Komentarze
Black Bullet
- Re: Seinen 0 procentowy xp : Ryuki : 16.01.2015 22:43:21
- Re: Seinen 0 procentowy xp : Klemens : 16.01.2015 20:35:39
- Re: Seinen 0 procentowy xp : Amarette : 16.01.2015 19:40:00
- Re: Seinen 0 procentowy xp : MarcowyZajac : 16.01.2015 18:43:44
- Re: Seinen 0 procentowy xp : Ryuki : 16.01.2015 17:29:32
- Seinen 0 procentowy xp : Amarette : 16.01.2015 11:03:29
- komentarz : Klemens : 22.12.2014 16:40:43
- komentarz : - : 29.09.2014 13:02:37
- Seria akcji i nic poza tym : Miras : 8.09.2014 15:26:40
- Black Bullet : Subaru : 2.09.2014 13:23:19
Seria akcji i nic poza tym
To czysto rozrywkowa seria w postapokaliptycznym settingu – tylko tyle i aż tyle. Jako taka rozrywkowa seria o lolitkach walczących z potworami spisuje się nieźle. Sceny akcji są nieźle zrealizowane, jak na mój gust może trochę za dużo wstawek rodem z tasiemcowego shounena (krzyczenie przydługich nazw ataków) i CG, ale na pewno znajdą się też amatorzy takich zabiegów.
Black Bullet
Czyli kolejna odsłona chłopców i ich lolitek.
Potwory znów atakują Tokio, ależ to miasto ma pecha, wszelkie plagi zawsze tam! Świat na krawędzi zagłady, jedyna nadzieja ludzkości to małe dziewczynki, które walczą, by chronić ludzi, choć są przez nich bardzo źle traktowane. Padają też teksty takie jak: „Jeśli nie chcesz umrzeć, żyj” (jakie to głębokie). Co tu jeszcze dodać?
Główny bohater rzecz jasna chowa w sobie traumę z przeszłości; jest porzuconą przez rodziców sierotą (bo główny bohater nie może mieć normalnej rodziny, przecież to by było co najmniej dziwne), ma sztuczne ramię i oko, generalnie potrafi wyważyć drzwi jednym kopnięciem swej chudej nóżki i na co dzień chadza po mieście z lolitką. Po pewnym czasie dołącza do niego druga i ochoczo zaczynają ze sobą konkurować (tak, małe dziewczynki), podrywając go. Brzmi głupio? Bo takie jest.
Tytuł nastawiony na bycie hitem, ale ostatecznie wyszła jakaś komedia, bo dramatyzm jest zdecydowanie przesadzony, „mhroczność” wzbudza tylko śmiech z zażenowania.
Ostatnie odcinki zwyczajnie mnie wynudziły, a zakończenie powaliło swoim… nie wiem czym, ale ten nagły płacz… Równie dobrze mógł rzucić się pod pociąg.
4/10.
im dalej w las...
8/10 -> 7/10 -> 5/10
Uwaga, proroczy spoiler:
kliknij: ukryte Na drugi sezon szykują „Grande Finale”, w którym:
Satomi odrzuci oświadczyny „Laski Na Którą Zabrakło Tuszu I Dlatego Jest Biała.
Pani doktór zrobi mu nową rękę i nogę, po czym umrze.
Zacięta walka z Kisarą, w której Enju zacznie się przemieniać, ale się rozmyśli i zostanie loli.
Człowiek w masce okazuje się ojcem głównego bohatera.
Na koniec cycata i bohater się pogodzą. Nożami w brzuch.
Kurtyna.
Oczywiście wszystko w ostatnim odcinku, bo jak wyciągać zwroty akcji z D, to na całego.
Loli Harem The Animation
Nie zniechęciło was to? Okej, to słuchajcie tego. Ta seria jest o resztce ludzkości mieszkającej w obszarze chronionym przez wielki mur, za którym czeka ich pewna śmierć z rąk wielkich potworów. Wszystko spoko, tylko czemu nie nazywa się to Attack on Black Bullet? Dobra, to może dalej: dwójka protagonistów to chłopak bez ręki i nogi (z ruchomymi protezami z metalu) i jego młodszy, acz znacznie sprawniejszy fizycznie sidekick. Full Bullet Alchemist?
