x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Dwadzieścia pięć odcinków obserwowania, jak robak pełza po ekranie.
Są ludzie pewni siebie, których wszędzie pełno, idą przez życie jak burza, ale są też introwertycy, którzy najlepiej czują się, będąc w cieniu. Ta seria jest porażką przez jeden element, ale on w zupełności wystarcza, by była nieoglądalna – główny bohater.
Kto, na litość boską, uczynił go głównym?! Ta miernota wstydzi się oddychać, a co dopiero funkcjonować w społeczeństwie, ba – przewodzić zespołowi… Chłopak tak zakompleksiony i wystraszony życiem, że… po prostu zaburzony, i to poważnie. Akcja powinna się rozgrywać w gabinecie psychiatrycznym, a nie traktować o baseballu, bo gościu ma ewidentne problemy z samym sobą i nie nadaje się do życia wśród ludzi. Nie wiem, czy miał budzić współczucie czy co, ale wypada ŻAŁOŚNIE, ma się ochotę skrócić jego męki, wywieźć za miasto i zakopać, żeby już nie jęczał.
Tym samym oglądanie tego anime jest czynnością szalenie frustrującą, o przyjemności można zapomnieć, bo zwyczajnie nie da się zrelaksować, oglądając taką sierotę. Nie ma znaczenia, że to seria sportowa. Może być nawet o gotowaniu, ale ta jedna postać kładzie wszystko na łopatki. A mecze – mnie nudziły. Strasznie dużo rozkminiania o technikach gry, same rozgrywki rozciągnięte poza granice cierpliwości widza (przynajmniej mnie), w dodatku ta płaczliwa kupa błąkająca się po ekranie… uch.
A żeby tego jeszcze było mało, bohaterowie są do siebie wizualnie bardzo podobni, przez co trzeba się nieźle powysilać, żeby zapamiętać ich wygląd, a co dopiero nazwiska.
Baseball w anime może być wciągający nawet dla laika (polecam „Majora”), ale nie tym razem.
„Oglądanie to kara”, więc 2/10 pasuje mi idealnie.
A
peixes
4.05.2014 12:04
Niesamowicie męczyłam się przy oglądaniu. Ale nie dlatego, że seria mi się nie podobała. Ja po prostu zbyt emocjonalnie podchodziłam do meczy :)
Cóż mogę powiedzieć… no, po prostu sympatyczna banda chłopaków o wspólnej pasji. Po pierwszym odcinku z przerażeniem stwierdziłam, że wszyscy wyglądają tak samo (shhh, mam tak z co drugą serią), ale teraz spokojnie potrafię wymienić każdego z przynajmniej nazwiska. I, jak rzadko mi się to zdarza, polubiłam wszystkich. Najbardziej Tajimę (do którego miałam ogromne wątpliwości a pozytywnie mnie zaskoczył) i Abe. Mihashi… Mihashiego chwilami miałam ochotę udusić, ale w gruncie rzeczy okazał się całkiem sympatyczny. Więc tak, lubię go. I na swój sposób podziwiam, bo gdyby mnie spotkało coś takiego w gimnazjum już dawno rzuciłabym wszystko i w życiu nie zbliżyła się do baseballu.
Mecze mimo swojej długości i stresu, który przeżywałam podczas oglądania były bardzo przyjemne. Przede wszystkim dlatego, że można było usłyszeć jak to wygląda „w głowie” graczy. Informacje były podawane w dość przystępny sposób, więc udało mi się załapać o co chodzi. W pewnym momencie próbowałam nawet ogarnąć wszystkie zasady, żeby łatwiej mi się oglądało, co do tej pory nigdy mi się nie zdarzyło. Ale było warto, bo okazało się, że to całkiem interesujący sport :)
Podobała mi się ta niepewność „wygrają czy nie wygrają”. Z jednej strony to w końcu oni są głównymi bohaterami, a z drugiej są nową drużyną, więc nie zdziwi mnie ich przegrana. I tak przez 25 odcinków, bo podczas meczy ani przez sekundę nie było się pewnym kto utrzyma przewagę.
