x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Yandere to nie gniew i zazdrość, yandere to niepoczytalność i robienie czegoś nie z gniewu, lecz z chęci bycia z gobiektem swoich uczuć na zawsze.
Gdyby powiedziała coś w deseń:
– Jak go zabiję, to będzie tylko mój, na zwsze… – byłaby yandare.
Jednak powiedizała w gniewie:
– Po prostu go zabiję! – jest tsundere.
Bez wzgędu, czego bym nie napisał, ty i tak nie zweryfikujesz, bo nie masz ku temu podstawy, jaką jest znajomość anime.
Kolejna kwestia, że już na ten temat pisałem, a ty wymagasz teraz ode mnie, żebym tłumaczył ponownie to samo. Widzisz w tym sens? Bo ja żaden. Wróć po obejrzeniu anime, będziemy mieli podstawy do dalszej dyskusji, bo jak na razie to ja mam wiedzę, ty masz czyjeś zdanie. Tak, specjalnie nie użyłem słowa „swoje”, bo powoływanie się na opinię innych, za własne poglądy nie uważam.
EOT do czasu, kiedy wrócisz tu z własnymi argumentami i przemyśleniami po obejrzeniu serii. Jeżeli nie masz zamiaru tego zrobic, to ja nie zamierzam kontynuowac tej jałowej dyskusji, bo tylko tak mogę nazwać komentarze kogoś, kto nie zrobił tak fundamentalnej rzeczy, jak zapoznanie się z anime, na którego temat zabiera głos.
Aha, przy okazji odrób pracę domową i poczytaj o archetypach skupiąc się przy okazji bardzo mocno na ich przykładach.
Dołek pod latryną tez ma wiele warstw, ale nie czyni go to żadnym połączeniem yandere z tsundere… a może się mylę, desu neee?
Super, powołujesz się na argumenty innych, bo nie posiadasz wiedzy na temat, który poruszasz… chyba nie oczekujesz, że podejmę polemikę, desu neee?
A w przypadku Durarary! to już było dalsze stadium, czyli szaleństwo, i to jest to, o czym było napisane na stronie. Nie musi być nam pokazana strona dere. Nie, twórcy mogą to pominąć i dać postać, w której coś już pękło i jest szalona i nieobliczalna.
No i obejrzyj anime, zanim się na nie powołasz. Scena z Fang to był zwykły gag, z którego nic nie wynikło. Ba, kliknij: ukryte wszystkie poza Houki próbowały go na końcu zabić! Ludzie, właśnie się dowiedziałem, że w ISie były 4 yandere… e, wait, to był tylko kolejny gag :9
– wiesz co w słowie yandere oznacza zwrot dere? Dere oznacza stronę delikatną i uczuciową. Tak, to jest pierwszy wymóg bycia yandere, posiadanie delikatnej strony. A teraz przeanalizujmy, jak się rozwija charakter yandere a jak tsundere:
1). yandere – osoba z początku jest miła i delikatna
tsundere z początku jest oschła i często brutalna
2). yandere po pewnym czasie zaczyna być brutalna i często niezrównoważona
tsundere – pokazuje swoją delikatniejszą i bardziej uczuciową stronę
A te fragmenty, które przytaczasz z ISa to sceny czysto komediowe i dość charakterystyczne dla tsundere. Yandere nie objawia się poprzez czce gadki, tylko przez czyny, jak DRRR! kliknij: ukryte pewna dziewczyna, która szła z nożem w kierunku swojego ukochanego sensei'a zapewniając go o swojej miłości
To, co próbujesz podpiąc pod yandere, to typowe ukrywanie swoich uczuć pod agresją (w tym przypadku słowną, nie mającą pokrycia w czynach), czyli strone tsun, której yandere jest pozbawiona.
No i nie spotkałeś się nigdy ze zdaniem, że yandere to wróg naturalny tsundere i całkowite przeciwieństwo? Jakbym kierował się Twoim tokiem rozumowania, to pod yandere klasyfikuje się każda tsundere, która nadużywa agresji (bo może go w końcu zabić).
