x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Czy odgrzewany kotlet jest taki zły?
- W ramach porezentu mógłbyś się po prostu zachować dostojne milczenie. A te kotlety to każdy już widział i zna. Po tylu latach jak coś takiego może być świeże i zjadliwe.
- No nie wiem. Są tacy co nadal gustują.
- Dobra, dawaj o tych jakichś kotletach i Ami. Co to za kombinacje. Bo już nawet nabrałem apetytu?
- Wbrew pozorom sprawa nie jest wcale taka banalna.
- Kotlety niebanalne? Ależ to najtrywialniejsza sprawa na świecie. Mięcho, patelnia i odrobina tłuszczu. Żadna filozofia, nie komplikujmy tego na siłę.
- Matko co ty bredzisz. Oj widać, że „daleko od kuchni” panciowi i to bardzo. Jeśli to ma być porządnie zrobione wymaga trochę zachodu. Ale za to jak to potem smakuje.
- Wróćmy może lepiej do tej apetycznej, jak te schaboszczaki Ami.
- A tak, no właśnie. Odsłona pierwsza. Ami na wakacjach w tej jaskini. Złośliwie pyta Ryui czy bałby się i czuł by się samotny gdyby go teraz zostawiła samego. Sugerując przy tym, że właśnie ma ochotę wyciąć mu taki numer. Ryui odkrywa co kryje się za tym jej jej pytaniem. I odpowiada jej wieczorem na plaży. Tak bałbym się i czuł się bardzo samotny i zagubiony. Ale nie sądzę abyś Ty była osobą mogącą zrobić coś tak paskudnego.
- Myślisz, że ona odnosi się tu do swojej sytuacji i uczuć? Hmm to potwierdzało by nasze przypuszczenie co do natury jej zainteresowania tym chłopakiem. Podejrzewaliśmy, że czuje się biedna, samotna i praktycznie porzucona przez zbyt zajętych karierą i pracą rodziców celebrytów. Dla dziecka to duży dramat i cios dla jego poczucia wartości i bezpieczeństwa. Szuka więc kogoś z inteligencją emocjonalną która pozwoli mu wyczuć to jej zagubienie i ją wesprzeć.
- Tak, dokładnie coś takiego. I dobrze trafiła, cieszy ją, że ten chłopak jest na tyle bystry aby to zauważyć i zrozumieć. Jego też ktoś przecież porzucił więc wie co ona czuje. Do tego to, że ocenia ją tak dobrze bardzo jej pochlebia. Dla niej to najwyraźniej bardzo ważna sprawa. Aby był ktoś ją tak prawdziwie zobaczył.
- Dobra ale gdzie tu te kotlety? Tam było to wyśmienite Curry Takatsu.
- Chwila, coś ty głodzony czy jak? Po festiwalu Taiga nabywa statusu lokalnego bóstwa które uszczęśliwia swoim dotykiem. Przy czym np. smarowanie po łbie i kopniaczki też zaliczają się jako błogosławieństwo. No i są tacy desperaci którzy garną się jej pod tę jakże ciętą rączkę i nóżkę. W całej budzie aż huczy o tym jak w ulu. Tylko ten jeden Ryui zastanawia się, jakże cyniczne jest to, że ona nie może uszczęśliwić siebie samej. Ami początkowo kpi sobie z tej pogłoski.
- Sedno proszę. Gdzie te kotlety!?
- Zaraz, spokojnie, to trzeba 3 minuty smażyć z każdej strony. To wymaga cierpliwości. Dobra, koleżanki z klasy Ami wzdychają, że im też przydało by się trochę szczęścia w miłości. Bo niestety nie mają takiej prezencji jak Ami. Która dzięki urodzie może przecież praktycznie mieć każdego. I im te ciut fartu w miłości bardzo by się przydało. Ale one nie zaznały kontaktu fizycznego z błogosławiącą piąstką Tajgi.
- Narobiłeś mi smaku. Streszczaj się. Do brzegu . . .!
- Ami trochę wbrew swojemu zdrowemu rozsądkowi postanawia jednak sprawdzić czy może jest jakieś ziarno prawdy w tej legendzie. W końcu trochę ją Tajga przy okazji darcia kotów przecież naparzała. I kto wie może teraz będzie miała ciut więcej szczęścia z Ryuim. I jak to w animcach często bywa bez problemu zaraz namierza gościa w markecie. Akurat przy wybieraniu mięska na obiadek.
- Oho no to to teraz wreszcie czaję już te kotlety.
- Tak, chłopak zastanawia się co tu kupić na dobry posiłek dla Tajgi. Chce jej tym poprawić humor po przykrych przejściach z ojcem. No i zrobić konkurencję dla wykwintnych restauracji w których ona ostatnio dzięki ojcu bywała.
- Uuuu, czyli Ami chyba cóś jakby nie pykło? Ten dotyk Tajgi nie zadziałał?
- Owszem, niebywale rozczarowana tym Ami, złośliwie radzi Takatsu aby poszedł z wyborem mięsa na ilość. A nie na jakość, no bo Tajga i tak raczej żarta jest niesłychanie. A dobrze napchana będzie dużo mniej uciążliwa.
- I tu chłopak całkowicie zgadza się z jej diagnozą. Ignorując przy tym jej złość. Szczerze dziękuje za tę dobrą radę jak ma uszczęśliwić małą wściekliznę. Dobijając tym bardzo już rozczarowaną Ami zupełnie.
- Nie ma gość dla niej litości.
- Poruszonej dziewczynie, wymyka się, że Tajga to jednak jest szczęśliwa skoro ma kogoś kto tak o nią dba. Sam zresztą to sobie zobacz: [link]
- Nieźle, ale jak super ktoś piosenkę do tego dobrał. No proszę siadać, i co dalej?
- Ten ton rozczarowania, nie umyka znającemu ją już dobrze chłopakowi. Po wyjściu ze sklepu wręcza on Ami dwie tacki z kupionym mięsem. Dając jej poza jedzeniem pewną cenną radę i lekcję. A mianowicie tę aby nie była dalej takim dzieciakiem i aby najpierw nauczyła się troszczyć o siebie samą. Zrób sobie sama te kotlety, zadbaj o siebie. Doceń się sama, bo na to w pełni zasługujesz. Możesz, potrafisz a nawet musisz to zrobić. Nie szukaj szczęścia w drugim człowieku i w tym co on może zrobić dla Ciebie. Szukaj tej siły w sobie. Dopiero potem myśl o drugiej osobie do bycia razem. Ale najpierw ogarnij porządnie siebie.
- Ładnie. Co tu nam serwują? Kotlecik samoakceptacji, puree samodzielności i suróweczka z poczucia własnej wartości? Bardzo zdrowe i pożywne danie jak widać proponuje jej Ryui. Czuje się tu tę rączkę kucharza.
- Tak, ale zdaje się jest to skuteczna dieta. Biorąc pod uwagę rozmowę jaką Ami potem odbywa z matką. I to co ma do powiedzenia chłopakowi na końcu serii.
- A cóż to ona mówi na końcu?
- Przede wszystkim dziękuje Ryui za ten cenny dar jakim jest przyjaźń którą jej zaoferował. Dostała od niego wszak szacunek i zrozumienie. Miała co prawda apetyt na miłość czyli to samo ale z dodatkiem bliskości i intymności. Niestety to akurat dostała Tajga a nie ona. Zresztą ku rozpaczy sporej części widzów. Niemniej teraz ona już potrafi szczerze i z dystansem odnieść się do siebie i swoich uczuć. Dotrzeć do siebie. Przyznać do strachu, zazdrości i klęski jaką poniosła gdy np. jej bezczelna osobowość została przejrzana przez Tajgę i właściwie oceniona tym plaskaczem.
- Bardzo praktyczna lekcja dystansu do siebie oraz miłości własnej!
Tak, niewątpliwie. Czy to jest przyjaźń czy kochanie? Oto jest pytanie jadąc klasykiem. Ami w końcu przecież docenia tę szczerość Tajgi wobec niej. Sama zobaczyła też jaką maskę nosi ta mała wnerwiająca. Dogadały się i razem zaśpiewały ten świąteczny duecik. Zapewne oglądanie innej maski pozwoliło Ami w pełni dostrzec śmieszność i małość tej osobiście przez nią użytkowanej.
- Czy nie przesadzamy przypadkiem z mistyką tych kotletów? Zapewne będą tacy którzy zarzucą nam zbyt nachalne szukanie głębszych znaczeń w schaboszczaku. Terapia z wieprzowiną w tle? Serio? Oj będą oni bez litości cisnęli z nas bekę.
- Trudno się mówi. W razie czego cios patelnią w czyjś pusty czerep załatwia sprawę. Tak przemoc to podobno nie jest rozwiązanie. Ale jakże często to doskonałe „pacaneum” na złośliwą ironię. Guz będzie piękny, co do ew. szczęścia to są dosyć poważne wątpliwości. Ale jak ktoś chce ryzykować.
- Cóż dalsze tematy wymagają naprawdę sporo czasu i wysiłku. Trzeba by się zmierzyć z tym wychowaniem przez niedojrzałych rodziców co nam zasugerowała pewna ogarnięta babka i traumą jaką to powoduje. Będzie sporo czytania o bardzo trudnych sprawach.
- Ale może kiedyś damy radę coś napisać w tym temacie o Ryui i Yasuko no i Tajdze i jej ojcu.
- Być może. Kto wie zresztą . . . miejmy nadzieję że kiedyś wreszcie przeczytamy całość LN w „jęzka polska”. Swoją drogą wg. mnie tłumacz zrobił tu naprawdę wyśmienitą robotę. Wielki szacuneczek się należy.
- Eeeech . . . serio liczysz na całość LN? Oj Ty to chyba masz zamiar zostać wampirem i żyć te kilkaset lat?
- Marudzisz, masz za tydzień 11 tom mangi. „Doceń panią kundlu” i już nie skowycz.
- Na mikołajki jak znalazł. He, he . . . coś rok temu było . . ?
- Dobra, no klimat świąteczny czas tu zacząć. Wrzucę nam tu ten duecik. Bo natura za oknem robi nam niezłe tło.
- [link]
- A prezent dla mnie to już masz?
- Nie mam pojęcia co kupić.
- Wystarczy przecież zapytać.
- To co byś chciał.
- Najlepiej fajną niespodziankę.
- A to solidna rózga spełnia te kryterium w zupełności.
- Na wszelki wypadek Wesołych Świąt wszystkim. I zadbania o siebie.
Inni bohaterowie również są denerwujący, głównie przez to, że są śmiertelnie poważni o to 'kto kogo kocha'. Zazwyczaj oglądam anime gdzie postacie ocierają się o śmierć, więc oglądając tak wielką dramę czułem się dziwnie. To znaczy rozumiem to, ale tutaj przesadzili i wyszło nienaturalnie. Jeżeli oglądam romans (nie komedię), to takiej instensywności nie oczekuję.
5/10
to ja osobiście sugeruję użytkownikowi Bezczelny Typ nie pisać do innych użytkowników pod wpływem emocji negatywnych.
Sugeruję Jemu także zdobyć nieco więcej kultury osobistej i więcej szacunku do innych w miejsce moim zdaniem arogancji i pisania złośliwych komentarzy.