Okej, to może spróbujmy opisać bohaterów. Jak to zwyczaj w długiej tradycji anime głosi, większość wątków bohaterów nie zostało zamkniętych… tutaj nawet nie zostały one rozwinięte! Mamy chłopaka z Traumatyczną Przeszłością™, posiadającego własny loli harem (tylko dlatego że nie dyskryminuje tychże lolitek), jego loli‑fiance, która jest bezgranicznie zakochana w tym chłopaku (mimo różnicy jakichś plus minus 6‑8 lat), nie wspominając o ich 'szefie', czyli nastolatce z Porachunkami Z Rodziną™, która oczywiście jakąś miętę do protagonisty czuje (ale po co to rozwijać skoro to tylko prosty shounen?)... obok tego towarzystwa mamy panią prezydent z mnóstwem wrogów, bo Dobra Do Bólu™, jej ochroniarza, który bez wyraźnego powodu nienawidzi protagonisty i próbuje go, bezskutecznie, zgładzić… jedyną słodką kroplą w tym morzu wody bez smaku jest dwójka 'antagonistów', którzy w sumie antagonistami nie są – Zamaskowany Jegomość™ i jego loli córeczka (a jakże!), która ma dość niezłe zadatki na psychopatycznego rzeźnika.
Sountrack był chyba jedyną rzeczą, którą uważam za bezwzględny plus. Opening 'black bullet' od fripSide, cieszy nie tylko ucho, ale również oko, co również można powiedzieć o endingu 'Tokohana' od yanaginagi – który skupia się na głównej lolitce. Swoją drogą, słuchając ending miałem nieodparte wrażenie, że jest podobny do 'Utsusemi' Akiko Shikaty (ending Itsuka Tenma no Kuro Usagi)... ale to chyba jedynie moje zdanie, że brzmią podobnie?
Do oceny! Przeciętniak na nudny wieczór. Żeby pomógł zasnąć. 4/10.
Śmiech
Natomiast nie jakoś wybitny, ale całkiem strawny i sensowniejszy z dobrą kreacją bohatera Black Bullet dostaje… 3/10.
Może Avellana powinna już przejść na emeryturę?
Ja oczywiście rozumiem, że każdy ma swój gust i swoje własne podejście, ale taka rozbieżność w ocenach np. tych 2 serii jest absurdalna.
StB w każdym elemencie było znacznie gorsze od BB, a różnica w ocenie to całe 5 oczek.
Wygląda to tak, jakby autorka za same „loli” i „kocie uszka” robiła z serii gniota, gdzie StB mimo tego że miał to w mniejszym natężeniu – był znaaaaacznie słabszą serią – powiem więcej, był gniotem.
Generalnie wrzucam Avellanę na czarną listę, bo jej recenzje stają się coraz bardziej absurdalne, niesprawiedliwe i nierzetelne.
No naprawdę – jak można chwalić StB za „nie udawanie niczego”, skoro przez to jest nudne i irytujące do bólu?
Tam nawet przy 1 gagu nie szło się uśmiechnąć, bo były tak oklepane i absurdalne…
No nieważne, w każdym razie – nie polecam sugerować się recenzjami Avellany, to chyba najgorsza recenzentka na Tanuki.
A sam BB zasługuje przynajmniej na podwojenie oceny, czyli 6/10.
Ocena
szkoda, że to jest uznawane za poprawne, bo to jedna z rzeczy która mnie najbardziej irytuje u ludzi posługujących się językiem polskim chcącymi być na siłę bardziej elokwentnymi i poprawnymi, a jak zwykle wychodzi na odwrót
co do samej recenzji – nawet nie będę komentował, już nieraz pisałem co myślę o ocenach w tym serwisie
cóż, seria nie była wysokich lotów, chociaż być chciała, ale stanowiła nie lada rozrywkę. Wizualnie stała na dobrym poziomie, zwłaszcza projekty potworów potrafiły przykuć uwagę, bo mimo sztampowości koncepcji same w sobie były pomysłowe. Dobre też wyszedł wątek nietolerancji dla wiadomych dzieci. Nastroje społeczne były wiadome, niestety zabrakło chęci przekształcenia tego z dodatku, wspominki w realny, towarzyszący wszystkim wydarzeniom problem. No i nadal nie wiemy, co z rowerkiem.
To Shingeki no Kyojin w innej skórze. Nawet lepsze Shingeki no Kyojin.
Niemniej na pochwałę zasługuje kreacja głównego bohatera i samo to daje anime bardzo dużo. 3/10 jest bardzo krzywdzące dla tego anime, bo spośród tych słabych zalicza się ewidentnie do lepszych. Ponadto Kagetane był świetny jako ten zły czyniący zło dla czynienia zła. Przy przychylniejszym spojrzeniu jego postawa nie wydaje się aż tak paranoiczna, widać, że ma powody, by traktować ludzi tak, a nie inaczej i działać na ich szkodę. No i jego córka to najlepsza dziewczynka anime, jak można tego nie docenić?
