x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Bardzo lubię Bubblegum Crisis, to jeden z moich ulubionych tytułów z pogranicza akcji i cyberpunku, podeszłam więc do Crash z niezłą opinią. Co prawda słyszałam, że kontynuacja jest dużo słabsza, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Cóż, zawsze byłam niepoprawną optymistką.
W Bubblegum Crash leży praktycznie wszystko, poza oprawą audiowizualną. Fabuła jest wtórna i przewidywalna. Jeszcze w pierwszym odcinku, może poza detalami, trzyma jako‑taki poziom, ale już epizod z Adamą sprawił, że zaliczyłam olbrzymiego WTF'a. Jaki był sens konstruowania istoty o mentalności Adama, nie potrafię pojąć. Nawet jak na standardy cyberpunku, a jest to gatunek który zniesie wiele niedorzeczności, tłumaczenia jego twórców były rażąco idiotyczne. Nie chcę spoilerować, ale kliknij: ukryte sens konstrukcji boomera pacyfisty o umyśle ośmiolatka pozostaje dla mnie zagadką. Ostatni odcinek był jeszcze gorszy. Najpierw wyświechtany jak tylko się da motyw buntu maszyn, potem najbardziej żałosny szwarccharakter jaki widziałam. Normalnie, jak doszłam do jego motywacji załamałam się. Takiego nagromadzenia kiczu nie widziałam, od czasu Titanica Camerona. Jego przemowy, jego działania, jego pomysły… żałości, po prostu żałość. kliknij: ukryte Już w oryginalnej serii Largo nie był szczytem oryginalności i dużo mu brakowało do prawdziwego złego z klasą, ale przynajmniej się starał. A tu? Tylko Sylia i Sylia i motywy ekologiczne. Ja rozumiem, ludzie niszczą planetę, trzeba ją ocalić, ale ile anime można obejrzeć o tym samym? Aż nabrałam ochoty, by przestać gasić światło, gdy na chwilę wychodzę z pokoju. Na serio, nie dość że nieszczęśliwie zakochany, to jeszcze polał to ekopatosem. Mieszanka absolutnie nie strawna. Tak oto płynnie przeszłam do postaci. Z nimi też nie najlepiej. O głównym złym już napisałam. Czas na resztę. kliknij: ukryte Adama najchętniej był odstrzeliła, mam uczulenie na „urocze” dzieciaki, a on był metalową wersją tego gatunku. Pozostałe postacie złych sztampowe i absolutnie pozbawione oryginalności czy choćby własnych celów. Gdzie ci ośliźli biznesmeni z oryginalnej serii? Gdzie typki gotowe na wszystko, by osiągnąć własne korzyści? Gdzie wszechobecne knucie i brudne interesy? Genom może nie był szczytem oryginalności, jego zarząd był schematyczny, ale ich sposoby działania były niepokojąco prawdziwe. Tu nie znalazłam nawet cienia tamtych zagrożeń. Jakieś wybujałe marionetki. Nawet znanym już postaciom zabrakło ikry i niebezpiecznie zbliżyły się do własnych karykatur. Nie będę wyliczała przykładów, bo zajęłoby to pół strony, ale oberwało się po chrześcijańsku wszystkim. Nene tylko gada o jedzeniu, Lina o pieniądzach i nie ma ani jednego faceta, Sylia jest wszechwładna w swojej tajemniczości, a Priss nagle znienawidziła wszystkie Boomery kliknij: ukryte (a o swojej przyjaźni z Silvie i Anri najwyraźniej zapomniała). Najgorzej oberwało się jednak ADPolice. Z grupy profesjonalistów, zmienili się w bandę… *chwila na poszukanie eufemizmu na pewne zakazane na Tanuku słowo* ciap. Rozumiem że zabrali im zbroje sterowane, ale żeby z wszystkich operatorów przeżył tylko Leon? Bo tak to wyglądało. O jego partnerze, uroczym geju z części pierwszej, lepiej nie wspominać.
Oprawa za to trzyma poziom, co prawda charadesign nowych postaci nie szczególnie mi się spodobał (kobieta boomer z środkowego odcinka była paskudna), ale stare wyglądały bardzo dobrze. Do animacji też nie mam zastrzeżeń, za to muzykę mogę tylko chwalić. Wszystkie części z uniwersum BGC mają świetną oprawę dźwiękową i Crash na szczęście nie odstaje od reszty. Mamy bardzo dobre piosenki, zarówno ostrzejsze jak i bardziej jazzujące, i bardzo przyzwoitą muzykę w tle. Ale co z tego, skoro cała reszta zawodzi?
