x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Przeczytałam wszystko co znalazłam z mangowych adaptacji serii kyougokudou i pokrewnych. Kiedy zabrakło mi lektury, wzięłam się za anima. Musiałam się dowiedzieć, jak kończy się ta część… Cóż, rozumiem, że to jest adaptacja powieści i design postaci ma pełne prawo wyglądać inaczej, ale eh… przyzwyczaiłam się i przestawienie się było bardzo trudne. Kiba! Jak możesz być taki… drobniutki?! :O haha mam wrażenie, że clampowa kreska miała dodać tutaj oniryzmu i z efekt ten osiągnięto, ale mimo wszystko budzi we mnie ambiwalentne uczucia. Niby ładna, ale przyczynia się do wrażenia, że bohaterowie, poza Chuuzenjim, to cienie samych siebie.
Sama historia świetna, ale myślę, że lepiej sprawdza się „na papierze”, kiedy czytelnik samodzielnie nadaje tempo wydarzeniom. Nie uniknięto dłużyzn, niestety. Dłużyzn koniecznych, pełnych interesujących informacji i rozważań, które w końcowym rozrachunku są istotne przy rozwiązaniu intrygi, ale jednak w praktyce bohaterowie tylko siedzią i gadają, gadają, gadają. Co więcej? kliknij: ukryte Rozumiem, że twórcy musieli jakoś przedstawić te fragmenty powieści, ale ta próba zmylenia tropów niepotrzebnie komplikuje sytuację i (trochę niepotrzebnie) nasila „schizofreniczność” całości. W mandze nawet przez myśl mi nie przeszło aby kluska Sekiguchiego posądzać, chociaż jego problemy psychiczne są tam chyba jeszcze mocniej wyeksponowane…
A
Chyba Zartujecie
30.07.2017 01:09 No nie wiem
Jeżeli ktoś myśli że to jest ciężkie niech sobie obejrzy Ergo Proxy.Ostatnie dwa odcinki zepsuły i tak już pełen odniesień religijnych serial? , tak chorego zakończenia nie byłbym sobie w stanie wyobrazić , nawet jeśli to miało być przenośnia i być górnolotne to nie było za to pełne patologii kliknij: ukryte gdzie córka dyma się że swoim ojcem np. ( Boże ratuj) , muzyka – dno , fabuła tylko dla zagorzałych fanów kultury japońskiej , postacie no szablonowe napewno nie . Odniosłem wrażenie że autor jest równie zwichrowany co doktorek albo pan Kubo który kliknij: ukryte zakochał się w odciętej głowie Motyw gościa kliknij: ukryte biegnącego z odcięta ręką nawet mnie rozśmieszył ( nie wiem czemu juz chyba kończyła się moja wytrzymałość psychiczna).Błagam niech administracja przeczyta ten post bo zejdę przy czytaniu tych komentarzy.
Bez znaczenia
30.07.2017 01:43 Re: No nie wiem
Jedynym sensem tegoż jest że " żeby być szczęśliwym wystarczy odrzucić swoje człowieczeństwo " .
A
Winterguest
5.05.2016 13:36 Literatura to niebezpieczna kochanka :P
Anime pogmatwane, klimatyczne i bardzo dobrze zakomponowane, ułożone z nakładających się wątków i iście freudowskich powtórzeń, składających się na oniryczną opowieść o uwikłaniu literatury, która korzysta z tego samego instynktu, jaki każe nam śledzić zagadki kryminalne i czerpać satysfakcję z tego, że coś potoczyło się tak, jak wydedukowaliśmy. Przyjemność wiedzy może być makabryczna, albo inaczej – makabra przestaje nam przeszkadzać, kiedy patrzymy na nią z perspektywy rozwiązywania zagadki.
Faktycznie , seria trudna w odbiorze , nie zrozumiałem wszystkiego , z początku zaczynało się fajnie , potem trochę nudno , a na końcu ( tj ok. 9 odcinek ) petarda :O ode mnie 8
Ta seria to taki koszmarek. Pierwsze odcinki są świetne, po czym następuje spadek jakości i zaczyna się zapychanie czasu całkowicie zbędnymi dialogami. Ostatni odcinek jakoś ratuje sytuację, ale wrażenie niesmaku i tak we mnie pozostało na bardzo długo.
Mieć świetny pomysł na serię detyktywistyczno‑psychologiczną i tak go zaprzepaścić robiąc z tego męski odpowiednik K‑ON!, tylko bez muzyki. Tak wiem, to wina studia, a nie autora.
To jest chyba ostatni tytuł jaki można przywołać w kontekście tej serii. -.- Ja wiem, mogło ci się nie podobać blablabla itd., ale jakby na to nie patrzeć nijak ma się to do moe okruszków jakie prezentuje K‑on!
