Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

10/10
postaci: 9/10 grafika: 9/10
fabuła: 10/10 muzyka: 10/10

Ocena redakcji

10/10
Głosów: 12 Zobacz jak ocenili
Średnia: 9,58

Ocena czytelników

9/10
Głosów: 143
Średnia: 9,16
σ=1,42

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (fm)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Ginga Eiyuu Densetsu

zrzutka

Epicka, wielowątkowa opowieść o wojnie w kosmosie. Być może najlepsze anime w swojej klasie.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Kosmos, ostateczna granica… Ale tym razem nie będziemy go zwiedzać na pokładzie USS „Enterprise”, aby odkrywać nowe światy itd. Nie, kosmos, który ukazuje nam Legend of the Galactic Heroes jest miejscem znacznie bardziej swojskim, co nie znaczy jednak wcale, że spokojniejszym czy przyjaznym. W trzydziestym piątym stuleciu kosmos jest areną walki dwóch potęg, zaś historia owej wojny to zarazem główna oś fabuły opisywanego tu anime. Sto pięćdziesiąt lat minęło od chwili, kiedy Imperium i Federacja Wolnych Planet rozpoczęły wojnę na śmierć i życie, w której stawką jest władanie galaktyką. Imperium wzorowane jest na Rzeszy Niemieckiej czasów cesarza Wilhelma II, zaś Federacja to demokratyczna unia planet niezgadzających się na imperialny model władzy. Czarno­‑biały świat i walka o demokrację? O nie, moi drodzy, nic bardziej mylnego. W uniwersum Legend of the Galactic Heroes obie strony mają swoje jasne i ciemne karty historii, swoje argumenty oraz, co nas najbardziej interesuje, ludzi, których historia nazwie bohaterami. O nich właśnie jest to anime.

Reinhard von Lohengramm to świeżo upieczony oficer floty imperialnej, któremu nadzwyczajne zdolności strategiczne pomogły pokonywać szczeble kariery w tempie, o jakim do tej pory nikt w armii nie mógł nawet marzyć. Wielu jego oponentów zazdrości mu tego, rozpowszechniając przy tym plotki, że prawdziwą przyczyną szybkich awansów Reinharda jest jego siostra, która wpadła w oko cesarzowi. Prawda zaś jest nieco bardziej skomplikowana – Annerose, siostra naszego bohatera, została konkubiną cesarza wbrew swej woli, zaś marzeniem Reinharda jest przywrócenie jej swobody oraz obalenie władzy, którą dzierży przeżarta korupcją i stagnacją dynastia Goldenbaum. Niezbyt lubiany przez innych dowódców, ale szanowany przez żołnierzy, mając początkowo u boku jedynie swojego najlepszego przyjaciela – Siegfrieda Kircheisa, Reinhard wie, że tylko zwycięstwo w wojnie może spełnić jego marzenia. Nie mogąc na razie stawić czoła cesarzowi, toczy bezwzględną wojnę z Federacją.

Z drugiej zaś strony pojawia się Yang Wen­‑li. Do floty trafił nieco przypadkowo, zamierzał bowiem zająć się historią (która niezmiernie go pasjonuje), zwłaszcza zaś dziejami konfliktów zbrojnych. Jednakże, aby zdobyć pieniądze na badania, zaciągnął się (na krótko – jak początkowo myślał) do armii. Wiedza na temat wojen, połączona z szybkością analizy sytuacji i umiejętnością odnajdywania nieszablonowych rozwiązań, prędko uczyniła Yanga osobą odpowiednią do zajęcia oficerskiego stanowiska. Podobnie jak w przypadku Reinharda, jego talent budzi zazdrość, zwłaszcza wśród starszych oficerów, którzy nie mogą przeboleć faktu, iż gołowąs, który nie miał jeszcze zbyt wielu okazji, by powąchać prochu, może ich pouczać. Osobą, która nie odstępuje Yanga na krok i służy mu wiedzą oraz pomocą, jest jego protegowany, Julian Mintz. We dwójkę stawiają czoła zarówno wojskom Imperium, jak i zakulisowym rozgrywkom politycznym. Yang, będąc historykiem, jest też komentatorem bieżących wydarzeń.

Choć powyżej przedstawiłem jedynie cztery dramatis personae, których losy obserwujemy na pierwszym planie, lista bohaterów na nich się nie kończy. Wręcz przeciwnie, Legend of the Galactic Heroes ma chyba największą galerię postaci, jaką dane mi było ujrzeć w anime – konflikt zbrojny obserwujemy bowiem na wszelkich możliwych płaszczyznach – od stanowisk dowodzenia olbrzymimi flotami kosmicznymi, przez mostki kapitańskie poszczególnych statków, stanowiska artyleryjskie i logistyczne, aż po pilotów pojedynczych myśliwców. Spamiętać wszystkich bohaterów nie sposób, zwłaszcza że mamy tu jeszcze polityków, cywili, a także przedstawicieli trzeciej strony – Fezzan (nawiązującej nieco do Rosji), czy sekty Terran. Gdybym chciał tu wymienić ważniejsze postaci, zajęłoby to kilka stron. Taka mnogość może na początku zaskoczyć – dobrym rozwiązaniem jest wyświetlanie informacji o danej osobie, gdy ta po raz pierwszy pojawia się na ekranie. Kogoś przyzwyczajonego do współczesnych anime zdziwić może skromna liczba kobiet – jednak, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z serią o wojnie, nie powinno to dziwić. Niemniej postaci kobiece, takie jak siostra Reinharda lub Jessica Edwards, młoda wdowa po jednym z przyjaciół Yanga, to istotne bohaterki tego anime.

Pod względem technicznym Legend of the Galactic Heroes może budzić mieszane uczucia. Olbrzymim plusem jest muzyka – wykorzystano tu bowiem europejską muzykę klasyczną, która rozbrzmiewa w trakcie bitew – efekt, który z pewnością wyda się znajomy tym, którzy widzieli Czas Apokalipsy Coppoli i scenę nalotu na wioskę wietnamską przy dźwiękach Lotu Walkirii Wagnera. Tu wrażenie jest równie niezwykłe. Jeden z moich redakcyjnych kolegów narzekał na styl bitew rozgrywanych w tego rodzaju produkcjach, kojarząc go nieodmiennie (i poniekąd słusznie) z XVI­‑wieczną bitwą morską pod Lepanto. Fakt, starcia toczą się tu w ten sposób, iż floty spotykają się w przestrzeni, ustawiają w szyku i zaczynają bitwę, wygrywa zaś ten, kto wymanewruje przeciwnika. Osobiście nie mam zastrzeżeń do realizmu bitew – ogląda się je przyjemnie, choć chwilami mogą przypominać partie szachów rozgrywane przez dwóch mistrzów – przed monotonią jednak skutecznie ratuje nas wielostronny punkt widzenia, szybkie przeskoki do najróżniejszych bohaterów, znajdujących się w różnych punktach pola bitwy. Kreska – cóż, lata osiemdziesiąte i ich specyfika. Nazywałbym ją „stylową”. Jest dość bliska realizmowi i zarazem mało mangowa – zero wielkich oczu i scen super­‑deformed za to dopracowane tła, lokacje i wygląd postaci.

Legend of the Galactic Heroes w swojej podstawowej formie (są bowiem jeszcze serie poboczne i filmy) jest długie – liczy bowiem sto dziesięć odcinków, podzielonych na cztery sezony. Sam oglądałem je (z przerwami, rzecz jasna) nieco ponad rok. Jednak bez jakichkolwiek wątpliwości przyznam – warto było. Choć dziś seria ta jest już lekko pokryta patyną, wcale nie znaczy to, iż jej miejsce jest w muzeum, na półce z tabliczką „Klasyka – podziwiać, szanować, ale nie dotykać”. Jestem pewien, że i dziś Legend of the Galactic Heroes ma spore szanse na zdobycie serc widzów – zaskoczyło mnie niedawno, jak wiele z tej serii zaczerpnęli twórcy bardzo popularnego obecnie Code Geass (finałowa bitwa w końcówce drugiej serii Code Geass jest wręcz swoistym hołdem dla Legend of the Galactic Heroes). Anime to nie ma prostej i łatwej fabuły, brak tu fanserwisu, nie jest też, co godne uwagi, banalną agitką pacyfistyczną. To po prostu fascynująca seria wojenna, kto wie, czy nie najlepsza w swoim gatunku w całej historii anime. A że trafi pewnie do nielicznych – taki już jej urok.

Grisznak, 2 listopada 2008

Recenzje alternatywne

  • gentle monster - 28 czerwca 2009
    Ocena: 10/10

    W XXXV wieku w kosmosie toczy się wojna – monarchia ściera się z demokracją. Po obu stronach walczą bohaterowie – i to właśnie o nich opowiada ta legenda. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Kitty Films
Autor: Yoshiki Tanaka
Projekt: Hisatoshi Motoki, Matsuri Okuda, Naoyuki Katou
Reżyser: Noboru Ishiguro
Scenariusz: Shimao Kawanaka
Muzyka: Shinsuke Kazato

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Legend of Galactic Heroes na forum Kotatsu Nieoficjalny pl