No i działa, bardzo dobrze działa.
Ten podział nie determinuje treści, a jedynie to, czego w niej nie uświadczymy.
W czym kemonomimi jest gorsze?
Nawet pomijając już walczące ze sobą małe dziewczynki, które stanowią główny walor serii, ale mogą się nie podobać, to te 4/10, się należy. Z uwzględnieniem ich już nawet 5, a jak ktoś nie ma gustu, tak jak ja, to da nawet więcej!
Mogło być gorzej.
Pani doktor wymiatała :) Najmniej przekonała mnie do siebie, już nawet nie pomnę jak się nazywała, ideologizująca błękitnowłosa.
Ogólnie jest lepiej niż się spodziewałam, bywało nawet, że nie mogłam się doczekać natępnych odcinków, ale te ostatnie jakoś mnie do siebie nie przekonały. 5,5/10 (miałam dać 6, ale jak przypomniałam sobie Aldebarana i tę koszmarną grafikę 3D…)
średniak
Początkowo seria zapowiadała się na coś w stylu Shingeki no kyojin w bardziej futurystycznych klimatach, ale większość historii sprowadzała się do tego, że Rentaro rozwalał wydawałoby się niemożliwego do pokonania przeciwnika swoją kliknij: ukryte odrzutową nogą
Przeszkadzało mi także wiele zachowań zarówno głównych, jak i pobocznych postaci. O wielu z nich inni już pisali w komentarzach, więc wspomnę tylko o dziwnych skłonnościach samobójczych większości populacji Tokyo Area. W przeciwieństwie do wspomnianego już Shingeki no kyojin, gdzie żyjący za murem w większości nie mieli wcześniej bezpośredniego kontaktu z zagrażającymi im stworami, ludzie z tej serii co jakiś czas są narażeni na kontakt z Gastreą (swoją drogą ta nazwa brzmi trochę jak jakiś środek na przeczyszczenie). Tymczasem przeklęte dzieci, jedyny skuteczny i powszechnie dostępny środek do walki z wirusem ( kliknij: ukryte bo varanium jest podobno drogie), żyją sobie samopas w zrujnowanych częściach miasta. Strach przed „innymi” jest oczywiście zrozumiały, ale prawie wszystkie dziewczynki pokazane w serii to miłe słodkie istotki pragnące jedynie normalnego życia. Dodatkowo albo są to biedne sierotki żebrzące o datki, albo lojalne obrończynie porządku. Może to kwestia uproszczeń anime w stosunku do oryginału, ale czemu np. nie pokazano, jak któraś z nich wykorzystuje swoje nadludzkie możliwości do złych celów. Brakowało też sceny, jak po przekroczeniu tolerancji na wirusa taka pozostawiona bez nadzoru lolitka zamienia się w coś mniej przyjemnego i atakuje przechodniów. Niby funkcjonuje tam jakaś agencja zajmująca się nadzorem nad inicjatorkami, ale jakoś trudno dostrzec na czym polega jej działalność…
Właściwie jedyną rzeczą, która mnie drażniła na dłuższą metę, to nadmiar pakowania 3D. Jestem w stanie zrozumieć zastosowanie grafiki komputerowej w momencie, gdy pojawia się bardzo wiele stworów na ekranie ale w pojedynczych przypadkach( kliknij: ukryte przykładowo Aldebaran) było to zwyczajnie niepotrzebne.
Przy progresie historii w pewnym momencie się obawiałem, że twórcy zostawią widza z cliffhangerem do drugiego sezonu, na szczęście obyło się bez tego i pozostała tylko otwarta furtka i pełni satysfakcjonujące zakończenie – moim zdaniem idealne wykorzystanie materiału na 13 odcinków.
Jeśli chodzi o same postacie – początkowo trochę mnie rozdrażniło zastosowanie słodkich lolitek jako „cursed children” – z jednej strony zapewne miało to stworzyć jakiś tam klimat w skrajnych sytuacjach, z drugiej pewnie ta dziwna moda na lolicon… koniec końców jakoś to przebolałem ale jeśli zamiast skupiska nieletnich dziewczyn pojawiłyby się również inne osoby(głównie starsze) to na pewno dzięki większej rozbieżności można by rozwinąć nieco charakterystykę postaci poza „dziewczynkami skrzywdzonymi przez los”.
Co do bohaterów nie mam większych zastrzeżeń, poza tym co pisałem powyżej, Rentaro to typowy przykład shonenowego „bohatera”(poświęcenia, przemowy i te sprawy), Kisara – przyjaciółka z dzieciństwa kliknij: ukryte podkochująca się w głównym bohaterze, jednak też mająca swoją mroczną stronę( kliknij: ukryte zdziwiła mnie trochę zmiana jej nastawienia w ostatnim odcinku – podejrzewam jednak, że jest to jakiś filar pod następną serię). Z jakiegoś powodu Enju traktowałem jako postać drugoplanową mimo, że trzymała się często i gęsto przy Rentaro – wydawała mi się jakaś „mało wyraźna”. Największą uwagę z mojej strony przykuł Katagane(koleś w masce) – naprawdę interesująca postać – szkoda, że nie rozwinęli jego wątku trochę bardziej.
Generalnie seria ma duże zadatki na spin‑offy, które mogłyby być naprawdę ciekawe, choć na chwilę obecną wolałbym po prostu potwierdzenie drugiego sezonu :)
Jeśli chodzi o moją cenę ogólną – na chwilę obecną jestem bardzo zadowolony z obejrzenia całości i wystawiam 8/10. Serię mogę polecić z czystym sumieniem.
Koniec, słodki koniec
Naprawdę, nie wydaje mi się, że miałam jakieś wygórowane wymagania kiedy zaczynałam oglądać tą serię – spodziewałam się raczej czegoś typu „potwór (ok, robal) tygodnia” plus „super nastoletni agenci i ich super broń palna” i początkowo dostałam to wraz z miłym bonusem w postaci zakręconej jak faworki w karnawale „doktorki”.
Niestety, potem seria zaczęła skręcać w stronę haremówki – i tutaj nie mogę wybaczyć twórcom zmiany zachowania Kisary, mojej drugiej ulubionej żeńskiej postaci – miałam wrażenie, że tak nagle „zakochała się” w Rentaro (nawet jeśli wcześniej zdawała się nie zauważać zainteresowania z jego strony), bo chciano nakręcić „śmieszne” sceny zazdrości i rywalizacji z Miori. kliknij: ukryte Teraz jeszcze to robienie z niej mhrocznej psycho mścicielki uzbrojonej w magiczną katanę umożliwiającą jej zamianę ludzi w kałuże krwi (chyba, że to była po prostu zwykła katana i magiczna moc/technika Kisary plus cenzura niepokazująca resztek ciała/strzępów ubrania pozostałych po wybuchającym(?) człowieku…). Jednak haremówka to za mało, dlatego zdecydowano się dodać podofil- Znaczy, „loli fanserwis”, specjalnie dla fanów marząc o małych dziewczynkach zwracających się do nich per „braciszku”, zapewniających ich o swojej miłości i fantazjujących o byciu ich przyszłymi żonami czy śpiących z nimi pod jedną kołdrą (oczywiście półnago).
Nigdy więcej anime w których występują loli, choćby nie wiem ile potworów mi w nich obiecywano.
Serię oceniam na 2, bo odrzutowa noga głównego bohatera mnie cały czas śmieszyła, nawet w trakcie „ostatecznej epickiej walki o przetrwanie”.
Takie małe sprzeczności
Coraz biedniejsze...
Viola!
Dostaliśmy co prawda w tym arcu hmm… no jakby nie patrzeć – raczej tani chwyt, ale i tak mi się podoba.
Po prostu liczę na dobrą rozrywkę, więc to co obecnie nam serwuje studio w pełni mnie zadowala.
W końcu o to tu chodzi… nie wymagam od wszystkiego super wielowątkowej spójnej i logicznej fabuły bez dziur… szczególnie że tutaj mamy całkiem fajną kreację bohaterów.
Pff
Kolejne anime, które wiele traci skracaniu materiału źródłowego.
Btw. świetne OP i ED :)
Słabe
Główny czarny charakter też jest płytki – jest zły dla samego bycia złym. Poza tym już zginął, bo Rentaro uwierzył w siebie i nagle własną pięścią rozwalił magiczną barierę; okazało się że jednak gość który zatrząsł całą strefą tokio nie ma już żadnych asów w rękawie. A ten dziwny stworek poziomu 5. sam się przywołał, bo walizka nawet nie została otwarta.
A powodem dla którego Drabina Niebios nie zadziałała jest to, że ktoś zapomniał załadować pociski? Śmieszne. Strasznie irytująca seria. Jakby tego jeszcze było mało, to wszędzie powciskane Bardzo Dramatyczne Momenty TM.