Właściwie jedyne na co mogłabym narzekać to muzyka- openingi i endingi mnie nie przekonały, a w trakcie nic szczególnego nie usłyszałam.
Zazwyczaj nie wyrywam się z komentarzem przed obejrzeniem całości, ale teraz muszem: piramidalnie żałosny główny bohater. Początkowo nawet słodki, z każdym kolejnym kadrem coraz bardziej doprasza się sesji z psychologiem (czegoś konkretniejszego, niż medytacyjne trzymanie się za ręce). Chyba najbardziej znerwicowana postać, jaką widziałam. Aż dziw, że ktoś tak rozedrgany nie rozwala drużyny mentalnie.
Chwilami zachowuje się po prostu jak osoba upośledzona, wypuszczona z klatki, wychowana z dziupli z wiewiórkami, trudno orzec.
Co do reszty – po 15 odcinku nadal nie bardzo wiem, o co chodzi w tej grze, a im bardziej oni rozkminiają rzuty, narzuty, ustawienia, loty piłek podczas gry, tym mniej ja rozumiem kliknij: ukryte i słucham ich.
Kurcze, szkoda, że miałam przerwę w oglądaniu tego anime i może przez to zaniżam ocenę, ale..
Cóż, przez pierwsze odcinki byłam zachwycona. Podobało mi się dosłownie wszystko był to dla mnie absolutny WIN – 9/10. Jednak niedawno dopiero udało mi się wreszcie dokończyć serię i chyba straciłam coś z klimatu, ale już mnie tak nie porwało. Cóż, może trzeba powtórki? 7/10
Dobry humor i podobał mi się główny bohater.
O baseballu wiem niewiele i jakoś nigdy nie mogłam do końca rozgryźć tej gry (w sumie oglądałam tylko kilka filmów na ten temat). Po obejrzeniu Ookiku Furikabutte wiem niewiele więcej, ale za to bardzo polubiłam calutką drużynę i mocno im kibicowałam. Relacje między nimi, podejście do gry, chwile zwątpienia żeby zaraz znowu dać z siebie wszystko‑ja po prostu lubię takie chwyty, więc jak najbardziej mi się podobało.
A
Niko
15.04.2013 18:18
Są 2 minusy xD Pierwszy to główny bohater, zachowuje się jak przestraszona dziewczynka, kompletnie nie pasuje do chłopaka, jakby to była żeńska bohaterka, miałoby to swój urok, a drugi to rozchodzi się o aspekt wizualny, a są to czerwone policzki u chłopaków, przez to wszystko cała serie kurde jego mać, miałem wrażenie, że oglądam yaoi pełna gębą, jakby to była żeńska część, to inna sprawa XD Mimo, że anime o baseballu, to jest ogólnie słabe, jeśli uznamy, że baseball, to tylko tło, to w miarę fajne. jest kilka lepszych serii o tym sporcie, a Major jak na razie najlepszy, bo nie spotkałem nic ciekawszego na ten temat.
