Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 7/10
fabuła: 5/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,67

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 33
Średnia: 5,94
σ=2,1

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Jinsei

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2014
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 人生
  • Jinsei - Life Consulting
Gatunki: Komedia
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Anime o szkolnym klubie, które potrafi wycisnąć coś nowego z doszczętnie zużytego tematu? Szkoda że tak bardzo nie wyszło…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

W każdym sezonie pojawiają się nowe anime zachwalające piękno życia w szkolnych klubach. Ich wyróżnialną (i zazwyczaj szczególnie irytującą) podgrupą są serie, w których rzeczony klub ma się zajmować szeroko pojętym rozwiązywaniem problemów bliźnich, w szczególności zaś innych uczniów. Jeśli połączyć to z klasycznym układem „haremowym”, polegającym na tym, że w skład klubu wchodzi jeden chłopak i kilka dziewcząt, dostajemy jeden z najbardziej chyba ogranych schematów w anime. Od czasu do czasu jakaś seria próbuje jednak wziąć ten motyw w ironiczny cudzysłów, tak jak Yahari Ore no Seishun Love Come wa Machigatteiru. Czy to jedyna droga ratunku dla podobnych tytułów? Jinsei udowadnia, że nie – i zaraz potem ponosi spektakularną porażkę.

Omawiane tu anime opiera się na wyjątkowo przytomnych założeniach. Zamiast bandy idealistycznych altruistów mamy tu ekipę zgromadzoną przez szkolny klub dziennikarski w celu opracowywania kolumny z odpowiedziami na „listy do redakcji”, oczywiście zazwyczaj zawierające prośbę o poradę w jakiejś życiowej sprawie. Co więcej, dobór członkiń rzeczonej ekipy nie jest przypadkowy: Rino, Fumi i Ikumi reprezentują odpowiednio nauki matematyczno­‑przyrodnicze, nauki humanistyczne i społeczne oraz sport i pokrewną tematykę. Logiczne jest także, że skoro dziewczęta różnią się skrajnie zarówno światopoglądem, jak i temperamentem, w ich dyskusjach potrzebny jest jakiś moderator (i mediator), w tym przypadku w osobie Yuukiego Akamatsu. Klasyczny układ epizodu w tej serii polega na tym, że odczytywane jest pytanie (mniej lub bardziej życiowe, ale zwykle nie wzięte całkiem z kosmosu), a następnie dziewczęta prezentują swoje propozycje odpowiedzi, w skrajny i uroczo absurdalny sposób odzwierciedlające ich poglądy na życie. Jeśli dyskusja nie przyniesie rozstrzygnięcia, konieczne są próby polowe, mające na celu znalezienie właściwego podejścia do danej sprawy. Na koniec zostaje zaprezentowana także odpowiedź, często z post scriptum od redakcji.

Choć taka formuła brzmi powtarzalnie, potrafi być zaskakująco nośna i te fragmenty anime, które się jej trzymają, wychodzą na tym najlepiej. Tylko – no właśnie – fragmenty. Jinsei ma konstrukcję tak poszarpaną, jakby było ekranizacją yonkomy, a nie light novel, a fragmenty dobre sąsiadują z bardzo nieudanymi. To anime miało potencjał, by stać się absurdalną, ale przy tym inteligentną komedią z lekko surrealistycznym poczuciem humoru, ktoś jednak uznał, że to nie wystarczy. Co zatem należy dodać? Wyzwania i fanserwis. Te pierwsze mają charakter krótkich, ale zwykle rozwleczonych na więcej niż jeden odcinek wątków, których cechą wspólną jest to, że po prostu nie mają sensu. Z jednej strony próbują budować jakiś konflikt, z drugiej są tak naiwne w założeniach, że trudno się nimi przejmować. Nie pomaga, że są po prostu nudne, a wypychają je marne gagi slapstikowe, zaś do tego z kapelusza wyciągane są wszelkie możliwe króliki, co owszem, nadaje fabule pewną nieprzewidywalność, ale nie w dobrym znaczeniu tego słowa.

Nie czepiałabym się także umiarkowanych ilości fanserwisu, tym bardziej że i tutaj Jinsei miało dobry pomysł. Otóż niemal od początku dla wszystkich staje się jasne, która z dziewcząt interesuje (z wzajemnością) Yuukiego, zaś pozostałe panie z obsady, zamiast rywalizować o jego względy, z zapałem próbują popychać ich związek i pomagać na każdym kroku. To daje zupełnie inny niż zwykle zestaw możliwości komediowych – i tu także znajdziemy sporo prześlicznych scen, na czele z „wystawieniem” bohaterów na randkę w jednym z początkowych odcinków. To, że gdzieś tam przy okazji mignie stanik czy inne majteczki, może być miłym akcentem dla amatorów tego rodzaju ujęć, zaś innym widzom nie powinno przeszkadzać, bo zawartość romantyczna jest na właściwym poziomie.

Problem pojawia się w momencie, gdy cały segment odcinka zawiera fabułę, której absolutnie jedynym celem jest doprowadzenie do fanserwiśnego ujęcia. W dodatku często niebezpiecznie zbliża się ona do granicy komfortu i niefajnego molestowania – w tym przypadku umiar jest kluczowym słowem, a umiaru czasem tu brakuje. Jest to szczególnie irytujące, gdy „ofiarą” takiego procederu padają dobre pomysły fabularne. Do tej pory nie mogę odżałować epizodu przedstawiającego konfrontację przedstawicielki klubu okultystycznego i twardej realistki Rino. Była to idealna okazja do zetknięcia mądrze brzmiącego bełkotu „pseudonaukowego” z naukowym światopoglądem i pokazania, jak trudno laikowi odróżnić jedno od drugiego, ale zamiast tego dostaliśmy komiksowo naciągnięty pomysł, dzięki któremu poważna i odpowiedzialna Rino mogła pobełkotać trochę jak rozkoszny przedszkolaczek. Jasne, zdaję sobie sprawę, że są osoby, którym coś takiego będzie się podobać. Ale – podkreślę to jeszcze raz na końcu – opierając się na takich scenach, Jinsei staje się przeciętną komedią, o jakiej zapomni się zaraz po sezonie.

Główny bohater haremówki rzadko kiedy zostaje obdarzony wyrazistym charakterem, jednak Yuuki wydaje się wyjątkowo nieciekawym osobnikiem nawet jak na standardy gatunku. Nie jest nawet specjalnie irytujący, jest po prostu całkowicie i absolutnie nijaki, co zresztą sprawia, że nieliczne sceny, w których ma „pokazać charakter” wydają się… całkowicie sprzeczne z jego charakterem. Sympatycznie wypadają natomiast dziewczyny, szczególnie że zamiast obowiązkowego zróżnicowania typów fizycznych (choć ono też się daje zauważyć), postawiono na zróżnicowanie charakterów. I tak Rino jest rzeczowa i wyhamowana, Fumi odrobinę oderwana od rzeczywistości, zaś Ikumi to typ chłopczycy, skorej do siłowego (no dobrze, fizycznego) rozwiązywania wszelkich problemów. Tę trójkę dobrze uzupełniają szefowa klubu dziennikarskiego (a zarazem kuzynka Yuukiego), manipulantka Ayaka, a także nastoletnia artystka Emi, która z czasem praktycznie dołącza do klubu jako specjalistka od sztuk pięknych. Wszystkie te postaci łatwo się da lubić i myślę, że kibicowanie im to jeden z głównych powodów do obejrzenia Jinsei.

Warstwa techniczna jest poprawna i to wszystko, co można o niej powiedzieć. Dziewczęta mają dość dziecinny wygląd (i identyczny kształt twarzy), ale muszę przyznać, że dosyć mi się podobały, przede wszystkim dzięki dość żywej mimice. Zdarzają się tu sceny ładnie narysowane i zanimowane, tyle tylko, że to nie jest seria, jaką oglądałoby się dla grafiki i twórcy doskonale o tym wiedzą. Wiele ujęć ma bardzo uproszczone tła, inne z kolei wyglądają jak przerysowane zdjęcia. Na drugim planie zazwyczaj nic się nie rusza – za to nie pamiętam poważniejszych deformacji, co oznacza, że jeśli były, to w ilościach znośnych. Tak samo dopasowana do serii jest muzyka, w której oczywiście dominują proste, żywe melodyjki, podkreślające komediowy charakter tytułu. Warto pochwalić sympatyczną czołówkę z piosenką Dekoboko Kaiketsu Sensation, a także wykonywane przez seiyuu bohaterek Jinsei Kimi­‑iro przy napisach końcowych, pojawiające się w odrobinę zmodyfikowanej wersji w późniejszych odcinkach. Seiyuu radzą sobie dobrze – warto podkreślić, że zatrudniono tu aktorki z niewielkim dorobkiem – jednak postaci, choć sympatyczne, są dość jednowymiarowe i nie dają okazji do popisów aktorskich.

Odnoszę wrażenie, że autor light novel, Ougyo Kawagishi, wpadł na dobry pomysł, ale sam nie potrafił go spożytkować. Względnie doszedł do wniosku, że aby dzieło się sprzedało, trzeba koniecznie wpakować i odfajkować zestaw obowiązkowych elementów, nie przejmując się tym, czy pasują do koncepcji fabuły i postaci. Jinsei nie jest serią bardzo złą, ale to po prostu jeszcze jedna sezonowa komedyjka do błyskawicznego zapomnienia, jednorazowego użytku. A szkoda, bo gdyby wykorzystała swój potencjał, mógłby powstać tytuł do polecania na zasadzie „myślisz, że w tym gatunku nie da się zrobić nic dobrego, ale…”.

Avellana, 11 stycznia 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: feel
Autor: Ougyo Kawagishi
Projekt: Meruchi Nanase, Tomoyuki Shitaya
Reżyser: Keiichirou Kawaguchi
Scenariusz: Naruhisa Arakawa
Muzyka: Hidehiro Kawai

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Jinsei - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl