Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 9/10 grafika: 8/10
fabuła: 7/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 9 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,11

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 132
Średnia: 7,05
σ=1,46

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Emu-Info

Wylosuj ponownieTop 10

Zorro

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1990
Czas trwania: 52×25 min
Tytuły alternatywne:
  • Kaiketsu Zorro
  • Legend of Zorro
  • 怪傑ゾロ
Postaci: Łowcy nagród; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Ameryka; Czas: Przeszłość; Inne: Elementy westernu
zrzutka

Japońska opowieść o Amerykanach zniewolonych przez Hiszpanów – ten „wielokulturowy” miszmasz może pozytywnie zaskoczyć.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

W końcu XVIII wieku Kalifornia znajdowała się pod panowaniem Hiszpanii. Mieszkańcy Kalifornii żyli w jarzmie okrutnej władzy żołnierzy, ale nie potrafili walczyć z nimi. Strach był wszechwładny. Wydawało się, że ciężkie dni będą trwały zawsze, a czas spokoju zdawał się nierealnym snem. Wtedy właśnie pojawił się obrońca prawa, odważnie występujący przeciwko tyranii potężnej armii… Tak rozpoczyna się historia Zorro, którą każdy z nas (albo prawie każdy) pamięta z dzieciństwa.

Owym „obrońcą prawa” zostaje osiemnastoletni chłopiec, Diego Vega, powracający z hiszpańskiej szkoły do domu w Kalifornii. Oczywiście nikt nawet nie przypuszcza, że ten leniwy i tchórzliwy na co dzień młodzieniec mógłby być zamaskowanym bohaterem. Diego bardzo stara się ukryć swoje drugie wcielenie, dlatego wymyśla nawet kłamstwo, jakoby podczas podróży przydarzył mu się nieprzyjemny incydent, przez który boi się używać broni. Jak każdy się może domyślić, jego alter ego, Zorro, jest prawdziwym mistrzem szermierki.

W każdym odcinku otrzymujemy tego dowód, gdyż raz za razem Diego walczy z armią, często uosabianą pod postacią przystojnego podrywacza – porucznika Gabriela i podstępnego szaleńca – generała Raymonda. Wiele razy możemy ich obserwować, jak ciemiężą ludność, a to zwiększając podatki, a to robiąc lewe interesy kosztem wieśniaków. Mamy także do czynienia z zabawnym i gapowatym sierżantem Gonzalesem, który w gruncie rzeczy nie jest zły, a także charyzmatycznym porucznikiem Jekylem, dzięki którym widać drugie oblicze armii: żołnierzy niosących pomoc, sprawiedliwe osądy, honorowe postępowanie. Z takimi ludźmi Zorro stara się nie walczyć, dlatego też nie morduje na ślepo wszystkich, którzy noszą hiszpański mundur. Każdy odcinek przedstawia własną, zamkniętą historię.

Ale czym by było życie bohatera bez kobiety, której trzeba bronić? W rolę księżniczki z białej wieży wcieliła się Lolita. Blondynka. Pewnie pomyśleliście, że skoro i blondynka, i Lolita, to pewnie i głupia? A gdzież tam! Lolita potrafi pokazać pazurki i robi to całkiem często, przeważnie w stosunku do Diega, w którym nie znosi (udawanego – chociaż o tym nie wie) tchórzostwa. Uważa, że mężczyzna powinien wiedzieć, czego chce. Zastanawia się nawet, dlaczego osobowość Diega uległa takiej zmianie, gdyż pamięta go z dzieciństwa jako odważnego chłopca. Lolita nie należy do czekających na ratunek słodkich istotek, sama często angażuje się społecznie. Przy okazji jest świetnym strzelcem – żeby nie powiedzieć, snajperem. Szkoda, że tę umiejętność zaprezentowała w pełni tylko w jednym odcinku. Na marginesie należy powiedzieć, że Lolita jest narzeczoną Diega, choć to często (jak na tak krótką serię) ulega zmianie.