A „szare komórki” warto wykorzystywać. Zwłaszcza do tego, żeby pomyśleć spokojnie zanim się użyje się szyderstwa i ironii w celu obrażania drugiej osoby.
I przepraszam, jeżeli moje sugestie są całkowicie błędne, a komentarz powyżej – czyli użytkownika Bezczelny Typ – był jedynie jednorazowym zachowaniem.
[link]
[link]
[link]
[link]
Myślę, że warto myśleć! ;-) Nawet jak boli!
Dla mnie Taiga to klasyczny przykład negatywnej bohaterki romansu: infantylna, niedojrzała, nademocjonalna, w ogóle niestabilna emocjonalnie, a do tego bardzo agresywna. No jakby takie postacie w shounenowych bitkach nie robią na mnie aż tak złego wrażenia, ale już w romansach stylizowanych na bardziej realistyczne owszem.
Obok chłopaka z Bestia z ławki obok oraz głównego bohatera Ojou to banken kun, oraz Hori z Horimiya – Taiga jest dla dopełnieniem tego tria jako czwarta negatywna postać romansowa typu realistycznego.
Nawet jeżeli jest postacią zbudowaną bardziej wiarygodnie niż zwykle to jej cechy charakteru ją dla mnie dyskwalifikują jako wzorzec postaci romansowej.
Sama seria na mnie też nie zrobiła szczególnego wrażenia odhaczając wszystkie obecnie wszędzie popularne punkty romansu typu kliknij: ukryte plaża, gwiazdka, harem budowany wokół wyalienowanego początkowo chłopaka itd..
No chyba żeby rozpatrywać ten romans w kategoriach Masochista plus Sadystka. Wtedy wszystko pasuje. Ale i wówczas Horimiya bije dla mnie tę serię na głowę, a Nagatoro bardziej mnie bawi.
A końcówka i jej kliknij: ukryte ucieczka po tym wszystkim to już szkoda słów.
Dla mnie to seans nieudany, mimo że było kilka fajniejszych momentów, to przez Taigę mocno ocena spadła w dół. Ale nawet poza Taigą seria to dla mnie średniak i nie rozumiem tego całego hajpu wokoło.
Poza tym co to za atakowanie człowieka że wyraził swoje zdanie?
Ma mu się podobać, bo większości się podoba?
A co to niby ma być, czy to jakiś brak pozwolenia na wyrażenie własnych odczuć i własnej opinii?
Jednemu się podoba innemu nie i tyle. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie. Własne zdanie w temacie co mu pasuje a co nie.
I nie ma znaczenia czy obejrzał jeden romans, czy dziesiątki.
To jest jego prawo do jego własnej opinii o tym serialu.
A może jednak coś umyka?
Ale . . . nie widziałem wszystkiego i może dlatego nie jestem tym znudzony.
No i ten urok takich opowieści. Wszak faceci dojrzewają do 5 roku życia a potem tylko rosną. ;-))) Aż miło się robi jak się patrzy na takiego ogarniętego typa.
Może Protagonista to po prostu według mnie jest już prawie DDA? Np typu Bohater…
Stąd poświęca się matce. A gdy znajduje równie niedojrzałą i potrzebującą opieki dziewczynę, to wybiera ją.
Bo bohater musi być bohaterem. Bo nie widzi innej możliwości.
Bo to schemat emocjonalny.
Pasują jak klucz do zamka.
Ale nawet w takim poważnym ujęciu Toradora to dla mnie seans niestety niestrawny.
Bo pokazuje według mnie determinizm czasu dzieciństwa i bezwolne pakowanie się w schematy.
Smok jest przedwcześnie dojrzały bo musiał dojrzeć. Bo musiał zastąpić ojca i wspierać matkę.
Gdyby matka była dojrzalsza to miałby szansę na dzieciństwo. A tak przejął ciężar dojrzałości emocjonalnej obydwojga rodziców.
Dlatego ten serial mnie smuci zamiast bawić.
Nie lubię deterministycznego podejścia w anime.
Sama postać Taigi to już osobna kwestia.
Jest moim dokładnym przeciwieństwem.w jej wieku. Porywcza, agresywna, impulsywna i niedojrzała.
Typ człowieka który rani innych bo „to i owo”.
Każdy człowiek cierpi.
Ale nie każdy brutalnie czy agresywnie rozładowuje własne cierpienie na innych.
Dla Ciebie może to być genialna seria. Dla mnie jest szablonowa jeśli chodzi o zdarzenia i smutna jeśli chodzi o warstwy głębsze.
Plus jest taki, że już nie czuję głębokiej niechęci do tego co widzę głębiej w tym serialu.
Może moja akceptacja wzrosła :p
Albo staję się podobna do Taigi xd
Oby nie…
W kwestii smaków wytrawnych
Czekolada powinna być naturalna czarna i gorzka . . . albo żadna.
Pomysł aby w gorzką czekoladę wpakować wytrawne nadzienie może wydawać się ciut karkołomny. Ale chyba komuś się udało.
Chyba kiedyś byłem w tym samym miejscu. Ale teraz doceniam piękno dynamiki tej relacji. I wg. mnie ona nie wygląda w ten sposób. Na wszelki wypadek zaparzyłem się w lekturę na ten temat – dzieci DDA, relacje odwrócone itd. Na wszelki wypadek to sobie zbadam.
Jakie to szczęście, że człowiek nie zna tego z doświadczeń osobistych.
Cóż Yasuko zdobyła sobie mój szacunek. Trochę się śledziło sytuację samotnych rodziców w Japonii. To zresztą widać w pewnym anime i mandze o pewnej głuchej dziewczynce. Czyż nie?
I tak jestem pod niebywałym wrażeniem, że dostrzegasz te głębsze warstwy.
Cóż, obecnie doceniam smaki wytrawne, nawet jeśli kończą się cierpkością albo goryczą.
Re: W kwestii smaków wytrawnych
– Gdyby była dojrzalsza wg. dzisiejszych standardów to przecież jego by nie było.
I to jest sedno tej relacji. WDZIĘCZNOŚĆ!
Pomysł aby w gorzką czekoladę wpakować wytrawne nadzienie może wydawać się ciut karkołomny.”
Kazdy karkołomny pomysł twórczy który wypali ma sens.
Ale gorzka czekolada plus wytrawne nadzienie to wg mnie polaczenie idealne.
Tylko że ja nie przepadam za gorzką czekoladą. Za to kochałam kiedys belgijską mleczną.
I dlatego wolę romanse anime jak ten o głuchoniemej studentce, który mnie ogrzeje od środka.
I jak pisałam determinizm w anime mocno obniża mi nastrój.
Choć oczywiście komuś albo i prawie wszystkim tu w tym serialu pasuje.
Nie trzeba być DDA żeby wiedzieć jaki to mechanizm. Ale nawet patrząc z boku jak DDA cierpią w dorosłym życiu nie mam ochoty karmić się tym jeszcze w anime.
Tobie się podoba progres Taigi. Dla mnie to taki tylko lekko powierzchowny progres. Zmniejsza się ilosc agresji, trochę czasami zaczyna myśleć o innych i to tyle.
Nadal jest w niej impulsywnosc, oraz skłonnosć do mechanizmów ucieczkowych od dorosłych czy od dojrzalszych zachowań. I masa innych niefajnych rzeczy.
I ja jej zachowania postrzegam w większosci jako egoizm.
Dla Ciebie mogą być urocze.
Taiga to nie jest wedlug mnie winogrono co wspina się po protagoniscie.
To raczej taki ładny bluszcz albo dzikie wino. Przyjemnie wygląda, jest urocze na zewnatrz. Tylko Protagonista kiedys się przekona że dzikie wino wszystkie zasoby wyciaga albo niszczy mur po którym się wspina.
Mam za oknem bluszcz ktory zdominował drzewo.
Ładnie to z zewnątrz wyglada. Ale drzewo pod tym bluszczem pomału marnieje.
Stąd patrząc tak z boku na ich relację ja tu nie widzę happy endu i nawet nie gorzką czekoladę.
Wolę nie pisać co widzę…
CD nie nastąpił
Ale jeśli to ma być szukanie sobie partnera wg. klucza który dostarczają nam rodzice – pozytywnego albo negatywnego.
To moim zdaniem Minori bardziej przypomina Yasuko.
Oczywiście . . . Tajga będzie się nam tu kojarzyć z tym przemocowym nieobecnym Tatusiem itd.
I tu zaraz uwikłamy się w jakieś wiedeńskie rozważania pewnego doktora. Nie gustuję. Lubię tych specjalistów którzy kwestionują jego dokonania. Szczególnie cenię tu sobie słowo „szarlatan”.
Osobiście uważam, że anime ma otwarte zakończenie. Ba to czeka na ciąg dalszy. Przecież to kończy się chyba słowami „tak zaczynaliśmy”? W którym moim zdaniem czekało by nas wyjaśnienie tych demonów Tajgi.
Szkoda, że to nie nastąpiło. Możemy tylko gdybać na podstawie poszlak jakie przyszykowała autorka w części pierwszej w którą stronę by to mogło zmierzać. I być może Twoje przeczucia . . . nie są nieuzasadnione. Byłby ubaw gdybyśmy się doczekali takiego nieszablonowego ale życiowego zakończenia. Ale prawa rynku . . raczej to wykluczają. Co szkodzi jednak mieć nadzieję?
Dla mnie niespodzianek i zagadek autorka zmieściła tyle w tej pierwszej części, że na gdybania co mogło by być dalej jeszcze nie miałem czasu. Lubiących czarną z wytrawnym i to anime zachęcam tu do przechadzki w bardziej spersonalizowane rejony.
Wszelkie Karen‑Tsundere lubię, ale tylko w momencie gdy dociera do niech pewna prawda. Ta mianowicie, że ze względu na brak respektowania pewnych norm społecznych podlegają one teraz czystej fizyce na zasadzie akcja – reakcja, albo prawu ząb za ząb, oko za oko. I na tej ich buźce ląduje adekwatna do ich działania odpowiedź.
Wyjątkiem są osoby które mają pewne realne problemy. Jakiego rodzaju tu one są? Jak to powiedział jeden fanów serii, tu nieomal wszystko jest maską albo kłamstwem które trzeba przejrzeć. Ja lubię takie łamigłówki, nie mniej niż gorzką.
W sumie grunt aby nie zapisać się do grona które jedynie słuszny morał musi mieć rozpalonym żelazem wypalony na tyłku. Inaczej czuje się nieswojo. Reszcie to nawet mleczną daruję.
Który niejako odbiera człowiekowi wolną wolę i wtłacza go w schematy zachowań emocjonalnych, reakcji, sposobu postrzegania świata, czy wchodzenia w relacje.
W tym ujęciu Taiga to klasyka, „idealny” partner dla protagonisty.
Przy niej może się czuć odpowiedzialny, dojrzały, bohaterski, dbać o wszystko… czyli pełnić rolę w którą wtłoczyli go rodzice. Typowy Dawca według mnie.
No i fajnie że teraz jest szczęśliwy. Bo to są miłe złego początki.
Dopóki będzie ją we wszystkim wyręczał dopóty Taiga ma niewielkie szanse na wzrost i na dojrzałość. Rodzice dali jej za mało opieki? to znalazła Protagonistę.
