x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Bardzo dobra seria. Twórcy wykreowali pod każdym względem pełny, bogaty świat. Do samego końca obawiałam się, że przy takim rozbudowaniu różnych możliwości i perspektyw nie uda się dobrze wszystkiego zakończyć, co jest jednym z częstszych grzechów w anime, a to miało w końcu tylko 13 odcinków. Ale jednak się pomyliłam, wszystko było doskonale dograne, bardzo dobrze skonstruowana fabuła, sądzę było to nie lada wyzwanie dla twórców. Obejrzałam niedawno i nie wiedziałam wcześniej niczego o tej serii (jakoś ostatnio biorę wszystko z zaskoczenia), nie wiedziałam też, że będą dalsze części, za które niedługo z przyjemnością się zabiorę, w każdym razie uważam, że seria sama w sobie jest zupełnie kompletna. Napiszę też słówko o bohaterach, ponieważ okazali się warci uwagi. Przede wszystkim bardzo ciekawie skonstruowany, bezkompromisowy charakter Lafiel i ogólnie rasy abh. Ale zaskoczył mnie także Jinto, ponieważ całkiem, aż do mdłości, nie cierpię w anime takich grzeczniusich, milusich, poprawnych, dobrze wychowanych, uprzejmych chłopczyków o mentalności tatuśka, on, mimo że miał te właśnie cechy, okazał się zupełnie znośny i w ogóle nie wzbudził u mnie antypatii.
Bardzo solidne anime. Fabuła jest spójna, choć bez fajerwerków a para głównych bohaterów jest bardzo przyjemna w odbiorze z bardzo realistycznie odzwierciedlonymi relacjami między sobą. Muzyka rzeczywiście jak ze starych filmów sci‑fi.
Generalnie polecam tym, którzy lubią bardziej old‑schoolowe sci‑fi, które nie polega tylko na tym, żeby wyrżnąć wszystkich obcych czy ewentualnie wydostać się z planety/statku pełnej obcych przy akompaniamencie miliona wybuchów i strumieni laserów. Choć i to się tutaj znajdzie.
Cała seria obejrzana :] i mimo że dałem tylko 8/10 to jest to dobra space opera. Polecam fanom gatunku.
A
Taur
28.11.2011 00:15 Jeszcze raz...
Po raz kolejny obejrzałam cała serię: Crest of the Stars i trzy części Banner of the Stars, trudno mi rozdzielić te trzy serie. Dla mnie to jest nadal ta sama historia. Walory serii to bardzo ładna muzyka, świetne są samotne partie fletu, mnie kojarzyły się z gwizdaną, smutną melodią, spójna i ciekawa fabuła oraz postacie, o tych można by mówić godzinami. W pierwszej serii poznajemy grupkę postaci osią fabuły są perypetie Jinto i Lafiel, a ta para nie potrafi się nudzić. Są bardzo naturalni, Jinto wyciszony, bardzo zrównoważony i łagodny człowiek, ktoś kto przeprasza, że żyje, ale nie stawia się w roli ofiary ot nigdy nie chce przeszkadzać czy narzucać się. Zazwyczaj taka ciapa denerwuje ale tutaj wypada bardzo szczerze. Lafil to energiczna młoda osóbka, niepewna jeszcze swojej siły ale to nie znaczy, że da sobie w kaszę dmuchać. Ktoś napomknął ze niewiarygodna jest scena gdy księżniczka wytrąca strzałem przeciwnikowi broń z ręki. Tylko gdzie jest powiedziane że Księżniczka Abriel to słaba wychuchana dzieweczka?! Crest of the Stars to zaledwie początek sagi, zawiązanie fabuły, ktoś kto obejrzał część pierwszą i nie zamierza porzucić serii musi sięgnąć po Banner of the Stars. Dla wytrwałych kontynuacja oferuje niezapomniane komediowe rozmowy, pogaduszki Admirała Bibos z bratem są cudowne, Admirał Spohr to demon nie baba. Jedyne złe słowa można powiedzieć o grafice, jest specyficzna, projekty twarzy postaci dalekie są od naturalności, Abh to pasuje, typowe elfie twarzyczki, „Lądowce” wypadają znacznie słabiej. Cała reszta to jednak kawał dobrej roboty, bardzo ładne projekty statków i instalacji kosmicznych, może tylko wybuchy w kosmosie (wybuchy min) powinny być biało‑niebieskie nie żółte, choć ja nie mam pojęcia jak wybuchała by bomba atomowa w próżni kosmosu. Kończąc te przydługie wywody jeśli ktoś szuka porządnej space opery nie mógł lepiej trafić, inni powinni obejrzeć po to by zorientować się czy im się podoba.
co do grafiki – absolutnie nie należy się za to siódemka – według mnie okropieństwo. Przepraszam fanów :/
☻
5.03.2011 02:45 Re: grafika
Znaczy kreska czy animacja? Pewnie chodzi Ci o projekty postaci. Z drugiej strony projekty mechaniczne okrętów są po prostu piękne, nie widziałem jeszcze anime z lepszymi modelami jednostek kosmicznych.