Z przykrością stawiam 3/10. Naprawdę, na więcej to anime nie zasługuje.
Cienizna
W Bubblegum Crash leży praktycznie wszystko, poza oprawą audiowizualną. Fabuła jest wtórna i przewidywalna. Jeszcze w pierwszym odcinku, może poza detalami, trzyma jako‑taki poziom, ale już epizod z Adamą sprawił, że zaliczyłam olbrzymiego WTF'a. Jaki był sens konstruowania istoty o mentalności Adama, nie potrafię pojąć. Nawet jak na standardy cyberpunku, a jest to gatunek który zniesie wiele niedorzeczności, tłumaczenia jego twórców były rażąco idiotyczne. Nie chcę spoilerować, ale kliknij: ukryte sens konstrukcji boomera pacyfisty o umyśle ośmiolatka pozostaje dla mnie zagadką. Ostatni odcinek był jeszcze gorszy. Najpierw wyświechtany jak tylko się da motyw buntu maszyn, potem najbardziej żałosny szwarccharakter jaki widziałam. Normalnie, jak doszłam do jego motywacji załamałam się. Takiego nagromadzenia kiczu nie widziałam, od czasu Titanica Camerona. Jego przemowy, jego działania, jego pomysły… żałości, po prostu żałość. kliknij: ukryte Już w oryginalnej serii Largo nie był szczytem oryginalności i dużo mu brakowało do prawdziwego złego z klasą, ale przynajmniej się starał. A tu? Tylko Sylia i Sylia i motywy ekologiczne. Ja rozumiem, ludzie niszczą planetę, trzeba ją ocalić, ale ile anime można obejrzeć o tym samym? Aż nabrałam ochoty, by przestać gasić światło, gdy na chwilę wychodzę z pokoju. Na serio, nie dość że nieszczęśliwie zakochany, to jeszcze polał to ekopatosem. Mieszanka absolutnie nie strawna.
Tak oto płynnie przeszłam do postaci. Z nimi też nie najlepiej. O głównym złym już napisałam. Czas na resztę. kliknij: ukryte Adama najchętniej był odstrzeliła, mam uczulenie na „urocze” dzieciaki, a on był metalową wersją tego gatunku. Pozostałe postacie złych sztampowe i absolutnie pozbawione oryginalności czy choćby własnych celów. Gdzie ci ośliźli biznesmeni z oryginalnej serii? Gdzie typki gotowe na wszystko, by osiągnąć własne korzyści? Gdzie wszechobecne knucie i brudne interesy? Genom może nie był szczytem oryginalności, jego zarząd był schematyczny, ale ich sposoby działania były niepokojąco prawdziwe. Tu nie znalazłam nawet cienia tamtych zagrożeń. Jakieś wybujałe marionetki. Nawet znanym już postaciom zabrakło ikry i niebezpiecznie zbliżyły się do własnych karykatur. Nie będę wyliczała przykładów, bo zajęłoby to pół strony, ale oberwało się po chrześcijańsku wszystkim. Nene tylko gada o jedzeniu, Lina o pieniądzach i nie ma ani jednego faceta, Sylia jest wszechwładna w swojej tajemniczości, a Priss nagle znienawidziła wszystkie Boomery kliknij: ukryte (a o swojej przyjaźni z Silvie i Anri najwyraźniej zapomniała). Najgorzej oberwało się jednak ADPolice. Z grupy profesjonalistów, zmienili się w bandę… *chwila na poszukanie eufemizmu na pewne zakazane na Tanuku słowo* ciap. Rozumiem że zabrali im zbroje sterowane, ale żeby z wszystkich operatorów przeżył tylko Leon? Bo tak to wyglądało. O jego partnerze, uroczym geju z części pierwszej, lepiej nie wspominać.
Oprawa za to trzyma poziom, co prawda charadesign nowych postaci nie szczególnie mi się spodobał (kobieta boomer z środkowego odcinka była paskudna), ale stare wyglądały bardzo dobrze. Do animacji też nie mam zastrzeżeń, za to muzykę mogę tylko chwalić. Wszystkie części z uniwersum BGC mają świetną oprawę dźwiękową i Crash na szczęście nie odstaje od reszty. Mamy bardzo dobre piosenki, zarówno ostrzejsze jak i bardziej jazzujące, i bardzo przyzwoitą muzykę w tle. Ale co z tego, skoro cała reszta zawodzi?
Z przykrością stawiam 3/10. Naprawdę, na więcej to anime nie zasługuje.