Jak dla mnie seria ta, choć ciężka w odbiorze, właśnie przez postawienie na klimat i niedopowiedzenia niż akcję, jest naprawdę świetnie zrealizowanym tytułem psychologicznym. Ba – to właśnie pierwsze odcinki uważam za najsłabsze, bo mamią one widza wizją czegoś zupełnie innego od tego, co w ostateczności on dostaje. Szczerze powiedziawszy tytuł ten widziałam już jakiś czas temu i muszę przyznać, że nie wszystko z niego zrozumiałam (a oglądanie tego po eng, kiedy jeszcze nie byłam zbyt oswojona z tym językiem swoje zrobiło), natomiast do dzisiaj pamiętam jak silne wrażenie to na mnie zrobiło.
Jeżeli seria cierpi na dysonans pomiędzy pierwszymi odcinkami a resztą, to jest to raczej objaw złej realizacji, a nie celowy zabieg. To oszukiwanie widza, który został wciągnięty w opowieść A a podano mu B. Wyobraź sobie, że idziesz do kina na film, dajmy na to pt. 'Kopciuszek – historia prawdziwa' i gdzieś tak po 20 minutach względnej sielanki pozbawionej ograniczeń wiekowych obraz przeistacza się w wyjątkowo brutalny horror. Większość widzów raczej nie będzie zadowolona, chociaż pewnie znajdą się i tacy, którzy uznają ww. film za 'kultowy'. Innymi słowy, takich rzeczy się nie robi w kinie, literaturze czy komiksie, bo to rozsierdza zarówno szarego widza jak i krytyków.
Mimo wszystko najgorszym grzechem tej serii jest epatowanie widza informacjami i gdybaniami, które nie miały powiązania z fabułą. To jakby do każdego odcinka Silver Spoon wrzucić 15‑minutowy wykład poszczególnych profesorów z zakresu przedmiotów, których nauczają. Cóż to by była za inteligentna i zmuszająca do myślenia seria! Nie ma jak dogłębne zaznajomienie się z modus operandi nowoczesnego japońskiego gospodarstwa rolnego!
No i po co było animować te gadające głowy, drogie Madhouse? Nie szkoda było zachodu? Wrzucilibyście parę obrazków i puścili w tle drama CD z tymi dialogami i monologami i nie byłoby widać różnicy.
Seria niezwykle trudna w odbiorze, nie ma co ukrywać. Wymaga absolutnego skupienia.
Intrygujący pomysł na fabułę, bardzo ciekawe prowadzenie wątków, każdy bohater ma swoją własną historię, zazębiającą się z główną osią wydarzeń. Tworzy się mętlik, by na końcu wszystkie motywy, wszystkie brudy wyszły na jaw. Robi to piorunujące wrażenie.
Może nie nadążyłem, ale pogubiłem się mniej więcej w połowie serii. Jest to tytuł na tyle trudny, że ciężko mi będzie zabrać się za niego ponownie, ale może spróbuję. Mimo tego pogubienia – zrozumiałem końcówkę.
Podczas seansu niejednokrotnie przechodziły mi po plecach ciarki. Klimat jest duszny, jest mroczny. Sceny mordu nie są ukazywane, wystarczają wzmianki o nich, by wywołać pożądany efekt.
Muzykę zapewniła świetna grupa Nightmare, jest czego słuchać, opening i ending na medal, tak jak i ścieżki dźwiękowe, które świetnie tworzą nastrój. Projektami postaci zajęły się panie z Clampa, więc jest też na co popatrzeć.
Polecam. Jeśli nadąży się z rejestrowaniem faktów, to satysfakcja murowana.
Podchodziłem do tego trzy razy i za każdym razem dochodziłem do przykrego wniosku, że… nic mnie to nie obchodzi. Nie zainteresował mnie los bohaterów, bo chociaż Kiba‑san wyrasta na protagonistę, to na całe odcinki znika z serialu. Nie interesuje mnie misterna intryga, bo do połowy serialu fabuła praktycznie nie rusza do przodu. Ładne to, nastrojowe, nawet przyjemnie się ogląda dla samego gapienia się w ekran, ale koniec końców mało wciągające. No chyba, że miarą dobrej intrygi jest jej totalne zagmatwanie.
Jedno z najlepszych i zarazem najbardziej niedocenianych anime jakie kiedykolwiek widziałam.
A
Taori
24.09.2011 13:46 Wyjatkowe
Anime o który po obejrzeniu dużo myślałem, jest jedno z lepszych jakie widziałem. Wymaga od osoby oglądającej dużo uwagi, bo w brew pozorom nawet wątki związane z nadprzyrodzonymi zjawiskami okazują się ważna dla całego przebiegu historii. Klimat powojennych czasów, wizje bohaterów ich przemyślenia dają coś tak niezwykłego że powoduje chęć obejrzenia jak największej liczby odcinków. Jeżeli chodzi o przegadanie to nie zgodzę się, jest ono tym co wyróżnia to anime spośród innych tego typu. Na pewno nie jest to produkcja dla każdego, żadnych akcji i mocnych wrażeń( bo przecież tu chodzi o morderstwa), wszystko jest jednak tak przedstawione że niekiedy odczuwa się niepokój. Uwielbiam opening, który z czasem wydawał mi się bardzo smutny, tak już ktoś napisał. Anime dla wymagającego odbiorcy.
