x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Jedną z rzeczy, które najbardziej mnie urzekły jest mimika Kaisara i Favaro. Twórcy zadali sobie trud oddawania przeróżnych grymasów na twarzach bohaterów (zwykle dla podkreślenia emocji i dla efektu komicznego twórcy uciekają się do super deformed, którego tutaj nie zauważyłem). Nie przypominam sobie, żebym wcześniej widział bohaterów o równie „plastycznych”/ miniastych twarzach (co prawda poza wspomnianą dwójką inne postacie nie zasłużyły sobie na aż taką uwagę ze strony grafików). Poza tym cała strona graficzna wypada solidnie: ładne projekty postaci, dynamiczne walki, 3D które nie kłuje po oczach (udało mie się wmówić sobie, że ten gryf (?) z zaprzęgu Bachusa wcale mi nie przeszkadza).
Kolejna rzecz to postacie, ze szczególnym wskazaniem na Kaisara (prawego „rycerza w lśniącej zbroi” po przejściach) i Favaro (antybohatera, awanturnika, bohatera od niechcenia), których nie da się nie lubić. Ten duet, świetnie zagrany przez seiyuu, według mnie w zasadzie „robi” całą serię. Z dalszego planu moją uwagę zwrócił wyśmienity Król Anatae.
Ostatnia rzecz to opening, który świetnie nadaje ton całej serii. Wykorzystana grafika jest przyjemna dla oka a wybrany kawałek muzyczny łatwo wpada w ucho. Mało tego, oba elementy dobrze do siebie pasują.
Oglądanie tej serii dało mi bardzo dużo frajdy. Czekam na więcej.
ze wszystkich odcinków Naruto najbardziej to kocham fillery
Re: gdzie bron na Uber Karaluchy?
Re: gdzie bron na Uber Karaluchy?
Co do recenzji ograniczyłbym się do uwagi do zdania: akapit 5, linijka 10‑9 od dołu.
W terminologii filozoficznej, która przyjęła się w użyciu, przymiotnik „transcendentalny” nie jest stosowany na określenie bytu. Gdy chcemy powiedzieć, że jakiejś rzeczy przysługuje taki sposób bytowania, że istnieje/bytuje ona poza porządkiem rzeczy przyrodzonych (mam wrażenie, że w takim mniej więcej sensie termin ten został użyty w powyższym zdaniu), powiemy, że jest ona bytem transcendentnym (przysługuje jej transcendencja). Przymiotnikiem „transcendentalny” określamy natomiast pewien szczególny rodzaj poznania (poznanie, że i w jaki sposób poznanie czegoś jest a priori możliwe), bądź systemy tego poznania (filozofia transcendentalna) a także pewne konstrukcje integralne dla tych systemów (podmiot transcendentalny).
Re: co się stało ze Squealerem ?
Swoją jednak drogą zauważyłem dopiero teraz, kliknij: ukryte że jest mowa tylko o wytwarzaniu wrażenia cierpienia a nie o zadawaniu Squealerowi ran; dlaczego w takim razie jego rany miałyby się regenerować, skoro sama kara nie polegała na zadawaniu ran? Myślę, że twórcy się nieco zagalopowali z karą Squealera; chcieli żeby była nie tylko niezmierni bolesna ale również niezmiernie poniżająca/degradująca, nie upewnili się chyba jednak czy to się wszystko kupy trzyma. A może te niejasności to po prostu wina tłumaczenia?
Re: a jednak doczekałem...
Koniec ostatniego odcinka zapowiada kontynuację. Pojawia się tam informacja, że 23 listopada na jakimś specjalnym evencie mają zostać wyświetlone dwa pierwsze odcinki drugiej serii: Knights of Sidonia, The Ninth Planet Crusade .
