Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 10 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,50

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 524
Średnia: 8,36
σ=1,36

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kuroko no Basket 2

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2013
Czas trwania: 25×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Kuroko's Basketball 2
  • 黒子のバスケ 2
Gatunki: Sportowe
Widownia: Shounen; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność
zrzutka

Przyszła zima, a wraz z nią okazja do rewanżu za przegraną w turnieju międzyszkolnym. Czy Kuroko i Kagami wykorzystają szansę i udowodnią Aomine, że istnieją osoby zdolne go pokonać na parkiecie?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Po przegranej i odpadnięciu z turnieju międzyszkolnego drużyna Seirin zaczyna przygotowania do kolejnej wielkiej imprezy sportowej – zimowych mistrzostw. Wszyscy członkowie ćwiczą nowe umiejętności, niemałe znaczenie ma również powrót Teppeia Kiyoshiego, który okazuje się nie tylko moralną podporą dla podłamanych przegraną zawodników, ale także znakomitym centrem. Chociaż przed nimi daleka droga, Kuroko i jego koledzy marzą o odegraniu się na Aomine i Touou, ale zanim to nastąpi, czekają ich eliminacje, a w nich starzy i nowi przeciwnicy – zawsze groźne Shoutoku oraz słynące z nieczystych zagrań Kirisaki.

Kuroko no Basket to jedno z nielicznych anime, na którego kontynuację oczekiwałam z wypiekami na twarzy, a po jej rozpoczęciu z niecierpliwością odliczałam czas między kolejnymi odcinkami. Nie ukrywam, że jestem wielką fanką zarówno mangi, jak i pierwszej części serii, dlatego z góry uprzedzam, że recenzja będzie mocno stronnicza i osobista. Przy czym to nie jest tak, że bezkrytycznie przyjęłam drugi sezon, ponieważ mimo całej mojej miłości do Kuroko i jego kolegów, trudno nie zauważyć pewnej tendencji spadkowej, spowodowanej nie do końca trafionymi decyzjami scenarzystów. Zanim jednak przejdę do wytykania wad, słów kilka o samej fabule.

Podobnie jak w przypadku poprzedniej produkcji, fabuła prawie całkowicie skupia się na rozgrywkach, od czasu do czasu przerywanych jednoodcinkową chwilą oddechu. Tym razem nawet treningi zostały ograniczone do minimum, a serial zdominowały zimowe mistrzostwa. Cóż, taka jest formuła mangi i na szczęście twórcy pozostali jej wierni, nie starając się dodawać niczego od siebie. Dlatego osoby zaznajomione z papierowym pierwowzorem wiedzą, czego się spodziewać i jeżeli były zadowolone z rozwoju akcji w komiksie, takoż anime nie powinno ich rozczarować. Przynajmniej jeżeli chodzi o „zawartość”, ponieważ kompozycyjnie Kuroko no Basket 2 zdecydowanie kuleje. Wszystkiemu winien długo oczekiwany przez fanów pojedynek Seirin z Touou, rozciągnięty na niemalże sześć odcinków, czyli praktycznie jedną czwartą serii, przy czym podczas seansu widzowi wydaje się, że trwa niemal dwa razy tyle. Tutaj przyda się kilka słów wyjaśnień: otóż im dalej jesteśmy w mandze i im ważniejszy mecz, tym jest dłuższy. Problem polega na tym, że przebicie się przez dwadzieścia kilka stron zajmuje znacznie mniej czasu niż obejrzenie tego samego na ekranie. Pojedynek z Aomine był absolutnie cudowny, emocjonujący i wciągający, ale niestety w serialu w pewnym momencie zaczął się dłużyć, a wystarczyło skompresować materiał i skrócić mecz o jeden, dwa odcinki – efekt byłby znacznie lepszy. Co ciekawe, rozgrywka z Yousen, trwająca tylko trochę krócej, nie miała tego problemu, być może zadziałał tu powiew świeżości – chwila oddechu i pojawienie się nowych przeciwników, grających w zupełnie innym stylu niż dotychczas przedstawione drużyny.