Osobiscie bardzo się zawiodłem, bo zaczynając serie, miałem nadzieje, że będzie się skupiać na grze, ale gra to tylko dodatek xD
Czy 25‑odcinkowe anime o basebollu, podczas którego rozegrane zostają tylko dwa mecze, może być emocjonujące? Sama nie wierzę, że to piszę, ale jak najbardziej tak! Generalnie duża w tym zasługa bohaterów- taka z nich banda sympatycznych chłopaków. No nie da się ich nie lubić. Najbardziej polubiłam: Tajime- ogólnie miał on charakter, który zawsze lubię najbardziej- takiego potrzepanego wesołka, ale przy tym całkowicie wymykał się stereotypowi wesołego idioty. Niby oceny miał niskie, ale za to jak on potrafił grać…Poza tym podobały mi się jego relacje z Mihashim, to jak go świetnie rozumiał i w ogóle. No właśnie, co do Mihashiego- on jest po prostu przesłodki !!!. Ale na serio…teoretycznie powinien być najbardziej irytującą postacią w całym anime, ale jednak pewne szczegóły sprawiły, że nie mogłam go nie lubić. Po pierwsze- jego zachowanie było jak najbardziej uzasadnione. Gdyby przez całe gimnazjum ktoś mnie tak traktował jak jego, to pewnie też kuliłabym się przed wszystkimi ze strachu. No nie ma bata- nawet najsilniejsza psychicznie osoba odczułaby tu pewien dyskomfort. A jednak chciał grać dalej, dalej chciał być miotaczem i ciężko na to trenował. To go zdecydowanie wyróżnia od standardowych mamisynków spotykanych w anime- miał w sobie upór i egoizm, by wciąż stawać na tej samej pozycji na boisku. I jeszcze Abe- niby nie lubię takich postaci, a jednak miał on w sobie to coś. I podobały mi się jego relacje z Mihashim. Generalnie najbardziej bałam się, że jako osoba posiadająca zerową wiedzę na temat basebollu nie zrozumiem połowy anime (tym bardziej, że z braku pl napisów oglądałam po angielsku). Na szczęście tak się nie stało. Owszem, czasami nie rozumiałam co oni właściwie robią, czemu ten podaje do tamtego, a ktoś inny akurat wtedy a nie w innym momencie biegnie, i czemu on się cieszą, bo wg. mnie wyglądało jakby stracili punkta!! Ale nie zepsuło mi to w ogóle przyjemności oglądania. Na plus należy zaliczyć dobry, acz nienachalny humor ( zwłaszcza w relacjach między bohaterami- ta ich reakcja na Rin Rina xd). Zdecydowanie anime warte uwagi- ode mnie może ciut naciągane, ale dostało 10/10 za te emocje, które mogłam odczuwać z każdym kolejnym odcinkiem.
Chyba jeszcze nigdy nie oglądałem na ekranie bohatera, który byłby takim żałosnym mięczakiem i beksą z samooceną na poziomie poniżej dna Rowu Mariańskiego. Do tego stopnia irytującym, że obserwując go sam omal nie popadłem w depresję. Wiem, że to zabieg celowy w myśl zasady „od zera do bohatera”, ale w tym przypadku scenarzysta posunął się za daleko. Od pierwszego do ósmego odcinka, w którym to definitywnie przerwałem oglądanie, miałem ochotę kopnąć Mihashiego w miejsce, gdzie plecy tracą swoja szlachetną nazwę. Gdyby miał choć trochę ikry, budził choć odrobinę sympatii zamiast współczucia jakim zwykle obdarzamy niepełnosprawnych umysłowo, może oglądałbym dalej, ale niestety: zero kręgosłupa, galareta zamiast mózgu. Nawet jeśli w kolejnych odcinkach wyrobi się i nabrał charakteru, pierwsze wrażenie zrobił fatalne i to zdecydowało o moim negatywnym nastawieniu do całego serialu.
Do tego dochodzi jeszcze przytłaczająco wielka ilość monologów wygłaszanych w myślach przez bohaterów, przez co akcja podczas meczu nie ma wiele z dramatyzmu i dynamiki, a przecież powinna. To przecież podobno miał być widowiskowy baseball młodych, pełnych energii ludzi, a nie statyczne szachy emerytów! Pierwszy pokazany w serialu mecz ciągnie się aż przez pięć odcinków, podczas których nie dzieje się praktycznie nic szczególnie ważnego czy interesującego.
Szkoda.
A
Chibi
24.10.2011 14:53
Zdecydowanie najfajniejsze anime o baseballu :D 10!
A
Sai
20.07.2011 16:38
Swietne :] 9/10 (10 ma u mnie Major i Cross Game)
A
Reif
12.06.2011 22:39 Anime
W połowie recenzji, przestałem ją czytać, tak ciekawie piszesz, że już nie mogłem wytrzymać i zabrałem się za oglądanie :)
Ookiku Furikabutte
Dwadzieścia pięć odcinków obserwowania, jak robak pełza po ekranie.