Nie ma za co, grafika jest niewątpliwie najsłabszą stroną tej anime. Abh mają być niby wszyscy piękni i młodzi, a zwykle są tak rysowani, że tylko ślepy by się zgodził z tym pierwszym :) Co nie zmienia faktu, że to jedna z moich ulubionych serii, zwłaszcza, że space opera to gatunek wymierający :(
A
Kurt
22.05.2010 12:31 nuda
Ca prawda oglądałem to ... już nie pamiętam kiedy, i pewne szczegóły zdążyły mi już wywietrzeć z pamięci ,ale dla mnie ta seria to była przede wszystkim nuda ... i nie chodzi mi tutaj o brak fajerwerków czy taniego efekciarstwa, po prostu nie przypadło mi do gustu .
A
Sorento
19.05.2010 15:38 Opening jakbym gdzieś już słyszał...
.... i po długim głowieniu się nad tym skojarzyłem że jest bardzo podobny do muzyki ze starych filmów i seriali s‑f np. takiego star treka sezon 1.(aż się łezka w oku kręci)
Co mi się w tej seri podoba przede wszystkim główni bohaterowie i to jak zostali przedstawieni oraz opowiedziana historia.. Są to zwykli maluczcy ludzie którzy zostali wciągnięci w żarna historii(i nie zmienia tego fakt że jako arystokraci stoją dość wysoko w hierarchii). Oczywiście były pewne sytuacje które mnie raziły np. księżniczka która bez celowania potrafi trafić w broń przeciwnika tym samym go rozbrajając.
Kolejna rzecz którą oceniam na plus to brak mechów a znając japończyków i ich miłość do robotów troche się obawiałem że jednak pojawią się te okropne przeczące prawom fizyki ustrojstwa.
Podsumowując poza pewnymi drobnymi rzeczami które mi się nie podobały moge śmiało polecić ten tytuł wszystkim fanom space opery (szczególnie tym którzy znają i lubią serie o Honor Harrington Niejakiego pana Webera)
...tak krótkie.I może lepiej bo jak by dodawali jeszcze inne poboczne historie to by zanudziło.Miłość w wielkich czeluściach kosmosu i to w czasie wojny. Klimat jest świetny i odpowiadał mi.Po takich rozwojach wydarzeń chce się sięgnąć po kontynuacje. Polecam!!!
A
Oolong
4.10.2009 17:52 bardzo fajne
bardzo dobre anime, tylko takie niewiarygodnie krótkie D:
Jeden z moich poprzedników sprecydował to, co spowodowało, że to anime tak miło mi się oglądało – taka bezpretensjonalność, brak udziwnień, traumatycznych przeżyć czy emo‑przeszłości, które wręcz zalewają nas w większości świeżych tytułów. Nie lubie SF. Nie lubie kosmosu. Ale taki sposób przedstawienia nie przeszkadzał mi. Do kreski też idzie sie przyzwyczaić, choć oczywiście to chyba jedna ze słabszych stron. Muzyka też nie zapada. A jednak miodność serii wysoka. Najlepsze były relacje przedstawione między Lafiel i Jinto – od ich pierwszego kontaktu jako przedstawiele dwóch różnych ras aż po przyjaźń oparta o wzajemne zaufanie. No i myślałam, że skoro „wygnancy w kosmisie” to beda latać z jednego końca na drugi, a oni raptem 3 rejony odwiedzili. Ale to chyba na dobre wyszło. Ogólnie mocne 9/10, druga seria już czeka!
R
Akira
17.02.2008 17:46 Dobre anime :]
Zgadzam się z autorką, tej recenzji. Anime jest dobre, rzekłbym nawet że świetne. Co prawda, akcji nie uświadczymy tu za wiele, ale za to rekompensuje to ciekawa fabuła, oraz relacje miedzy gatunkowe. Jak dla mnie rewelacja.
A
LiquidMX
16.02.2008 19:10 dziekuje za Lafiel
seria jest naprawde wysmienita, akcaj przemyslenia i watek milosny miedzy dwojgiem mlodych ludzi, naprawde nic na sile wszystko delikatnie.
Openning rzeczywiscie ladny… ale tylko pierwszy raz, potem denerwuje.
