x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Clannad Movie
Źałosne...
To jest super!
Plusy:
- brak nudy i fillerów
kliknij: ukryte - Nagisa nadal jest dziecinna, ale w granicach normy – nie jest idiotką/psycholką z mózgiem trzylatki, a w przedstawieniu gra jak profesjonalistka, a nie jak drewno
- dzięki czemu Tomoya nie jest pedofilem… nie jest też nadętym bubkiem, po prostu na początku nie cierpi tej chichotliwej, ekscentrycznej stalkerki, która się za nim ugania, śledzi go… dopiero potem następuje gwałtowny zwrot uczuć o 180 stopni
- rodzice Nagisy nadal są normalni inaczej, ale świrują tylko na początku, potem zachowują się jak homo sapiens
- Sunohara nadal jest matołem i obiektem śmiechu innych, ale już nie żałosnym szczurem kanałowym, obiektem bullyingu Tomoyi i ogólnej pogardy otoczenia (w serialu ich relacja przypominała stosunek pan/niewolnik)
- Ushio nie prezentuje zaburzeń psychicznych, jak w serialu (vide: Nagisa)
- ojciec Tomoyi nie zeszmacił się tak, jak w serialu
- nie ma irytującej małej zarazy wabiącej się Fuuko
- Kotomi, która w serialu była równie irytującą zarazą, tu w ogóle się nie odzywa i chyba jest normalna
- większość postaci zachowuje się realistycznie (a przynajmniej porównując do serialu, nie ma takiego zbiorowiska freaków)
kliknij: ukryte - wyprodukowanie Ushio najwyraźniej jest wypadkiem przy pracy, a nie świadomym samobójstwem/morderstwem, bohaterowie prawdopodobnie na początku nie mieli świadomości zagrożenia, a utrzymanie ciąży przez Nagisę wydaje się być bardziej dorosłe (jak i ona sama – w serialu było to rozwydrzone dziecko, które chciało mieć drugie dziecko‑laleczkę do zabawy, mimo świadomości zagrożenia i możliwości jego uniknięcia)
- końcowy etap produkcji miał miejsce w szpitalu, pod dobrą opieką lekarzy, z takimi podstawowymi rzeczami jak aseptyka, leki, możliwość wykonania cesarki, reanimacji itd. – nie w chałupie, z tłumem bezradnych gapiów, bez podstawowych możliwości pomocy (wymieniłam wcześniej, jakich)
- twórcy filmu dali sobie spokój z kiczowatym, cukierkowym i przekłamanym obrazem śmierci okołoporodowej – bezkrwawej, bezzapachowej i w ogóle czyściutkiej, kobieta, która jakoś przeżyła morderczy wysiłek (jest to ciężka praca fizyczna odpowiadająca wielogodzinnemu oraniu pola), dopiero PO wszystkim wydaje z siebie cichutki jęk ducha, po czym pada zemdlona i nagle umiera, jak już największe zagrożenie zdążyło minąć… W filmie nie bawili się w takie słodkopierdzące bajdy i chwała im za to…
Krótko mówiąc – uniknięto pseudomedycznych bzdur, które irytują mnie w mangach/anime z racji zawodu – a które to często nagminnie popełniane są przez autorów nie mających wykształcenia medycznego (np. Full Moon wo Sagashite, Oniisame E itd.)
- choć nie uniknięto pomniejszych błędów merytorycznych kliknij: ukryte (pacjentka nie miała wkłucia dożylnego, prawdopodobnie nie wykonano cesarki mimo wskazań kardiologicznych, nie zaintubowano jej gdy straciła przytomność, nie wykonano resuscytacji, a pacjentka do tej pory przytomna nagle sobie zmarła – to się tak nie odbywa w jednej sekundzie).