Czasami taka troskliwość czy nadopiekuńczość pozbawia drugą stronę woli rozwoju, woli samostanowienia i pozbawia chęci do zmiany na lepsze.
Bo i po co, skoro On lub Ona się tak bardzo stara i wyręcza?
Oczywiście są też przypadki gdy dana osoba wykorzystuje to celowo, ale Taiga raczej nie jest w tej grupie. Tzn jeszcze nie jest. A może jednak jest?
Bo przyjmuje te działania chłopaka jako coś naturalnego.
Niczym księżna, której należy się gotowanie, czy sprzàtanie za nią brudów.
Zero jej zażenowania, poczucia wstydu, czy wdzięczności. Przynajmniej taki był mój odbiór tych scen.
Dawno oglądałam, ale nie pamiętam też, żeby mu za te zwykłe codzienne starania okazywała jakąś wdzięczność.
No i pytanie. Czy to jest u niej miłość bezinteresowna?
Czy raczej
„tak mi dobrze z Tobą, że chcę z Tobą być”?
A co gdy Protagonista będzie pracował od świtu do nocy i nie będzie miał siły na takie starania?
Czy ona weźmie na siebie część odpowiedzialności za kształt rodziny, czy może poczuje się oszukana że on już aż tak nie zabiega i aż tak nie dba?
A co jesli on zachoruje? I nie będzie ani zarabiał ani robił w domu?
Zarosną brudem, będą chodzić głodni?
Czy może Taiga da nogę?
A jak poczuje się kiedyś chłopak gdy zrozumie, że wszystko jest na jego barkach? Zacznie marnieć jak to drzewo koło mojego domu?
Ok. To takie alternatywne rozważania zamiast „żyli długo i szczęśliwie”.
Jak mówi klasyk „życie to nie je bajka”
Gdzie by tak wysłać tę zarazę?
Swoją drogą . . . zupełnie nie wiem dlaczego ale Ryui ciągle uważa, że mała wściklizna robi dużo dla innych. Chociaż na to nie wygląda. Chyba trzeba by się temu solidnie przyjrzeć.
Noooo oczywiście, wiadomo dlaczego to coś pamiętam ;-))) Tj. ten moment w którym mała wścieklizna nieobyczajnie proponuje smutnemu Kitamurze, że on może ją dodotykać gdzie chce jeśli dzięki temu załapie się na szczęście i podniesie po ciosie przewodniczącej. No reszta zboczków zapewne też pamięta dokładnie ten moment i to z wiadomych względów.
Odpowiedź na pytania czego się chce i jak to powinno wyglądać bo
Wymaga namysłu i rozwagi. Najlepiej w spokoju i odosobnieniu. Konwencja w tym względzie wymaga od namyślającego się udania w miejsce ustronne aby tam, poza środowiskiem w którym się egzystuje odpowiedzieć sobie na te jakże doniosłe kwestie
Oczywiście klasyką jest tu jakaś pustynia. Ale przecież nie poślemy tej siroty na pustynię, prawda? Zaraz by wdała się w awanturę z szakalami. Albo pogryzła z jakąś kobrą. Ok. to pustynia nam odpada, zresztą . . . w Japonii chyba nie ma pustyń?
Ach . . tam przecież tradycją są te góry. No udanie się w góry też jest w tym wypadku tez niezłe. Cisza, mało ludzi. No tak! Góry mogły by być.
Eeeee .. . nie, no nie w tym przypadku . . . pojedzie toto na wycieczkę i zaraz gdzieś spadnie do przepaści i cały Japoński GOPR potem jej szuka. Co prawa z premedytacją nie tam gdzie trzeba. Cóż powiedzmy sobie szczerze, tak poza tym jednym typem, to chyba nikt tak naprawdę, nie chce jej znaleźć. No i sprawa tych dziwnych poszukiwań sama nam się wyjaśniła. Ooooo tak no to po zawodach, góry też nam odpadają.
Dobra, jak ktoś wpadnie na to gdzie można ją bezpiecznie wyekspediować, żeby afery nie narobiła to ja proszę o sugestie.
Bo to niewiarygodnie tępa dzida jest przecież i sama z siebie to na to nie wpadnie.
Tak ciężko jest, „dwanaście filmów o tym robiłem” ;-) Ale gatunek ludzki to jednak bardzo zadziwiające bydlątka. Człowiek się na serio zastanawia jak wiele potrafi znieść. A dotyczy to zwłaszcza np. takich rodziców. Oczywiście tych którzy swoje dzieci wychowują a nie hodują. I tu np. pozdrawiam cieplutko panią Yasuko. I tak myślę sobie może ona jednak dobrze wychowała syna a nie uwarunkowała. I on może on da radę? Kto wie? Czy ja jestem pewien, że z drugiej strony nie będzie jakiegoś wsparcia?
Извините, пожалуйста! Tu pozolę sobie dla rozładowania atmosfery na pewien wybryk muzyczny. I na pewną dozę nadziei. Zupełnie nie mam pojęcia czemu akurat jakoś ta piosenka mi tu się przypętała. Tak sobie to prywatnie podepnę . . . można nie oglądać, można sobie odpuścić.
[link]
Tak, no obrazki są w sumie mało radosne. Ale jakoś ostatnio zniosło mnie w takie rejony rozważań.
Miało wiać optymizmem i nadzieją . . . a wyszło mi jak zwykle.
Miłego dnia i weekendu.
Drugie niewielkie rozczarowanie to końcowe odcinki, ale rozumiem, że większość Japończyków popełniłaby seppuku, gdyby poprowadzono fabułę inaczej, kliknij: ukryte a bohaterowie nie powrócili na łono społeczeństwa pogodzeni z losem :) Niestety, finał jest przewidywalny i trochę żal, że nie pokuszono się tu chociaż o jakiś nagły zwrot akcji. I największe rozczarowanie – za mało było Yasuko Takasu :)
Pomimo narzekania polecam, bo warto :)
Toradora
Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jest to mój ulubiony szkolny romans. Polecam!
Przypadkiem poznałem coś świetnego
Klasyk
10/10
Re: Klasyk
Nowelka była wydawana w czasopiśmie, w którym ukazywały się m.in. Spice and Wolf, Shakugan no Shana czy Sword Art Online, a już sama manga wychodziła w typowych magazynach shounen.
Re: Klasyk
GE NIAL NE!!!!!!!!!!!
daje ocenę 10/10!
anime jest:czasami śmieszne, czasami o miłości czyli wzruszające. O gólnie super
]Nie raz się poryczałam, ale też się śmiałam. ;-) !
polecam i pozdrawiam :)
Oliwia
OK
1. Przereklamowana
2. Przedramatyzowana
Nie mogę porównywać z nowelką, bo czytałam tylko 2 pierwsze części, ale za szybko polecieli z całym początkiem. Drugi odcinek, a tu już tacy zżyci – a kiedy to się niby stało? Nie wiem. W książce poświęcono na to troszkę więcej czasu. (Nie, nie dlatego, że wolno czytam)
Podobało mi się, ale niektóre odcinki się naprawdę dłużyły, a sporo, albo i większość sytuacji było do bólu nierealistycznych.
Duży plus za parę głównych bohaterów, ale żadnej części ciała mi nie urwało podczas seansu.
Świetne!
Co do końca Kończy się dobrze widać że większość osób nie oglądneła wstawki po endingu!
Re: Świetne!
Bez żadnych wątpliwości dycha!
Minusy? Niewielkie, wręcz jak dla mnie niezauważalne. Jeśli ktoś liczy na typową serię shojo, gdzie od razu się pocałują i jedyna akcja, jaka będzie zawarta w serii, to gdy jedna połówka zostanie przyłapana na rzekomej zdradzie, a potem i tak okaże się to pomyłką, i tak w kółko, to może nie szukać pierwszego odcinka. Producenci i sam autor Toradory!, postawili na prawidłowe i dogłębne zobrazowanie emocji bohaterów, co możne co poniektórych znużyć w połowie serii. Toradora! potrafi nauczyć widza cierpliwości, a przy tym przekazać wiele innych, istotnych nauk.
Pozycja nie do przegadania. Szczerze mówiąc, żałuję, że tak długo zwlekałam z obejrzeniem Toradory!, gdyż jest to jedna z tych najjaśniej błyszczących perełek wśród anime.
Serdecznie polecam!
Re: Bez żadnych wątpliwości dycha!
Fajnie, sęk w tym, że Toradora z shoujo nie ma nic wspólnego.
Oooo~! Właśnie takiego określenia mi brakowało! Świetnie to ujęłaś.
Re: Bez żadnych wątpliwości dycha!
Mnie osobiście bardziej interesuje dlaczego ludzie myślą, że romans = demografia shoujo? Toradora! to LN wiec to rozdzielenie nawet jej nie dotyczy, jednak manga oparta na nowelkach była wydawana w shounenowskim magazynie: [link] . Heh, szczerze mówiąc romans czy wątki romantyczne są bardzo popularne w obu męskich demografiach.
Re: Bez żadnych wątpliwości dycha!
Przecież w typowej serii shoujo protagi całują się raz pod koniec historii, jeśli w ogóle :S
Pozycja obowiazkowa
[link]
Zapraszam
Warto zobaczyć MiniTygrysa w akcji
Re: Warto zobaczyć MiniTygrysa w akcji
10/10
Re: 10/10
Zaś a propos rzeczy niepotrzebnych – w samym anime znajduje się cała ich masa – jak walenie/tłuczenie/bicie/szturchanie/poniewieranie Ryujim – i to tylko po to, aby zapewnić fanserwis!
Re: 10/10
Już samo to, że dorosły chłop(no, prawie dorosły!) pozwala nie tylko na tłuczenie się non stop, ale na nazywanie siebie psem (!!!) dość nieciekawie świadczy o głównym bohaterze. No sorry, ale jest to jeden z najbardziej poniżających epitetów, jakimi można szafować. Jest to tak poniżające, że każdy mający choć drobinę godności chłopak chwyciłby kurduplicę za klapy, z deczka uniósł do góry aż by toto zamajtało girami w powietrzu i powiedział coś w stylu: „Dziewczynko, nazwij mnie tak raz jeszcze a przerobię cię z tygrysa na domową, bardzo potulną kicię!”
Re: 10/10
dlaczego dycha
Cóż, niedawno skończył się ostatni odcinek, a wraz z nim moje złudzenia. Werdykt pozostaje, jak co roku, ten sam- Toradora broni się absolutnie na wszystkich frontach i praktycznie nigdzie nie daje sobie nigdzie wetknąć szpili.
Zasługuje na wysoką ocenę za bohaterów, ani jakoś specjalnie skomplikowanych ani złożonych, ale naturalnych i wiarygodnych w swoich poczynaniach, reakcjach i emocjach. Przy całej swojej „normalności” główni protagoniści serii zostali jednocześnie wyposażeni w unikatowe dla nich problemy, spojrzenie na świat, systemy wartości. Dzielą się nimi z widzami i między sobą w licznych dialogach i wewnętrznych monologach, których naprawdę w żadnym momencie nie chce się przewijać albo pomijać.
Zasługuje na wysoką ocenę za historię, która zabiera widza na przejażdżkę po wszystkich możliwych scenach z życia szkolnej bandy znajomych. Zawartość fillerów- minimalna. Bywa wesoło, smutno, poważnie, refleksyjnie. Z całą pewnością nie jest to historia jednej emocjonalnej barwy albo jednego głównego motywu. Przy tym wszystko w Toradorze ładnie się ze sobą klei w logiczną fabularną całość.