Eee… nigdy nie spotkałeś się z określeniem first girl (wins… to tak swoją drogą :9) w odniesieniu do haremówki? Ok, ja rozumiem, że język w fandomie jest dość hermetyczny, ale sądziłęm, że w jego obrębie jest raczej zrozumiały.
Ładnie proszę, przeczytaj, to co napisałem na temat tego stereotypu, nie chce mi się tego powtarzać
Chodzi ci o iloraz inteligencji Ichiki…
Rzucanie takich okrągłych zdań jak i ich bronienie, jest co najmniej śmieszne. A fakt, że Prog odsyła cię do innych haremów? Słusznie czyni, szybko się nauczysz, że Ichika wcale nie wyróżnia się negatywnie na tle innych protagonistów. Jeżeli ktoś sądzi inaczej, to znaczy, że albo wchodzi w ten gatunek, albo uległ modzie, która zmienia się co sezon.
A jeżeli uważasz sam tekst za dobry, to znaczy, że masz zdecydowanie niższe wymagania ode mnie. Mówię tutaj o stylu i gramatyce, nie o samej treści.
Powołał się na fanów, więc fani mogą mu powiedzieć: „Kupka prawda!” i nie ma prawa z nimi polemizować. Dlaczego? Gdyż wygłosich ich opinię, a nie własną. Bo ja to wygląda? „Mylicie się! Przecież Wy uważacie, że on jest najgłupszy!”. Trochę śmiesznie, desu ne? Pierwsza zasada: nigdy nie powołujesz sięna ogół, bo on nie jest jednomyślny i dzieli się na wiele frakcji, a każda taka próba to jedno wielkie nieporozumienie.
To jak chcesz nazwać bronienie recenzji tytułu, którego nie obejrzałeś (chyba że nie zaktualizowałeś listy, to wtedy zwracam honor)? Rozumiem, jakbyś znał ten tytuł i miał wyrobioną opinię na jego temat i polemizował z inna opinią na jego temat. Jednakże Ty od razu przeszedłeś do odppierania argumentów skierowanych bezpośrednio w recenzję, a tylko autor w pełni wie, co chciał przekazać i co wymusiła na nim korekta.
Bycie odpornym na czyjeś argumenty =/= radzenie sobie.
No i kolejna kwestia, o której zapomniałem napisać. Piszesz, że autor recenzji wyraził swoją opinię? Bzdura, on się powołał na fanów anime a nie na swoją własną opinię. I w tym momencie możemy go za to rozliczyc, bo chce włożyć swoją opinię w usta innych, a tego tak łatwo nie przepuszczą (błąd, w ogóle nie zamierzem tego przepuszczać).
Tak, masz rację, stanąłem w tej kwestii po jego stronie. A wiesz dlaczego? Bo stereotyp yandere jest mi bardzo dobrze znany i jestem w stanie wnieść rzeczowe argumenty w dyskusji na jego temat.
Sorka, ale jeżeli ktoś pisze takie rzeczy, to świadczy to dobitnie, że na haremach po prostu się nie zna i nie widział ich zbyt wiele, gdyż Ichika jest powyżej średniej intelektualnej przeciętnego bohatera haremówki. I nie chodzi tutaj o opinię, tylko brak obszernej więdzy w danym temacie i rzucanie haseł, które się nijak mają do rzeczywistości, gdyż sa w oparciu tylko o parę tytułów na krzyż. A brak umiejętności w odczytywaniu uczuć przedstawicielek przeciwnej płci to bardzo częsta przypadłość i nie odbiega to wcale od normy.
Mo i jedna kwestia, autor może (i powinien) bronić samemu swojego tekstu, nie potrzebuje do tego adwokatów.
O borze, o lesie...
To, że Fang‑chan chciała zabić Ichikę nie czyni z niej yandere. Ba, potraktowałbym to jako przerysowaną reakcję tsundere.
