Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 5/10
fabuła: 8/10 muzyka: 9/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 33 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,73

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 2085
Średnia: 7,48
σ=2,23

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Bezimienny)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Elfen Lied

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2004
Czas trwania: 13×23 min
Tytuły alternatywne:
  • エルフェンリート
Tytuły powiązane:
Gatunki: Dramat, Horror
Rating: Nagość, Przemoc; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Harem, Supermoce
zrzutka

O tym, jak w najbardziej kontrowersyjny sposób opowiedzieć historię tragicznej miłości, czyli co by było, gdyby Szekspir pracował w rzeźni.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Z nazwą Elfen Lied spotkałem się już kilka lat temu, ale – jak to często bywa – anime musiało poczekać na swój moment. Przewijało się w mojej pamięci zawsze na myśl o seriach, które powinienem zobaczyć, żeby móc wypowiadać się w dyskusjach dotyczących japońskich animacji, aż wreszcie nadszedł czas poszerzenia moich horyzontów o tę niesamowicie kontrowersyjną sagę. Elfen Lied „przeleżało” w mojej pamięci prawie pięć lat. Zupełnie jak wyśmienite wino, chciałoby się powiedzieć. Cóż, nie tak zupełnie, ponieważ raz, że gdybyśmy porównywali anime z 2004 roku do alkoholu, musiałoby poczekać do mojej starości; dwa, iż daleki byłbym do tak górnolotnego znaku równości w przypadku serii, która zapisała się na kartach historii nagością, dosadną przemocą i hektolitrami krwi. Wzmianki o tragicznej historii miłosnej ukrytej za tą obrazoburczą „powłoką” docierają do odbiorcy dopiero na drugiej pozycji. Należy jednak pamiętać, że nie ma wyśmienitego anime, które nie wzbudzałoby jakichś kontrowersji, kłótni, drwin i nieskrępowanej nienawiści, głównie internetowej. Dlatego ja o wszystkim wolę przekonywać się samodzielnie.

Pierwszą w kolejności poznajemy Lucy. Naga dziewczyna o różowych włosach ucieka właśnie z dotychczasowego więzienia – tajemniczego, umieszczonego na małej wyspie kompleksu badawczego. A nie, przepraszam, nie „ucieka”, tylko wychodzi spokojnie w stylu biblijnego Anioła Zagłady. Każdy żołnierz, który ma na tyle „cojones”, aby zbliżyć się do niesfornej panny, odpada niejako w przedbiegach – wybucha mu głowa, jest rozcinany w pasie lub traci losowe kończyny. Kule karabinów nie imają się Lucy, więc idzie powoli i nuci smutną melodię zapamiętaną z dzieciństwa. Wyspa jak to wyspa – ma tylko jedną drogę ucieczki. Przed pożegnalnym skokiem dziewczyny do morza, jednemu ze snajperów udaje się ją trafić ze snajperskiego działka przeciwpancernego (sic!). Zapewnia jej tym samym bezpieczną skorupę na przyszłe dni. W wyniku zaburzeń mózgu rodzi się bowiem…

Nyuu. Alter ego Lucy – entuzjastyczna, radosna, budząca sympatię dziewczyna, która powtarza jedynie słodkim głosikiem swoje imię. W takiej postaci poznaje ją protagonista Elfen Lied – nasze ulubione „ciepłe kluchy” – Kouta, który przechadza się z kuzynką po plaży. Nyuu stoi w wodzie, ubrana jak ją pan Bóg stworzył. Zauważają na jej głowie dwa malutkie… rogi, ale zamiast ochlapać dziewczynę wodą święconą i spalić na stosie, zapewniają jej odzienie i nocleg. Nietrudno się domyślić, że Nyuu zostanie u chłopaka dłużej. Widz od razu zauważa też zarys miłosnego trójkącika: szczerą sympatię niesfornej Nyuu do Kouty, wstydliwą miłość, jaką darzy go jego kuzynka Yuki oraz poligamiczne zapędy samego zainteresowanego. Jesteśmy też w lepszej sytuacji niż główny bohater, ponieważ znamy prawdziwą naturę rogatej dziewczyny i przewidujemy kłopoty, jakie ściągnie na siebie w najbliższej przyszłości jej prawdziwe „ja”, budzące się od czasu do czasu. Organizacja, z której wcześniej tak brutalnie wydostała się Lucy, nie ma zamiaru siedzieć na czterech literach i czekać, aż dziewczynie zachce się wrócić. Naukowcy nie zawahają się sięgnąć po niebezpieczne (mała podpowiedź – także rogate i różowowłose) środki. Wkrótce nadmorska mieścina stanie się sceną dla iście szekspirowskiego widowiska.

Historia jest ciekawa i wytrzymanie do końca nie stanowi żadnego problemu. Gorzej jednak wypada, gdy rozłożymy ją na części pierwsze – niektóre wątki zdają się zbyteczne lub opowiedziane po łebkach. I tak z błyskiem w oku obserwować będziemy wspominane wyżej relacje Nyuu / Lucy – Kouta i jego kuzynkę z kompleksem Edypa oraz ponurą historię względnie zimnego jak lód naukowca Kuramy i konsekwencji wyborów, jakie dokonał w swoim życiu. Ziewniemy za to przeciągle, rozważając, jak bezcelowa jest postać bezczelnego żołnierza Bando i zdziwimy się, widząc, że ciekawa przeszłość bezdomnej Mayu nie ma właściwie żadnego znaczenia w pokazanej rzeczywistości. Efektem są momenty „mocne” i „słabe”, serwowane na zmianę – tych pierwszych wyczekujemy i trzymają nas przy ekranie, podczas drugich, mniej interesujących.

Wszelkie momenty nudy wynagrodzone zostają w wielkim (jak na skalę nadmorskiej miejscowości) finale. Od początku czuć, że będzie to historia bez happy endu, dlatego widzowie potrafiący szybko zżyć się z bohaterami powinni przyszykować paczkę chusteczek. Na pewno złapie nas, jak to pięknie ujmuje młode pokolenie, „tęga rozkmina” i próba domyślenia się, co „autor miał na myśli”. W moim odczuciu Elfen Lied to historia o konsekwencjach (słowo to padło już wcześniej i padłoby pewnie jeszcze kilkukrotnie) i o tym, jak wiele znaczy każdy pojedynczy gest w kierunku drugiej osoby. Próba pokazania, jak łatwo i bezboleśnie mogłoby być, gdybyśmy potrafili powiedzieć czasem „kocham”, nie odwracając wzroku. W ten sposób na własnej skórze przekonałem się, że pod płaszczem kontrowersyjnej mieszanki wizualnej kryje się coś głębokiego.

Pora jednak zająć się samym płaszczem. Zapewniam, że wrażliwy widz będzie zniesmaczony, zobaczy bowiem powolne odrywanie kończyn, znęcanie się nad zwierzętami (scena w sierocińcu jest, obok finału, najmocniejszym momentem Elfen Lied), eksplodujące głowy i morze gorącej posoki. Ja wiem, że krwistość to częsta cecha anime, ale tragiczna historia Lucy z pewnością stara się ustanowić w temacie kilka mniejszych rekordów. Nie inaczej jest z nagością, której ilość niektórych może odrzucić. Tutaj jednak stanę dzielnie w jej obronie – tania erotyka, czyli wabik dla niewyżytych nastolatków, jest ostatnim skojarzeniem, jakie nasuwa mi się na myśl o Elfen Lied. To raczej alarm dla widza, swoiste hasło „nie boimy się o ciężkich tematach opowiadać w ciężki dla oka sposób”. I ja to toleruję. Co nie zmienia faktu, że zwolennicy historii miłosnych, którzy reagują krzykiem na emanujące przemocą produkcje, powinni solidnie zastanowić się, czy chcą poznać tę serię. Ostrzegam, za ewentualny brak apetytu nie odpowiadam.

Zawodzi oprawa wizualna. O ile kreska jest znośna, o tyle projekty postaci niszczą przesłodzone, błyszczące oczęta na pół twarzy. To, co sprawdza się znakomicie w przypadku Lucy / Nyuu („ludzkie” oczy Lucy i wielgachne słodziaki Nyuu, potrafiące rozmiękczyć największego cwaniaka we wsi), kompletnie nie sprawdza się w przypadku Kouty i jego kuzynki. Tracą przez to ogromną część swojej autentyczności. Drugim problemem jest toporna animacja postaci, która wygląda, jak gdyby ktoś im wszystkim – wybaczcie – kij od miotły w tyłek wsadził. Muzyka za to bryluje i powtarzany na wiele sposobów motyw z chóralnego openingu wbija się w pamięć wyjątkowo skutecznie, niemal sam nucąc się pod nosem. Mam na to kilku świadków.

Elfen Lied to najzwyczajniej w świecie dobra seria, której kontrowersyjna otoczka i dzielnie walczący na internetowych polach bitwy fani zapewnili nieco zawyżony status. Ma swoje wady, jednak ich wielkość wcale nie przeszkadza w satysfakcjonującym seansie. Świat przedstawiony nie pochłonie nas, pozostaniemy na zewnątrz, ale z pewnością na długo zapamiętamy tragiczną w skutkach historię pewnej dziecięcej przyjaźni.

Sephirothek, 8 września 2011

Recenzje alternatywne

  • wa-totem - 7 marca 2005
    Ocena: 9/10

    Iście Szekspirowski dramat miłosny, którego postaci do końca nie są tymi, kim się nam wydają… Smutna historia raczej bez happy endu. więcej >>>

  • Mecenas - 28 listopada 2005
    Ocena: 2/10

    Już dawno stwierdziłem, że krew nie nadaje anime żadnej szlachetności. W tym przypadku co najwyżej sprawia, że horror zamienia się w komedię. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: ARMS
Autor: Lynn Okamoto
Projekt: Hiroyuki Taiga, Seiji Kishimoto
Reżyser: Mamoru Kanbe
Scenariusz: Takao Yoshioka
Muzyka: Kayou Konishi, Yukio Kondou

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Elfen Lied - artykuł na Wikipedii Nieoficjalny pl
Podyskutuj o Elfen Lied na forum Kotatsu Nieoficjalny pl