- najważniejsze: kliknij: ukryte zmarli nie ożywają „bo tak sobie ktoś zażyczył”. Jakby to było możliwe, to nikt by nie umierał. Bohaterowie podjęli pewną ryzykowną decyzję i ponieśli tego konsekwencje, koniec, kropka. Nie można jednocześnie zjeść ciasteczka i mieć ciasteczka. I każdy kiedyś umrze. Na tym polega dorosłość. Naturalną koleją rzeczy byłoby również szukanie nowej miłości przez bohatera – w końcu żywego i młodego, a faworytką byłaby Tomoyo – opiekuńcza i kobieca…
Dlatego – ode mnie 8/10
Zwartko krótko i na temat
Do niczego
Porównując ową produkcję do oryginalnej gry visual novel i adaptacji anime od kyoto animation, można powiedzieć, że to, co zrobiło toei animation wygląda, jakby „to coś” zostało wyciągnięte z równoległego wymiaru, po czym wrzucone do japońskich kin O_O.
Nie było tragicznie...
Sam fakt, że muzyka jest inna, wcale nie jest tragedią – trochę gorsza (i mniej rzuca się w uszy) niż w serialu, ale ma swój urok.
Grafika – ja uważam, że nie była tak brzydka, po prostu inna (choć owszem – światła i płatki wiśni były irytujące)
Postaci – mnie głos Tomoyi nawet się podobał, aktor dobrze wykonał swoją robotę. Jednak jeśli chodzi o charakter postaci, był kompletnie nijaki (serio, co widziała w nim Nagisa?!), Nagisa była znacznie weselsza niż w oryginale (choć irytował mnie jej upór), a Sunoharę można było uznać za głównego bohatera pierwszej połowy filmu (właściwie wszystko, co robił Tomoya, robił dzięki Sunoharze), co do reszty to już nie chcę się czepiać.
Fabuła – została znacznie zmieniona (nie winię za to Toei Animation, nawet twierdzę, że wykazali się po części kreatywnością). Mimo to, akcja i tak bardzo szybko idzie do przodu (nawet za szybko – ledwie widać, że coś się zmienia między Nagisą a Okazakim, a tu BĘC! Okazuje się, że są sobie przeznaczeni! Tja…).
Humor – Fajnie, że Sunohara zachował większość swojego charakteru, jednak… gdy tak patrzyłem na „zabawne” momenty z jego udziałem, myślałem, że patrzę na jakiegoś dzikusa z buszu. Za to do Akio i Sanae nic nie mam.
Podsumowanie – Inne studio, inne wszystko. Jeżeli fani „Clannad” nie będą traktować filmu jako ekranizacji, mogą być nawet zadowoleni. Co do tych, którzy z „Clannadem” nie mieli do czynienia… jeśli przeboleją emOkazakiego, powinni mieć przyjemny seans (mimo pewnych bzdur fabularnych).
3 razy "NIE". Dziękujemy.
2 Nie: Seiyū Okazaki'ego. Z tego co pamiętam to w filmie jest inny, strasznie mnie to irytowało.
3 Nie: Ending „Dango Daikazoku” kocham go, a tu zrobili z niego „coś” niekształtnego i za nic nie idzie tego słuchać.
Ach, film ma jeszcze jedną zaletę.....
kliknij: ukryte Nagisa jako zmartwychwstaniec może pasowała do gry jako nagroda za ukończenie wszystkich wątków, ale do anime? prezentowało się to głupio i pozytywnie na siłę..
Nie jest tak źle!
Może spora część historii ucierpiała na wskutek cięć, ale ciekawie było zobaczyć alternatywną wersję przedstawienia Nagisy (IMHO ładniej się prezentowała niż w serii TV).
Humoru było sporo, dzięki świetnemu Sunoharze ;)
Nagisa była urocza jak zwykle i WCALE ani ja, ani osoba oglądająca ze mną(kompletnie nie znająca CLANNADA!) nie odniosłyśmy wrażenia, że jest przesłodzoną idiotką.
Na psy spadł totalnie Tomoya – nie przeszkadzałaby mi jego powaga, ale po co był on taki wredny dla Nagisy?
Nie mam pojęcia, po co pojawiały się Kyou i Tomoyo – halo, jeszcze przed chwilą kliknij: ukryte w czysto wredno‑urzędasowy sposób niszczyły sweet plakaty Nagisy, a za chwilę świętują ukończenia jej szkoły?
W ogóle bym je wywaliła, były totalnie zbędne….
Nie mówiąc już o tym, jak kliknij: ukryte Tomoyo wtrynia się w życie Tomoyi niczym Mitsuki z KGNE w życie protagonisty – robiąc z siebie ścierkę skrzyżowaną z samozwańczną kochanką.(rozwaliło mnie to,że sama rzucała sie do otwierania drzwi, jakby to był jej dom xD megażałosne były jej rzucane z uśmiechem na ustach propozycje ugotowania Tomoyi czegośtam – bo facet cały czas jej zaloty miał gdzieś….
Nigdy do tej postaci nie miałam szacunku jakiegokolwiek, ale teraz jeszcze bardziej jej nie cierpię :D
Co do grafiki – świetne były malowane stopklatki. Taki oldschool.
Oceniam film na 7/10, bo choć genialny nie byl, oglądało mi się go przyjemnie…i sporo rzeczy mi się podobało w nim ;->
niby słabo ale...
Ale tak naprawdę najbardziej mi przeszkadzało w filmie to, że twórcy jakby się uparli na zrobienie dzieła sztuki, pokazując wszystko co potrafią, całe 90 minut było tak napchane wspomnianymi wcześniej płatkami wiśni, latającymi gołębiami (przez pół filmu zastanawiałem się jak wygląda szkolny dziedziniec), że o wietrze już nie wspomnę, wiał nawet w klasach.
Jednak o dziwo, pomimo licznych wad, film oglądało się dość przyjemnie, bez szału ale przyjemnie.
Polecam go wszystkim tym którzy obejrzeli już obie serie i chcieliby jeszcze raz spotkać się z bohaterami, na chwilę i w przelocie…
hahaha XD
Gniotoch
Re: Gniotoch
Gniot nad gnioty
Może to że pomyślałem że recenzant przesadza wystawiając taką niską notę, albo to że skoro seria TV nie byłą taka zła to i z filmem też nie może być gorzej ...
Już po 5 minutach zorientowałem się że byłem w dużym błędzie.
Postacie w filmie są płytkie jak kałuża i kompletnie wyprane z jakiej kolwiek osobowości, a problemy/rozterki, których doświadczją są tak żałosne że nie ma się ochoty na nie patrzeć.
Animacja zalatuje niskobudżetówką na kilometr. 1/4 filmu to statyczne tła z wmontowanym dźwiękiem. Sam design postaci też pozostawia wiele do życzenia.
Co do fabuły ... Gdybym nie oglądał serii TV to pewnie bym nie zauważył w niej najmniejszego sensu. Cała akcja filmu to nieudana próba zmiesczenia (albo raczej upchnięcia) serii TV i kawałka After Story w 1,5 godziny.
Nie polecam tego filmu absolutnie nikomu, leżąc do góry brzuchem spędzicie lepiej czas niż oglądając Clannad Movie.
Jeśli ktoś jednak koniecznie chce obejrzeć tego gniota to radze zrobić to po obejrzeniu serii TV i After Story w przeciwnym razie za sprawątego filmu zdecydowanie zrazicie się do wspomnianych wyżej serii.
No niestety...
Powiem tak...
Dobre
kliknij: ukryte Gdy Nagisa umiera. Oglądanie tylko filmu może nie jest najlepszym pomysłem, ale gdy jest się świeżo po seansie tych 23 odcinków odkrycie dalszych losów bohaterów sprawi wiele (nie)przyjemności kliknij: ukryte (Bo to chyba zbyt szczęśliwa końcówka nie jest, pomimo ostatecznego wyzdrowienia psychicznego naszego załamanego kolegi)
popieram...
Clannad lepiej wypadał jako slice of life, z bliższym zera bilansem nieszczęść i radości, niż jako banalny pseudo‑dramat.