Druga seria jest równie głupia, zabawna i sympatyczna co pierwsza, może nawet bardziej, i mnie to zupełnie odpowiada. Nie jestem tylko do końca przekonany do strony graficznej. Mierzi mnie drobny szczegół w postaci sposobu rysowania dolnej wargi bohaterów, która pod pewnym kątem robi się dziwnie gruba, co sprawia, że twarze postaci zaczynają wyglądać odpychająco – nie przypominam sobie podobnego efektu w zeszłorocznej serii.
Podejrzewam, że od wrażliwości estetycznej widza będzie zależało, czy taka mieszanka kolejnych nawiązań będzie dla niego do strawienia. Dla mnie czasami wypada dość zgrabnie (wykorzystanie kart tarota), czasami pretensjonalnie (węzeł gordyjski) a czasami nawet kiczowato (ta nieszczęsna kliknij: ukryte „Ostatnia wieczerza” – sam pomysł ciekawy ale wykonanie wzbudziło we mnie zażenowanie). Pomimo niezbyt udanej fabuły serię oglądałem z przyjemnością (nie licząc może ostatniego odcinka, który serwuje chaotyczne i niesatysfakcjonujące rozwiązanie akcji). O tym, że seria mi się spodobała zadecydowały dwa elementy: postaci oraz oprawa audiowizualna.
Bohaterowie byli sympatyczni i interesujący na tyle, że byłem w stanie przejąć się ich losami i śledziłem ich perypetie z zaciekawieniem. Antagoniści byli zaś na tyle silni, podli i przebiegli, żeby bohaterowie mieli pełne ręce roboty.
Seria cieszyła moje oko. Nie była to może uczta estetyczna ale projekty postaci były przyjemne dla oka, podobały mi się wystroje wnętrz i krajobrazy. Użytek jaki twórcy uczynili z animacji komputerowej wydał mi się, z jednym wyjątkiem, w dobrym guście (gdyby twórcy podarowali sobie kliknij: ukryte te dwa smoki w ostatnim odcinku, nie miałbym do grafiki żadnych zastrzeżeń).
Ścieżka dźwiękowa przypadła mi do gustu. Fragmenty muzyczne były dobrze dobrane do charakteru scen, kilka powtarzających się kawałków wpadło mi w ucho. Piosenki openingowe i endingowe też mają szanse się spodobać – mnie najbardziej spodobał się drugi ending.
Wydaje mi się, że zrobiono to ze względu na fanów starej serii, którzy zasiadają przed ekranem i zżera ich ciekawość, jak będzie wyglądać nowa Usagi i czy nowy projekt postaci będzie się im podobać. W ten sposób twórcy droczą się nieco z widzem i utrzymują go w niepewności. To chyba raczej jednorazowy zabieg niż reguła.
celny strzał... w stopę
miało pewnie być:
„Nie może się również obyć bez majaczących gdzieś w tle traum z przeszłości (...)"
trochę językowego czepiania się
1) W 2 akapicie od góry, 3‑4 linijce od góry jest:
W tym przypadku różnica form czasu w zdaniu podrzędnym i nadrzędnym sprawia, że całe zdanie brzmi nielogicznie. Czy nie miało być raczej:
„Dopiero gdy dziewczyny na własnej skórze zaczynają odczuwać grozę sytuacji, ich nastawienie się zmienia…” albo: „Dopiero gdy dziewczyny na własnej skórze poczują grozę sytuacji, ich nastawienie zmieni się…” ?
2) W 4 akapicie od góry, 2 linijce od góry jest:
Taka forma liczby mnogiej nie jest być może błędna, mój słownik jednak kwalifikuje ją jako formę przestarzałą (osobiście też tej formy nie znoszę).
3) W ostatnim akapicie, w przedostatnim zdaniu jest:
Połączenie wyrazowe „zwrócić uwagę na coś w pozytywnym świetle” wydaje mi się wadliwe. Wydaje mi się że można coś „przedstawić w pozytywnym świetle” lub „zaprezentować w pozytywnym świetle” ale nie „zwrócić uwagę na coś w pozytywnym świetle”.