Jednym slowem dziekuje za stworzenie Lafiel bardzo konkretna postac, Jinto no coz mieki kregoslup ale jedna akcje wykonal przyzwoicie kliknij: ukryte ratujac Lafiel z plonacego statku.
Warto spedzic przy tym kawalek czasu bo seria jest naprawde bardzo fajna.
Na wyzszej poleczce u mnie stoi.
A
Broken Fang
25.04.2007 13:04 Star Trek po Japońsku
NIgdy nie myślałem, że przywędruje z Japonii seria SF które nie jest mrocznym Cyberpunkiem ani kolejną serią z cyklu „Kalka z Gundama” albo „jesteśmy ambitniejści zkalkujmy Macrossa”
Co to to nie Seikai no Monshou jak i jej kontynuacje to moim zdaniem odpowiedź Japonii na kultowy SF Star Trek a przedewszystkim na ST: Deep Space Nine, tu równierz można odczuć klimat ciągłego zagrożenia, podobnie jak w Star Treku najsielniejszą częścią serii są postacie i fabuła a wodotryski odchodzą na bok i wątek główny jest skupiony na bochaterech, Jinto i Lafilth są doskonałymi przygładami na to, że posstacie z serii SF nie muszą być „wypranymi” i ratować całą ludzkość i nieludzkość przed totalną zagładą, są zwykłymi ludźmi i przedewszystkim chcą przeżyć
Więc jeżeli masz dość kolejnych kopii Macrossa Gundama i czy GITSa to śmiało sięgnij to e serie jak dla mnie 10/10
A
SF
3.10.2006 08:31 8/10
Muszę przyznać, że seria CotS zyskała moją przychylność już od początku pierwszego odcinka, kiedy okazało się, że nie ma w niej jeszcze jednego koszmarnego j‑popowego openingu z durnym tekstem. ;)
Najbardziej przeszkadzał mi w tym anime… sposób rysowania głów. Nie wiem, kto tam wpadł na pomysł, że głowa na wysokości szczęki jest dwukrotnie węższa niż na wysokości czoła, ale wiem, że wygląda to źle, szczególnie przy ujęciach z półprofilu. Miałem też parę zastrzeżeń do fabuły, między innymi do numeru z wciąganiem drabiny w ósmym odcinku (kto oglądał, ten wie, o co mi chodzi), ale z drugiej strony nauki ścisłe nie są moją mocną stroną, więc może coś takiego jest jednak możliwe. ;)
Pomimo tych kilku zgrzytów znacznie więcej innych rzeczy jak najbardziej przypadło mi do gustu. Zadziwiające, jak przyjemną zmianą klimatu potrafi być CotS po obejrzeniu tych wszystkich anime, gdzie główny bohater/bohaterka cierpi z powodu traumatycznych przeżyć i chce stanąć twarzą w twarz z koszmarami przeszłości… albo coś w tym stylu. Być może pomogło oparcie fabuły na podstawie powieści, a nie na kolejnej mniej lub bardziej popularnej mandze.
Myślę, że wolne tempo nie wyszło do końca tej serii na zdrowie, ale nie dlatego, że jest nudno (bo jest wręcz przeciwnie), lecz ze względu na uczucie niedosytu. Cóż, pozostaje mi jedynie polować na następną serię i mieć nadzieję, że będzie równie dobra jak ta.
A
Martinez
10.03.2006 14:04 Seikai no Monshou
No i tu mam problem. Patrząc na tą serie widać ze się podoba, i to bardzo. Jednakże jak dla mnie, był to jeden z najnudniejszych tytułów jakie widziałem ( no cóż wymęczyłem 2 całe serie, trzeciej już nie mogłem ). Niby dużo akcji, ale jakaś taka nie wciągajaca, sporo mówią, ale też jakoś tak bez polotu, bohaterowią są dobrzy,ale jakoś też mi do gustu nie przypadli. Więc co jest z tą serią nie tak, że chętnie bym wystawił ocene 4 ( jednakże tego nie zrobię bo bym skrzywdził ten tytuł ). Po krótkich rozważaniach stwierdziłem, że kompletnie chybionym pomysłem był pomysł umieszczeia elfów w kosmosie ( blee – elfy do lasów, czy gdzie tam one mieszkają ),
Podumowujac: oglądajcie, chyba że nie lubicie Legolasów w kosmosie:D
A
KYUZO
22.11.2005 17:16 Dobre początki:)
Hyper jest suuuper;)
Dobra teraz do właściwego komentarza:
Crest of the Stars to jedno z mojch ulubionych anime.