Filmowy Tomoya jest zwyczajnie żałosny, a Nagisa straciła do końca resztki osobowości.
Kreska i sposób animacji trącą myszką, prezentują styl sprzed kilku lat.
Muzyka to rozmyta i banalna aranżacja muzyki tworzonej dla Key; KyoAni zrobiło dobrze zachowyjąc w serii oryginalną muzykę z gry.
A cięcia w obszernej i szczegółowej fabule gry tak by ją wcisnąć w 90‑minutowy „format kinowy” musiały skończeć się źle. Jedyna zaleta to nieobecność denerwującej Fuuko, tyle że pozostałe postaci za nią „nadrobiły”.
Może nie zmarnowany czas, zwłaszcza tak długo jak KyoAni nie skończy Clannad ~After Story~, ale moim zdaniem nie warto. Tym bardziej że film będzie ogromnym spoilerem do nadchodzącej nowej serii.
Najlepszy film
Clannad Movie
Ej... co to ma znaczyć?!
Re: Ej... co to ma znaczyć?!
żenada
gratulacje recenzentowi , trafne porównania i określenie tego badziewia.
no cóż...
krótko mówiąc, walka Kyoto Animation vs Toei Animation w relizacja anime na podstawie gier Kyoto wygrywa przez podwójny nokaut. (podoba mi się to sformułowanie :P)
Film lepszy od serii TV
Niech recenzent obejrzy film Air to domyśli się że ta kreska celowo jest zmieniana na potrzeby filmu i mimo że inna to nadal jest ładna. Więc odpadają argumenty co do słabej grafiki.
Po drugie muzyka również była lepsza niż ta w serii tv. Utwory były przyjemniejsze dla ucha a ten występ Nagisy był genialny ze świetną muzyką w przeciwieństwie do tego żałosnego występu w serii tv.
Film jest lepszy właśnie do tego momentu. Niestety wszystko inne jest już gorsze, sztuczne żeby nie powiedzieć głupie.
To co się działo z Nagisą było bardzo nieprzekonywające.
Re: Film lepszy od serii TV
Air TV wyglądał o niebo lepiej od filmu :P i w przeciwieństwie do Clannada, gdzie jeszcze tła wyglądały lepiej w filmie, w Air TV nawet one były wyraźnie lepsze niż w Air Movie.
Muzyka w TV była IMO dużo lepsza, ale to już kwestia gustu.
Powiedziałbym raczej, że właśnie od tego momentu film zaczyna mieć jakikolwiek sens :P, a wcześniej jest dużo słabszy od serii TV (co innego, że jeszcze nie ma jak go porównać do drugiej serii, która jeszcze nie istnieje).
Clannad movie
Po pierwsze kreska, wcale nie jest przeciętna, a na pewno o wiele lepsza niż w serii telewizyjnej, film po prostu nie jest taki matowy, według mnie lepiej wykonany od serii tv.
Następnie postaci: fakt moze i wycięto humor i zmieniono niemal całkowicie Tomoyę, ale tego wymagała historia, tutaj nie było kilku rozdziałów gdzie bohater poznawał coraz to nową pannicę i w każdej sytuacji pokazywał innego siebie. Tutaj jest liniowa fabuła, jedna kobieta i wydarzenia z nią związane. Wycięcie humowu z utworu, który w założeniu ma być dramatem (przecież film to alternatywna=inna wersja serii tv) nie może być wadą.
Co do fabuły: moze i miała dziury, może i była ścięta na maksa, no ale niestety jest to film kinowy, który niestety nawet gdyby chciał, to nie może trwać tyle co 24 odcinkowa seria tv. Dla mnie niewątpliwym plusem było to, ze wyjaśniono w końcu o co chodziło w snach bohatera i nie był to kolejny element pojawiający się znikąd i tak samo szybko znikający. Może i rozwiązanie banalne, ale przynajmniej w przeciwieństwie do serii Tv miało jakiś sens.
