Anime
Oceny
Ocena recenzenta
4/10postaci: 3/10 | grafika: 8/10 |
fabuła: 2/10 | muzyka: 3/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Kite
- カイト
Disney, jak wiadomo, tworzy kreskówki z morałem. Jak się okazuje, w cięższych japońskich produkcjach też nie brak morału…
Recenzja / Opis
Charakterystyczne dla Disneya są historie z morałem, które mają trafić do jak największego grona dzieciaków na całym świecie. Kite morał też zawiera. Są tylko pewne różnice: zamiast słodkiej fabuły i heroicznych bohaterów dostajemy seks i przemoc. Nie jest to też bynajmniej łzawa historyjka o nieszczęściach, które spotykają bohaterów tego filmu. Głównym motywem tej opowieści jest stwierdzenie, że osoby, które w jakiś sposób pomagają innym, są ponad prawem. I tak oto dostajemy policjanta, który ma własną organizację. Oczywiście owa organizacja nie jest bynajmniej „grzeczna”. Jej działalność polega na eliminowaniu ludzi, którzy łamią prawo, ale ze względu na swoją pozycję społeczną są nietykalni. Na tym historia się nie kończy: jako że policjant nie może pobrudzić sobie rączek, wykorzystuje do mokrej roboty ludzi młodych i skrzywdzonych przez życie. Chcecie czegoś więcej? Więc zapewne się nie zdziwicie, gdy powiem, że jego główna podopieczna Sawa jest także jego główną zabawką erotyczną.
Sama fabuła nie jest w jakikolwiek sposób ambitna. W filmie przewijają się trzy wątki. Pierwszym są oczywiście działania owej organizacji oraz kilka króciutkich scen akcji. Drugim – przeszłość głównej bohaterki, czyli Sawy, jej borykanie się z życiem oraz problemy, które spotykają ją „w pracy”. Trzeci i ostatni zaś jest – o zgrozo (!) – wątkiem miłosnym pomiędzy dziewczyną a innym młodocianym zabójcą, Oburim. Na przykładzie tego motywu widać, że reżyser potrafi spartolić sprawę dokumentnie poprzez totalne bezguście. O ile łączenie rozrywkowych filmów akcji z wątkiem miłosnym jest jeszcze do przyjęcia, o tyle w tak mocnej opowieści nie powinno być dla niego miejsca. Sceny erotyczne stanowią tylko zbędny dodatek i w żaden sposób nie wpływają ani na fabułę, ani na przyjemność oglądania. Ot – taki bonus od producentów dla męskiej publiczności. Jak już wspomniałem wcześniej, cała historia dodatkowo prawi morały, które tak naprawdę są aż nadto oczywiste i zupełnie niepotrzebne w takiej historii. O ile nowatorstwem w tym wypadku można nazwać hardcore całej opowieści, o tyle reszta fabuły jest co najwyżej przeciętna.
Tak naprawdę żadna postać w tym filmie nie jest zdrowa na umyśle. Zarówno dwójka młodych zabójców, jak i ich zwierzchnicy nie są w żaden sposób normalni. Sawa i Oburi zabijają bez mrugnięcia okiem, chociaż z ich wyglądu można wywnioskować, że nie przekroczyli dwudziestki. Szefowie organizacji też nie zasługują na nic więcej poza pokojem ze ścianami obłożonymi tapicerką i drzwiami bez klamki. Gustowanie w niepełnoletnich dziewczynach czy ekscytowanie się bólem innego człowieka w ich wypadku jest po prostu normą. Nie dowiadujemy się też niczego o historii i osobowościach postaci. Gdybyśmy chcieli poznać przynajmniej przeszłość dwójki głównych bohaterów, musielibyśmy poprosić o minimum kolejne pół godziny filmu, chociaż nie wiem, czy i to by załatwiło sprawę.
Grafika jak na swoje czasy trzyma poziom. Efekty wizualne, szczególnie krew, wyglądają dość dobrze, ale wygląd postaci jest raczej śmieszny. W takiej produkcji jednak człowiek bardziej się skupia na momentach rozwałki niż przygląda się bohaterom. Sceny erotyczne stanowią tylko epizody wyrwane z opowieści, więc nie będziemy się rozwodzić nad walorami estetycznymi i techniką ich wykonania, bo tak naprawdę nie ma nad czym. Jeśli ktoś chciałby oglądać ten film tylko dla niesamowitych nagich ciał kobiet oraz wyrafinowanych pozycji seksualnych, to polecam mu raczej jakieś porno.
Muzyka nie przykuwa aż tak bardzo uwagi, o czym dość szybko się przekonałem. W momencie, gdy zacząłem rozmyślać nad ścieżką dźwiękową zorientowałem się, że tak naprawdę zapadł mi w pamięć tylko porządny jazzowy utwór, który usłyszałem na początku filmu. Jakoś nie doceniam muzyki, która wtapia się w tło tak bardzo, że człowiek po prostu zapomina o jej istnieniu.
Kite nie jest w żaden sposób produkcją obowiązkową. To po prostu opowieść, która – mimo że ostemplowana „od lat osiemnastu” – jest kolejnym przeciętniakiem, nie wnoszącym nic do ogromnego zbioru anime. Niby dano nam fabułę pełną krwi, przemocy i seksu, ale tak naprawdę nie należy spodziewać się niczego więcej. Chcecie obejrzeć? Proszę bardzo, ja nie przeszkadzam. Można spożytkować ten czas lepiej, ale jeśli naprawdę komuś się nudzi, to oczywiście Kite zajmie całą godzinę – tylko po to, by potem zapomnieć, że w ogóle się go widziało.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | ARMS, Green Bunny |
Autor: | Yasuomi Umetsu |
Projekt: | Yasuomi Umetsu |
Reżyser: | Yasuomi Umetsu |
Scenariusz: | Yasuomi Umetsu |
Muzyka: | An Fuu |