Zorro ma także pomocnika, zwanego „małym Zorrem”. Jest to sierota Bernard, swego czasu został przygarnięty przez Diega. Mały Zorro chętnie pomaga mu w wypełnianiu obowiązków, zachowując się czasem doroślej niż główny bohater. Prócz tego jest pierwszą osobą, która rozpoznała tożsamość Zorro, podczas gdy np. na „skumanie” Lolity musieliśmy czekać niemal do końca serii.

Wśród innych postaci każdy znajdzie coś dla siebie – do wyboru mamy naprawdę zróżnicowane charaktery, od przezabawnych do naprawdę mrocznych. Szkoda, że część z nich pojawia się tylko w pojedynczych odcinkach. Jako przykład mogę podać rodziców Lolity, naprawdę świetnie dobraną parę, która rozśmieszy nawet największego ponuraka, szczególnie, gdy wypowiadają się na temat pieniędzy lub zaręczyn Lolity z Diegiem.

Sceny walki nie są jakoś szczególnie nużące (na szczęście twórcy nie uciekali się zbyt często do wielokrotnego powtarzania ujęć, jakie można zaobserwować w starszych seriach), w dodatku trwają zwykle krótko, co także wychodzi im na dobre. Na szczególną uwagę zasługuje dopracowana i schludna czołówka – nic, tylko podziwiać. O endingu nie mogę nic powiedzieć, bo go zwyczajnie nie ma. Każdy odcinek kończy się krótką zapowiedzią następnego.

Muzyka nie jest wybitna: w kółko odgrywane są te same kawałki (doliczyłam się czterech), dopasowane do sytuacji, tj. smętna melodia, wesoła, „trzymająca w napięciu” i intro. Jedyną ich zaletą jest to, że zostały dobrze wplecione w fabułę i nie przeszkadzają – ale też nie zachwycają, bo jak można się ekscytować czymś, co słyszymy w każdym odcinku?

Grafika oczywiście nie jest najnowsza, więc nie spodziewajmy się efektów 3D – chociaż w jednym odcinku użyto „zaawansowanej” grafiki komputerowej, aby pokazać odpływający statek. Niektóre sceny są zrobione byle jak, inne jednak wypadają całkiem dobrze. Miejscami zmienia się też wygląd kreski, jakby te same postaci były rysowane przez różne osoby. Kolory są przeważnie pastelowe (albo raczej wyblakłe?), przy czym niektóre sceny nocne są zbyt ciemne i prawie nic nie widać na ekranie. Tła z kolei prezentują się ładnie, szczególnie, gdy pokazywane są wnętrza budynków. Czasami pojawiają się jakieś zgrzyty w scenach na otwartej przestrzeni, typu „niewyraźna plama udająca drzewo”, ale nie jest to zbyt częste.

Zorro to pozycja przede wszystkim dla dzieci – przygodowa opowieść, pełna nieprawdopodobieństwa i z nutką heroizmu, czyli coś, co tygryski lubią najbardziej. Starszych widzów mogą razić zarówno pewne niedociągnięcia w scenariuszu, jak i rozwiązania typu „przecież to bajka, wszystko jest możliwe” (np. koń skaczący z dziesięciometrowego dachu – że skacze, to jeszcze nic, ale jak on tam wlazł?!). Muszę jednak przyznać, że ja, chociaż dzieckiem już nie jestem i raczej nie będę, przypomniałam sobie ten serial z przyjemnością, gdyż swego czasu, nadawany na Polonii 1, był jednym z moich ulubionych anime. Jeśli więc chcecie całkiem miło spędzić czas i powspominać „stare dobre czasy”, polecam.

tajakjejtam, 22 listopada 2007

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Mushi Productions
Reżyser: Katsumi Minoguchi
Scenariusz: Sukehiro Tomita
Muzyka: Hiromoto Tobisawa