Zasługuje na wysoką ocenę za to, że jest doskonałą komedią, z szerokim wachlarzem gagów. A to nie zawsze udaje się osiągnąć, z główną bohaterką jako modelową tsundere, która lubi często gęsto wyżywać się na innej pierwszoplanowej postaci. Ale tutaj takie sytuacje nie ściągają na siebie przeważającej części żartów.
Zasługuje na wysoką ocenę za to, że wszędzie gdzie było trzeba, seria kładzie kawę na ławę. Żadnych niedopowiedzeń, wątpliwości boleśnie zawieszonych w powietrzu. Koniec końców w zasadzie każdy wie, kto do kogo czuł/czuje mięte. Za tym idzie kolejna, sympatyczna zwłaszcza dla „zachodniego” widza rzecz. kliknij: ukryte Gdy główni bohaterowie na końcu wchodzą w fazę regularnego związku nie szczędzą sobie czułości, co jest rzeczą oczywiscie zupełnie naturalną, a jednak pomijaną w większości serii spod „szkolno‑romantycznego” szyldu.
Zasługuje na wysoką ocenę za to, że reżyser i scenarzyści naprawdę wiedzą jak dobrze podać plottwisty lub wyjątkowo emocjonalne momenty z fabularnej karuzeli. Poziom tychże sztuczek- Houdini łamany przez Copperfielda.
Zasługuje na wysoką ocenę za to, że jest serią pełną dyskretnego ciepła i mądrości, przemyconych zwłaszcza w końcowych odcinkach.
Zasługuje na wysoką ocenę za to, że to wszystko co wymieniłem powyżej podaje w świetnej oprawie audio‑wizualnej. Wspaniale oddano zwłaszcza emocje bohaterów, a animacja poradziła sobie także z co bardziej dynamicznymi scenami (postacie nabiegały się przez 25 odcinków tyle, jakby próbowały rzucić rękawicę Forestowi Gumpowi). Openingi i endingi raczej wpadają w ucho, pierwszy zestaw bardziej żywiołowy i beztroski, drugi- uderzający w poważniejsze, nostalgiczne tony. Pomiędzy nimi kilkanaście melodii tła- wszystkie co najmniej porządne, a niektóre nawet bardziej niż to („Lost my pieces” chociażby)
Zasługuje na wysoką ocenę za pracę seiyuu, która sprawia, że zdawanie się na dubbing powinno być poczytane jako grzech, co najmniej ciężki.
Na koniec zaś, dla mnie, zasługuje na najwyższą możliwą ocenę, ponieważ Toradora kupiła mnie całkowicie: zżyłem się z bohaterami, ich przeżyciami i kłopotami a sama historia, nie odrywająca się specjalnie od dość przyziemnych tematów i wydarzeń, które każdy pamięta ze szkolnych lat, zabrała mnie jak zwykle w fantastyczną podróż.
Szczerze współczuję tym, którzy z wrodzonej alergii na tsundere odbili się od Toradory, bo moim zdaniem naprawdę tracą kawał dopieszczonego w najdrobniejszych szczegółach anime.
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
Za całokształt – tylko tyle i aż tyle; za całokształt, tzn.: za postać Taigi (ja rozumiem, ze postać może być tsundere, ale Taiga ma po prostu zadatki na psychopatkę), za wspomniany przeze mnie brak realizmu oraz za jedną z najbardziej bezjajecznych postaci męskich jakie kiedykolwiek oglądałam na ekranie. Plus, za sączącą się z ekranu tv nudę. Tuż po Toradorze obejrzałam School Days -i powiem tyle, mimo koncówki, School Days jest w porównaniu z Toradorą rodzynczkiem. Nie jest nudne – to raz, charaktery postaci są jak najbardziej prawdopodobne pod względem psychologicznym – to dwa, anime jest nieprzewidywalne – to trzy. I owszem, School Days jest bardzo realistyczne – daje temu anime spokojnie 6/10.
Re: dlaczego dycha
Ale abstrahując od tego- Ciebie drażnią charaktery, które innym się podobają. Kwestia gustu, nie ma tu raczej pola do dyskusji.
Analogicznie, jeżeli te braki w realizmie widzisz w Twoim zdaniem słabo skonstruowanych postaciach, to też raczej nie pogadamy (chociaż zabij mnie, nie wiem gdzie tego brakującego realizmu szukać).
PS. Moim zdaniem School Days miało potencjał na naprawdę dobrą serię z mrocznym twistem. Ale niestety niepohamowana chuć głównego bohatera przykryła absolutnie wszystko.
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
SD ma zupełnie inną konwencję – jest to romans/gore. Tam postaci nikt nie rozgrzesza i nikt ich nie usprawiedliwia – są, jakie są – takie, jakie mają być. Po to, aby spełnić wymogi konwencji romans/gore. I tyle.
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
Potwierdzam, nie umiem.
Ale znam facetów po dwudziestce, którzy nie umieją zmienić oleju w aucie, co jest znacznie bardziej niezbędne w życiu. No, może oleju nie, ale koła w samochodzie.
Potwierdzam, acz takie cechy u nich uwidaczniają się dość wcześnie, gdy się zna daną osobę łatwo poznać, że pójdzie tą drogą bez żalu.
Re: dlaczego dycha
Serio – ja te 17 lat miałam już jakiś czas temu, ale wciąż pamiętam, jak to jest – mam masę znajomych, z których z „mężem” (takim na kocią łapę) skończyła jedna jedyna koleżanka, ponieważ – że tak powiem – „wpadli”, przy czym dla obydwojga był to przez długi czas koniec ich świata. Nikt nie poszedł przed ołtarz w wieku lat nastu i nikt nawet o tym nie wspominał, ale OK – nie wykluczam takich wypadków.
Moja cudowna wizja młodości ziściła się – sorry, że udaję się na tzw. osobistą wycieczkę, ale skoro ktoś przystawia ten „gwoździk” do ściany, to ja go tylko „wbijam młotkiem”. Studiowałam tu i tam, byłam dziennikarzem w kilku gazetach, szefem bardzo malowniczej młodzieżówki partyjnej, to uciekało się na manifach przed konną policją, to naparzało na kije od szturmówki z kolegami z innych organizacji, to jechało się na szczyt antyglobalistyczny, gdzie latały płyty chodnikowe; piłam i z menelami na dworcu centralnym, i z poszczególnymi głowami państwa i ministrami, po czym miało się ogon w postaci służb specjalnych – za współpracę z tzw. legendarnym skarbnikiem „S”; nieźle bawiłam się później na aplikacji prokuratorskiej – nie mówię tu o pracy, ale o możliwości poznania różnych środowisk, i robiłam dziesiątki innych rzeczy. A wszystko to – jako bardzo młody albo wciąż młody człowiek. Ergo – moja cudowna wizja młodości nie była utopija – ziściła się, pełna i jasna.
Żeby nie było – odpowiadam na sentencję: „Poza tym i tak coś mi nie gra w twojej cudownej, utopijnej wizji młodości pragnącej wrażeń”
Really…? A mnie się wydaje, że – a propos mej wizji młodości – szafa gra, a komoda tańczy.
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
Taa… pamiętam, jak jojczyłem na tę scenę, bo mnie normalnie rozbroiła (bardziej, niż ta cała dziecinna ucieczka), ale wszyscy nieeeeee, że się nie znam, że to romantyczne było, że na jego miejscu też bym skoczył… Cholera, powinien mieć nogi połamane, przecież to realistyczne anime!
Ileż to już lat temu było…
Ale cała sytuacja z zamiarem ohajtania się… cóż, ja bym to zaliczył to młodzieńczego zapału, może nawet słomianego.
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
A serio, to nawet mi to trochę zgrzytnęło. Ot, taka tam ryska.
Re: dlaczego dycha
Mnie wkurzało coś jeszcze. Ja naprawdę lubię zwierzęta. Bardzo je lubię , ale ile razy na ekranie pojawiało się zwierzątko należące do Ryujiego, przewijałam akcję do przodu. Ta papuga serio kojarzyła mi się z menelem spod budki z piwem or sth… brakowało jej jeszcze tylko beretu z antenką. Przy tym nie mogłam patrzeć na ten jej ciągle wywalony jęzor.
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
Re: dlaczego dycha
Przypomniało mi się, jak to Taiga zdemolowała klasę – po to, żeby ją zdemolować. Jeżu malusieńki – gdzież tej żałosnej demolce do demolki z Flowers of Evil, gdzie miało to drugie dno? I to jakie, podszyte, poezją Baudelaire'a!
Re: dlaczego dycha
Nazwałaś Taigę „psychopatką”, Ryjuui'ego „bezjajecznym ", mówisz że nie ma czegoś takiego jak ślub w wieku 17/18 lat, uważasz że jako iż chodzi do 2 liceum powinna umieć przynajmniej zaszyć dziurę w spodniach itp. mam dwa pytania po 1 czy Ty naprawdę uważasz, że tak „genialnie” znasz się na życiu, że potrafisz podpisać się pod twoimi słowami z przekonaniem o swojej stu procentowej racji, że na świecie nie ma człowieka, który wyszedł za mąż/ożenił się w wieku mniej niż 20 lat, lub też nie potrafi wykonać prostych czynności życiowych? Po 2 nie zapominaj Toradora! to anime, a nie rzeczywistość, nawet jeśli ( bo w tym przypadku tak jest) jest ono przedstawieniem realizmu. Czy o tym pamiętasz? Twoje wypowiedzi śmieszą mnie, bo nie wiedziałam że ludzie mogą tak nienawidzić wymyślonej postaci! Że ludzie mogą próbować tak bardzo przekonać do swojej racji innych, że wręcz ma się wrażenie, że postać nazwana „psychopatką” jest nie właściwie wybrana. Błagam zastanów się czasem nad twoimi wypowiedziami, bo myślę, że wielu użytkownikom czasem ręce opadają i mają dość takich komentarzy jak twoje. :))
Co do wypowiedzi Thorn'a podpisuje się pod nią :) Anime to, według mnie zasługuje na ocenę 10/10 i pozdrawiam :)
Kubeł na śmieci & jego pani
Zarejestrowałam się specjalnie po to, żeby ocenić to anime, a bez wątpienia jest ono najgorszym, jakie kiedykolwiek oglądałam (a było ich tyle, że fiu, fiu!)
Pojęcia nie mam, jak można Toradorze dać tak wysokie noty, ale cóż, o gustach się nie dyskutuje. Zadziwia mnie natomiast tak dużo opinii, w których ludzie piszą o rzekomym „realizmie” anime *stawia oczy w słup*
Że… że co..? Realizm, niby? Ja rozumiem, że faktycznie po świecie szwenda się tędy & owędy sporo socjopatów (a spokojnie zaliczam do nich heroinę tego anime – Taigę). W pierwszym odcinku socjopatka chce zarżnąć bidnego chłopaka kataną. Dosłownie – chce go zabić. Jeśli podejdziewmy do tego realistycznie (tak, jak tego chcą piewcy realizmu w tym anime), to mamy do czynienia z osobą o poważnych (bardzo poważnych!) zaburzeniach psychicznych. Wiem, wiem… to przecież anime, gdzie zakładamy pewną umowność świata przedstawionego tudzież zaludniających go postaci – ale ten aspekt animacji(umowność) kłóci się z kolei z wychwalanym przez tak wielu „realizmem”.