A
Nao
16.09.2011 16:15 Dobre, ale momentami cieżkie w odbiorze
Ciekawa seria z drugim dnem, która wymaga od widza myślenia i skupienia, przedstawia nam zarówno wątek kryminalny, jak i porusza tematy związane z duchami, które tutaj mają raczej służą do ukazania tego, co siedzi w głowach bohaterów. Zdecydowanie trudno bylo mi się skupic na odcinku 6 i 7, gdzie bohaterowie rozmawiaja przez prawie całe odcinki poruszając tematy o ktorych nie mam pojęcia. Aby zrozumiec przekaz musialam ze skupieniem śledzic kazde slowo, a i tak wiele rzeczy mi umknęło. Nie zrozumiałam niektórych kwestii. W pewnym momencie serii dostajemy coraz więcej informacji, które najwidoczniej mnie przerosły. kliknij: ukryte pogubiłam się juz z tym dlaczego wlasciwie porwano kanako, to mialo jakis związek z tym spadkiem to wiem. Czyzby chodziło o to, że porwana kanaoko nie została jeszcze uznana za zmarłą, a gdyby została uznana ktoś (kto?) nie dostał by spadku? nie załapałam o co chdozilo równiez z ta cała skomplikowana historia z matka kanako i ojcem – po prostu kompletny labirynt dla mnie w tym momencie, przeciez ona miala jakies powiazania jeszcze z tym wytwórca skrzyni?? niestety ale nie pamiętając dokładnie imion wszystkich bohaterów mozna nieźle sie zamotać w tej opowieści… Polecam jedynie starszym i wytrwałym widzom.
aotoge
16.09.2011 16:59 Re: Dobre, ale momentami cieżkie w odbiorze
Niektórzy zwyczajnie muszą obejrzeć to raz jeszcze. W tym ja, bo też nie zrozumiałam wszystkiego.
Nao
16.09.2011 17:51 Re: Dobre, ale momentami cieżkie w odbiorze
zdecydowanie masz racje. mysle, że tylko w ten sposób mi się coś rozjaśni.
A
Tablis
16.09.2011 12:08 Godne polecenia, nie wybitne
Oceny rzędu 10/10 to jednak gruba przesada. Fabuła jest wielowątkowa i wysmakowana, do warstwy wizualnej również nie można się przyczepić, ale nie wszystko zagrało jak trzeba.
O zaletach sporo w recenzji, zgadzam się z większością, więc z mojej strony o wadach:
1. Przegadanie. I to okrutne – przez całe odcinki bohaterowie siedzą przy stole o rozmawiają o szerokim spektrum tematów z filozofii, historii i religii. Można się sporo dowiedzieć, rozmowy te są dobrze wyreżyserowane, ale sama ich długość nuży. Z pewnością świetnie sprawdzały się w książce (nie czytałem, ale to kwestia czasu), ale prawa serialu są inne. Trzeba było podzielić na kawałki i przepleść akcją, tak momentami z przykrością czekałem, aż się skończą i wydarzenia ruszą.
2. Muzyka. Żadnemu z utworów nie brakuje uroku, problem w tym, że są dosyć łagodne (wręcz usypiające) i nadużywane, co jest druzgoczącym połączeniem. Bohaterowie zasiadają do swoich półgodzinnych rozmów i za każdym razem słyszymy charakterystyczny fortepianowy akord – lepiej byłoby bez.
3. Sceny początkowe. Klimatyczne. Niepokojące. Pomysłowe graficznie. Zupełnie nie związane z treścią. Obserwujemy niepokojące sceny wnętrza jednego z bohaterów, po czym przez resztę odcinka obserwujemy jego swobodną konwersację z pozostałymi. Nie o to chodziło.
3. Kyougokudou. Resztę bohaterów można by niestety usunąć jako niemających wpływu na fabułę. Wykonuje całą umysłową robotę, a reszta postaci jest mu potrzebna co najwyżej do donoszenia informacji. Sam pomysł na postać mógłby się sprawdzić, tyle że realizacja czyni z niego maga tego serialu. Jest problem? Kyougokudou przyjdzie nieśpiesznym krokiem, machnie różdżką i posprząta. Trudno śledzić z napięciem taki spektakl.
To co się dzieje w tym anime może wydawać się niejasne, ale ostatnie odcinki wszystko wyjaśniają – dzięki nim wszystkie wątki układają się jedna spójną całość, a historia okazuje się naprawdę świetna. Sam byłem nieco zniechęcony do dalszego oglądania, zwłaszcza po przegadanym odcinku o japońskich demonach… ale naprawdę warto było dotrwać do końca. Nie poddawajcie się. :) Byłem skłonny wystawić ocenę na 6, jednak po ostatnich dwóch odcinkach podnoszę ją do 8.
Muszę przyznać, że nie jestem fanką tego gatunku, ale Mouryou no Hako wywarło na mnie ogromne wrażenie. Już dawno oglądając anime nie doświadczyłam aż tylu emocji. Cała ta historia była opowiedziana w niesamowity sposób. Zdziwiło mnie, że nie przeszkadzały mi nawet odcinki całkowicie poświęcone rozważaniom nad istotą mouryou (dla mnie co za dużo to nie zdrowo), ale tutaj wszystko było podane w taki sposób, że świetnie się to oglądało i to z ogromnym zaciekawieniem. Jestem zachwycona openingiem i endingiem – zarówno muzycznie jak i graficznie. Po raz pierwszy od bardzo dawna oglądałam obydwa w całości przy każdym odcinku. Ending może nie był wybitny, ale miał w sobie coś niezwykle przejmującego (muzyka, ruchy postaci). Opening natomiast w pewnym momencie zaczął mnie trochę przygnębiać – kliknij: ukryte chyba po znalezieniu Yoriko w pudełku i dalszych wydarzeniach, bo trochę żal było tego co spotkało dziewczyny, które w openingu jeszcze trzymały się za ręce i… żyły. Ogólnie grafika jest bardzo miła dla oka, zwłaszcza podobała mi się gra światłem w niektórych scenach. Co do postaci jakoś nie mam swoich faworytów. Uważam, że prawie każda była równie ciekawa, mam na myśli głównie detektywów. Wszyscy byli genialni, każdy na swój własny sposób, szczególnie intrygujący jest Sekiguchi. Nie było tu scen, w których morderca odrzynał kończyny ofiarom, ale to nie przeszkadzało w odbiorze. Jak to recenzent napisał odpowiednie wykonanie przemawia do wyobraźni – do mojej przynajmniej przemówiło. Myślę właśnie, że gdyby takie sceny dodano to mogłoby to zburzyć cały klimat tej serii.
Zwykle oceniam anime na 10, gdy wywołuje ono u mnie głośny śmiech, łzy, wzruszenie, a tym razem daję 10/10 za te ciarki, które niejednokrotnie przeszły po moich plecach w trakcie oglądania.
A
onmjou
25.06.2011 07:10 Wzruszające, ale przeciętne
Anime po prostu było nudne. Dla jednego będzie ambitne, a dla drugiego udające ambitne i skłaniam się ku tej drugiej opcji.
Anime robi wrażenie głównie tym, że potrafi poruszyć widza z powodu Kanako. Jakby nie ten smutny wątek to inaczej by się na to patrzyło.
onmjou
25.06.2011 15:32 Re: Wzruszające, ale przeciętne
Chociażby brak logiki w wielu scenach i traktowanie w tym anime pewnych rzeczy na serio. Jak można zgodzić się na przewożenie jakiejś osoby do szpitala jak z horrorów gdzie od razu widać, że może chodzić o jakieś ekperymenty w stylu frankensteina ? Ci którzy byli w zmowie to OK, ale co z innymi ludźmi.
Poza tym kilka odcinków to nic więcej jak wypełniacze, które można by zamknąć w 15 minutach. Te wszystkie rozmowy o onmyoudo miały jakby udawać, że anime jest ambitne, a w rzeczywistości skutecznie zanudzały widza, który oczekiwał ciekawego horroru. Złe uczynki ludzi czyli ich szaleństwo zostało zrzucone na mouryou. Nie mówię, że pomysł na anime był nudny. Same rozmowy również nie musiały być nudne lecz ta cała konstrukcja czyli ciągła statyczność scen utrudnia przyjemne oglądanie tego anime. Dlatego jedyna rzecz, który robi jakieś wrażenie to cała historia odnośnie Kanako.
A
Pablo_Olo
28.01.2011 02:29
Po obejrzeniu serii jak dla mnie:
Grafika 7/10 Muzyka 5/10 Postaci 6/10 Fabuła 5/10
Anime niczym nie zdołało mnie przyciągnąć. Takie jakby „bezpłciowe”. Jakby zupełnie przeczyło temu co autor recenzji napisał w podsumowaniu…
kj
28.01.2011 14:39
Popieram przedmówcę, recenzja również mnie zwiodła.
Prawdopodobnie najbardziej niedocenione anime 2008 roku, na co duży wpływ ma zapewne fakt, ze przez wiele miesięcy seria nie doczekała się skończonego fanowskiego tłumaczenia. Wielka szkoda, bo przez to o Mouryou no Hako usłyszało dużo mniej osób, niż powinno. To jeden z najciekawszych animowanych kryminałów, z jakimi miałem przyjemność (ogromną) obcować i którego nie waham się postawić obok fenomenalnego Monstera – tak, to ta sama liga.
Jako adaptacja powieści Mouryou jest rzeczywiście niezwykłe – aż trudno uwierzyć, że ta seria miała książkowy pierwowzór, tak doskonale fabuła zostaje dopasowana do podzielonej na odcinki, krótkiej formuły (z początku miałem wątpliwości – że może trzynaście epów to za mało, że cała historia zostanie rozegrana za szybko… pozbyłem się ich gdzieś w połowie, tego naprawdę nie dało się zrobić lepiej). Rozważania o japońskim folklorze dodają smaczku śledztwu, a powtarzające się do przesady „pudełka” i "mouryou" potrafią nawet widza przyprawić o małą obsesję na tym punkcie… Im bliżej końca, tym bardziej doszukiwałem się tych „pudełek”, mniej lub bardziej metaforycznych, w każdej scenie… Doskonały pomysł, doskonała realizacja. Inna istotna sprawa: seria do od pierwszej sekundy do ostatniego odcinka naprawdę trzyma w napięciu, co jest niemałym osiągnięciem, zwłaszcza, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że kliknij: ukryte twarz mordercy poznajemy w pierwszej scenie pierwszego odcinka. Genialnym pomysłem okazały się też sceny otwierające poszczególne odcinki – fragmenty opowiadań, snów, wizje szaleńca? A może przynajmniej część z tego dzieje się naprawdę? Ta niepewność jest tutaj bardzo istotna, zwłaszcza, że rolę chorego narratora w tych fragmentach otrzymuje Sekiguchi, a on… o nim mógłbym się długo rozpisywać.
Dla mnie to właśnie pisarz jest głównym bohaterem tej opowieści i kliknij: ukryte to w jego umyśle rozgrywa się walka stanowiąc drugie (trzecie?) dno fabuły. Od początku widać, że z Sekiguchim „coś” jest nie tak… Nikt nie mówi tego dosłownie, ale subtelnych sugestii i aluzji jest na tyle dużo, że nie bez powodu długo podejrzewałem go o bycie zabójcą przynajmniej w sprawie z rozczłonkowywaniem zwłok. Wrażliwy, dręczony przez swoje dziwaczne wizje – to nie jest do końca normalny facet. Kulminację jego uczuć oglądamy w ostatnim odcinku (w którym jeden z detektywów pyta go otwarcie – czy ty też chcesz przejść „na drugą stronę”?), ale przecież przez całą serię pisarz jest na skraju popadnięcia w szaleństwo. To potencjalny wariat, który, gdyby dostał odpowiedni impuls do działania, mógłby się stać mordercą równie niebezpiecznym, co prawdziwy zabójca dziewcząt. Oglądanie go w tym stanie jest niesamowite, chyba nie było w tym roku postaci, która wzbudzałaby TAKIE uczucia. To prawdziwy ewenement, dla mnie niemal porównywalny z Johanem z Monstera
Pozostali panowie też wypadają nieźle, a Kyougokudou zachwyca. Faceci wzbudzają w widzu sympatię i potrafią zainteresować bez wyciąganych z kapelusza „dedukcji” rodem z Death Note – tutaj bohaterowie naprawdę analizują posiadane informacje i na podstawie swojej wiedzy dochodzą do racjonalnych wniosków. Pod tym względem od reszty odstaje trochę „jasnowidz”, ale pierwsze spotkanie z Kyougokudou wydaje mi się dość wyraźną sugestią, że jego „magiczną” intuicję da się racjonalnie wytłumaczyć, a po odkryciu tajemnic wydałaby się nam co najwyżej prostą sztuczką do zabawiania publiczności.
O grafice i muzyce nie będę się rozpisywał – wyjąwszy 3D i nieco zbyt częste powtarzanie się niektórych utworów, oprawa stoi na wysokim poziomie.
Pozycja obowiązkowa – mało kto o niej słyszał, choć każdy powinien zobaczyć. Jeden z tych tytułów, które w zalewie animowanej tandety przywracają człowiekowi wiarę w Japończyków. Czysty geniusz.
mike
5.01.2010 09:39 Re: Czysty geniusz
Te dwa odcinki, w których bohaterowie siedzieli przy stole i dyskutowali, co to jest Mouryou też ci się poodobały? Bo ja wymiękłem i nie byłem w stanie dalej tego oglądać.
Nie bardzo rozumiem… W życiu nie uznałbym przewagi dialogów nad akcją za wadę, wręcz przeciwnie. W takiej serii jak Mouryou chcę bohaterów, którzy rozmawiają. Dużo. To właśnie ten element w inteligentnym kryminale – a za taki Mouryou no Hako uważam – powinien przykuwać do ekranu. A że główną rolę w tych rozmowach momentami gra japoński folklor… cóż, to już kwestia pomysłu na serię. Wyciąganie tego jako wady jest moim zdaniem równie nietrafionym pomysłem, co na przykład zarzucanie Wahadłu Foucaulta Eco, że za dużo czasu marnują w tej książce na pogaduchy o historii.
mareczek65
16.07.2010 11:02 Re: Czysty geniusz
Te sceny przy stole to była właśnie esencja geniuszu tego anime.Bardzo ciekawie w tych odcinkach przedstawili moc intelektualną bohaterów.Widać mike,że anime nie dla ciebie.
Tytuł z innej ligi niż większość anime. Wszystko byłoby pięknie, ale stopień kompresji jest jednak zbyt duży, zdecydowanie za dużo chciano zmieścić w obrębie 13 odcinków. Do tego dochodzi kilka niemiłych zagrywek względem postaci. Gdyby nie to, to w zasadzie ideał.
Ja obejrzalam do tej pory 7 odcinkow. Musze powiedziec, ze do 6 odc wlacznie, anime bardzo mi sie podobalo. 7 odcinek okazal sie, ku mojemu rozczarowaniu, kolejnymi 20 minutami rozwazan nad definicjami slow (moryou). troche za duzo katowania samymi definicjami – 2 odcinki pod rzad. Ale oprocz tego nie mam zadnych zarzutow. Przeszkadza mi jedynie to, ze za slabo znam japonski, by obejrzec ze zrozumieniem rawy Mouryou no hako, a grupy subbujace sie nie spiesza i skonczyly raptem na 7 odcinku.
Opening i ending sa super :D
Sakana – miałem identyczny problem… Oglądało mi się to anime bardzo dobrze, ale po 7 odcinku za żadne skarby nie mogłem znaleźć napisów do reszty więc na tym poprzestałem
Sama historia świetna, ale myślę, że lepiej sprawdza się „na papierze”, kiedy czytelnik samodzielnie nadaje tempo wydarzeniom. Nie uniknięto dłużyzn, niestety. Dłużyzn koniecznych, pełnych interesujących informacji i rozważań, które w końcowym rozrachunku są istotne przy rozwiązaniu intrygi, ale jednak w praktyce bohaterowie tylko siedzią i gadają, gadają, gadają. Co więcej? kliknij: ukryte Rozumiem, że twórcy musieli jakoś przedstawić te fragmenty powieści, ale ta próba zmylenia tropów niepotrzebnie komplikuje sytuację i (trochę niepotrzebnie) nasila „schizofreniczność” całości. W mandze nawet przez myśl mi nie przeszło aby kluska Sekiguchiego posądzać, chociaż jego problemy psychiczne są tam chyba jeszcze mocniej wyeksponowane…
No nie wiem
Re: No nie wiem
Literatura to niebezpieczna kochanka :P
taki badziew
Mieć świetny pomysł na serię detyktywistyczno‑psychologiczną i tak go zaprzepaścić robiąc z tego męski odpowiednik K‑ON!, tylko bez muzyki. Tak wiem, to wina studia, a nie autora.
To jest chyba ostatni tytuł jaki można przywołać w kontekście tej serii. -.- Ja wiem, mogło ci się nie podobać blablabla itd., ale jakby na to nie patrzeć nijak ma się to do moe okruszków jakie prezentuje K‑on!
Jak dla mnie seria ta, choć ciężka w odbiorze, właśnie przez postawienie na klimat i niedopowiedzenia niż akcję, jest naprawdę świetnie zrealizowanym tytułem psychologicznym. Ba – to właśnie pierwsze odcinki uważam za najsłabsze, bo mamią one widza wizją czegoś zupełnie innego od tego, co w ostateczności on dostaje. Szczerze powiedziawszy tytuł ten widziałam już jakiś czas temu i muszę przyznać, że nie wszystko z niego zrozumiałam (a oglądanie tego po eng, kiedy jeszcze nie byłam zbyt oswojona z tym językiem swoje zrobiło), natomiast do dzisiaj pamiętam jak silne wrażenie to na mnie zrobiło.
Mimo wszystko najgorszym grzechem tej serii jest epatowanie widza informacjami i gdybaniami, które nie miały powiązania z fabułą. To jakby do każdego odcinka Silver Spoon wrzucić 15‑minutowy wykład poszczególnych profesorów z zakresu przedmiotów, których nauczają. Cóż to by była za inteligentna i zmuszająca do myślenia seria! Nie ma jak dogłębne zaznajomienie się z modus operandi nowoczesnego japońskiego gospodarstwa rolnego!
No i po co było animować te gadające głowy, drogie Madhouse? Nie szkoda było zachodu? Wrzucilibyście parę obrazków i puścili w tle drama CD z tymi dialogami i monologami i nie byłoby widać różnicy.
wspaniałe anime
Intrygujący pomysł na fabułę, bardzo ciekawe prowadzenie wątków, każdy bohater ma swoją własną historię, zazębiającą się z główną osią wydarzeń. Tworzy się mętlik, by na końcu wszystkie motywy, wszystkie brudy wyszły na jaw. Robi to piorunujące wrażenie.
Może nie nadążyłem, ale pogubiłem się mniej więcej w połowie serii. Jest to tytuł na tyle trudny, że ciężko mi będzie zabrać się za niego ponownie, ale może spróbuję. Mimo tego pogubienia – zrozumiałem końcówkę.
Podczas seansu niejednokrotnie przechodziły mi po plecach ciarki. Klimat jest duszny, jest mroczny. Sceny mordu nie są ukazywane, wystarczają wzmianki o nich, by wywołać pożądany efekt.
Muzykę zapewniła świetna grupa Nightmare, jest czego słuchać, opening i ending na medal, tak jak i ścieżki dźwiękowe, które świetnie tworzą nastrój. Projektami postaci zajęły się panie z Clampa, więc jest też na co popatrzeć.
Polecam. Jeśli nadąży się z rejestrowaniem faktów, to satysfakcja murowana.
Ładne to, nastrojowe, nawet przyjemnie się ogląda dla samego gapienia się w ekran, ale koniec końców mało wciągające. No chyba, że miarą dobrej intrygi jest jej totalne zagmatwanie.
Wyjatkowe
Wymaga od osoby oglądającej dużo uwagi, bo w brew pozorom nawet wątki związane z nadprzyrodzonymi zjawiskami okazują się ważna dla całego przebiegu historii.
