Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

9/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

9/10
Głosów: 18 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,67

Ocena czytelników

9/10
Głosów: 440
Średnia: 8,74
σ=1,16

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek, IKa)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Natsume Yuujinchou San

zrzutka

Trzeci akt opowieści o Natsume i Nyanko­‑senseiu. Udana kontynuacja, która jednak mogłaby być znacznie lepsza…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Trzecia odsłona perypetii uroczego Takashiego Natsume nie zaskakuje oryginalnością. Mimo wielu problemów, jakie przysparza mu chęć niesienia pomocy każdemu youkai, który o nią poprosi, chłopak nadal postępuje zgodnie z podszeptami serca, a nie rozumu. Nawet jeżeli bohater ma chwilę zwątpienia i początkowo odmawia demonowi, możecie być pewni, że szybko zmieni zdanie, z tego lub innego powodu. Czy takie zachowanie przyniesie mu jakieś korzyści, a może wręcz przeciwnie? Natsume Yuujinchou San przynajmniej częściowo odpowiada na to pytanie.

Nihil novi sub sole chciałoby się napisać o kolejnej serii przygód Natsume i Nyanko­‑senseia, ale to nie do końca prawda. Owszem, anime zachowało specyficzny baśniowo­‑nostalgiczny nastrój, chociaż tym razem wzbogacony nieco większym ładunkiem optymizmu. Na pierwszy plan nadal wysuwają się pojedyncze historie, będące opowieściami o różnej maści demonach. Oczywiście pojawiają się także postaci, które znamy z poprzednich części, ale właściwie tylko dwa odcinki nawiązują fabularnie do wydarzeń z Zoku Natsume Yuujinchou i moim zdaniem, stanowią one najciekawszy fragment anime. Chociaż problemy bohatera nadal biorą się głównie z jego niezwykłego daru, tym razem znacznie więcej miejsca poświęcono relacjom z ludźmi. O ile w poprzednich seriach wpływ youkai na życie Takashiego ograniczał się głównie do tego, żeby nie dać po sobie poznać, że widzi coś więcej, o tyle teraz większość wydarzeń może mieć poważne konsekwencje nie tylko dla niego, ale także dla osób z jego otoczenia. Dzięki zmianie perspektywy, możemy częściej obserwować bohatera wśród kolegów i koleżanek ze szkoły, a także z opiekunami, dowiadujemy się również więcej na temat jego przeszłości. Szalenie fajnym przeżyciem, dającym mnóstwo satysfakcji z seansu było obserwowanie komicznych, ale i całkiem życiowych scen z jego udziałem. Natsume, który potrafi dać sobie radę nawet z potężnymi demonami, mający problem z kupieniem tortu czy przyszyciem kokardki, stanowi widok iście pocieszny. I właśnie tego typu ciepłe i rozczulające momenty stanowią o sile serii.

Co interesujące, zmiana tła niekoniecznie przekłada się na rozwój postaci głównego bohatera. Nawet jeżeli Natsume przed każdym podjęciem decyzji zastanawia się, czy może ona zaszkodzić jego bliskim, to jednak w stosunku do przyjaciół pozostaje zdystansowany. Owszem, biorąc pod uwagę wydarzenia z przeszłości, ma do tego prawo, ale już w poprzedniej serii wyraźnie sugerowano, iż opiekunowie chłopca czegoś się domyślają. Tak naprawdę jedyną poważną zmianą jest pogłębienie się jego relacji z Tanumą, na co niemały wpływ ma fakt, że kolega też zdaje sobie sprawę z istnienia youkai, a także wyjątkowa sytuacja, w jakiej Tanuma się znajdzie. Cieszy mnie pokazanie, że Natsume to jednak nie odludek, który prawidłowo funkcjonuje tylko wśród demonów, ponieważ poprzednie części mogły taki obraz wykreować. Tymczasem chłopak całkiem dobrze radzi sobie w szkole, jest zaskakująco popularny i ma gromadkę oddanych przyjaciół. Problem polega na tym, że w zachowaniu samego Natsume nie widać poważniejszych zmian. Jeżeli coś robi, by to zmienić, to są to bardzo małe kroczki, często wymuszone przez konkretne okoliczności, a nie wewnętrzną potrzebę. Oczywiście, nadal kocham bohatera wielką i puchatą miłością, ale jednak po trzecim sezonie spodziewałam się pewnej ewolucji. Nie inaczej mają się sprawy z Nyanko­‑senseiem, który pozostaje najwierniejszym towarzyszem chłopca. Mam wrażenie, że z odcinka na odcinek robi się on coraz bardziej uroczy. Zastanawiam się jak potoczą się losy jego przyjaźni z Natsume, bo chociaż, jak sam twierdzi, wnuk Reiko jest dla niego „zapasową racją żywnościową”, to bardzo wyraźnie widać, że to nie do końca tak, a i Natsume coraz mocniej przywiązuje się do potężnego youkai. Na uwagę zasługuje także postać Seijiego Matoby, który pojawia się w anime po raz pierwszy. Młody i enigmatyczny przywódca słynnego klanu zdecydowanie wyróżnia się na tle innych bohaterów. Ma bardzo odmienne od Takashiego podejście do youkai i chwilowo pełni rolę „czarnego charakteru”. Na pewno jest to osobnik intrygujący i mający olbrzymie szanse na bycie jednym z ciekawszych punktów w obsadzie. Tym bardziej szkoda, że poświęcono mu tak niewiele czasu.

Cóż, nie ukrywam, że seans był szalenie przyjemny i kojący. Serię obejrzałam w dwa wieczory, po raz kolejny całkowicie poddając się jej magicznemu nastrojowi. Problemem okazał się niedosyt, jaki po sobie pozostawiła. I nie chodzi mi o klasyczne „ja chcę jeszcze!”, ale właśnie wyżej wspomniany brak znaczącej ewolucji głównego bohatera oraz rozgrzebanie i pozostawienie wielu wątków bez odpowiedzi. Przez dwie serie epizodyczność fabuły nie była dla mnie żadnym defektem, lecz kiedy w Zoku Natsume Yuujinchou wprowadzono postać Natoriego oraz wątek klanu Matoba, byłam przekonana, że w kolejnej części odegrają oni ważną rolę. Tymczasem poświęcono im zaledwie dwa odcinki, po czym „tradycyjnie” wrócono do starego schematu, zostawiając widza z mnóstwem pytań. Owszem, pocieszający jest fakt, iż już zapowiedziano kolejną część, pytanie tylko, czy nie będzie ona kompozycyjną kalką poprzednich? Nie mam nic przeciwko pojedynczym historiom, ale kiedy tak wyraźnie sugeruje się, że nad głową bohatera powolutku zbierają się czarne chmury i nie ma możliwości, aby w końcu nie doszło do jakiejś konfrontacji, to wypadałoby w pewnym momencie poświęcić temu nieco więcej czasu antenowego. Podobnie ma się sprawa Reiko, o której znowu nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Zaczyna ona przypominać „wypełniacz”, zawsze wygodny z punktu widzenia scenarzysty, bo stanowiący idealne wytłumaczenie wielu wydarzeń. Zresztą w Natsume Yuujinchou San nawet Księga zeszła na dalszy plan. Odniosłam wrażenie, że albo Madara pozbył się już wszystkich, którzy mogliby mu wejść w paradę, albo nagle reszta demonów zupełnie straciła zainteresowanie potężnym przedmiotem. Cóż, nadal uważam, że to świetna seria, ale nawet wspaniale wykorzystane schematy w pewnym momencie zaczną nużyć i wydaje mi się, że Natsume Yuujinchou niebezpiecznie zbliża się do tego punktu. Trzy serie to wystarczająco dużo, aby postacie nabrały „doświadczenia życiowego” i zaczęły się rozwijać, a niektóre wydarzenia doczekały się konkretnej konkluzji. I mam cichą nadzieję, że może w czwartej części przygód Natsume chociaż niektóre z powyższych postulatów zostaną spełnione.

Tym, co przyciągnęło mnie do tego cyklu, oprócz nastroju i sympatycznych bohaterów, była śliczna oprawa audiowizualna. Zwłaszcza drugi sezon wysoko postawił poprzeczkę, do której niestety Natsume Yuujinchou San nawet nie było w stanie doskoczyć. Grafika straciła sporo ze swojego uroku i dokładności. Projekty postaci są momentami tak uproszczone, że aż krzywe. Tła nie zachwycają już dopracowaniem i znakomitymi efektami luministycznymi. Owszem, projekty demonów i stonowana kolorystyka nadal są na poziomie, ale całość sprawia wrażenie zaledwie poprawnej. Interesująco prezentuje się głównie animacja do czołówki i piosenki towarzyszącej napisom końcowym. W przypadku tej pierwszej, przede wszystkim spodobał mi się motyw ładnie zanimowanego deszczu i pomysłowe zestawienie ludzi i youkai. Sama piosenka, czyli Boku ni Dekiru Koto nie odbiega specjalnie od tego, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie serie. Jest ciepło, optymistycznie i łagodnie. Przyjemny, choć niewyróżniający się wokal wpada w ucho, ale nie na długo. Znacznie ciekawiej prezentuje się ending i jego śliczna, akwarelowa animacja z Natsume obserwującym zimne ognie i Nyanko­‑senseiem biegającym po ogrodzie. Niby nic wielkiego, ale w połączeniu z nastrojową balladą Kimi no Kakera, jednak chwyta za serce. Poza tym ścieżka dźwiękowa nie zaskakuje innowacjami, prezentując się niemal identycznie, jak w poprzednich seriach.

Fani cyklu z pewnością nie będą zawiedzeni, ale jakiekolwiek zachwyty to już indywidualna sprawa. Natsume Yuujinchou San to sprawnie zrealizowana kontynuacja, która jednak bardziej bazuje na sprawdzonym schemacie niż oferuje coś nowego. To jeszcze nie jest „odcinanie kuponów”, ale jednak przydałby się orzeźwiający podmuch powietrza w postaci rozwinięcia niektórych wątków. Mimo potężnego akapitu narzekań, końcowa ocena jest jednak wysoka, głównie dzięki kilku znakomitym scenom, o których wspomniałam wcześniej oraz nadal niebezpiecznie ujmującemu klimatowi. Nie ukrywam, że duży wpływ na taką notę ma świadomość powstania kontynuacji, która być może wreszcie pociągnie całość do przodu i zaoferuje tyle wrażeń, co moim zdaniem najlepsza cześć cyklu, czyli Zoku Natsume Yuujinchou. Cóż, chociaż nie można mówić o rewelacji, jak w przypadku poprzedniczek, to jednak nadal mamy do czynienia z anime bardzo dobrym. Dla miłośników Natsume i jego niezwykłego kota pozycja obowiązkowa.

moshi_moshi, 18 października 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Brain's Base
Autor: Yuki Midorikawa
Projekt: Akira Takada, Tatsuo Yamada
Reżyser: Takahiro Oomori
Scenariusz: Sadayuki Murai