Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 4/10 grafika: 3/10
fabuła: 3/10 muzyka: 4/10

Ocena redakcji

2/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 1,75

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 113
Średnia: 6,55
σ=2,33

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2019
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Arifureta - From Commonplace to World's Strongest
  • ありふれた職業で世界最強
Postaci: Magowie/czarownice; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia
zrzutka

Do teraz nie rozumiem, co autor miał na myśli, tworząc tę historię.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou zapisuje się trwale w mojej pamięci jako najbardziej pokręcone anime, jakie oglądałem. Nie jest to ani zarzut, ani komplement, ponieważ nie potrafię stwierdzić, czy sam autor wiedział, co tak naprawdę chciał stworzyć. Na pewno jednak była to najgorzej wykonana i najbardziej niespójna historia, z jaką się zetknąłem, a to już z całą pewnością traktuję jako wady.

Hajime Nagumo miał w życiu szczęście, jakie przydarza się co drugiemu japońskiemu nastolatkowi – został wezwany do świata fantasy, aby ocalić go przed bliżej nieokreśloną zagładą. Mało tego, został przyzwany razem z całą swoją klasą, co niestety przypieczętowało jego los. Zdradzony przez jednego z kolegów, trafia w najgłębsze czeluści lochu, który miał służyć dzielnym młodym bohaterom do szlifowania umiejętności. Przez swoich towarzyszy zostaje uznany za zmarłego, sam zaś, na granicy szaleństwa, próbuje przeżyć, mając do dyspozycji tylko pozornie bezużyteczną umiejętność transmutacji.

Niestety to, co sprawdziło się w light novel tu nie udało się w ogóle. Spokojny chłopak popada w szaleństwo i zjada zwłoki pokonanych potworów, by przeżyć, zyskując przy tym nieosiągalny dla innych poziom mocy i przejmując umiejętności zjedzonych. Wszystko byłoby dobrze, gdyby cała ta jazda bez trzymanki nie miała miejsca w niezwykle chaotycznym i pospiesznie sklejonym pierwszym odcinku. Później jest tylko gorzej, bowiem po transformacji w wymiatacza bohater otrzymuje kolejne absurdalne umiejętności z tworzeniem kompletnych pojazdów włącznie. Niestety nie jestem zwolennikiem rozwiązania fabularnego polegającego na tym, że bohater walczy z potworami przy użyciu nowoczesnej broni tworzonej magicznie. Pomijam już, że kreacja, nawet przy użyciu magii i umysłu, tak zaawansowanej technologii wymagałaby perfekcyjnej znajomości przynajmniej kilku gałęzi wiedzy.

Tak więc główny bohater krąży po otchłaniach czeluści, zabija potwory, zjada je i przejmuje ich umiejętności, tworzy nowoczesne bronie i staje się wszechstronnym geniuszem. Niestety jego charakter ma zaskakujące tendencje do zmian na przestrzeni kolejnych odcinków. Autor wykazał się pod tym względem rażącą niekonsekwencją, dopasowując zachowanie głównego bohatera do aktualnych potrzeb scenariusza, co sprawia, że całkowicie traci on swoją osobowość.

Kolejną oklepaną do bólu sztampą jest podsuwanie protagoniście pod nos kolejnych postaci mających mu pomagać i klejących się do niego przy każdej możliwej okazji, oczywiście płci żeńskiej. Każdy, kto liczył, że ta historia będzie czymś więcej niż typową haremówką, może w tym momencie zrezygnować z seansu. Wszystko rozpoczyna się od Yue – wampirzycy uwięzionej przed wiekami w lochu, który przemierza główny bohater. Uwolniona, przysięga mu wieczną lojalność i dozgonną miłość. Jest ona postacią całkowicie bezpłciową, stworzoną tylko po to, aby zgadzała się liczba scen fanserwisowych i aby zaspokoić fanów wysysających krew cichych lolitek.

Kolejnej postaci należy się oddzielny akapit, bowiem jeśli do momentu jej wprowadzenia myśleliście, że to anime jest słabe, to po tym odcinku nastąpiło prawdziwe załamanie. Miałem wrażenie, jakby w tym momencie nastąpiła zmiana autora i seria z głupiej zrobiła się głupawa. Shea – dziewczyna z króliczymi uszami jest najbardziej irytującą mnie bohaterką, jeśli chodzi ogólnie o wszystkie serie, jakie oglądam. Rozwrzeszczana, bez piątej klepki, będąca w zamierzeniu rozładowującą napięcie postacią komediową, a w rzeczywistości najbardziej irytującym elementem seansu. A w dodatku najbardziej znaną cechą królików jest…? Tak, dokładnie to, co każdemu przychodzi na myśl, a i ilość fanserwisu się dzięki temu zgadza.

Do kompletu postaci uwielbiających Hajime i chcących wskoczyć mu do łóżka mamy jeszcze smoczycę w kobiecej postaci i z charakterem masochistki, a wątek jej dokooptowania do reszty wesołej gromadki przeszedł już do historii anime. Chciałem tutaj napisać jakieś błyskotliwe porównanie, ale ta scena zdecydowanie przerosła moje najśmielsze oczekiwania.

