
Komentarze
Mouryou no Hako
- komentarz : tamakara : 20.01.2018 22:45:58
- Re: No nie wiem : Bez znaczenia : 30.07.2017 01:43:53
- No nie wiem : Chyba Zartujecie : 30.07.2017 01:09:18
- Literatura to niebezpieczna kochanka :P : Winterguest : 5.05.2016 13:36:54
- komentarz : m4RiOn : 9.11.2015 21:22:36
- taki badziew : muhomorniczy : 6.01.2015 03:09:39
- komentarz : chi4ko : 3.11.2014 20:48:22
- komentarz : chi4ko : 3.11.2014 20:10:42
- komentarz : Daerian : 31.10.2014 22:32:27
- komentarz : Kysz : 31.10.2014 22:07:48
Sama historia świetna, ale myślę, że lepiej sprawdza się „na papierze”, kiedy czytelnik samodzielnie nadaje tempo wydarzeniom. Nie uniknięto dłużyzn, niestety. Dłużyzn koniecznych, pełnych interesujących informacji i rozważań, które w końcowym rozrachunku są istotne przy rozwiązaniu intrygi, ale jednak w praktyce bohaterowie tylko siedzią i gadają, gadają, gadają. Co więcej? kliknij: ukryte Rozumiem, że twórcy musieli jakoś przedstawić te fragmenty powieści, ale ta próba zmylenia tropów niepotrzebnie komplikuje sytuację i (trochę niepotrzebnie) nasila „schizofreniczność” całości. W mandze nawet przez myśl mi nie przeszło aby kluska Sekiguchiego posądzać, chociaż jego problemy psychiczne są tam chyba jeszcze mocniej wyeksponowane…
No nie wiem
Literatura to niebezpieczna kochanka :P
taki badziew
Mieć świetny pomysł na serię detyktywistyczno‑psychologiczną i tak go zaprzepaścić robiąc z tego męski odpowiednik K‑ON!, tylko bez muzyki. Tak wiem, to wina studia, a nie autora.
wspaniałe anime
Intrygujący pomysł na fabułę, bardzo ciekawe prowadzenie wątków, każdy bohater ma swoją własną historię, zazębiającą się z główną osią wydarzeń. Tworzy się mętlik, by na końcu wszystkie motywy, wszystkie brudy wyszły na jaw. Robi to piorunujące wrażenie.
Może nie nadążyłem, ale pogubiłem się mniej więcej w połowie serii. Jest to tytuł na tyle trudny, że ciężko mi będzie zabrać się za niego ponownie, ale może spróbuję. Mimo tego pogubienia – zrozumiałem końcówkę.
Podczas seansu niejednokrotnie przechodziły mi po plecach ciarki. Klimat jest duszny, jest mroczny. Sceny mordu nie są ukazywane, wystarczają wzmianki o nich, by wywołać pożądany efekt.
Muzykę zapewniła świetna grupa Nightmare, jest czego słuchać, opening i ending na medal, tak jak i ścieżki dźwiękowe, które świetnie tworzą nastrój. Projektami postaci zajęły się panie z Clampa, więc jest też na co popatrzeć.
Polecam. Jeśli nadąży się z rejestrowaniem faktów, to satysfakcja murowana.
Ładne to, nastrojowe, nawet przyjemnie się ogląda dla samego gapienia się w ekran, ale koniec końców mało wciągające. No chyba, że miarą dobrej intrygi jest jej totalne zagmatwanie.
Wyjatkowe
Wymaga od osoby oglądającej dużo uwagi, bo w brew pozorom nawet wątki związane z nadprzyrodzonymi zjawiskami okazują się ważna dla całego przebiegu historii.
Klimat powojennych czasów, wizje bohaterów ich przemyślenia dają coś tak niezwykłego że powoduje chęć obejrzenia jak największej liczby odcinków. Jeżeli chodzi o przegadanie to nie zgodzę się, jest ono tym co wyróżnia to anime spośród innych tego typu.
Na pewno nie jest to produkcja dla każdego, żadnych akcji i mocnych wrażeń( bo przecież tu chodzi o morderstwa), wszystko jest jednak tak przedstawione że niekiedy odczuwa się niepokój.
Uwielbiam opening, który z czasem wydawał mi się bardzo smutny, tak już ktoś napisał.
