x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Trochę ponad przeciętną...
GRAFIKA: 7/10
standardowe już połączenie grafiki „odręcznej” z animacją komputerową zgrabnie się tu łączy i nie ma nawet do czego konstruktywnie się przyczepić – postaci są narysowane zgrabnie, ich animacja jest bez zarzutu, a maszyny i pojazdy (choć tyczy się to tylko sił Ziemi) są zaprojektowane z podziwu godną dbałością o szczegóły i naprawdę cieszył oczy. niestety, nie tyczy to sił marsjańskich – ich – co tu dużo kryć – Super Roboty są po prostu brzydkie. s
AUDIO: 8/10
muzycznie, Aldnoah Zero ma się czym pochwalić – muzyka jest przyjemna i wpada w ucho (chociaż do poziomu wybitnego, troce jej brakuje), dźwięki otoczenia doskonale dobrane i zsynchronizowane, a głosy podłożone bardzo dobrze. tu nie ma kontrowersji i kłótni – oprawa audio jest jedną z najmocniejszych zalet serii
FABUŁA: 5/10:
hur, hur… fabuła jest drugą najdziwniej zrealizowaną warstwą Aldnoah Zero. z jednej strony – kicz, sztampa i oklepane schematy, czyli kliknij: ukryte cudownie ocalona księżniczka, tajna super‑hiper‑mega broń Ziemian, kiczowate marsjańskie Super Roboty, brak jakichkolwiek postępów inwazji na Ziemię, realizacja większości odcinków w formie „potwora tygodnia”. z drugiej strony, wątek samej wojny, powodów jej wywołania i działań poszczególnych Rycerzy zaskakuje większą niż pozornie się wydaje złożonością. rewelacyjne został też poprowadzony wątek niwelowania przewagi technicznej przeciwnika doskonale dobraną taktyką, przy czym zarówno przewagi techniczne, jak i dobór taktyki do ich skontrowania są zrealizowane niemal perfekcyjnie, sprawiając, że pojedynki ziemskich i marsjańskich mechów ogląda sięz prawdziwą przyjemnością. połączenie negatywnych i pozytywnych aspektów fabuły daje zaledwie „średniaka” pozbawionego polotu.
POSTACI: 6/10:
taa, bohaterowie Aldnoah Zero nie przedstawiają się najlepiej. brakuje im oryginalności i polotu, tworzą schematy tak znane i oklepane, że szczęki aż pękają od ziewania. mógłbym się tu rozpisać na temat sztampowej księżniczki, pilota z PTSD, sztampowo kompetentnej pani kapitan z z genialnym pierwszym oficerem… tylko po co? wszystko to już było. z jednym wyjątkiem, kontrowersyjnym wyjątkiem. a jest nim Inaho. zaskakujące, ale naprawdę polubiłem tą postać. jakim cudem? bardzo łatwo, jak się okazuje – po latach, dłuuugich latach oglądania kolejnych narwanych, niezdyscyplinowanych pilotów mechów, miło jest obejrzeć kogoś, to wygrywa nie dzięki szczęściu, a chłodnej logice. miło zobaczyć w końcu geniusza w roli innej niż arcyschwarzcharakter w okularach planujący zagłądę wszystkiego co popadnie. miło zobaczyć dość przeciętnie wyglądającego człowieka potrafiącego zrobić dobry użytek ze swojego mózgu. wielu widzów nie jest w stanie strawić tej postaci, i nie dziwię się im – Inaho jest przesadnie chłdny i opanowany. zupełnie jakby nie wiedział jak okazywać uczucia, a jego hobby urasta do rangi obsesji. hm. zupełnie jak u kogoś z syndromem Asperger… dobra, nie naciągajmy faktów. Inaho jest jaki jest, ale dzięki swojej odmienności, zdobył mą sympatię i dźwignął ostateczną ocenę postaci o dwa punkty.
to była szybka i krótka analiza Aldnoah Zero. nawet jakbym podzielił wszystkie oceny przez dwa, nie uzyskam średniej 2/10. mało tego, zadałem sobie trud sięgnięcia po średnią ze strony AnimeNewsNetwork i z niemałym zaskoczeniem odkryłem, że średnia ocena tego anime na tym portalu wynosi… 7.5/10. z ponad pół tysiąca głosów ocen poniżej 4/10 było 9 (słownie: DZIEWIĘĆ). ooops. tylu ludzi raczej nie może się mylić, więc jedyną pomyłką z jaką mamy tu do czynienia jest pomyłka recenzenta… o ile jest to pomyłka…
Re: błąd...
błąd...
Re: 9,5/10
moim zdaniem jest to najlepsze i najbardziej niedocenione anime roku 2013. i tyle. wprost nie mogę się doczekać daty 04.10.2014 – tak, drugi sezon jest tuż‑tuż…
Re: 5/10
Nagate w zasadzie mógł zgłosić zdradę, pamiętaj jednak, że został wychowany przez jednego człowieka, w duchu walki TYLKO z gaunami. dlatego, być może, taka droga nie przyszła mu do głowy.
a mangę naprawdę polecam – jest znacznie bardziej rozbudowana, a akcja, która nie zmieściła się w pierwszej serii, jest naprawdę zachwycająca. manga jest ogólnodostępna w języku angielskim, więc ze znalezieniem jej nie powinieneś mieć problemów.
Re: 5/10
- pochodzenie i umiejętności Nagate wyjaśnia odcinek ósmy (Immortality). i to wcale dokładnie.
- zaczekaj na sezon drugi. albo, jeśli nie chcesz czekać, poczytaj mangę, a możesz zostać zaskoczony.
- ok, dowodzisz okrętem mającym 28km długośc i przewożącym nie tylko 500.000 (prawdopodobnie ostatnich) ludzi, ale i jedyną skuteczną broń przeciw gaunom. jeśli nie masz własnych celów co z tym zrobić, bądź kilku planó awaryjnych w zanadrzu, nie nadajesz się na dowódcę.
- jak poprzednio – poczytaj mangę, bo seria dopiero zaczyna się rozkręcać. tam zobaczysz zbieranie surowców na przemysłową skalę, pracę ekip remontowych. poza tym, czy w pierwszym odcinku, przypadkiem nie próbowano pozyskać lodu? i czy w dalszych nie były pokazane linie produkcyjne Toha
Heavy Industries?
- ocena sytuacji na polu walki przez pilotów jest bardziej dokładna i daje lepsze efekty, niż ścisłe rozkazy z góry. odpowiednia doza autonomii zapewnia stosowną elastyczność na polu walki, co jest szczególnie pożądane w walce z przeciwnikiem tak chaotycznym jak gauna. co do emocjonalnej samowoli – zgadzam się, ale to wszystko są młodzi ludzie. czego oczekujesz? co do laboratoriów – „podziemia” Sidonii to labirynt, którego plany zaginęły wraz z większością wiedzy, po tragicznych wydarzeniach, które omal nie doprowadziły do zagłady Sidonii. nie sposób załatać wszystkich luk w systemie bezpieczeństwa, zwłaszcza, jeśli się o nich nie wie. ale system wczesnego ostrzegania zadziałał jak należy, right? no i stream z pola walki. jeśli chcesz, żeby żołnierze ci wierzyli, nie okłamuj ich (a przynajmniej w kwestiach, które mogą stać się ich udziałem). streamy mają jeszcze jedną zaletę – im większa liczba oglądających, tym mniejsza szansa przeoczenia istotnego detalu, a większa znalezienia słabości.
- zgadzam się. animacja mogłaby być lepsza.
- to akurat wizytówka Nihei‑a z komediowych dodatków do Blame!. tam również główny bohater lądował w niezręcznych sytuacjach, za co był notorycznie – niemal dosłownie – masakrowany. mnie to nie przeszkadza. motyw komediowy zawsze dobry, a jego powtarzalność co do przebiegu, przy różnorodności sytuacji, wydał mi się wcale niezły.
- trudno się tu nie zgodzić, ale… nie, żadnych ale. ten wątek, też mi się niespecjalnie spodobał. z drugiej strony, co biedny Nagate miał zrobić? wbić draniowi Kabizashi w plecy?
dobra, dość tego.
Re: 8
nie wiem co miałeś na myśli (czy to, że oprawcy byli tacy niewprawni, czy wręcz przeciwnie), ale ja dałbym im 4/10. amatorzy – żadnego wbijania drzazg pod paznokcie, rozpalonego drutu do przekłuwana jąder, czy kociołka z roztopioną siarką. bicie nie jest dobrą metodą – łatwo uszkodzić organy wewnętrzne i nieopatrznie zabić. lepiej sprezentować przesłuchanemu co boleśniejsze narzędzia, nasycić jego strach, użyć najłagodniejszych z nich jako przedsmaku (lub, gdy obiekt jest twardszy, zacząć od razu z grubej rury, by wmówił sobie, że to dopiero przedsmak PRAWDZIWEJ zabawy) i dopiero przesłuchiwać. zawsze twierdziłem, że przesłuchujący winien być więcej psychologiem niż oprawcą…
Re: Kontrowersje, kontrowersje...
co do całej idei pomysłu sprawdzenia, która rasa jest silniejsza – nie lepszy byłby tu pomysł z „Wyspy”? każdy ze stwierdzonym genem Mu wygrywa los na loterii – bilet na planetę‑raj. tyle, że jest to podobna planeta w innym systemie, gdzie Mu (ci przebudzeni, jak i potencjalni) mają stworzyć własne społeczeństwo. kwestią czasu jest, zanim obie cywilizacji się spotkają. a co będzie dalej i która wyjdzie z tego zwycięsko (bo na pewno pokojowo współegzystować by nie dali rady) pokazałby czas. nie jest to lepsze rozwiązanie, niż to co Terra e… prezentuje?
Re: Kontrowersje, kontrowersje...
hm. mózg to też ludzkie ciało. i wiedza o jego działaniu nie ma tu znaczenia – mit „10%" upadł już dawno temu, więc sięganie po niego nie ma sensu. poza tym mózg TEŻ nie wygeneruje mega… ups, bliżej byłoby do terawatów, petawatów, a kto wie czy nie eksawatów mocy. skąd ta liczba? trochę matematyki – oszacuj njpierw ile energii trzeba by zużyć na zniszczenie planety, a następnie przelicz jak potężna musiałaby być tarcza, któa byłaby zdolna coś takiego zatrzymać. podpowiedź: całkowita wydolność energetyczna naszej obecnej cywilizacji nie sięga nawet ułamka tej wartości.
CYTAT: kliknij: ukryte Wyeliminowanie ludzi z genem odpowiedzialnym za psioniczne moce na etapie zarodka byłoby najefektywniejsze i najprostsze, dlatego ludzie nie dostają takiej możliwości, bo zwyczajnie nie o to chodzi.
zgadza się, ale moce Mu zależą od ściśle określonej skazy genetycznej! chcesz mi powiedzieć, że system absolutnej kontroli nie jest w stanie dokonać prostego testu DNA na obecność stosownych (i doskonale znanych) markerów i potencjalnego kandydata na Mu otoczyć dyskretną „opieką”? przecież to się kupy nie trzyma.
CYTAT: Mu nie miotają się cały czas po kosmosie. Przecież część z młodzieży chciała osiedlić się na planecie Nasca, jednak zostali w miarę szybko wyśledzeni przez ludzi, a sama planeta została zniszczona. Osiedlanie się gdzieś na stałe to średnio rozsądny pomysł gdy przeciwnik posiada broń potrafiącą niszczyć całe planety, w mgnieniu oka niwecząc ogromny wysiłek jakim jest „rozmnożyć się, rozbudować”, przecież garstka Mu nie posiada aż tak ogromnego zaplecza żeby kolonizować planety, musieli coś wybrać.
cool. tyle, że znaleziono ich tylko dlatego, że zajęli ZNANĄ ludzkości planecie, leżącej „po drodze” do Ziemi. kosmos jest nieskończenie wielki – wyruszenie w kierunku innym niż Ziemia, sprawiłoby, że ludzie mogliby szukać Mu w nieskończoność i nigdy na nich nie trafić. zajęcie starej kolonii ludzkości nie było specjalnie mądrym pomysłem. poza tym wątpliwe, by każda z takich wypraw zwiadowczych zabierała „planetkillera” ze sobą. wystarczyłaby prosta sieć wczesnego ostrzegania i ludzie mogliby się uganiać za Mu w nieskończoność. przy okazji – skoro Mu nie posiadają zaplecza kolnizacyjnego, to po kiego grzyba ruszyli na misję – jakby nie patrzeć – kolonizacyjną? dlaczego w ogóle odlatywali? nie lepiej byłoby urządzić „pokazówkę” (zniszczyć bezludną wyspę, lub coś takiego) na jakimś niezamieszkanym regionie planety, zarządać czego co trzeba w zamian za zobowiązanie do udania się z dala od przestrzeni zajętej przez ludzi?
CYTAT: Motyw wędrówki też jest uzasadniony. Każdy człowiek (nawet Mu) ma dążenie do Ziemi zwyczajnie zaszczepione w wyniku warunkowania, ludzkość pod kontrolą systemu zaspokaja tę potrzebę pracując ze świadomością że kiedyś tam wrócą, system podtrzymuje w ludziach przekonanie że pracują dla dobra Planety‑Matki. Tymczasem Mu odrzuceni przez resztę ludzkości robią to na własną rękę, właśnie szukając rodzimej planety. Mają też nadzieję że tam w końcu będą bezpieczni – przecież ludzie nie użyją Megido na swojej ukochanej planecie tylko po to aby ich wybić.
argumenty pozbawone sensu. skoro wszystich tak goni do Ziemi, to po kiego grzyba kolonizować planetę w pół drogi do celu? po kiego wracać się na Ataraxię, zamiast kontynuować wędrówkę? poza tym jest jeszcze jeden, mały problemik – Mu zostali niemal wygnani z Ataraxii, skąd pewność, że Ziemianie przyjmą ich z otwartymi ramionami? ryzyko bycia wziętym w dwa ognie jeszcze silniej mówi za znalezieniem nowego domu in the galaxy far, far away…
CYTAT: Pozbawieni własnego zdania? To skąd konflikt pomiędzy starszymi i młodszymi przedstawicielami Mu właśnie co do kolonizacji planety? Bezwolni? Szczególnie Keith Anyan, trzymający przedstawiciela Mu jako własnego przybocznego, czy zafascynowany wyglądem innej Mu, co sprawia że zaczyna poszukiwać prawdy dotyczącej własnego pochodzenia. Uwagi dotyczącej inteligencji nie będę komentował, o tym czy kolonizacja innej planety (prócz Ziemi) to naprawdę rozsądny pomysł pisałem powyżej.
skąd konflikt? stąd, skąd zawsze – nie słyszałem o sytuacji, w której młodsi nie buntowali by się przeciw starszym. jest to rola, którą wszystkie pokolenia odgrywają między sobą. przykład Keitha jest tak niewłaściwy, że aż się płakać chce – bezwolna marionetka niemal do końca wykonująca rozkazy (nawet najbardziej nieludzkie) bez refleksji, czy sprzeciwu. lalka, pacynka, bezkrytyczny robot. co z tego, że ma za przybocznego Mu? to czysty pragmatyzm robota pozbawionego uczuć i charakteru – decyzja o posiadaniu Mu pod swoimi rozkazami, jest czysto logiczna, gdyby jakiekolwiek uczucia wchodziłyby do procesu decyzyjnego, ów adiutant marnie by skończył…
Re: Kontrowersje, kontrowersje...
Re: Kontrowersje, kontrowersje...
Sprzeciw!
nie za prędko?
co mam na myśli – przyjrzyjcie się otoczce fabularnej – od początku buduje się tu historię wojny, w której przeciwnik dysponuje miażdżącą przewagą technologiczną, ale daleko mu do bycia niepokonanym – taktyka wyrównuje tu braki w sprzęcie. mam wrażenie, że Aldnoah.Zero będzie ciągnąć ten motyw, a battleship jest dla zerwania z działaniami na szczeblu lokalnym. pomyślcie nad tym – poruszając się tak jak do tej pory, Inaho & Co, nie znaczyliby wiele w tej wojnie. bardzo szybko znaleźli by się w sytuacji, w której cała Ziemia jest już podbita, a ich działania przypominają ataki wściekłej pchły na słonia. korzystając z tego (nie ukrywam, że jest to ty czym jest) deus ex machina, mamy do czynienia z podkręceniem tempa, ale…
no właśnie: ALE. weźcie pod uwagę, że ów Aldnoah tkwił w ziemi piętnaście lat i raczej nie będzie ani specjalnie nowoczesny, ani sprawny. podejrzewam, że gra wkotka i myszkę będzie dalej trwać w ten sam sposób, tyle, że Inaho nie będzie zmieniał zezłomowanego mecha na następny co chwilę…
pewnie, idę o zakład, że w finale, tytułowy Aldnoah wykęci numer co najmniej taki jak „Daburo” w 00 Gundam, ale na razie tej serii nie skreślam…
Kontrowersje, kontrowersje...
pierwszą rzeczą do której się przyczepię i to w sposób bezlitosny, to gatunek, do którego to anime rzekomo się zalicza: Science Fiction. nope, nope, nope. im dalej w las tym więcej drzew, można rzec, a w tym wypadku, tym mniej „science” a więcej „fiction”. tak właściwie, proponuję zmianę gatunku na „fantasy” i dodanie tagu „magia”. dlaczego jestem tak wredny w tej kwestii? cóż, niestety, wychowałem się na prozie Davida Webera, Jacka Campbella, Iana Douglasa i Jacka McDevitta i takie bzdury, jak ludzie bez skafandrów latający w otwartej przestrzeni, rozpruwający jednym spojrzeniem pancerniki jak stare konserwy, po prostu mnie odstręczają. i nie chodzi tu o supermoce same w sobie, tylko ich dyletnackie potraktowanie – promienie energii i tarcze energetyczne? łokej, tylko skąd energia do ich wygenerowania się bierze? ludzki organizm to nie rekator termonukearny, megawatów z niego nie wyciśniesz. samo pochodzenie tej energii też nie może być zewnętrzne, gdyż anime jasno stawia sprawę, że zużycie całej dostępnej mocy jest zabójcze dla jej użytkownika. latanie w kosmosie bez skafandra? łokej, ale dychać czymś trzeba, a w polu energii ściśle przylegającym do ciała dużo powietrza się nie zmieści… wiem, czepiam się, zaraz ktoś mnie odeśle do Dragon Balla, tyle, że tam wyjaśnienie praktycznie każdej mocy jest o niebo lepsze. a niczego tak nie lubię jak niedomówień w najistotniejszych kwestiach.
z fabułą jest lepiej, ale daleko do doskonałości. już na wstępie mamy dziurę wiekości Drogi Mlecznej – kliknij: ukryte mamy kandydata z genem Blue? cool, nie organizujmy dodatkowych sił w celu likwidacji rzeczonego (gdyby talent się przebudził), ani tym bardziej nie róbmy nic, aby go wyśledzić gdyby jednak udało mu się zwiać. i to ma być genialny system zaprogramowany do zwalczania takich osobników? gimme a break. do tego motyw wędrówki. ludzie, pierwsza „Battlestar Galactica” lepiej sobie z tym radziła – Mu miotają się po kosmosie, jakby sami nie wiedzieli czego chcą, a potem płaczą, że wredni ludzie ich biją…
postaci też nie świecą oryginalnością i przyłapałem się na tym, że każdą jedną osób na ekranie najchętniej przeniósłbym na „Ideona” w ramach mięsa armatniego. żadna, ale to żadna postać tej serii nie wzbudziła we mnie pozytywnych emocji. nielogiczni i pozbawieni własnego zdania (woli) wyraźnie na siłę odgrywający swoje role, ale nie potrafiący poza nie wyjść, bezwolni i miałcy. charakteru za grosz. inteligencji też, swoją drogą. zamiast zwiać w kierunku przeciwnym do Ziemi, wyszukać planetkę zdatną do zamieszkania, rozmnożyć się i rozbudować, by bez strachu latać po Kosmosie, stawiają istnienie CAŁEJ SWOJEJ RASY na jedną i to wątpliwą kartę. pięciolatek zachowałby się rozsądniej.
oprawa graficzna jest zaledwie przyzwoita. ani ładnych widoków, ani porywających bitew, ani zgrabnych okrętów, choć duży plus za niezłe rozplanowanie wnętrz jednostek z Ataraxii.
no i audio – kompletne rozczarowanie. z reguły, po obejrzeniu anime, szperam po necie w poszukiwaniu co bardziej chwytliwych fragmentów soundtracku. natomiast jedyne czego chciałem po soundtracku z „Terra e…” to już nigdy więcej go nie słyszeć. pierwszy, prawdziwie zły soundtrack jaki słyszałem w anime, zostawił mi w ustach taki sam niesmak, jak opening „Bererk‑a”...
ogólna ocena: 4/10. słabo i nudno.
Re: a jednak doczekałem...
Re: Audio
Re: wa-hu!
a, przy okazji – odcinków bedzie 24. potwierdzone.
Re: a jednak doczekałem...
tak, więc się poprawiam: bardzo dobra adaptacja czerpiąca z oryginału to, co najlepsze (przyznaję, że wątek Mass Union Ship w mandze wyglądał inaczej, ale też był przesadnie rozwleczony, jak na mój gust).
sorry, za poprzedni błąd. idę się biczować, a potem wskakuję we włosiennicę na najbliży tydzień.
Re: wa-hu!
jedyn kwestia z którą się nie zgodzę to kwestia eksperckich umiejętności pilotażu – tak na dobrą sprawę Inaho niczym nadzwyczaj imponującym się nie wykazał – wszystkie sekwencje pilotażu bardziej wyglądały mi na starannie zaplanowane ruch, niż godne geniusza pilotażu nieprawdopodobne uniki w ostatniej chwili. nie, na razie będę się trzymał, że geniuszem pilotażu nie jest, ale jest to stwierdzenie warunkowe – akcja dopiero się rozkręca.
Re: syf
wa-hu!
a jednak doczekałem...
kliknij: ukryte jeśli sądziliście, że w tym anime dzieją się dziwne rzeczy, to poczekajcie na sezon drugi… jeśli będzie zrealizowany równie wiernie do pierwowzoru, będziecie potrzebowali wsparcia kilku znajomych dilerów by przez to przejść…