Ktoś już napisał, jak to miał ochotę nadziać gały socjopatycznej kurduplicy na krawędź stołu. Ja miałam ochotę na różne rzeczy, naprawdę różne…: nadziać ją na kawał tępego kija (bo pal dla niej zbyt wielki), rozpołowić jej własną kataną, wsadzić na wieki do małego kosza na śmieci, zamknąć toto w pralce i porządnie wywirować, ewentualnie wrzucić do zsypu na śmieci.
Żadna – żadna! – bohaterka nie tylko żadnego szojca, ale jakiegokolwiek innego anime nie działała mi tak na nerwy.
Równie mocno na nerwy działała mi bezjajeczna masa w postaci stękającego „psa” owej bohaterki. Ktoś już o tym wspomniał – przybijam mu piątkę – ja także nie widziałam bardziej wykastrowanego mentalnie męskiego charakteru, ten koleżka to rozlazła do granic możliwości mamałyga.
To, co na ekranie wyprawia Tajga, po prostu przerasta normy tzw. dobrego smaku. Jej obecność podnosi mi ciśnienie i mam ochotę czymś walnąć w monitor – żeby ukatrupić tego kurdupla.
Na plus wychodzą postaci drugoplanowe, Ami jest w miarę realistyczna, tak samo Yuusaku – fajny gość, nawet nad wyraz żywotna Kushieda ujdzie w „tłoku”.
Ale nie para głównych bohaterów: koleżka, pozwalający się traktować gorzej niż kopany przez ulicznych chuliganów kubeł na śmieci & kurdupel, myślący, ze jest osią świata. I żadne gadki o tsundere do mnie w tym wypadku nie przemawiają.
Animacja postaci jest moim zdaniem straszna – krzywa gęba Ryuujiego będzie mi się chyba śnić po nocach do końca świata i o jeden dzień dłużej.
Nie zdzierżyłam.
Musiałam napisać tę recenzję zaraz po zakończeniu emisji ostatniego odcinka.
NIGDY WIĘCEJ.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Nie zarzucaj tak frywolnie jedynkami, bo nie bedziesz miala jakich ocen wystawic realnie zlym seriom. Wiekszosc ludzi nie uzywa skali minusowej, a porownanie Toradory do takich potworkow jak Pupa i danie im takiej samej oceny (1/10) wygladaloby dziwnie.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Jednak najczesciej, 1 i 10 sa uzywane by powiedziec. Lubie to bardzo, nie lubie tego bardzo. A rozpatrywanie mediow tak binarnie jest wedlug mnie bardzo ograniczajce.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Akurat taiga słynie z tego, że podzieliła ludzi na dwa obozy. Jedni ją nienawidzą, drudzy uwielbiają. )
Oczywiście zgodzić z Twoją oceną się nie mogę. Bo skoro oceniasz na 1 tę anime, to co dopiero z gorszymi nie wspominając o prawdziwym syfie. Bym musiał dostać możliwość wystawiania minusowych ocen. Zresztą nie obraź się, ale osoby, które oceniają anime 1/10, to w 90% ludzie mocno niewiarygodni, którzy próbują swoją oceną wpłynąć na ranking anime.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
W przeciągu niemal 20 lat pojawiło się dla mnie 6 tytułów, które zasłużyły na 10.
FMA:B, Deadh note, Sen to Chihiro no Kamikakushi, Shinsekai yori, Hunter x Hunter (2011) i toradora.
I nie, nie sypie 10 tylko dlatego, że dane anime mi się spodobało, bo byłoby ich z 50. Każda z powyższych serii miała sobą coś do zaoferowania, co odbiło się w świecie anime.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Powiedzialem zresztą, ze ocena 10 jest mało wiarygodna, ponieważ tak samo jak ocena 1, jest ona ostateczna skrajnoscia i żeby wystawić taka ocene trzeba naprawdę dobrze wytlumaczyc czemu cos zasluguje na nia, żeby to miało jakas wage.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
A anime to w wiekszosci syf. A ogladam je dla rozrywki. To moj czas wolny i lubie sie dobrze bawic.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Jak i cała popkultura jakby nie patrzeć. Czy to anime, film, czy książka, wszędzie jest pełno syfu niestety xd
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
A jak uzywam ich na roznego rodzaju listach to robie to bardziej ze wzgledu na porzadkowanie. W tym przypadku te oceny sluza archiwizacji, a nie przekazaniu jakiejs informacji komus innemu.
Prawde mowiac powiedzialem to glownie, poniewaz wiedzialem ze kogos to strasznie poruszy :P.
Ale ogolnie prawda jest taka ze w przypadku mediow gruba wiekszosc jest niesamowicie niskiej jakosci. Prawde mowiac zawsze ciezko mi mowic o anime jako calosci, bo jak mam mowic sensownie o grupie w ktorej sa produkcje wywolujace tak skrajnie rozne emocje.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Widze przez te 20 lat obejrzałeś naprawdę niewiele wartościowych anime, a zwłaszcza niewiele wychodzących poza nurt serii dla młodzieży.
Z resztą – 20 lat temu to były lata '90,masa naprawdę świetnych serii, które trzeba by wyskubać z gąszczu słabych przeciętniaków, jakie wtedy dominowały.
To taka forma masochizmu. CO tydzien odpalam nowy odcinek i krzycze do monitora MATKO BOSKO KOCHANO JAKIE TO JETS SŁABE DLACZEGO SKOŚNI MI TO ROBIĄ TO NIE TAK MIAŁO BYĆ.
Ale niby dlaczego? Dlaczego mam szukać plusów w czymś, czego istnienia po prostu nie akceptuję i uważam, że Japończycy powinni zmarnowane w danej serii fundusze przeznaczyć na coś zupełnie innego? W takim przypadku 1/10 to ocena wystarczająca.
A to, jak Ty oceniasz anime to czysty fanboizm i haype. A to wszystko operuje na tej samej płaszczyźnie, także niczym się od siebie nie różnicie. Powinniście podać sobie ręce, bo macie wiele wspólnego.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
A określenie, że anime to medium podrzędne i tylko z tego powodu nie zasługuje an wysokie oceny, to żaden hejt. Ba, wiele w tym prawdy, wyjątki tylko potwierdzają regułę.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Ale nadal podtrzymuję to, co stwierdziłem na temat oceniania – notka nie musi być jedynie wyznacznikiem jakości.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Fakt faktem, sugerując się Twoją listą anime na tanuki, obejrzałeś sporo starszych anime stąd mniemanie, że obejrzałem niewiele wartościowych anime. Powiedzmy tak nie każde „wartościowe” anime sprawiało mi taką frajdę, by wystawić wysoką ocenę.
Modoka, gargantia, Nichijou, free, last exile – to niewątpliwie tytuły legendarne godne samych pochwał i 10 od Ciebie. Ot po prostu preferujesz oryginalne tytuły, a tam gdzie serie są bardziej znane i panuje na nich hype starasz się oceniać jak najbardziej surowo.
Anime z studia ghibli nie biorę pod uwagę, bo one są naprawdę dobre i ciesze się, że przynajmniej je obejrzałeś.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
A Madoka to objawienie marketingowe i seria moloch, ktorej mainstreamowa sila jest tak potezna, ze mimo swojej bardzo „anime” otoczki przebila sie grubej wiekszosci zachodnich widzow.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Z resztą się zgadzam.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Moja ocena wyraża to, o czym tu napisano – neguję ten twór w całości, nie tylko po łebkach, a jako jedyne, co w nim wartościowe, dostrzegam jako‑tako trzymające się kupy postaci drugoplanowe. I kuniec, więcej pozytywów nie widzę – w sam raz na 1 punkt.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Welp, mi akurat, mimo mojej odrazy do Taigi, udaje się dobrze tę serię wspominać, ale tylko ze względu na postaci drugoplanowe, bo główna parka… że tak się dyplomatycznie wyrażę… była siebie warta.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
nie wiedziałam co obejrzeć w ten weekend ale teraz już wiem :-D
P.S. i chętnie się przekonam jaka jest Taiga na własnej skórze
P.S. II. Na mnie tak działała tytułowa bohaterka z „Suzuka” :-F hrrr…
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
chciałem to obejrzeć, bo myślałem, że będzie o sporcie…
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Dobrze, że mamy weekend – mogę godzinami odreagowywać przy czymś średnio wymagającym a zabawnym jak Devils & Realist, ale nadal mi się komórasy we łbie telepią jak kaczki po niedawnym seansie Toradory.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Schodząc z anime na mangę, odkryłam dość specyficzną, dość absurdalną mangową komedię „Psy na mangę” (na razie przeczytałam angielską skanlację, zamówiłam też sobie 3 tomiki „Psów” pod choinkę, niedługo wysyłka). Jak nie lubię haremu, tak „Psy” mnie bardzo pozytywnie zaskoczyły – dawno się tak dobrze nie bawiłam podczas żadnej komedii. Tytuł jest dość niepozorny, zdziwiłam się wręcz, ze go zlicencjonowano, ale kiedy zaczęłam czytać tę mangę w necie, to już się nie mogłam do niej oderwać!
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Toradora! cierpi na zbyt agresywną tsundere, której akcje już wykraczają poza to, co można określić jako „aspekt komediowa” (chociaż przenigdy nie bawiła mnie bezzasadna agresja tsundere wobec mc i). No, ale… tak się tego nie robi. Jeżeli już chcemy robić parkę, w której jedno okłada drugie, to trzymajmy się już stereotypowego Boke and Tsukkomi, jak to było w FMP!, anie że Taiga okłada Ryuujiego dla samego faktu okładania go, bo tego chcą fani tsundeRie i basta!
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Tak, czy owak nie dam rady tego dłużej oglądać. Niedawno widziałam „True Tears” i to wyczerpało mój limit cierpliwości dla kiepskich serii. Poza tym jeszcze jedna sprawa – nie wiem gdzie jest cała ta domniemana komedia? W trzech odcinkach nie znalazłam ani jednej sceny, która mogłaby być zabawna. Chyba, ze twórcy uważają, że nieustanne okładanie innych, głupie wrzeszczenie i grożenie im śmiercią jest zabawne, wtedy pozostaje mi tylko pogratulować im poczucia humoru.
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
Re: Kubeł na śmieci & jego pani
A tak na serio, to jestem serią zachwycony. Świetne postacie i jak na tamten rocznik kreska jest bardzo dobra. Jest to również jedna z tych serii, które zjada się na raz.
To jak mniemam 4‑5 pozycja z tej kategorii, którą obejrzałem i zajmuje u mnie 1 miejsce.
Oglądając to przekonałem się jak bardzo Sakurasou no Pet na Kanojo podkradło zawartość z tej serii. Zwłaszcza odczuwalne jest to w postaciach :|
Został już tylko Clannad z (hitów), ale coś nie mogę się do tej serii zabrać.