Za pojęciem yandere kryje się jednak coś więcej, a mianowicie szaleństwo, czyli noże, maczety, paralizatory, broń masowego rażenia, idźcie w ruch i siejcie spustoszenie wśród tych, którzy ośmielili się skłonić wasz obiekt uczuć do zdrady, zrobić mu krzywdę, czy wręcz go zabić.
Weźmy taką Shion, kliknij: ukryte czemu zaczęła mordować? Bo obwiniała wszystkich o śmierć jej ukochanego Satoshiego. Była w stanie wrzucić własną siostrę do lochów i zabijać na jej oczach bliskie jej osoby, byleby tylko pomścić śmierć wybranka swojego serca. Jej poczynaniami nie kierowała żadna logika, tylko szaleństwo i chęć zabicia każdego, kto choć w najmniejszym stopniu mógł się przyczynić do jego śmierci. Ba, nie miała pewności nawet, czy on faktycznie nie żyje, jednak to jej nie było potrzebne.
Kolejny dobry przykład to Nina kliknij: ukryte cicha i niesmiała dziewczyna, która znalazła swój ideał, księżniczkę Euphemię. Co się natomiast stało, gdy Zero ją zabił? Była gotowa się wysadzić zabijając mordercę jej ukochanej księżniczki nie bacząc przy tym, że zginą również jej przyjaciele. Nie, znowu szaleństwo i chęć zemsty wzięly górę nad zdrowym rozsądkiem i dopiero 4 miliony ofiar jej bombki otrzeźwiły ją i zmusiły do zastanowienia, co ona wyprawia. Do tego czasu wszystkiej jej działania były skierowane przeciwko Zero i jak go tylko zobaczyła na przyjęciu, od razu rzuciła się w jego stronę z nożem.
Wiesz czemu yandere to naturalny wróg tsundere? Już wyjaśniam. Tsundere to postać, na którą się składa część oschła i często brutalna (tsun) oraz delikatna i uczuciowa (dere).
Natomiast yandere to osoba wrażliwa (dere), zapatrzona w swój obiekt westchnień, lecz na skutek pewnych wydarzeń jej psychika nie wytrzymuje i coś w niej pęka (może to być śmierć, lub zdrada) i pogrąża się ona w szaleństwie mającym na celu wyeliminować wszystkich, którzy stoją jej na drodze do jej wybranka, lub zemścić się na wszystkich, którzy mogli w choć małym stopniu przyczynić się do jego śmierci.
Oczywiście istnieje jeszcze jeden stereotyp, a mianowicie yangire (schemat podobny, jak przy yandere, ale tutaj to nie miłość jest źródłem szaleństwa postaci).
Uff, ale się rozpisałem…
No i dobra rada ode mnie: bądź otwarty na krytykę innych, gdyż wyjdzie Ci to tylko na dobre. Nikt nie wytyka Tobie błędów, żeby pokazać, jak słaby jest ten tekst, lecz żebyś wyciągnął wnioski i przy następnej recenzji nie kopiował tych samych błędów.
Dobry harem, denna fabuła
Zacznijmy jednak d tej lepszej serii, czyli wątku haremowego. Wypadł on w tym anime naprawdę dobrze a same bohaterki zyskały sobie moją sympatię (chociaż Cecylia trochę odstawała poziomem od reszty). Oczywiście nie mogło zabraknąć osananajimi, tsundere czy ojou‑samy. Innymi słowy twórcy wiedzieli, jak powinien wyglądać dobry harem, zaś ja najbardziej polubiłem Charlotte.
Część fabularna to już niestey inna liga. Nie będę się tutaj rozpisywał i napiszę tylko, że po 11 odcinku bolało mnie czoło z powodu sporej ilości facepalmów wywołanych przez bardzo „wysoki” poziom tego epizodu. Na szczęście, jako osoba uwielbiająca katować się crapem, stwierdziłem, że było to na swój sposób zabawne, jednakże popsuło mi to dość mocno opinię o tym anime.