Klimat powojennych czasów, wizje bohaterów ich przemyślenia dają coś tak niezwykłego że powoduje chęć obejrzenia jak największej liczby odcinków. Jeżeli chodzi o przegadanie to nie zgodzę się, jest ono tym co wyróżnia to anime spośród innych tego typu.
Na pewno nie jest to produkcja dla każdego, żadnych akcji i mocnych wrażeń( bo przecież tu chodzi o morderstwa), wszystko jest jednak tak przedstawione że niekiedy odczuwa się niepokój.
Uwielbiam opening, który z czasem wydawał mi się bardzo smutny, tak już ktoś napisał.
Anime dla wymagającego odbiorcy.
Dobre, ale momentami cieżkie w odbiorze
Zdecydowanie trudno bylo mi się skupic na odcinku 6 i 7, gdzie bohaterowie rozmawiaja przez prawie całe odcinki poruszając tematy o ktorych nie mam pojęcia. Aby zrozumiec przekaz musialam ze skupieniem śledzic kazde slowo, a i tak wiele rzeczy mi umknęło. Nie zrozumiałam niektórych kwestii. W pewnym momencie serii dostajemy coraz więcej informacji, które najwidoczniej mnie przerosły. kliknij: ukryte pogubiłam się juz z tym dlaczego wlasciwie porwano kanako, to mialo jakis związek z tym spadkiem to wiem. Czyzby chodziło o to, że porwana kanaoko nie została jeszcze uznana za zmarłą, a gdyby została uznana ktoś (kto?) nie dostał by spadku? nie załapałam o co chdozilo równiez z ta cała skomplikowana historia z matka kanako i ojcem – po prostu kompletny labirynt dla mnie w tym momencie, przeciez ona miala jakies powiazania jeszcze z tym wytwórca skrzyni?? niestety ale nie pamiętając dokładnie imion wszystkich bohaterów mozna nieźle sie zamotać w tej opowieści… Polecam jedynie starszym i wytrwałym widzom.
Re: Dobre, ale momentami cieżkie w odbiorze
Re: Dobre, ale momentami cieżkie w odbiorze
Godne polecenia, nie wybitne
O zaletach sporo w recenzji, zgadzam się z większością, więc z mojej strony o wadach:
1. Przegadanie. I to okrutne – przez całe odcinki bohaterowie siedzą przy stole o rozmawiają o szerokim spektrum tematów z filozofii, historii i religii. Można się sporo dowiedzieć, rozmowy te są dobrze wyreżyserowane, ale sama ich długość nuży. Z pewnością świetnie sprawdzały się w książce (nie czytałem, ale to kwestia czasu), ale prawa serialu są inne. Trzeba było podzielić na kawałki i przepleść akcją, tak momentami z przykrością czekałem, aż się skończą i wydarzenia ruszą.
2. Muzyka. Żadnemu z utworów nie brakuje uroku, problem w tym, że są dosyć łagodne (wręcz usypiające) i nadużywane, co jest druzgoczącym połączeniem. Bohaterowie zasiadają do swoich półgodzinnych rozmów i za każdym razem słyszymy charakterystyczny fortepianowy akord – lepiej byłoby bez.
3. Sceny początkowe. Klimatyczne. Niepokojące. Pomysłowe graficznie. Zupełnie nie związane z treścią. Obserwujemy niepokojące sceny wnętrza jednego z bohaterów, po czym przez resztę odcinka obserwujemy jego swobodną konwersację z pozostałymi. Nie o to chodziło.
3. Kyougokudou. Resztę bohaterów można by niestety usunąć jako niemających wpływu na fabułę. Wykonuje całą umysłową robotę, a reszta postaci jest mu potrzebna co najwyżej do donoszenia informacji. Sam pomysł na postać mógłby się sprawdzić, tyle że realizacja czyni z niego maga tego serialu. Jest problem? Kyougokudou przyjdzie nieśpiesznym krokiem, machnie różdżką i posprząta. Trudno śledzić z napięciem taki spektakl.
Niemniej zalety są wyraźnie dominujące: 8/10.
Nie poddawajcie się :)
Nie było tu scen, w których morderca odrzynał kończyny ofiarom, ale to nie przeszkadzało w odbiorze. Jak to recenzent napisał odpowiednie wykonanie przemawia do wyobraźni – do mojej przynajmniej przemówiło. Myślę właśnie, że gdyby takie sceny dodano to mogłoby to zburzyć cały klimat tej serii.
Zwykle oceniam anime na 10, gdy wywołuje ono u mnie głośny śmiech, łzy, wzruszenie, a tym razem daję 10/10 za te ciarki, które niejednokrotnie przeszły po moich plecach w trakcie oglądania.
Wzruszające, ale przeciętne
Anime robi wrażenie głównie tym, że potrafi poruszyć widza z powodu Kanako. Jakby nie ten smutny wątek to inaczej by się na to patrzyło.