8+/10
A takie pytanie odnośnie bohaterów i wiki.
uwaga możliwy spoiler
Czy ktoś kto czytał całą mangę/powieść mógłby powiedzieć
czy oni w powieści/mandze kliknij: ukryte pobrali się? Na wiki pisze przy Taidze – Ryuuji Takasu (mąż)-- Jestem ciekaw czy spełnili swoją obietnicę…
A nie chce mi się czekać aż JG wyda resztę tomów mangi, już nie mówiąc o LN na którą czekam od maja…
Pozdrawiam fanów Mini Tygrysa
Zamaskowano spoiler.
Cudowne!
8/10 - trochę naciągnięte.
Niby typowy szkolny romansik, ale dużo w nim było romantyzmu i uroku. Czasami dosyć typowych, bądź i nie problemów nastolatków. Czasami… Bardzo przesadne, wyolbrzymione.
Mimo tego każda postać NARESZCIE miała charakter i każdą za coś lubiłam. Szczególnie wredną niebieskowłosą i głównego bohatera.
Hit czy Kit?
Natomiast z „Toradora!” też mi pierwsze odcinki dość opornie szły. Ale jakoś później załapało. Tak więc nie poddawaj się, może później Ci się spodoba.
Daj Bebopowi szansę...
Jeżeli chcesz pociągnąć to dalej, to spróbuj zignorować irytującą Taigę i szukać powodu do śmiechu w różnych sytuacjach, miejąc nadzieję na lepsze jutro. Jak nie dasz rady, po prostu się nie zmuszaj i odstaw na półkę – może kiedyś z ciekawości po to znów sięgniesz?
Sam miałem problemy z niektórymi seriami. Jak na przykład Code Geass (które okazało się jednym z lepszych jakie kiedykolwiek oglądałem). W takich przypadkach po prostu odstawiam, mija jakieś pół roku a ja jestem ciekawy czemu to odstawiłem, więc odpalam i kończę.
Kiedy ma być śmiesznie, jest śmiesznie, kiedy dramatycznie, jest dramatycznie, i to jest chyba największa zaleta tej produkcji – jest bardzo przemyślana, relacja między bohaterami, nawet tymi, którzy na początku niezbyt się lubią, zmienia się diametralnie, ale nie dynamicznie; brak tutaj przyspieszeń, wszystko rozwija się w odpowiednim tempie i nie ma się ani wrażenia, że akcja się ciągnie, ani że goni na łeb na szyję.
Ciekawe jest to, że to nie jest taki romans, jakie można byłoby się spodziewać – anime odzwierciedla, na tyle, na ile to oczywiście możliwe – jakąś część japońskiej szkolnej rzeczywistości i nie przepuszcza tego przez maglownicę fanserwisu – dostrzec go jak najbardziej można, ale w ilościach znośnych i do przyjęcia, bo nadaje on serii tylko charakterystycznego, ciepłego klimatu.
fev
Oczy
Za przeproszeniem czy nie, prosimy o nieużywanie wulgaryzmów i wulgarnych określeń pejoratywnych – Moderacja
Re: Oczy
Re: Oczy
Czytałeś tą książkę? Tak naprawdę nie ma tam złych i dobrych, każdy ma swoje dobrze umotywowane poglądy na świat. Spotkanie ojca Alvito z Johnem w końcówce dobitnie pokazuje szacunek jakim oboje siebie darzyli – jeden drugiego chciał przekonać do swoich poglądów. Dlaczego? Bo widzieli w sobie równorzędnych rywali. Dodatkowo Katolicy uratowali Johna przed śmiercią z rąk Czarnej Karaweli, a najlepszy przyjaciel głównego przyjaciela – Rodrigues – również był katolikiem. A sam John wraz z biegiem fabuły wędrował mocno w stronę buddyzmu Zen, o czym świadczy pojawiający się setki razy wyraz „karma” i zmiana zdania o członkach jego załogi. Także nie ma w tej książce podziału na dobrych i złych, dlatego jest taka genialna i w pełni zasługująca na miano epopei.
Re: Oczy
Idąc takim tokiem rozumowania, krytykować można by i postacie typowych schwarz‑charakterów, bo przecież „oni tacy źli i niedobrzy są, strasznie nie lubię jak innymi się robi takie brzydkie rzeczy :<".
A co do samej serii: w swojej wadze to myślę, że absolutnie bezkonkurencyjna (a w moim prywatnym rankingu- ogólnie ulubiona seria. Ale co ja tam wiem :<). W recenzji ładnie rozbito wszystko na czynniki pierwsze, więc dodałbym tylko dodać, uogólniając, że mnie za każdym razem urzeka w Toradorze zrównoważony, logiczny i naturalny bieg całej historii, ze szczególnym uwzględnieniem rozwoju relacji między bohaterami.
No a jak ktoś naprawdę tego nie lubi, to co? Nie wolno? ;p Chociaż wyrażasz to w celowo zdziecinniały sposób, za to właśnie (zazwyczaj) nie lubi się „tych złych”. Są „niedobrzy i postępują brzydko”, więc widz ma ich nie lubić a bohater pozytywny tłuc i wyplenić.
To, że dana postać jest taka jaką ją narysowano i spełnia swoją ekranową rolę, nie oznacza, że można ją tylko kochać.
Doskonałość osiągnięta
Fabuła i postacie .. taak, skoro mowa o nich .. najbardziej realistyczni bohaterowie jakich dane mi było ujrzeć w ciągu wielu lat oglądania różnorakich anime. Po prostu majstersztyk. Każda kwestia, każde posunięcie (nawet te nieprzewidywalne) było tak wiarygodne i realistyczne, że ciężko jest odróżnić je od prawdziwych emocji towarzyszących nam na co dzień.
Fabuła, wbrew pozorom banalna wręcz (bo powtarzająca schematy) nie jest tak do końca prosta. Co prawda wątek miłosny, który dominuje i skłania do oglądania, jest raczej zwykły, bez żadnych nierealnych wątków, to jest w nim coś magicznego, coś, nad czym widz lubujący się w takiego typu anime zatrzyma się, dostrzeże to. Tak jak wspomniałem – realistyczność relacji pomiędzy bohaterami.
Bohaterowie główni, czyli Ryuuji i Taiga. Z początku ciężko przyjąć postawę MiniTygrysa – czyli oczywiście Taigi. Agresywna, rozpuszczona i pewna siebie dziewczyna z nadludzką wręcz siłą i brakiem jakiegokolwiek współczucia. Z kolei Ryuuji, spokojny na pozór chłopak, który nie szuka zwady. Na pierwszy rzut oka – niezbyt pasująca do siebie para. No właśnie, na pozór, bo anime tak dobrze dobrało charaktery, że idealnie się ze sobą uzupełniają i komponują. Aż ciężko w to uwierzyć, i jakie pozytywne zaskoczenie pojawiło się na mojej twarzy, gdy już kliknij: ukryte w kilku pierwszych odcinkach wiedziałem, że będą do siebie pasować – i nie pomyliłem się. Myślę najwspanialsze uczucie spełnienia jest wtedy, gdy „ujarzmi się” najtrudniejszą dziewczynę, która będzie następnie najwspanialszą towarzyszką przez całe długie życie. Taiga, z początku twarda, stanowcza – ulegając Ryuuji'emu i jego miłości (na szczęście odwzajemnionej ;)) staje się cholernie sympatyczną i niezdarnie słodką dziewczyną – miodzio.
Anime jest epickie pod każdym względem, nie mogę mu kompletnie nic zarzucić. Według mnie bezkompromisowe 10/10.
Czy aby na pewno 10/10...
Postaci drugoplanowe w „Tordora!” są generalnie rzecz biorąc w porządku, ale pewnie głównie dlatego, że są drugoplanowi, a im bliżej pierwszego planu tym gorzej.
Ryuuji nie jest specjalnie oryginalny, co raczej wychodzi anime na zdrowie (taka trochę gorsza wersja Kyona, Tomoyi i paru innych), gdyż dzięki temu wydaje się najnormalniejszy z głównej piątki.
Yuusaku też jest ogólnie w porządku (poza odcinkami kiedy mu odwala, bo chce zwrócić na siebie uwagę).
Niestety żeńska część to dwie hałaśliwe idiotki z ADHD (jedna wredna i pretensjonalna Tsun‑tsun‑tsun‑dere, druga nad wyraz pozytywna „krążąca między wymiarami”) oraz uwodzicielska i trochę sukowata „księżniczka” (ale na tle tamtych przynajmniej niegłupia). W sumie Taiga to połączenie najgorszych cech Ami i Minori. Nie twierdzę, że dobra postać żeńska musi być idealna, bo wtedy byłoby nudno, ale przesada w drugą stronę też jest niewskazana (pewnie nawet bardziej).
Jeśli chodzi o aspekt komediowy to na krótszą metę postaci z „Toradora!” mogą się sprawdzić, ale w przypadku romansowego lub dramatycznego to nie działa gdyż widz powinien zaangażować się w losy postaci, a żeby tak było to dobrze żeby je polubił, chciał żeby im się udało itd. Oczywiście można też chcieć żeby im się nie udało jeśli ktoś np. woli inną postać, ale tutaj raczej nie ma dylematów z cyklu „wolę tę niż tamtą” tylko raczej: niech ona już się odczepi, wpadnie pod pociąg, porwą ją kosmici, spadnie na nią dziesięciotonowy fortepian byleby nie zawracała głowy swoim jestestwem.
Postaci w „School Days” były prawdopodobnie bardziej oryginalne i wbrew pozorom możliwe że bardziej realne niż w „Toradora!”. Była tam nieśmiała Kotonoha (Taiga jest nieśmiała co najwyżej w sferze uczuciowej, a to się tyczy większości osób), żywiołowa Sekai, podstępnych też by się parę znalazło. Również każda miała swoje cele i pragnienia, zalety i wady, słabości i sekrety. Na pierwszy rzut oka prezentowały one pewne zakorzenione w anime schematy – a jednak raz za razem odkrywaliśmy, że postępują inaczej, niż się spodziewaliśmy… wypisz wymaluj „School Days” :-), a tamto za postaci dostało 1/10 podczas gdy „Toradora!” 10/10. Nie twierdzę, że sprawiedliwie byłoby dać 10/10 za postaci „School Days” lub żeby obniżyć ocenę „Toradora!” do 1/10, ale z recenzji nie wynika by się one aż tak diametralnie różniły :-). Co więcej w „School Days”, o ile mnie pamięć nie myli, można zauważyć większą synergię i dyskrecję niż w „Toradora”. No i oczywiście w „School Days” nie tak łatwo przewidzieć z kim ostatecznie skończy protagonista :-).
Jej kolega zasługuje na odznakę „męczennik sezonu”. Ja wiem, że to taki schemat, że mała dziewczynka dopada spokojnego chłopaka i go dręczy, bo może, a on to znosi, bo ona jest małą dziewczynką, a on jest spokojny… To za mało, żeby ucieszyć mnie jako widza i jako człowieka xD kliknij: ukryte Gdyby tak trafił swój na swego i oboje byliby diabłami wcielonymi, to zupełnie inna sprawa!
Kiedy relacjonowałam przyjaciółce wrażenia z pierwszego odcinka, powiedziała, że powinnam była najpierw zapytać ją o radę. Dowiedziałabym się wtedy, że mi się nie spodoba.