Muzyka: Dango z filmu podobało mi się bardziej od tego z serii tv, cóż różne gusta. Natomiast fakt, że w filmie nie ma muzyki z gry też zbytnio mnie nie przeraża, dlatego że jej szczerze nie trawię, a w serii tv tylko mnie denerwowała.
Ogólnie rzecz biorąc dla mnie film sytuuje się wyżej niż seria Tv, dlatego że nie ma tu tych krótkich rozdziałów, które tak mnie zawsze denerwują, gdzie zakończenie jednego wątku prowadzi do następnego, a na końcu jedna z 5/10/15 staje się tą szczęśliwą wybranką jakże przystojnego, madrego i dowcipnego bohatera. Poza tym tutaj nie było kochanej Fuuko, która tak irytowała w serialu.
Chociaż różne gusta, to jednak recenzja jak dla mnie jest trochę zbyt subiektywna i tak szczerze wciąż nie rozumiem o co chodzi z „emo” :D
Re: Clannad movie
Film zapracował na taką ocenę własnymi wadami. W recenzji nie porównywałem kinówki z serią TV i być może i teraz tego uniknę.
No nie wiem. Jak dla mnie tutaj na kilometr czuć swąd niskiego budżetu. Tła prezentują się żałośnie, więc albo siedzimy w ciemnych pomieszczeniach albo świeci nam słońce w twarz. Animacja natomiast cierpi z powodu braku klatek pośrednich, co bardzo niekorzystnie odbija się na scenach, gdy któraś z postaci szybciej się porusza.
Tomoya z kinówki = emo. Pasywny bohater, który 1,5h filmu spędza na użalaniu się nad sobą. To nie jest tak, że wymagam, żeby w dramacie były sceny komediowe, bo nie gardzę wyciskaczami łez. Problem w tym, że tragedię trzeba zbudować na solidnych podstawach, wzbudzić sympatię do bohaterów, tak żeby widz też miał poczucie straty w smutniejszych momentach. Tutaj natomiast Tomoya był dla mnie wyjątkowo antypatyczny, a Nagisa mdła do bólu. Sam dramat został nakręcony z subtelnością uderzenia młotkiem w łeb: kliknij: ukryte zabijmy któregoś z bohaterów, to widzowie będą się wzruszać.
Nie mam tak rozwiniętego słuchu, żeby móc muzykę rozebrać na czynniki pierwsze. Poprzestańmy więc na tym, że jedni lubią gruszki, a inni pomarańcze.
Re: Clannad movie
Owszem, może za bardzo utkwił mi w pamięci pierwszy komentarz. Jednak mniejsza z tym, ja rozumiem, że kreska może się nie podobać – mi akurat przypadła do gustu, rozumiem. ze muzyka moze się nie podobać – ja akurat ją polubiłem, jednak:
Kłóci się to z moim sumieniem, by film który z resztą naprawde mi się podobał, posiadał ocenę na portalu niższą niż takie np pokemony. Ponieważ kinówka miała pewną rolę do spełnienia i myślę, że jednak udało jej się tą rolę spełnić. Chociaż faktycznie bohaterzy moga być doszczętnie poobcinani, główny bohater może być bucem, który się tylko użala nad sobą, to jednak potrafi być też inny, w momencie kiedy spotyka tą jedyną i co z tego, ze pomysł banalny, ze niby przedstawienie i że już. Motyw snu idealnie został tu przedstawiony, moze takie przeznaczenie istnieje. Jednak to uczucie w filmie tez nie było najważniejsze, najważniejsze były emocje i zachowania, czy można się tak naprawde zmienić dla kogoś, czy nie.
W swojej ocenie pewno sam też jestem do kszty subiektywny, moze film mi się podobał bo nie zawierał nic z tego, co tak irytowało mnie w serii tv. Jednak jakiś punkt odniesienia trzeba mieć, dlatego będę bronił, jak bronię wszystkiego co lubię, lubiłem bądź lubić będę. A jezeli pozbawiony jestem wszelkich zmysłów estetycznych to trudno, w końcu filmy powstają dla widzów, a nie krytyków.