Mało kiedy w podobnych produkcjach można odnaleść tak ciekawy i złożony świat, który sam w sobie mógłby być tematem osobnego anime, a tu przecież całe to uniwersum robi za tło. Tło dla histori dwójki bohaterów i ich „małych” w porównaniu z obszernością otaczajacego ich świata problemów. Mimo wszystko właśnie postacje ich historie, wzajemne relacje i przeżycia są tym, co przyciąga widza. Naprawde trudno znaleść tytuł, w którym tak dba się o każdy szczegół i spójność fabuły. Widać, że ktoś się nad tym wszystkim napracował.
Teraz pozostaje mi tylko zapoznać się z kontynuacjami tego anime, które zapowiadają się nader dobrze. Szczególnie Banner of the Stars I, którego fabuła skupia się na kampanii wojennej, która oczywiście jest tłem dla dalszych losów bohaterów Crest of the stars;) jak dla mnie super:)
A
korsarz
14.09.2005 16:16 COTS
Seria niezła :)
Nie zauważyłem właściwie żadnych głębszych treści, jeśli idzie o fabułę, natomiast jeśli idzie o kreację świata przedstawionego – głęboki szacun dla twórców ^_^ .
pożądna robota
Generalnie polecam tym, którzy lubią bardziej old‑schoolowe sci‑fi, które nie polega tylko na tym, żeby wyrżnąć wszystkich obcych czy ewentualnie wydostać się z planety/statku pełnej obcych przy akompaniamencie miliona wybuchów i strumieni laserów. Choć i to się tutaj znajdzie.
Jeszcze raz...
W pierwszej serii poznajemy grupkę postaci osią fabuły są perypetie Jinto i Lafiel, a ta para nie potrafi się nudzić. Są bardzo naturalni, Jinto wyciszony, bardzo zrównoważony i łagodny człowiek, ktoś kto przeprasza, że żyje, ale nie stawia się w roli ofiary ot nigdy nie chce przeszkadzać czy narzucać się. Zazwyczaj taka ciapa denerwuje ale tutaj wypada bardzo szczerze. Lafil to energiczna młoda osóbka, niepewna jeszcze swojej siły ale to nie znaczy, że da sobie w kaszę dmuchać. Ktoś napomknął ze niewiarygodna jest scena gdy księżniczka wytrąca strzałem przeciwnikowi broń z ręki. Tylko gdzie jest powiedziane że Księżniczka Abriel to słaba wychuchana dzieweczka?!
Crest of the Stars to zaledwie początek sagi, zawiązanie fabuły, ktoś kto obejrzał część pierwszą i nie zamierza porzucić serii musi sięgnąć po Banner of the Stars. Dla wytrwałych kontynuacja oferuje niezapomniane komediowe rozmowy, pogaduszki Admirała Bibos z bratem są cudowne, Admirał Spohr to demon nie baba.
Jedyne złe słowa można powiedzieć o grafice, jest specyficzna, projekty twarzy postaci dalekie są od naturalności, Abh to pasuje, typowe elfie twarzyczki, „Lądowce” wypadają znacznie słabiej. Cała reszta to jednak kawał dobrej roboty, bardzo ładne projekty statków i instalacji kosmicznych, może tylko wybuchy w kosmosie (wybuchy min) powinny być biało‑niebieskie nie żółte, choć ja nie mam pojęcia jak wybuchała by bomba atomowa w próżni kosmosu.
Kończąc te przydługie wywody jeśli ktoś szuka porządnej space opery nie mógł lepiej trafić, inni powinni obejrzeć po to by zorientować się czy im się podoba.
grafika
Re: grafika
Re: grafika
Co nie zmienia faktu, że to jedna z moich ulubionych serii, zwłaszcza, że space opera to gatunek wymierający :(
nuda
Opening jakbym gdzieś już słyszał...
Co mi się w tej seri podoba przede wszystkim główni bohaterowie i to jak zostali przedstawieni oraz opowiedziana historia.. Są to zwykli maluczcy ludzie którzy zostali wciągnięci w żarna historii(i nie zmienia tego fakt że jako arystokraci stoją dość wysoko w hierarchii). Oczywiście były pewne sytuacje które mnie raziły np. księżniczka która bez celowania potrafi trafić w broń przeciwnika tym samym go rozbrajając.
Kolejna rzecz którą oceniam na plus to brak mechów a znając japończyków i ich miłość do robotów troche się obawiałem że jednak pojawią się te okropne przeczące prawom fizyki ustrojstwa.
Podsumowując poza pewnymi drobnymi rzeczami które mi się nie podobały moge śmiało polecić ten tytuł wszystkim fanom space opery (szczególnie tym którzy znają i lubią serie o Honor Harrington Niejakiego pana Webera)
Tak dobre a ......