Nie wystawiam oceny, bo obejrzałam tylko ten jeden odcinek, ale (przyjaciółka zna mnie bardzo dobrze) strasznie mi się nie podobał. Może i są tam gdzieś dalej wątki ciekawe, godne uwagi, wyjątkowe, cokolwiek, ale nie mam zamiaru się do nich dokopywać, bo po drodze dostałabym apopleksji.
W tłumaczeniu z polskiego na nasze: mała mnie wkurza, porzucam oglądanie i nie wystawiam oceny.
Piszesz o perspektywie całej serii, co jest niesprawiedliwie względem mnie, bo musiałabym obejrzeć całość, żeby wiedzieć o co Ci chodzi :P
Starałam się też przypomnieć sobie jakąś, jakąkolwiek tsundere, którą lubię i przychodzi mi na myśl jedynie Masaki z Kimi to boku. Wolę ten typ charakteru u chłopców.
Jednak tsunderowatość może sprawić, że znielubimy postać do tego stopnia, że wszelkie powody owego zachowania przestaną nas obchodzić.
U postaci nie będącej czystą tsundere granice między oschła i brutalną stroną, a tą delikatniejszą są płynniejsze i nie aż tak bardzo wyraźne, a w przypadku Taigi nie da się tego powiedzieć.
W szerszym rozumieniu tsundere to postać u której bipolarność stanowi ważną, być może najważniejszą, ale nadal jedną z cech charakteru. Taiga jest właśnie taką postacią, ma ukrytą głębię charakteru, character development i backstory uzasadniające skąd wzięły się jej problemy.
Bawię się zaś w stopniowanie, gdyż lubię tsundere mające więcej charakteru niż tylko „tsundere” (patrz: Misaka Mikoto, Taiga, Rin Tohsaka…), a nie trawię czystych. Jak zresztą większości płaskich i nudnych typów postaci.
Nie wiem co takiego powoduje, że ludziom podobają się postacie grane przez Rie Kugimiyę zwłaszcza Taiga… może spojrzenie na nią z politowaniem. W przypadku Louise przynajmniej bywało to zabawne, Shana to z kolei trochę inne okoliczności, ale Taiga to takie małe, złośliwe, irytujące, narzucające się, upierdliwe, mające do wszystkich o wszystko pretensje stworzenie, któremu ktoś raz a porządnie powinien łopatologicznie wytłumaczyć, że świat nie zaczyna i kończy się na niej.
otóż, w okolicznościach nieistotnych dla tej wypowiedzi, zostałam potraktowana mocno niesprawiedliwie i z góry. Właśnie jakbym była taką małą, niezwykle arogancką dziewczynką. I kiedy byłam bardzo zła, przyszło mi do głowy, że chyba rozumiem Taigę! Może nawet trochę jej zazdroszczę. Mała może się zachowywać w konkretny sposób, a ja nie mogę, bo nie jestem ani filigranowym dziewczątkiem pozbawionym samokontroli, ani nie mam dość siły, by podejść i jednym chwytem obalić człowieka na glebę.
Może ten typ postaci ma odzwierciedlać ukryte ludzkie potrzeby i frustracje?
Owszem, są to rzeczy niemożliwe do wychwycenia po pierwszym odcinku, który celowo sugeruje całkowicie sztampowe założenia fabularne, które następnie są rozbudowywane i ukazywane jako wcale nie tak standardowe.
Zaskoczenie
Doskonała na odprężenie
Po pierwszych dwóch odcinkach byłem przekonany, że będzie to ciągła głupawka, z dwoma „poważnymi” postaciami w tle, na szczęście fabuła zaczęła po czasie też nabierać trochę na szybkości i nie żałuję, że oglądałem dalej… tak właściwie, to czymś zachęcała do każdego następnego odcinka.
Jeśli chodzi o postaci – kliknij: ukryte nie podobała mi się charakterystyka Taigi, sprawiała wrażenie rozpieszczonego dziecka i do tego zrobili z niej postać wyglądającą, jak dziewczyna z podstawówki… charakter z czasem jej się zmienił, choć w pewnym momencie miałem wrażenie, że jej ta cała przemiana była zbyt nagła. Ryuuji to schematyczna postać, miły chłopak, który próbuje pomóc wszystkim i do tego doskonale radzi sobie w obowiązkach domowych, o dziwo dobrym zabiegiem było tutaj danie mu twarzy „ojca chuligana”, bo gdyby zrobili z niego przystojnego rycerza w zbroi na koniu, to nie wiem, czy byłbym w stanie przeboleć jego postać. Postaci drugoplanowe miały też całkiem rozwinięte własne historie, co bardzo mi się podobało – zazwyczaj pomija się to na różne sposoby. Również dziewczyny ani chłopacy nie skrywali jakoś specjalnie swoich uczuć, czasami zdarzyło się im wybuchnąć, czy choćby mocno poirytować, co również mi się spodobało – bo wyglądało to na nieco bardziej naturalną reakcję, można by się uczepić kilku innych rzeczy w zachowaniach ale nie byłoby to nic, co mogłoby zrazić do dalszego oglądania.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że fabuła była oryginalna, czy super zachwycająca – była ciekawa na swój sposób i idealna dla rozluźnienia, właściwie to bardzo przyjemna komedia szkolna z domieszką wątków miłosnych i polecam każdemu.
o jak miło
Re: o jak miło
;')
Zamaskowano spoiler.
Re: ;')
Re: ;')
Re: ;')
Re: ;')
Re: ;')
Re: ;')
Jak dla mnie..
10/10
Najlepsze
A przy okazji, świetna recenzja.
Dobranoc… kliknij: ukryte jeszcze tylko jeden odcinek…
Niezłe anime, ale na pewno nie arcydzieło
Podsumowując, według mnie, „Toradora!” zasługuje na ocenę 7/10 za zabawne sytuacje i początkowo interesującą fabułę. Szkoda, że zmarnowano potencjał tej historii, bo gdyby końcówka nie była tak przekombinowana, serię oceniłabym zapewne na 9/10.
Taiga, grrr...
Nie mam nic do typu tsundere i tsundero‑podobnych, ba nawet takie postacie jak Senjougahara Hitagi z Bakemonogatari czy Inaba Himeko z Kokoro Connect bardzo lubię i ciepło wspominam. Więc można to było zrobić dobrze, a zrobiono karakana, który umiej jedynie krzyczeć, bić i obrażać innych.
Już początkowe sceny, gdy główny bohater karmi małą, rozwydrzoną niewdzięcznicę, sprząta jej dom i pomaga w planie wyznania miłość Yuusaku, za co zostaje nazwany psem i kilkukrotnie obrażony z góry przekreśliły dla mnie tę postać
(BTW Postaci tak brutalnie pozbawionej jaj przez scenarzystów jak Ryuuji, to jaj jeszcze nie widziałem. Dobrze przynajmniej że nie jest to typ emo‑depresyjny i stara się coś robić).
Podsumowując, dobra komedia, niezły romans, ale za Taigę tylko 6/10. Polecam osobą z dużą dozą tolerancji na bohaterki „miłe inaczej”.
Re: Taiga, grrr...
Re: Taiga, grrr...
I dochodzimy do momentu w którym nasze zdania są całkiem rozbieżne, czyli właśnie Aisaki. Gusta są różne i wiem że są ludzie którzy lubią te wszystkie maskotki w anime (bo po coś się je rysuje), zamkniętych w sobie bohaterów z permanentną depresją, czy właśnie postacie takie jak Louise. I dobrze, w końcu gdyby wszytko było takie same, robione pod jeden szablon, to było by nudne.
Tym niem mniej Taiga w moim odczuciu to zło wcielone, sam jej głos powoduje u mnie niekontrolowane wylewy zółci do organizmu (czemu pisząc komentarz powyżej dałem wyraz), a wygląd przywodzi na myśl najmroczniejsze obrazy piekieł, w stylu Hieronymusa van Boscha. I mimo że rozumiem twój punkt widzenia, to nie mogę się z nim zgodzić.
Re: Taiga, grrr...
Re: Taiga, grrr...
A Ryuuji… Kurcze – ciężka z nim sprawa, bo facet reagował na wiele rzeczy faktycznie z opóźnionym zapłonem – ale patrząc na to obiektywnie – wychowywał się warunkach… No powiedzmy – że standardu niższego. Dołóż do tego jego wzrok rodem z yakuzy, a będziecie mieli towarzyszu odpowiedź co też z Ryuujim było nie tak w sensie psychologicznym.
Re: Taiga, grrr...
A Aisaka… cóż, ja tylko napisałem swoją opinię, nikogo nie chcę bynajmniej zmuszać, by się ze mną zgadzał. Jakoś po prostu nie mogę jej ścierpieć. Być może mimo 24 lat na karku, nie dorosłem jeszcze na tyle by patrzeć na takie zachowanie, jakie reprezentowała Taiga, inaczej jak z irytacją czy niesmakiem.
Re: Taiga, grrr...
A co do Ryuujiego – kliknij: ukryte nawet sama Kawashima wprost powiedziała mu w twarz – „Przestań bawić się w ojca”. Więc to samo przez siebie mówi.
Re: Taiga, grrr...
Poza tym uważam że związek Ryuujiego z Kushiedą
byłby wstanie pociągnąć tą serię, jako że większość postaci ma dobrze ponakreślane charaktery i zachowuje się w logiczny, „realny” sposób. Choć rozumiem że, dla fanów Toradory, to co piszę to profanacja. Po prostu chcę wyrazić tu swoją opinię, mimo że rożni się ona od oceny większości.
Re: Taiga, grrr...
Może to tylko moje fanowskie obawy, tym bardziej, że stosunkowo niedawno odświeżałem sobie tą serię, niemniej – myślę, że lepiej wyjdzie na tym anime jeśli Taiga zostanie tą samą irytującą (lub dla innych urzekającą) tsundere, a Ryuuji młodzieńcem nie do końca rozumiejącym uczucia wyższe Aisaki… I w sumie paru innych osób też.
Re: Taiga, grrr...
Cudo!!!
Oczywiście pierwsze odcinki zabawne z lekką nutą romantyku. Jednak wraz z rozwinięciem akcji jest coraz ciekawiej i anime zaczyna bardzo wciągać. Ale ostatnie odcinki to była bomba romantyzmu!!! Takie to słodkie… Jedno z najlepszych anime ,które nie tylko daje śmiech przy oglądaniu ,ale też samo wspomnienie rodzi uśmiech na twarzy. Można było przewidzieć tylko jedną rzecz ,która jest mało istotna bo jak to się potoczyło… Czekam na kontynuację i to koniecznie! Mam nadzieje ,że będzie bo anime rewelacyjne! Polecam każdemu kto lubi romantyczne i słodkie zakończenia!!!!!!!
Re: Cudo!!!
Re: Cudo!!!
Re: Cudo!!!
Re: Cudo!!!
przez większą część odcinków dziwiłam się „czemu wszyscy, aż tak to zachwalają… jest dobre ale nie wyśmienite… na osiem zasługuje, ale aż tyle dych?”
Po zakończeniu… sama wystawiłam 10! ^^
Naprawdę fajna seria, choć największym atutem jest właśnie zakończenie.
Poza tym oczywiście trafny humor, bohaterowie… muzyka też całkiem całkiem – szczególnie pierwszy op mi się spodobał. Tylko że cały wybuch świetności tego anime skoncentrowany był tylko na zakończeniu, a przez całą resztę… no cóż… Toradora trzyma wysoki poziom, ale przez większą część jest po prostu dobra.