Anime dla wymagającego odbiorcy.
Dobre, ale momentami cieżkie w odbiorze
Zdecydowanie trudno bylo mi się skupic na odcinku 6 i 7, gdzie bohaterowie rozmawiaja przez prawie całe odcinki poruszając tematy o ktorych nie mam pojęcia. Aby zrozumiec przekaz musialam ze skupieniem śledzic kazde slowo, a i tak wiele rzeczy mi umknęło. Nie zrozumiałam niektórych kwestii. W pewnym momencie serii dostajemy coraz więcej informacji, które najwidoczniej mnie przerosły. kliknij: ukryte pogubiłam się juz z tym dlaczego wlasciwie porwano kanako, to mialo jakis związek z tym spadkiem to wiem. Czyzby chodziło o to, że porwana kanaoko nie została jeszcze uznana za zmarłą, a gdyby została uznana ktoś (kto?) nie dostał by spadku? nie załapałam o co chdozilo równiez z ta cała skomplikowana historia z matka kanako i ojcem – po prostu kompletny labirynt dla mnie w tym momencie, przeciez ona miala jakies powiazania jeszcze z tym wytwórca skrzyni?? niestety ale nie pamiętając dokładnie imion wszystkich bohaterów mozna nieźle sie zamotać w tej opowieści… Polecam jedynie starszym i wytrwałym widzom.
Godne polecenia, nie wybitne
O zaletach sporo w recenzji, zgadzam się z większością, więc z mojej strony o wadach:
1. Przegadanie. I to okrutne – przez całe odcinki bohaterowie siedzą przy stole o rozmawiają o szerokim spektrum tematów z filozofii, historii i religii. Można się sporo dowiedzieć, rozmowy te są dobrze wyreżyserowane, ale sama ich długość nuży. Z pewnością świetnie sprawdzały się w książce (nie czytałem, ale to kwestia czasu), ale prawa serialu są inne. Trzeba było podzielić na kawałki i przepleść akcją, tak momentami z przykrością czekałem, aż się skończą i wydarzenia ruszą.
2. Muzyka. Żadnemu z utworów nie brakuje uroku, problem w tym, że są dosyć łagodne (wręcz usypiające) i nadużywane, co jest druzgoczącym połączeniem. Bohaterowie zasiadają do swoich półgodzinnych rozmów i za każdym razem słyszymy charakterystyczny fortepianowy akord – lepiej byłoby bez.
3. Sceny początkowe. Klimatyczne. Niepokojące. Pomysłowe graficznie. Zupełnie nie związane z treścią. Obserwujemy niepokojące sceny wnętrza jednego z bohaterów, po czym przez resztę odcinka obserwujemy jego swobodną konwersację z pozostałymi. Nie o to chodziło.
3. Kyougokudou. Resztę bohaterów można by niestety usunąć jako niemających wpływu na fabułę. Wykonuje całą umysłową robotę, a reszta postaci jest mu potrzebna co najwyżej do donoszenia informacji. Sam pomysł na postać mógłby się sprawdzić, tyle że realizacja czyni z niego maga tego serialu. Jest problem? Kyougokudou przyjdzie nieśpiesznym krokiem, machnie różdżką i posprząta. Trudno śledzić z napięciem taki spektakl.
Niemniej zalety są wyraźnie dominujące: 8/10.
Nie poddawajcie się :)
Nie było tu scen, w których morderca odrzynał kończyny ofiarom, ale to nie przeszkadzało w odbiorze. Jak to recenzent napisał odpowiednie wykonanie przemawia do wyobraźni – do mojej przynajmniej przemówiło. Myślę właśnie, że gdyby takie sceny dodano to mogłoby to zburzyć cały klimat tej serii.
Zwykle oceniam anime na 10, gdy wywołuje ono u mnie głośny śmiech, łzy, wzruszenie, a tym razem daję 10/10 za te ciarki, które niejednokrotnie przeszły po moich plecach w trakcie oglądania.
Wzruszające, ale przeciętne
Anime robi wrażenie głównie tym, że potrafi poruszyć widza z powodu Kanako. Jakby nie ten smutny wątek to inaczej by się na to patrzyło.
Grafika 7/10
Muzyka 5/10
Postaci 6/10
Fabuła 5/10
Anime niczym nie zdołało mnie przyciągnąć. Takie jakby „bezpłciowe”. Jakby zupełnie przeczyło temu co autor recenzji napisał w podsumowaniu…
Czysty geniusz
Jako adaptacja powieści Mouryou jest rzeczywiście niezwykłe – aż trudno uwierzyć, że ta seria miała książkowy pierwowzór, tak doskonale fabuła zostaje dopasowana do podzielonej na odcinki, krótkiej formuły (z początku miałem wątpliwości – że może trzynaście epów to za mało, że cała historia zostanie rozegrana za szybko… pozbyłem się ich gdzieś w połowie, tego naprawdę nie dało się zrobić lepiej). Rozważania o japońskim folklorze dodają smaczku śledztwu, a powtarzające się do przesady „pudełka” i "mouryou" potrafią nawet widza przyprawić o małą obsesję na tym punkcie… Im bliżej końca, tym bardziej doszukiwałem się tych „pudełek”, mniej lub bardziej metaforycznych, w każdej scenie… Doskonały pomysł, doskonała realizacja. Inna istotna sprawa: seria do od pierwszej sekundy do ostatniego odcinka naprawdę trzyma w napięciu, co jest niemałym osiągnięciem, zwłaszcza, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że kliknij: ukryte twarz mordercy poznajemy w pierwszej scenie pierwszego odcinka. Genialnym pomysłem okazały się też sceny otwierające poszczególne odcinki – fragmenty opowiadań, snów, wizje szaleńca? A może przynajmniej część z tego dzieje się naprawdę? Ta niepewność jest tutaj bardzo istotna, zwłaszcza, że rolę chorego narratora w tych fragmentach otrzymuje Sekiguchi, a on… o nim mógłbym się długo rozpisywać.
Dla mnie to właśnie pisarz jest głównym bohaterem tej opowieści i kliknij: ukryte to w jego umyśle rozgrywa się walka stanowiąc drugie (trzecie?) dno fabuły. Od początku widać, że z Sekiguchim „coś” jest nie tak… Nikt nie mówi tego dosłownie, ale subtelnych sugestii i aluzji jest na tyle dużo, że nie bez powodu długo podejrzewałem go o bycie zabójcą przynajmniej w sprawie z rozczłonkowywaniem zwłok. Wrażliwy, dręczony przez swoje dziwaczne wizje – to nie jest do końca normalny facet. Kulminację jego uczuć oglądamy w ostatnim odcinku (w którym jeden z detektywów pyta go otwarcie – czy ty też chcesz przejść „na drugą stronę”?), ale przecież przez całą serię pisarz jest na skraju popadnięcia w szaleństwo. To potencjalny wariat, który, gdyby dostał odpowiedni impuls do działania, mógłby się stać mordercą równie niebezpiecznym, co prawdziwy zabójca dziewcząt. Oglądanie go w tym stanie jest niesamowite, chyba nie było w tym roku postaci, która wzbudzałaby TAKIE uczucia. To prawdziwy ewenement, dla mnie niemal porównywalny z Johanem z Monstera
Pozostali panowie też wypadają nieźle, a Kyougokudou zachwyca. Faceci wzbudzają w widzu sympatię i potrafią zainteresować bez wyciąganych z kapelusza „dedukcji” rodem z Death Note – tutaj bohaterowie naprawdę analizują posiadane informacje i na podstawie swojej wiedzy dochodzą do racjonalnych wniosków. Pod tym względem od reszty odstaje trochę „jasnowidz”, ale pierwsze spotkanie z Kyougokudou wydaje mi się dość wyraźną sugestią, że jego „magiczną” intuicję da się racjonalnie wytłumaczyć, a po odkryciu tajemnic wydałaby się nam co najwyżej prostą sztuczką do zabawiania publiczności.
O grafice i muzyce nie będę się rozpisywał – wyjąwszy 3D i nieco zbyt częste powtarzanie się niektórych utworów, oprawa stoi na wysokim poziomie.
Pozycja obowiązkowa – mało kto o niej słyszał, choć każdy powinien zobaczyć. Jeden z tych tytułów, które w zalewie animowanej tandety przywracają człowiekowi wiarę w Japończyków. Czysty geniusz.
Eh...