Pod tym przynajmniej względem Showa Monogatari można nazwać serią wyjątkową, że ze świecą szukać podobnych, które pokazywałyby życie tak zwyczajne. Dla mnie jednak czyni to z Showa Monogatari raczej gratkę dla koneserów i ciekawostkę dla fanów okruchów życia niż pozycję wartą polecenia każdemu. Trochę się przez to przy tej serii wynudziłem.
Wszyscy bohaterowie (nie licząc może jedynie kilku postaci epizodycznych) byli ludźmi prawymi, lojalnymi, ludźmi o szczerych intencjach, którzy na względzie mieli dobro księcia i dobro państwa wraz z jego mieszkańcami. Niby można było wyróżnić protagonistów i antagonistów, jednak kliknij: ukryte gdy jedni i drudzy zdali sobie sprawę, że łączy ich wspólny cel, podział zniknął i brakowało tylko, by wszyscy padli sobie w objęcia. Seria w żadnym razie nie była jednak przesłodzona, tyle że przy braku czarnych charakterów rozwój akcji przypominał mi sytuację, w której wszyscy grają do jednej bramki. Misja natomiast, którą bohaterowie mieli do zrealizowania, nie była dla mnie na tyle wciągająca/ emocjonująca, żeby odwrócić moją uwagę od braku moralnego zróżnicowania postaci.
Mam wrażenie, że twórcy mieli na uwadze to, by seria nadawała się do odbioru również dla młodszych widzów (być może to zasługa/wina pierwowzoru). Jest co prawda przemoc (są przecież walki), zabijanie jednak, którego swoją drogą w serii jest niewiele, jest oceniane jednoznacznie negatywnie. Nie ma rzek krwi. Nie ma scen okrucieństwa. Od scen drastycznych „kamera” odwraca „wzrok”. Nie ma golizny (Balsa bierze kąpiel w długiej koszuli. Gdy wychodzi z kąpieli, przemoczona koszula w ogóle nie prześwituje. *westchnienie*). Szkoda, bo te elementy akurat bardzo lubię w anime.
Seria jest bardzo ładna i dość ciekawa. Dla mnie jednak jest zbyt ugrzeczniona. Oglądanie nie sprawiło mi zbyt wielkiej frajdy. Być może pogubiłem sens opowieści. Być może do niej jeszcze wrócę. Może jak dojrzeję i spoważnieję.
Sama opowieść nie urzekła mnie może w równym stopniu, co strona graficzna, na pewno jednak dała mi do myślenia.
Polecam!
Po pierwsze moją uwagę zwróciła uboga mimika postaci. Przez większość czasu bohaterowie noszą ten sam neutralny wyraz twarzy. Szczególnie zapamiętałem scenę, w której pani porucznik z Chin zadawała głównemu bohaterowi silne ciosy w brzuch. Yuuya z bólu zgiął się w pół, jednak na twarzy nawet się nie skrzywił. W wielu scenach zauważyłem, że stan emocjonalny postaci byłby zupełnie nieczytelny, gdyby brak w mimice nie był nadrabiany grą aktorską seiyuu i tonem w jakim wypowiadane są kwestie. Spośród rozmaitych emocji, jakie bohaterowie mogli mieć do przekazania graficy konsekwentnie pamiętali chyba tylko o zawstydzeniu, które akcentowane było w postaci rumieńców.
Po drugie mierził mnie punkt kulminacyjny serii. Autorzy opowiadając historię całkowicie zaniedbali stronę, z której później miało nadejść zagrożenie i w punkcie kulminacyjnym opowieści wprowadzili do akcji zupełnie nowego gracza. Według mnie, przy rozwijaniu fabuły trick polega na tym, żeby w początkowej fazie przemycić pewne informacje na temat potencjalnego zagrożenia. Informacje powinny być dozowane w takiej ilości, aby nadciągający kryzys z jednej strony był dla widza zaskoczeniem, z drugiej strony jednak widz musi mieć poczucie, że przebieg wydarzeń w punkcie kulminacyjnym jest jakoś umocowany w wydarzeniach, które oglądał wcześniej, a nie zupełnie arbitralny. Autorzy próbowali nadrobić ten brak w przedkulminacyjnym odcinku specjalnym informując o kliknij: ukryte ciężkim położeniu, w jakim znajdują się uchoddźcy z krajów zdominowanych przez BETA. Wrażenie pewnej nieudolności w prowadzeniu fabuły jednak we mnie pozostało.
Pomimo powyższego seria mnie wciągnęła. Kolejne odcinki oglądałem z zaciekawieniem ale bez większego zachwytu.
Nigdy nie byłem przy tym, jak się krowa cieli, ale domyślam się, że za cielakiem przychodzącym na świat powinna się ciągnąć przyczepiona do niego pępowina i łożysko. Tymczasem w scenie, do której piję, twórcy oszczędzili sobie takich szczegółów.
Wydaje mi się, że siłą tej serii jest to, że twórcy przedstawiają życie i obowiązki farmerskie z dużą dozą realizmu. Co prawda scena, o której piszę, miała nie tyle za zadanie pokazać dokładnie, jak się cieli krowa, co raczej pokazać, że właściciele wielkich gospodarstw również troszczą się o swoje zwierzęta (i z tego zadania się bardzo dobrze wywiązała), wydaje mi się jednak, że byłoby to z pożytkiem dla widzów, gdyby również tu autorzy zadbali o szczegóły.
Literówka i pleonazm w 1‑2 linijce recenzji:
Nie liczyłem słów w pierwszych dwóch akapitach ale domyślam się, że przy usunięciu jednego ze słów („okres” lub „czas”) zmieni się ilość słów wyliczona na początku trzeciego akapitu.
Drobna uwaga dla ścisłości: Obie recenzje posługują się określeniem „Taboo Breakers” (recenzja Zegarmistrza) lub „Łamacze Tabu” (recenzja Qualu) jako nazwą oddziału pod dowództwem Milk. Jednak „taboo breakers” („łamacze tabu”) to raczej określenie osób, których poszukiwaniem i wyłapywaniem się ten oddział zajmuje (osób, które wynoszą tajniki magii danego kraju poza jego granice w ten sposób łamiąc tabu). Sama nazwa oddziału w serii pada rzadko. Ja zauważyłem, że pojawia się z nazwa „Taboo Breaker Pursuit Squadron”.
Co do samego anime, serię oglądałem z pewną przyjemnością. Dałem się wciągnąć. Gdyby powstał dalszy ciąg, z ciekawości pewnie bym obejrzał. Wydaje mi się jednak, że recenzja Zegarmistrza oddaje sprawiedliwość tej serii. Nie jest to anime, którego obejrzenie komuś bym polecił.
Czy nie miało być raczej: „Wyspy Japońskie zamieszkują…” lub: „Archipelag japoński zamieszkują…” ?
Gdy mam możliwość wyboru, zwykle wybieram wersję z angielskim dubbingiem. Dubbing w tej serii nie odbiegał jakością od większości, jakie widziałem. Nie miałem powodów do narzekań. Same głosy były dobrane dobrze a gra aktorów wypadała solidnie. Przekaz wynikający z treści dialogów był spójny w całości serii.
Dla porównania obejrzałem jeden wybrany odcinek w dwóch wersjach (dubbing i fansub). Nie zauważyłem żadnych istotnych różnic w treści dialogów. Pod względem poziomu (resp. jakości) ekspresji aktorzy zachodni nie odbiegali specjalnie od seiyuu.
Nie jestem widzem wyrafinowanym; wielu rzeczy zapewne nie dostrzegam. Z mojego punktu widzenia wersja z dubbingiem jest w porządku. Jeśli ktoś by się zastanawiał, czy po nią sięgnąć, ja nie widzę przeciwwskazań.