Są ludzie pewni siebie, których wszędzie pełno, idą przez życie jak burza, ale są też introwertycy, którzy najlepiej czują się, będąc w cieniu. Ta seria jest porażką przez jeden element, ale on w zupełności wystarcza, by była nieoglądalna – główny bohater.
Kto, na litość boską, uczynił go głównym?! Ta miernota wstydzi się oddychać, a co dopiero funkcjonować w społeczeństwie, ba – przewodzić zespołowi… Chłopak tak zakompleksiony i wystraszony życiem, że… po prostu zaburzony, i to poważnie. Akcja powinna się rozgrywać w gabinecie psychiatrycznym, a nie traktować o baseballu, bo gościu ma ewidentne problemy z samym sobą i nie nadaje się do życia wśród ludzi. Nie wiem, czy miał budzić współczucie czy co, ale wypada ŻAŁOŚNIE, ma się ochotę skrócić jego męki, wywieźć za miasto i zakopać, żeby już nie jęczał.
Tym samym oglądanie tego anime jest czynnością szalenie frustrującą, o przyjemności można zapomnieć, bo zwyczajnie nie da się zrelaksować, oglądając taką sierotę. Nie ma znaczenia, że to seria sportowa. Może być nawet o gotowaniu, ale ta jedna postać kładzie wszystko na łopatki. A mecze – mnie nudziły. Strasznie dużo rozkminiania o technikach gry, same rozgrywki rozciągnięte poza granice cierpliwości widza (przynajmniej mnie), w dodatku ta płaczliwa kupa błąkająca się po ekranie… uch.
A żeby tego jeszcze było mało, bohaterowie są do siebie wizualnie bardzo podobni, przez co trzeba się nieźle powysilać, żeby zapamiętać ich wygląd, a co dopiero nazwiska.
Baseball w anime może być wciągający nawet dla laika (polecam „Majora”), ale nie tym razem.
„Oglądanie to kara”, więc 2/10 pasuje mi idealnie.
Cóż mogę powiedzieć… no, po prostu sympatyczna banda chłopaków o wspólnej pasji. Po pierwszym odcinku z przerażeniem stwierdziłam, że wszyscy wyglądają tak samo (shhh, mam tak z co drugą serią), ale teraz spokojnie potrafię wymienić każdego z przynajmniej nazwiska. I, jak rzadko mi się to zdarza, polubiłam wszystkich. Najbardziej Tajimę (do którego miałam ogromne wątpliwości a pozytywnie mnie zaskoczył) i Abe. Mihashi… Mihashiego chwilami miałam ochotę udusić, ale w gruncie rzeczy okazał się całkiem sympatyczny. Więc tak, lubię go. I na swój sposób podziwiam, bo gdyby mnie spotkało coś takiego w gimnazjum już dawno rzuciłabym wszystko i w życiu nie zbliżyła się do baseballu.
Mecze mimo swojej długości i stresu, który przeżywałam podczas oglądania były bardzo przyjemne. Przede wszystkim dlatego, że można było usłyszeć jak to wygląda „w głowie” graczy. Informacje były podawane w dość przystępny sposób, więc udało mi się załapać o co chodzi. W pewnym momencie próbowałam nawet ogarnąć wszystkie zasady, żeby łatwiej mi się oglądało, co do tej pory nigdy mi się nie zdarzyło. Ale było warto, bo okazało się, że to całkiem interesujący sport :)
Podobała mi się ta niepewność „wygrają czy nie wygrają”. Z jednej strony to w końcu oni są głównymi bohaterami, a z drugiej są nową drużyną, więc nie zdziwi mnie ich przegrana. I tak przez 25 odcinków, bo podczas meczy ani przez sekundę nie było się pewnym kto utrzyma przewagę.
Właściwie jedyne na co mogłabym narzekać to muzyka- openingi i endingi mnie nie przekonały, a w trakcie nic szczególnego nie usłyszałam.