Re: Wzruszające, ale przeciętne
Poza tym kilka odcinków to nic więcej jak wypełniacze, które można by zamknąć w 15 minutach. Te wszystkie rozmowy o onmyoudo miały jakby udawać, że anime jest ambitne, a w rzeczywistości skutecznie zanudzały widza, który oczekiwał ciekawego horroru. Złe uczynki ludzi czyli ich szaleństwo zostało zrzucone na mouryou. Nie mówię, że pomysł na anime był nudny. Same rozmowy również nie musiały być nudne lecz ta cała konstrukcja czyli ciągła statyczność scen utrudnia przyjemne oglądanie tego anime. Dlatego jedyna rzecz, który robi jakieś wrażenie to cała historia odnośnie Kanako.
Grafika 7/10
Muzyka 5/10
Postaci 6/10
Fabuła 5/10
Anime niczym nie zdołało mnie przyciągnąć. Takie jakby „bezpłciowe”. Jakby zupełnie przeczyło temu co autor recenzji napisał w podsumowaniu…
Tym randomowym wstępem potwierdziłeś słuszność mojej poprzedniej wypowiedzi.
Czysty geniusz
Jako adaptacja powieści Mouryou jest rzeczywiście niezwykłe – aż trudno uwierzyć, że ta seria miała książkowy pierwowzór, tak doskonale fabuła zostaje dopasowana do podzielonej na odcinki, krótkiej formuły (z początku miałem wątpliwości – że może trzynaście epów to za mało, że cała historia zostanie rozegrana za szybko… pozbyłem się ich gdzieś w połowie, tego naprawdę nie dało się zrobić lepiej). Rozważania o japońskim folklorze dodają smaczku śledztwu, a powtarzające się do przesady „pudełka” i "mouryou" potrafią nawet widza przyprawić o małą obsesję na tym punkcie… Im bliżej końca, tym bardziej doszukiwałem się tych „pudełek”, mniej lub bardziej metaforycznych, w każdej scenie… Doskonały pomysł, doskonała realizacja. Inna istotna sprawa: seria do od pierwszej sekundy do ostatniego odcinka naprawdę trzyma w napięciu, co jest niemałym osiągnięciem, zwłaszcza, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że kliknij: ukryte twarz mordercy poznajemy w pierwszej scenie pierwszego odcinka. Genialnym pomysłem okazały się też sceny otwierające poszczególne odcinki – fragmenty opowiadań, snów, wizje szaleńca? A może przynajmniej część z tego dzieje się naprawdę? Ta niepewność jest tutaj bardzo istotna, zwłaszcza, że rolę chorego narratora w tych fragmentach otrzymuje Sekiguchi, a on… o nim mógłbym się długo rozpisywać.
Dla mnie to właśnie pisarz jest głównym bohaterem tej opowieści i kliknij: ukryte to w jego umyśle rozgrywa się walka stanowiąc drugie (trzecie?) dno fabuły. Od początku widać, że z Sekiguchim „coś” jest nie tak… Nikt nie mówi tego dosłownie, ale subtelnych sugestii i aluzji jest na tyle dużo, że nie bez powodu długo podejrzewałem go o bycie zabójcą przynajmniej w sprawie z rozczłonkowywaniem zwłok. Wrażliwy, dręczony przez swoje dziwaczne wizje – to nie jest do końca normalny facet. Kulminację jego uczuć oglądamy w ostatnim odcinku (w którym jeden z detektywów pyta go otwarcie – czy ty też chcesz przejść „na drugą stronę”?), ale przecież przez całą serię pisarz jest na skraju popadnięcia w szaleństwo. To potencjalny wariat, który, gdyby dostał odpowiedni impuls do działania, mógłby się stać mordercą równie niebezpiecznym, co prawdziwy zabójca dziewcząt. Oglądanie go w tym stanie jest niesamowite, chyba nie było w tym roku postaci, która wzbudzałaby TAKIE uczucia. To prawdziwy ewenement, dla mnie niemal porównywalny z Johanem z Monstera
Pozostali panowie też wypadają nieźle, a Kyougokudou zachwyca. Faceci wzbudzają w widzu sympatię i potrafią zainteresować bez wyciąganych z kapelusza „dedukcji” rodem z Death Note – tutaj bohaterowie naprawdę analizują posiadane informacje i na podstawie swojej wiedzy dochodzą do racjonalnych wniosków. Pod tym względem od reszty odstaje trochę „jasnowidz”, ale pierwsze spotkanie z Kyougokudou wydaje mi się dość wyraźną sugestią, że jego „magiczną” intuicję da się racjonalnie wytłumaczyć, a po odkryciu tajemnic wydałaby się nam co najwyżej prostą sztuczką do zabawiania publiczności.
O grafice i muzyce nie będę się rozpisywał – wyjąwszy 3D i nieco zbyt częste powtarzanie się niektórych utworów, oprawa stoi na wysokim poziomie.
Pozycja obowiązkowa – mało kto o niej słyszał, choć każdy powinien zobaczyć. Jeden z tych tytułów, które w zalewie animowanej tandety przywracają człowiekowi wiarę w Japończyków. Czysty geniusz.
Re: Czysty geniusz
Re: Czysty geniusz
Re: Czysty geniusz
Eh...
Opening i ending sa super :D