Aha, byłbym zapomniał o największym minusie: było za mało Tabane :<
Ale to słabe
Po pierwsze konwencja „jeden potwór (a czasem dwa) na tydzień” nie służy temu tytułowi a na dłuższy wątek fabularny się nie zanosi.
No, ale gdyby te pojedyńcze historie były ciekawe… ale nie są. Już zdecydowanie bardziej wolę oglądać gagi z Dalian (tylko czemu spaprali jej design? W mandze wyglądała o niebo lepiej) niż główną fabułę poszczególnych odcinków, która jest po prostu durna.
Tytuł jest na razie dla mnie największym rozczarowaniem tego sezonu (oczywiście R‑15 i Blood‑C są zdecydowanie gorsze, ale od tych serii tyle nie oczekiwałem, co od nowego Gainaxa) i chyba się z tym anime pożegnam.
A co do parodii… tutaj nie chodziło mi tyle o wyśmiewanie pewnych motywów, co ich przerysowanie, jak na przykład biszounen ratujący nasze bohaterki z opresji. Tylko nie wiem, czy wyszło to twórcom przypadkowo, czy też specjalnie (jednak mam nadzieję, że to drugie).
A co do Salome… cóż, tak średnio wierzę w to, że w serii, która jak na razie nastawiona jest na radosną głupawkę, twórcy zdecydują się na uśmiercenie kogokolwiek. Ale nie widziałem OAV, więc nie będę się tutaj upierał.
Why so serious?
Pisząc dokładniej: nie można oczekiwać, że anime nastawione na ecchi, loli i moe będzie serią realistyczną, nawet jak w tle mamy poważne konflikty militarne. Nie ten gatunek. A traktowanie tego jako wady jest równie wskazane, co zarzucanie komedii wojennej, że jest niepoważnym yworem, który nijak się ma do prawdziwej wojny.
Oczywiście nie uważam, żeby ten tytuł zasługiwał na jakąś wysoką ocenę, jednakże trochę martwi mnie fakt, że nie wszyscy są w stanie potraktować anime rozrywkowe jak anime rozrywkowe i, zamiast spróbować wyłączyć móżg na czas seansu, ludzie próbują doszukiwać sie logiki i realizmu. Panowie i panie, zbytnia analiza oglądanego crapu odbiera przyjemność z odmóżdżania się crapem.
Re: Uparciuchy...
Re: Uparciuchy...
Przetrwałem
Co do humoru: mnie bardziej konsternował niż śmieszył a ilość głupoty bijąca z ekranu była naprawdę imponująca.
Co do oceny końcowej… ok, 5/10 chyba będzie w sam raz.
Dawajcie mi jakiś moe‑shit, potrzebuję przyjemnej terapii po takiej dawce odmóżdżania :P
Re: Haremówka inaczej.
Tak
Re: Haremówka inaczej.
Hoshizora jest natomiast ekranizacją eroge czyli japońskiej gry erotycznej kierowanej dla pełnoletnich osób płci męskiej. Możemy więc tutaj mówić ewentualnie o seinen'ie (jak w przypadku sporej części produkcji moe).
No i na przyszłość radzę nie kwalifikować produkcji poprzez pryzmat Polski, gdyż tworzone są one dla ludzi z Area 11 a to, że do nas trafiają, to w dużej mierze zasługa internetu (tak, gdybyśmy się chcieli zdać na wydawców, to o większości serii nigdy byśmy nie słyszeli :P).
Strata czasu
Po ostatnim odcinku nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że oglądanie tej serii było tylko stratą czasu, ale z drugiej strony nie był to tytuł, który wykręcałby mi wnęczności swoją beznadziejnością. Określenie przeciętniak z niewykorzystanym potencjałem najlepiej tutaj pasuje.
Ode mnie 5/10
Re: Jedyne anime sezonu wiosennego, któremu nie podołałem
Jedyne anime sezonu wiosennego, któremu nie podołałem