Klimat jest świetny i odpowiadał mi.Po takich rozwojach wydarzeń chce się sięgnąć po kontynuacje.
Polecam!!!
bardzo fajne
Dobre, dobre
Dobre anime :]
dziekuje za Lafiel
Openning rzeczywiscie ladny… ale tylko pierwszy raz, potem denerwuje.
Jednym slowem dziekuje za stworzenie Lafiel bardzo konkretna postac, Jinto no coz mieki kregoslup ale jedna akcje wykonal przyzwoicie kliknij: ukryte ratujac Lafiel z plonacego statku.
Warto spedzic przy tym kawalek czasu bo seria jest naprawde bardzo fajna.
Na wyzszej poleczce u mnie stoi.
Star Trek po Japońsku
Co to to nie Seikai no Monshou jak i jej kontynuacje to moim zdaniem odpowiedź Japonii na kultowy SF Star Trek a przedewszystkim na ST: Deep Space Nine, tu równierz można odczuć klimat ciągłego zagrożenia, podobnie jak w Star Treku najsielniejszą częścią serii są postacie i fabuła a wodotryski odchodzą na bok i wątek główny jest skupiony na bochaterech, Jinto i Lafilth są doskonałymi przygładami na to, że posstacie z serii SF nie muszą być „wypranymi” i ratować całą ludzkość i nieludzkość przed totalną zagładą, są zwykłymi ludźmi i przedewszystkim chcą przeżyć
Więc jeżeli masz dość kolejnych kopii Macrossa Gundama i czy GITSa to śmiało sięgnij to e serie jak dla mnie 10/10
8/10
Najbardziej przeszkadzał mi w tym anime… sposób rysowania głów. Nie wiem, kto tam wpadł na pomysł, że głowa na wysokości szczęki jest dwukrotnie węższa niż na wysokości czoła, ale wiem, że wygląda to źle, szczególnie przy ujęciach z półprofilu. Miałem też parę zastrzeżeń do fabuły, między innymi do numeru z wciąganiem drabiny w ósmym odcinku (kto oglądał, ten wie, o co mi chodzi), ale z drugiej strony nauki ścisłe nie są moją mocną stroną, więc może coś takiego jest jednak możliwe. ;)
Pomimo tych kilku zgrzytów znacznie więcej innych rzeczy jak najbardziej przypadło mi do gustu. Zadziwiające, jak przyjemną zmianą klimatu potrafi być CotS po obejrzeniu tych wszystkich anime, gdzie główny bohater/bohaterka cierpi z powodu traumatycznych przeżyć i chce stanąć twarzą w twarz z koszmarami przeszłości… albo coś w tym stylu. Być może pomogło oparcie fabuły na podstawie powieści, a nie na kolejnej mniej lub bardziej popularnej mandze.
Myślę, że wolne tempo nie wyszło do końca tej serii na zdrowie, ale nie dlatego, że jest nudno (bo jest wręcz przeciwnie), lecz ze względu na uczucie niedosytu. Cóż, pozostaje mi jedynie polować na następną serię i mieć nadzieję, że będzie równie dobra jak ta.
Seikai no Monshou
Podumowujac: oglądajcie, chyba że nie lubicie Legolasów w kosmosie:D
Dobre początki:)
Hyper jest suuuper;)
Dobra teraz do właściwego komentarza:
Crest of the Stars to jedno z mojch ulubionych anime.
Mało kiedy w podobnych produkcjach można odnaleść tak ciekawy i złożony świat, który sam w sobie mógłby być tematem osobnego anime, a tu przecież całe to uniwersum robi za tło. Tło dla histori dwójki bohaterów i ich „małych” w porównaniu z obszernością otaczajacego ich świata problemów. Mimo wszystko właśnie postacje ich historie, wzajemne relacje i przeżycia są tym, co przyciąga widza. Naprawde trudno znaleść tytuł, w którym tak dba się o każdy szczegół i spójność fabuły. Widać, że ktoś się nad tym wszystkim napracował.
Teraz pozostaje mi tylko zapoznać się z kontynuacjami tego anime, które zapowiadają się nader dobrze. Szczególnie Banner of the Stars I, którego fabuła skupia się na kampanii wojennej, która oczywiście jest tłem dla dalszych losów bohaterów Crest of the stars;) jak dla mnie super:)
COTS
Nie zauważyłem właściwie żadnych głębszych treści, jeśli idzie o fabułę, natomiast jeśli idzie o kreację świata przedstawionego – głęboki szacun dla twórców ^_^ .