Przesada
Zdecydowanie słabsze od serii TV
IMO seria TV jest dużo lepsza od filmu, choć kinówka też nie jest taka zła.
Przede wszystkim w kinówce ucierpiały postacie – i to zarówno pod względem osobowości jak i ich rysunku. No bo popatrzmy: Tomoyo, która jest zdecydowanie moją ulubioną postacią w Clannad TV tutaj na początku jest wręcz odrzucająca a potem jakaś nijaka. Z Kyou zrobili postać epizodyczną (i to również niezbyt przekonującą), podobnie z Kotomi. Ryou i Fuko w ogóle nie ma. Dodatkowo krótkość filmu powoduje, że autorzy byli zmuszeni do przyspieszenia akcji i uproszczenia osobowości nawet u Nagisy i Tomoyi.
Druga rzecz na jaką można narzekać, to za mało humoru w kinówce, który jest wręcz powalający w serii TV, a jeżeli chodzi o fanów przełzawionego Aira, to IMO wielu nie zauważa jednej rzeczy – nie wiem jak u innych, ale mnie nie ruszają łzawe historie z postaciami, które dopiero co poznałem, dla mnie ważne jest to, abym się najpierw do nich przywiązał, abym je polubił i w tym właśnie pomaga duża ilość humorystycznych scenek z ich udziałem. A poważniejsza historia? Zauważcie, że w kinówce dopiero w After Story zaczęło się robić naprawdę poważnie i smutno, a w serii TV kontynuacja jest przewidywana na te wakacje, i jak przewiduję – właśnie ona będzie bardziej wyciskaczem łez tak jak Kanon i Air (choć Kanon i tak był lepszy, bo w nim na przemian mi się zdarzało płakać ze smutku jak i ze śmiechu).
Jeżeli chodzi o grafikę – tutaj jest mniej więcej po równo, ponieważ zarówno kinówka jak i seria TV mają swoje wady i zalety. Rysynek postaci jest zdecydowanie lepszy w serii TV. To, jak narysowano postacie w kinówce to IMO wręcz tragedia i ogromny krok wstecz zarówno w porównaniu do wersji KyoAni jak i samej gry. No i ich animacja – w kinówce jest raz dobra, raz kiepska (no i te wkurzające „bullet time'y”), podczas gdy w serii TV cały czas trzyma poziom. Odwrotna sytuacja jest jednak jeżeli chodzi o tła i efekty świetlne. Tutaj seria TV niczym nie zachwyca – jest to po prostu porządnie wykonana robota i nic więcej, podczas gdy w filmie niektóre sceny są naprawdę wręcz niesamowite i zdecydowanie przebijają wersję KyoAni.
Muzyka – i wracamy do wyższości serii TV. Opening jest rewelacyjny, nowa wersja „Megumeru” jest zdecydowanie lepsza od tej użytej w filmie, ilość wokalnych utworów w wersji KyoAni imponuje, podczas gdy w kinówce mamy jeden i do tego nieszczególnie udany, również BGMy są zdecydowanie lepsze w serii TV… Co tu dużo gadać, o ile muzyka w serii TV ma u mnie 9+/10, o tyle muzyka w kinówce niewiele wyrasta ponad przeciętną.
Ostatecznie wychodzi u mnie na to, że seria TV przewyższa kinówkę pod niemal każdym względem (tylko tłami i spektakularnymi scenami się movie broni). Jak dla mnie kinówka: 7+/10, seria TV: 9/10. Serię polecam praktycznie każdemu, film tylko fanom wyciskaczów łez oraz tym, którzy już obejrzeli serię TV, a nie chce im się czekać na drugą serię, żeby zobaczyć co będzie dalej (choć i tutaj niech lepiej sobie włączą grę zamiast oglądać film). No, ewentualnie jeszcze tym, którym się seria TV bardzo spodobała, i chcą zobaczyć alternatywną wersję wydarzeń (bo przynajmniej school life arc w serii TV a w kinówce to niemal dwie różne historie, które łączy tylko bardzo ogólny zarys fabularny).