リウイ
zrzutka

Młody mag dołącza do drużyny poszukiwaczek przygód. Zgrabna, nawet jeśli nieszczególnie oryginalna, komedia fantasy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Oto drużyna poszukiwaczek przygód: kapłanka Melissa, wojowniczka Gennie i złodziejka Merril. Klasyczny zestaw RPG… Wszelakoż z poważnym brakiem. Brakiem czarodzieja! No, ściśle rzecz biorąc, czarodziejki, bo przecież chodzi o drużynę złożoną z przedstawicielek płci pięknej. Niestety, mimo że w stanowiącym ich bazę wypadową mieście Ohfun działa aktywnie gildia magów, żadna jej adeptka nie kwapi się do kariery poszukiwaczki przygód. Jedna z nich pragnie nawet pomóc… Ale przedstawiony przez nią kandydat zostaje bezapelacyjnie zdyskwalifikowany.

Skoro nie czarodziej, to może bohater? Melissa, która służy Mylee, bogu walki, decyduje się przeprowadzić rytuał objawienia. Powinien on zdradzić jej imię tego, którego przeznaczeniem jest zostać bohaterem. A jej przeznaczeniem jest wspierać tego bohatera i służyć mu… Tylko dlaczego bóg zsyła jej tego niedowarzonego idiotę maga, którego wczoraj spławiły?! To się dzieje wbrew jej woli!

No dobrze, może nie jest aż tak źle. Louie jest bez wątpienia przystojny, jest też (przybranym) synem zwierzchnika gildii magów. Problem polega na tym, że od jego najskuteczniejszego zaklęcia znacznie skuteczniejszy (i pewniejszy w działaniu) jest jego prawy prosty… O tak, wysportowany Louie uwielbia rozwiązywać swoje problemy przy pomocy siły fizycznej. Jaka przyszłość czeka nieszczęsną Melissę u boku takiego bohatera?

Komedia to najbardziej strawna forma przekazu fantasy, przynajmniej dla mnie. Rune Soldier jest komedią bezpretensjonalną i nie aspirującą do nadzwyczajnych głębi. Wyraźnie podskubuje tematykę nie tylko literatury fantasy, ale także gier – RPG i cRPG. Świat jest klasycznym fantasy, ale raczej takim widzianym oczami współczesnego gracza. Stąd właśnie współczesne gadżety (np. okulary albo kostiumy kąpielowe), słownictwo (bohaterowie swobodnie używają określeń typu magic item) i zachowanie postaci.

Fabuła… Fabuły nie ma. Z wyjątkiem dwóch pierwszych i trzech ostatnich odcinków całą resztę można potasować w dowolnej kolejności, bez jakiejkolwiek szkody dla opowiadanej historii. Proszę nie traktować powyższej zapowiedzi jako spoilera – znajomość tego faktu oszczędziłaby mi irytacji pt. „kiedy wreszcie coś się zacznie dziać?”. Ale mimo wszystko jest to komedia udana. Jej siła tkwi w umiejętnym dobraniu ilości i jakości gagów, a przede wszystkim w bohaterach.

Może zacznijmy od fanserwisu. Louie znajduje sporo okazji, by pokazać pięknie umięśnioną klatę, a otaczające go kształtne panie należą bez wątpienia do najczystszych w całym anime – niemal w każdym odcinku biorą kąpiel. Muszę jednak powiedzieć, że tutejszy fanserwis nie zrobił na mnie najgorszego wrażenia. Apetyczne ujęcia nie były w żaden sposób chamskie (co często mnie drażni w rozmaitych produkcjach). Może po prostu wolę jedną ładnie pokazaną scenę kąpielową niż dziesiątki irytujących ujęć na majtki bohaterek? W każdym razie pod tym względem anime powinno się bez wątpienia podobać.

Ale co tak wygląd, liczy się wnętrze! (I kogo ja oszukuję…) Louie należy do najsympatyczniejszych postaci, zaludniających komediowe anime. Potrafi być komiczny, nie popadając przy tym w śmieszność – albo inaczej, jest śmieszny, nie przestając przy tym być sympatyczny. Bohaterki (bo prócz niego w liczących się rolach obsadzono niemal wyłącznie panie) dzielnie mu partnerują. Ich charaktery są dość nieskomplikowane, ale przy tym łatwo zyskują sympatię widza, no i także są w wystarczającym stopniu zabawne. Oczywiście o ich rozwoju przy tak poszatkowanej fabule nie ma co myśleć.

Kreska należy do typu wychodzącego chyba z mody – wielkookie, śliczne postaci w żywych kolorach. Nic bardzo nadzwyczajnego, po prostu przyjemne dla oka. Otacza je równie kolorowy świat. Brak tutaj jakichś szczególnych fajerwerków wizualnych, niezwykłych stworów i (w tym przypadku na szczęście) efektów 3D. Muzyka to również klasyczny j­‑pop, z melodyjną, dynamiczną czołówką i nieco „ostrzejszą” kompozycją przy napisach końcowych.

Poważną wadą jest brak jakiejkolwiek fabuły, pozwalającej choć przez chwilę zaniepokoić się o losy bohaterów. Każdy pojedynczy odcinek ogląda się dobrze, ale całość niestety nie wciąga – nie uruchamiałam nerwowo następnego odcinka, przewijając pospiesznie czołówkę. Światu i bohaterom brakuje też jakiejkolwiek oryginalności, czegokolwiek niezwykłego, czego nie widzieliśmy wcześniej (po kilka razy). Dlatego zapewne Rune Soldier pozostaje serią mało znaną.

W sumie jednak wydaje mi się, że nie do końca słusznie o nim zapomniano. Zużyte elementy ustawiane są sprawnie i nie ma się wrażenie oglądania odgrzewanego dania. Jeśli ktoś po ciężkim dniu nie oczekuje głębi i dramatycznych wydarzeń, otrzyma tu porcję solidnej rozrywki. W dobrym gatunku, sympatycznej i z pewnością poprawiającej humor.

Avellana, 20 grudnia 2004

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: J.C.STAFF
Autor: Ryou Mizuno
Projekt: Kazunori Iwakura
Reżyser: Yoshitaka Koyama
Scenariusz: Katsuhiko Chiba
Muzyka: Kenji Kawai