Chwilami zachowuje się po prostu jak osoba upośledzona, wypuszczona z klatki, wychowana z dziupli z wiewiórkami, trudno orzec.
Co do reszty – po 15 odcinku nadal nie bardzo wiem, o co chodzi w tej grze, a im bardziej oni rozkminiają rzuty, narzuty, ustawienia, loty piłek podczas gry, tym mniej ja rozumiem kliknij: ukryte i słucham ich.
hm
Cóż, przez pierwsze odcinki byłam zachwycona. Podobało mi się dosłownie wszystko był to dla mnie absolutny WIN – 9/10. Jednak niedawno dopiero udało mi się wreszcie dokończyć serię i chyba straciłam coś z klimatu, ale już mnie tak nie porwało. Cóż, może trzeba powtórki? 7/10
Dobry humor i podobał mi się główny bohater.
Osobiscie bardzo się zawiodłem, bo zaczynając serie, miałem nadzieje, że będzie się skupiać na grze, ale gra to tylko dodatek xD
hm
Wspaniałe
Generalnie duża w tym zasługa bohaterów- taka z nich banda sympatycznych chłopaków. No nie da się ich nie lubić. Najbardziej polubiłam:
Tajime- ogólnie miał on charakter, który zawsze lubię najbardziej- takiego potrzepanego wesołka, ale przy tym całkowicie wymykał się stereotypowi wesołego idioty. Niby oceny miał niskie, ale za to jak on potrafił grać…Poza tym podobały mi się jego relacje z Mihashim, to jak go świetnie rozumiał i w ogóle.
No właśnie, co do Mihashiego- on jest po prostu przesłodki !!!. Ale na serio…teoretycznie powinien być najbardziej irytującą postacią w całym anime, ale jednak pewne szczegóły sprawiły, że nie mogłam go nie lubić. Po pierwsze- jego zachowanie było jak najbardziej uzasadnione. Gdyby przez całe gimnazjum ktoś mnie tak traktował jak jego, to pewnie też kuliłabym się przed wszystkimi ze strachu. No nie ma bata- nawet najsilniejsza psychicznie osoba odczułaby tu pewien dyskomfort. A jednak chciał grać dalej, dalej chciał być miotaczem i ciężko na to trenował. To go zdecydowanie wyróżnia od standardowych mamisynków spotykanych w anime- miał w sobie upór i egoizm, by wciąż stawać na tej samej pozycji na boisku.
I jeszcze Abe- niby nie lubię takich postaci, a jednak miał on w sobie to coś. I podobały mi się jego relacje z Mihashim.
Generalnie najbardziej bałam się, że jako osoba posiadająca zerową wiedzę na temat basebollu nie zrozumiem połowy anime (tym bardziej, że z braku pl napisów oglądałam po angielsku). Na szczęście tak się nie stało. Owszem, czasami nie rozumiałam co oni właściwie robią, czemu ten podaje do tamtego, a ktoś inny akurat wtedy a nie w innym momencie biegnie, i czemu on się cieszą, bo wg. mnie wyglądało jakby stracili punkta!! Ale nie zepsuło mi to w ogóle przyjemności oglądania.
Na plus należy zaliczyć dobry, acz nienachalny humor ( zwłaszcza w relacjach między bohaterami- ta ich reakcja na Rin Rina xd).
Zdecydowanie anime warte uwagi- ode mnie może ciut naciągane, ale dostało 10/10 za te emocje, które mogłam odczuwać z każdym kolejnym odcinkiem.
Zawiedziony
Do tego dochodzi jeszcze przytłaczająco wielka ilość monologów wygłaszanych w myślach przez bohaterów, przez co akcja podczas meczu nie ma wiele z dramatyzmu i dynamiki, a przecież powinna. To przecież podobno miał być widowiskowy baseball młodych, pełnych energii ludzi, a nie statyczne szachy emerytów! Pierwszy pokazany w serialu mecz ciągnie się aż przez pięć odcinków, podczas których nie dzieje się praktycznie nic szczególnie ważnego czy interesującego.
Szkoda.
Anime