Jak się okazuje, dla wielu widzów wadą dyskwalifikującą okazały się „supermoce” bohaterów, ze szczególnym wskazaniem na „Strefę” (z ang. Zone) – dziwny, bliski hipnozie stan, w którym zmysły zawodnika stają się wyostrzone do granic możliwości, a co za tym idzie, jego reakcje są znacznie szybsze i bardziej perfekcyjne. Naturalnie do tego dochodzą widowiskowe techniki o nieco zabawnych nazwach i skomplikowanych definicjach. Mimo wszystko nie uważam Kuroko no Basket za produkcję, która zasłużyła na wspomniany wyróżnik – każda umiejętność ma swoje ograniczenia i poza oszałamiającym (zwłaszcza przeciwników) efektem końcowym czy jak w przypadku „Strefy”, chwilowym wyczuleniem pewnych funkcji, nie wpływa w żaden sposób na organizm. W sensie, techniki pozostają technikami, do ich wykonania potrzebne są fizyczne umiejętności, ćwiczenia – nie działają tu żadne parapsychiczne moce, a dobre chęci można sobie wsadzić w kieszeń. Zaś „Strefa” działa na zasadzie dopalacza, rzecz w tym, że kiedy dopalacz się skończy, ciało zawodnika jest skrajnie wyczerpane i bynajmniej nie regeneruje się w ciągu jednej nocy. Dlatego malkontentom niech wystarczy brak „realizmu” w wyróżnikach. Inna sprawa to sposób pokazania wszystkich tych super zagrań – kiczowaty i nieodbiegający od tradycyjnego sposobu przedstawiania supermocy. Mamy więc mgliste aury, świecące oczka, podmuchy wiatru… Oczywiście są to efekty specjalne przeznaczone dla widza, a nie dla reszty bohaterów, którzy raczej zauważają, że ktoś jest szybszy, a jego ruchy płynniejsze, a nie – że właśnie ciska czerwoną błyskawicę oczkami, tudzież jego ciało świeci na fioletowo.

Ogromną zaletą okazały się jednoodcinkowe przerywniki, prezentujące bohaterów w codziennych sytuacjach. Ponieważ zazwyczaj oddzielają co ważniejsze mecze, można je policzyć na palcach jednej ręki. Mimo to zapadają w pamięć i świadczą o tym, że autor wie, jak rozładować napięcie za pomocą przedniego humoru. Są one również okazją do zaprezentowania odrobiny fanserwisu, skierowanego do widzów obojga płci – bardzo gustownego fanserwisu, chociaż bazującego na schematach.

Kolejnym plusem Kuroko no Basket 2 są oczywiście bohaterowie, którzy nic nie stracili ze swojego uroku. Co prawda nikt nie przeszedł znaczącej metamorfozy i trudno mówić o jakimś zauważalnym rozwoju, ale dzięki kilku retrospekcjom lepiej poznajemy niektóre postacie oraz ich motywację. Nie dotyczy to tylko Kuroko, Kagamiego czy Pokolenia Cudów, gdyż twórcy przybliżają nam także sylwetki Kiyoshiego czy Hyuugi. Zyskuje również Aomine, w pierwszej serii kreowany niemalże na czarny charakter, podczas gdy w drugiej nierzadko pełni rolę elementu komediowego. Tak naprawdę w omawianej części otrzymujemy dwóch kandydatów na „tego złego” – wyjątkowo antypatycznego kapitana Kirisaki, Makoto Hanamiyę, który w przeciwieństwie do asa Touou do końca pozostaje wrednym skurczybykiem, oraz wspominanego już w pierwszej serii byłego kapitana Teikou, Seijuuro Akashiego. O ile ten pierwszy ma dość czasu, by zaprezentować się widzom z jak najgorszej strony, o tyle Akashi pojawia się jedynie na chwilę (acz wreszcie wyjaśnia się, dlaczego na większości grafik promocyjnych trzyma on nożyczki) i tak naprawdę nadal pozostaje tajemnicą. Jest to szalenie istotna dla fabuły postać, niestety przez długi czas obecna jedynie w migawkach z przeszłości. Akashi zaczyna aktywnie uczestniczyć w akcji dopiero w półfinale zimowych mistrzostw, czyli w wydarzeniach, których omawiane anime nie obejmuje. Oprócz tej dwójki warto także wspomnieć o Atsushim Murasakibarze i Tatsuyi Himurze, zawodnikach drużyny Yousen, blisko związanych z Kuroko i Kagamim. Pojedynek tej czwórki jest naprawdę wart uwagi, acz Himura już w mandze okazał się postacią, która nieco rozczarowuje i zupełnie nie wyróżnia się na tle innych, nawet mniej istotnych graczy.