Tak naprawdę jedyną znośną postacią była Kaori Shirasaki, koleżanka z klasy, którą Hajime próbował ocalić w pierwszym odcinku. Z jednej strony obdarzono ją bagażem traumy z tego powodu, z drugiej był to jeden z niewielu sensownych wątków w tej historii. Niestety, być może dlatego, że zawyżała poziom, nie otrzymała zbyt wiele czasu antenowego, podobnie jak inne przewijające się epizodycznie postacie będące tłem dla wspaniałości protagonisty.

Tytuł sugeruje raczej powolną ewolucję głównego bohatera, ale cóż z tego, gdy już po pierwszym odcinku w zasadzie nie ma wroga będącego w stanie mu zagrozić. On i członkowie jego drużyny jako jedyni dysponują jakąkolwiek sensowną mocą w porównaniu do innych postaci, które tak naprawdę są całkowicie bezużyteczne. Wrogowie w ostatecznym rozrachunku okazują się żałośnie słabi i nie zmienia tego rozwlekanie walk do granic możliwości, a wszyscy inni, z całą klasą Hajime, czyli potencjalnymi zbawcami świata na czele, okazują się jedynie zbędnym tłem. Ogólnego obrazu nie poprawiają nieudolne próby zrobienia z protagonisty „tego złego” – za każdym razem początkowo zachowuje się, jakby pomaganie komukolwiek było dla niego wielkim problemem, po czym wyciąga jakąś absurdalną broń i załatwia sprawę. Cała jego zemsta, teoretycznie stanowiąca oś fabuły, wypada blado i niespójnie, a widz ciągle się zastanawia, w jakim kierunku dąży ta historia.

Trzeba przyznać, że pokazany tu świat jest ciekawy, choć sztampowy. Widmo nieokreślonej zagłady, jakieś tajne plany rządzących, lochy z potworami i tajemnica pozostawiona przez poprzedników, która czeka na odkrycie, a w tym wszystkim główny bohater pragnący tylko wrócić do domu. Cóż z tego, gdy wszystko odsuwa się w cień, a na pierwszym planie znajdują się głupawa akcja, fanserwis i rozwleczone walki. Twórcy z nieznanego mi powodu postawili na najgorszy element w fabularnym arsenale. Grafice komputerowej należy się oddzielna analiza i nie wątpię, że podobnie jak scena ze smoczycą przeszła ona do historii anime. Wyobraźcie sobie najgorszą, najbardziej sztuczną i rażącą w oczy grafikę komputerową i pomnóżcie swoje wyobrażenia razy dziesięć. Tym właśnie jest CGI w Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou. Pokraczne, topornie ruszające się potwory, koślawe ujęcia, nienaturalne ruchy, pokaz slajdów, powtarzanie tych samych ujęć – to tylko część grzechów. Największym jest wyraźne odcinanie się tych elementów od reszty i ich groteskowość. Na wspomnienie zasługuje też fakt, że prawie cała pierwsza część anime dzieje się w ciemnych lochach, co sprawia, że wiele detali umyka lub jest zamazanych. Do teraz nie jestem pewny, czy to zaleta, czy wada tej serii w kontekście jej tragicznej warstwy wizualnej.

Niestety nie lepiej prezentuje się reszta oprawy audiowizualnej. Bardzo proste tła, minimum detali, masa statycznych ujęć i dopełniająca wszystko kiepska animacja – to wszystko składa się na jedno z najgorzej wyglądających anime, jakie widziałem. Nawet gdyby ta seria powstała w 2009 roku, nie miałaby szansy obronić się pod tym względem. Nie lepiej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o muzykę. Kompletnie moim zdaniem niedopasowane utwory psują ekspozycję i tak kiepskich walk. Jedynie głosy postaci i utwór otwierający ratują nieco beznadziejną sytuację.

Nie lubię pastwić się nad recenzowanymi tytułami, ale Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou nie daje mi żadnej szansy, aby napisać cokolwiek pozytywnego. Wbrew pozytywnym ocenom light novel (choć i tak czytelnicy zgodnie twierdzą, że tylko do pojawienia się króliczki) seria rozczarowała mnie od początku do końca, sama nie wiedząc, czy chce być mroczną historią o zdradzonym mścicielu pragnącym wrócić do domu, czy haremówką z przepakowanym i najwspanialszym bohaterem zbawiającym świat. Swoją drogą, nie wiem, jak ten świat ostał się do przybycia głównego bohatera z tą hordą potężnych potworów i bezsilnymi mieszkańcami, których jedyną nadzieją jest grupa równie bezsilnych nastolatków. Koniec końców nie mam pojęcia, czy to wina braku pomysłu, braku pieniędzy, czy też konieczności wpasowania się w jakieś wymagania, ale pewnie wszystko po trochu sprawiło, że otrzymaliśmy prawdopodobnie najgorszą historię o przeniesieniu bohatera do innego świata. Z całego serca odradzam – seans to strata czasu, a jednocześnie ubolewam, że zapowiedziano już kontynuację. Tak to na tym świecie bywa, że historie udane kończą się po jednym sezonie, a serie takie jak ta otrzymują ciąg dalszy. Może to ten przypadek, kiedy coś jest tak złe, że aż dobre?

KamilW, 17 listopada 2019

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: asread, White Fox
Autor: Ryou Shirakome
Projekt: Chika Kojima, Takayaki
Reżyser: Kinji Yoshimoto
Scenariusz: Kinji Yoshimoto, Shouichi Satou
Muzyka: Ryou Takahashi

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl