Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 5/10 grafika: 7/10
fabuła: 3/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,50

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 225
Średnia: 7,52
σ=1,69

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Tassadar)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Fairy Tail: Houou no Miko

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2012
Czas trwania: 85 min
Tytuły alternatywne:
  • Fairy Tail: Priestess of the Phoenix
  • フェアリーテイル 鳳凰の巫女
Widownia: Shounen; Postaci: Magowie/czarownice; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia, Supermoce
zrzutka

Pierwszy film kinowy Fairy Tail. Krewcy magowie wplątują się w walkę o dwie części legendarnego Kamienia Feniksa, który ma ponoć moc obdarzania nieśmiertelnością.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Hagane no

Recenzja / Opis

Przeniesienie popularnego serialu na ekrany kin nie jest łatwym zadaniem, tym bardziej jeżeli przygotowywany jest w tym celu zupełnie nowy wątek fabularny. W przypadku tak długiej serii jak Fairy Tail, oprócz klasycznych wyzwań – uchwycenia ducha oryginału i odwzorowania charakterów postaci, dochodzi też problem o wiele poważniejszy, po części związany ze zmianą osoby reżysera. Czy mianowicie twórcy spróbują upchnąć w niecałe półtorej godziny tak wiele postaci, jak to tylko możliwe, by fani każdej z nich poczuli się usatysfakcjonowani? Może jednak postąpią inaczej, i w imię spójności akcji ograniczą obsadę tylko do tych bohaterów, których obecność da się sensownie uzasadnić?

Nie najlepsze doświadczenia z wcześniej oglądanymi filmami pełnometrażowymi na podstawie znanych seriali nie zachęcały mnie specjalnie do zaryzykowania przygody z Fairy Tail: Houou no Miko, ale ostatecznie słabość do zwariowanych czarodziejów zwyciężyła. Wyzbywszy się nadmiernych oczekiwań i nastawiony na przyjemną, niezobowiązującą rozrywkę zmierzyłem się z efektem prac Masayi Fujimoriego i współpracowników, wcześniej zapoznając się z krótkim prologiem przybliżającym widzowi dwie nowe postacie stworzone specjalnie na potrzeby tego tytułu.

Efekt okazał się rozczarowujący, nawet jak na pierwsze podejście autorów do tematu. Scenariusz jest wyjątkowo przewidywalny i nieoryginalny, jakby bano się zaoferować widzom coś więcej niż milionową wariację na temat ratowania świata przed wielkim złem. Księciunio nieudacznik próbuje zdobyć drugą połowę Kamienia Feniksa, będącą w posiadaniu młodej dziewczyny o imieniu Eclair, by połączywszy obie części, uzyskać dar wiecznego życia i stać się władcą absolutnym. W tym celu pozyskuje usługi niewielkiej gildii magów, którzy nie mają specjalnych oporów przed czynieniem krzywdy bliźnim. Błąkająca się po mieście i głodna Eclair trafia na Lucy, a ta z kolei szybko przekonuje pozostałych członków Fairy Tail do pomocy nieznajomej. Tak oto bohaterowie wplątują się w intrygę, która nie poraża stopniem skomplikowania. Najpóźniej po pół godzinie wszystko staje się oczywiste, nawet bez znajomości pewnych faktów z prologu. Na szczęście akcja jest płynna i pozbawiona dłużyzn, przez co łatwiej wybaczyć powtarzalność i przewidywalność wykorzystanych motywów.

Chronologicznie film rozgrywa się w bliżej nieokreślonym momencie po powrocie z wyspy Tenrou, co ma wpływ na skład osobowy drużyny. Po otwierającej fabułę sekwencji przedstawiona zostaje krótka historyjka poboczna (z ciekawymi konsekwencjami nieco później, tu akurat czuję się zobowiązany twórców pochwalić), stanowiąca pretekst do rozgrzewki dla bohaterów, którzy zostają najęci w celu pojmania kilku podrzędnych rzezimieszków. To niezła okazja, by przypomnieć widzom postacie, zaprezentować kilka widowiskowych zaklęć i nieskomplikowany humor, będąca bodaj najlepszą częścią filmu. Aż szkoda, że trwa jedynie pięć minut.

Sprawy zaczynają się komplikować wraz z pojawieniem się Eclair i jej magicznie ożywionego pluszowego ptaka. Atmosfera gęstnieje i nagle okazuje się, że podrzędna grupka anonimowych magów sprawia członkom Fairy Tail olbrzymie kłopoty. Natsu poraża niekompetencją i notorycznie daje się obijać niczym partner sparingowy zawodowego boksera, a Erza trafia na przeciwniczkę dziwnym trafem posiadającą magię mogącą idealnie skontrować jej własną. Zdaję sobie sprawę, że nieodłącznym elementem shounenów są początkowe tarapaty bohaterów w walce z czarnymi charakterami i pokonanie ich wskutek odkrycia w sobie nowych pokładów mocy, czy jak w przypadku członków tej gildii, nakama power, ale tym razem zdrowo przesadzono. Różnica klas między pierwszą a ostatnią konfrontacją jest nieprawdopodobnie wielka nawet jak na standardy gatunku. Odbija się to na przyjemności śledzenia pojedynków. Są widowiskowe i czasem nawet zwieńczone humorystyczną puentą w dobrym stylu, ale też wyjątkowo nudne.

Innym mankamentem jest wspomniana we wstępie ograniczona ilość czasu ekranowego, jaką dysponowali autorzy, i podjęte w związku z tym decyzje. Zdecydowano się obrać gorszy wariant, polegający na wrzuceniu do kociołka każdego możliwego maga gildii, choćby jego rola w fabule ograniczała się do snucia w ślad za Elcair, wymamrotaniu po drodze kilku zbędnych zdań, a w przypadku postaci kobiecych przyodziania się w nowe ciuszki. Czym innym jest zebranie bohaterów na finałową konfrontacje i danie każdemu kilku chwil na popisanie się umiejętnościami, a czym innym zbicie w stado, w którym prawie nikt się nie wyróżnia. Prawie, ponieważ akurat Lucy słychać w filmie aż za dużo. Zazwyczaj to ona motywowała przyjaciół do działania, ale sposób, w jaki to robi tym razem, sprawia, że oczy i uszy krwawią. Najwyraźniej Masaya Fujimori miał, w przeciwieństwie do Shinjiego Ishihiry, poważne problemy z uchwyceniem jej osobowości i roli w fabule, każąc wypowiadać wzniosłe i dramatyczne kwestie, albo wręcz stawiać ze łzami w oczach pytania o naturę magii. W efekcie jej wypowiedzi mordują na miejscu jakiekolwiek próby budowania atmosfery, a szkoda, bo kilka emocjonujących i smutnych scen zasłużyło na lepsze przedstawienie.

Na domiar złego zwieńczenie historii to popis twórczej bezsilności. Bohaterów ratuje deus ex machina w swej najgorszej postaci, podsuwając gotową receptę przewidzianą przez Wielkiego Antycznego Mędrca, niemającego nic ciekawszego do roboty niż przygotowywanie rozwiązań na wypadek zagrożeń dla istnienia ludzkości. Jeszcze zabawniejszy jest fakt, że Kolegium Magów, wiedząc o całej sprawie, przez lata nie kiwnęło nawet palcem, by w jakikolwiek sposób rozwiązać problem, zanim sprawy wymkną się spod kontroli.

Pewną rekompensatę dla zmasakrowanej fabuły stanowi odmieniony styl rysunku, zdecydowanie bliższy temu, jaki fani znają z mangi Hiro Mashimy. Sylwetki są chudsze i o ostrzejszych rysach, co przez większość czasu sprawia naprawdę dobre wrażenie. Jak przystało na pełnometrażową produkcję, animacja jest nieporównywalnie lepsza niż w serialu, chociaż i tak nie przewyższa wysokobudżetowych produkcji telewizyjnych. Spadki jakości są okazjonalne i dotyczą głównie dalszego planu. Na uwagę zasługują bogate tła, którym atrakcyjności przydaje orientalna architektura i stroje. Również ścieżka dźwiękowa, także tym razem skomponowana przez Yasuharu Takanashiego, nie powinna nikogo rozczarować. Charakterystyczny motyw przewodni błyskawicznie wpada w ucho, podobnie jak parę nowych utworów przygotowanych specjalnie na potrzeby filmu.

Nawet przy całej mojej sympatii dla Fairy Tail nie jestem w stanie w ciepłych słowach wyrazić się o tym filmie. Jest on przykładem nagannego minimalizmu, który nawet w zagorzałych fanach najpewniej pozostawi spore uczucie niedosytu. Nie znaczy to, że jest absolutnie nieoglądalny, gdyż garść niezłych pomysłów oraz wciąż przyzwoity humor sprawiają, że nie pozostawia po sobie wyłącznie złych wspomnień. Czas zlatuje przy nim szybko, ale jestem w stanie sobie wyobrazić dziesiątki ciekawszych rzeczy, jakie można zrobić w tym samym czasie.

Tassadar, 21 września 2013

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: A-1 Pictures
Autor: Hiro Mashima
Projekt: Masayuki Sekine, Yoshiaki Yanagida, Yuuki Nishioka
Reżyser: Masaya Fujimori
Scenariusz: Masashi Sogo
Muzyka: Yasuharu Takanashi