Szalenie interesujący jest fakt, że twórcy nie rezygnują z pokazywania nowych twarzy nawet w ostatnim odcinku, co może świadczyć o planowanej kontynuacji. Nie ukrywam, że trzecia seria byłaby bardzo mile widziana, a biorąc pod uwagę popularność mangi, może nie będzie trzeba na nią długo czekać. Cóż, serial zakończył się w wyjątkowo nieodpowiednim momencie – podczas gdy pierwsza seria dociągnęła do końca turnieju międzyszkolnego, druga zatrzymała się przed półfinałami. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale też trudno było wymyślić coś sensowniejszego, gdy kolejne mecze należą do tych długich i emocjonujących, a mangowy finał wciąż trwa. Miejmy nadzieję, że do czasu podjęcia decyzji o kontynuacji, mecz finałowy zakończy się i otrzymamy produkt niewybrakowany oraz satysfakcjonujący.

Technicznie seria niewiele różni się od poprzedniczki. Muzycznie jest bardzo dobrze – zarówno czołówki (The Other self i Hengen Jizai no Magical Star, wykonywane przez GRANRODEO), jak i piosenki towarzyszące napisom końcowym (WALK, także GRANRODEO, oraz FANTASTIC TUNE, śpiewane przez Kensho Ono) nie różnią się jakością od tych z części pierwszej. Również ścieżka dźwiękowa robi wrażenie, zwłaszcza kompozycje grane w tle meczów, wyjątkowo dynamiczne i podniosłe, idealnie oddające napięcie i ferwor walki na boisku. Nieco inaczej ma się sprawa grafiki, ładnej i starannej, ale nierównej. Projekty postaci, sposób pokazania gry i dynamiczna animacja pozostają mocną stroną produkcji. W oczy kłuje wspominane już przeze mnie ukazanie poszczególnych technik i potencjału bohaterów – barwne aury, mgiełki, błyskawice czy minitornada wyglądają wprost komicznie i przywodzą na myśl anime o superbohaterach. Poza tym widać, że w niektórych odcinkach rysownicy nie przyłożyli się do pracy – sylwetkom daleko do anatomicznej poprawności, a ruchy są niezgrabne i pozbawione płynności. Na szczęście są to niewielkie wyjątki od reguły i ogólne wrażenie pozostaje pozytywne.

Kuroko no Basket 2 jest dobrą i sprawnie poprowadzoną kontynuacją, nad którą zaciążyło fatum aktualnie wydawanego pierwowzoru. Długo wahałam się nad oceną, ponieważ anime nie do końca spełniło moje oczekiwania, chociaż widać, że twórcy starali się wiernie oddać oryginał. Mimo wszystko radość z seansu była ogromna, bo chociaż wiedziałam, co się za chwilę stanie i jak zakończy się kolejny pojedynek Seirin, nadal czułam emocje towarzyszące mi podczas lektury. Poza tym dla mnie Kuroko no Basket to przede wszystkim bohaterowie – sympatyczni, barwni i różnorodni, a ci nie zmienili się wcale, a jeśli nawet, to tylko na lepsze. Produkcja pozostaje jednym z lepszych anime sportowych, acz ultrakonserwatywni fani koszykówki raczej nie będą zachwyceni przyjętą przez autora konwencją. Cóż, to nie relacja z parkietu NBA, a japońska fantazja na temat i jako taka sprawdza się znakomicie!

moshi_moshi, 20 kwietnia 2014

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Production I.G.
Autor: Tadatoshi Fujimaki
Projekt: Youko Kikuchi
Reżyser: Shunsuke Tada
Scenariusz: Noboru Takagi
Muzyka: Yoshihiro Ike