Mimo wszystko, pewnie jeszcze wrócę, by podziwiać losy „Kieszonkowego Tygrysa” i nie jeden raz będę wspominać parę scen z łezka w oku ^^.
No cóż… jestem świeżo po obejrzeniu serii, więc też emocje sprowokowały moją ocenę – 10… jak ochłonę to pewnie będzie 9, bo wciąż wielki plus za zakończenie ;)
HAHA! Ale jedno jest pewne… zostałam fanką Inko‑chan >:P
Daje ocenę 9/10 ;) i oczywiście wpisuję na listę anime do których sięgnę jeszcze nie raz nie dwa.
Raz jeszcze.
Wielki plus.
Na tytuł anime natykałam się kilka, może kilkanaście razy. W końcu (nie bez zachęcenia mnie przez moje koleżanki‑otaku) zabrałam się do pierwszego odcinka. Fabuła z początku wydała mi się naciągana kliknij: ukryte Przykro mi, ale dziewczyna z drewnianym mieczem przyszła zabić niebieskowłosego kolegę? Przywykłam do niej jednak szybko. W Ryujim zobaczyłam kogoś, kogo w wieku lat dziesięciu uważałam za ideał mężczyzny kliknij: ukryte (sprząta, gotuje, a przy tym nie jest tępy… tylko ten wzrok). Taiga bardzo przypominała mi Louise z „Zero no Tsukaima”, o którym wspomniałam wcześniej – niska, długowłosa tsundere, o tym samym głosie (musicie wiedzieć, że ZnT było jednym z pierwszych moich anime i czuję doń ogromny sentyment). Kitamura… ten mnie irytował swoją niedomyślnością, mimo to był sympatyczny. kliknij: ukryte Szkoda biedaka, cały czas jego miłości odrzucały go, a on, mimo to, potrafił być wesoły. Minori wolę opuścić bez komentarza, za dużo by on zdradzał, podobnie jak opis Ami, którą bardzo polubiłam.
Grafika… grafika jest bardzo dobra, ale przyznam, że bardziej do gustu przypadły mi projekty postaci z „Hatsu‑koi limited!”, które nie zniewalały pięknem i takim dopracowaniem. Miały jednak oczy w normalnym rozmiarze. „Toradora!” nadrabia jednak tłami. Są ładne i dopracowane. Nie to co „Mushishi” co prawda, ale to zupełnie inny gatunek.
Jeśli zaś chodzi o muzykę, to polubiłam pierwszy opening i ending. Oddawały one, moim zdaniem, cały charakter serii. Cicho zaś przyznaję, że czasem nucę początek openingu.
Myślę, że będę do „Toradory!” będę wracać.
Ja bym powiedział, że to ta sama postać tylko inaczej narysowana. To się nazywa tsunderie, czyli dziewczyna o charakterze typu tsundere zagrana przez Rie Kugimiyę. Wszystkie role żeńskie tej pani są jednakowe, więc Twoje spostrzeżenie jest słuszne.
Chociażby Alan Naismith (dokładniej Flora Skybloom, też z głosem Rie) to całkiem inny rodzaj tsundere niż ww. No i nie zawsze ogranicza się do tego archetypu…
Im bardziej jakaś seria jest chwalona, z tym większym sceptyzmem do niej podchodzę.
Tak było też w tym przypadku. Zachęcające komentarze, twierdzące, że ta seria jest wyjątkową szkolną historią zachęciły mnie do zapoznania się z tą pozycją. A że komedie szkolne są już tematem bardzo oklepanym i wykorzystanym do cna, nie spodziewałem się niczego odkrywczego. A tu.. niespodzianka? Nie do końca.
Seria niewątpliwie jest urokliwa, gagi są śmieszne, jest mnóstwo zabawnych momentów, bohaterowie są sympatyczni, a przy tym każdy jest inny, każdy jest indywidualnością. Nie da się ich pomylić, nie są też irytujący, choć w przypadku Taigi zaczęła mnie wkurzać mniej więcej od połowy serii.
Tu dochodzimy do kwestii fabuły, która jest.. bardzo typowa. Mamy trójkąt romantyczny, niespełnione miłości, problemy rodzinne, bo w każdej szanującej się serii bohaterowie pochodzą z rozbitych rodzin lub są sierotami, tak. Rozumiem „kryzys ideii rodziny”, ale pojawia się to stanowczo zbyt często.
Abstrahując od tego, to anime wyróżnia się spośród innych tego gatunku swoją sympatycznością, zabawnymi bohaterami. I tylko tym, bo rozwiązania fabularne są miejscami dość nielogiczne, choćby zachowanie głównej pary z związku z ich rodzicami. Nieraz zachowali się jak szczeniaki z przedszkola, bardzo niedojrzale, a mają po 18 lat bodajże.
Pocałunki w ostatnim odcinku.. ach, ach :D Pięknie ukazane, bardzo dobra scena.
Mimo pewnych wad, serię ogląda się nieźle. Gdyby nie udane elementy humorystyczne, moja ocena poszłaby znacząco w dół.
Kilka słów
refleksja
W świecie anime jestem jeszcze mocno nieopierzonym żółtodziobem, więc nie mam tu specjalnie pola do wymądrzania się. Przy ocenie każdej serii na dalszy plan odkładam rozbijanie na czynniki pierwsze fabuły czy konstrukcji postaci, muzykę, „kreskę”. Kieruję się tym, co dzieje się ze mną po skończeniu ostatniego odcinka. Jeżeli zaczyna się gorączkowe poszukiwanie w necie recenzji, artworków, tropienie OVA oraz tropienie newsów i przypuszczeń odnośnie kolejnej serii, a z głowy przez najbliższe kilka dni wyjść nie może piosenka z openingu/endingu serii, to wiem, że trafiłem w sedno. Po jakimś czasie widzi się błędy i niedoróbki danego anime. Dla mnie jednak najważniejsze zawsze pozostaje to, co czuję w tych pierwszych dniach.
Tyle tytułem wstępu. Można się chyba po nim domyśleć, jaka jest moja opinia o historii Taigi i Ryujiego. Naprawdę nie przypuszczałem, że, bądź co bądź, komedia romantyczna wywoła u mnie tak silną reakcję. Ja, chłop ponad dwudziestoletni, o gruboskórnością nosorożca, niewzruszony przy większości scen miłosnych wynurzeń, jakie mi było dotąd dane oglądać, zanotowałem na okoliczność śledzenia Toradora! parę zawstydzających momentów własnej słabości, kiedy oczy, mówiąc delikatnie, nieco mi się spociły. Cholera, i pocą się nadal gdy niektóre z tych scen przywołuję sobie w pamięci! Nie spodziewałem się po sobie tego, że kliknij: ukryte już w okolicach 8 odcinka wiedziałem, że złapię niesamowitego wkurwa, jeżeli ta historia na finiszu wyglądać będzie inaczej, niż w pięknej scenie na początku 25 epka ( pocałunek Ryujiego i Taigi- autentyczny majstersztyk, perfekcja. I to w momencie w którym zaczynałem się dziwić, że zakochana dwójka jakoś nie okazuje sobie za wiele czułości).
W sprawie innych walorów tej serii, czyli niewymuszonego humoru, wielowymiarowych i ewoluujących postaci wypowiadać się nie będę- dużo lepiej zrobili to przedmówcy. Gdybym miał się do czegoś w Toradora!, to może ewentualnie do tego, kliknij: ukryte że miłość Taigi i Ryujiego wyskoczyła trochę jak pajacyk z pudełka. Jasne, były sceny, które odkrywały przed widzem, co tak naprawdę dzieje się w serduchach bohaterów. Ale nie było u nich tego widać w normalnym zachowaniu- choć oboje niebywale peszyli się przy swoich „jawnych” sympatiach- Kitamurze i Kushiedzie. Ale wydaje mi się, że to po prostu kolejny smaczek, który podrzucili nam twórcy. Ryuji i Taiga odnaleźli siebie, znaleźli to coś „delikatnego i słodkiego”. Spędzanie razem czasu było dla nich tak naturalne i oczywiste, że nawet tego nie zauważali. I to jest właśnie przejaw tego „poziomu wyżej”, tego czegoś, co stoi ponad pierwszym zauroczeniem, szczenięcą miłością czy może nawet ponad normalnym ,zdrowym związkiem. To jest ten najdroższy na świecie skarb. Odnalezienie. Dwie połówki jednego jabłka. Brzmi naiwnie i infantylnie, ale jak widać jednak się zdarza. Choćby i tylko w anime.
9/10.
top gatunku ostatnich lat
Co mogę powiedzieć, im dalej w las tym lepiej, niemniej uważam, że od połowy do 3 odcinka przed końcem – to najlepsze odcinki, koniec to tylko wyjaśnienie, abo takie musiało być, trochę się przedłużyło, bo starano się poświęcić czas każdej osobie. Widzimy wszystkie znane motywy, można rzec, że nic nie może nas zaskoczyć, jednakże fabułą wciąga, bo jest ciekawa i jest przystępnie podana widzowi, toteż całość ogląda się miło i przyjemnie. Kreska jak dla mnie jest specyficzna, nie wiem,czemu ale to chyba 3 tytuł jaki widziałem, gdzie kreska jest czymś więcej niż tylko grafiką – ma jakby własną historię, współgrającą z bohaterami. Naprawdę rzadko zdarza mi się coś takiego oglądać. Oppening ciekawy i dość specyficznie klimatyczny, muzyka – współgrała z resztą, a wszystko złożyło się na to, że otrzymaliśmy coś co nam jest znane, ale w fajny sposób pokazane, toteż dzięki temu taka wysoka ocena.
Co do zakończenia – widać, że nie wszyscy oglądają „endingi”:P a tu w ostatnim odcinku takiego zwyczajnego nie ma. Zakończenie takie jakie powinno być – tego oczekiwałem, bo gdzie trzy się biją może skorzystać jedna. A i jedno słowo: gdyby się odważyła wcześniej, byśmy mieli od 1/3 zupełnie inną serię.
Dałem 10/10, a serię obejrzałem 2 raz, bo w tej oklepanym gatunku łatwo się sparzyć, próbowałem obejrzeć jedne z nowszych serii tj. z ostatniego 10 lecia, które jeszcze nie oglądałem, ale na ogół po 5 epkach następował koniec więc obejrzałem sobie jeszcze raz Toradorę, bo warto, z jednej strony, żeby się pośmiać, bo zawiera wiele gagów itp, a z drugiej troszeczkę zobaczyć to z innej perspektywy.
Polecam all.
Pozrawiam.
świetne
Animacje – wysoka jakość i te drobne szczególiki które można dzięki temu wyłapywać wzrokiem (np. kliknij: ukryte bardzo krótka linia serca Ami).
Humor – przedni (ostatnimi czasy anime z rzadka mnie rozśmieszają, temu się to udało w niemal każdym odcinku)
Scenariusz – trzymający poziom i logiczny!
Zakończenie – dobrze zgrane i „dojrzałe”, choć wolał bym w roli księżniczki Ami‑tan (no ale to tylko moje osobiste odczucie).
Ocena końcowa – 8,5/10 serdecznie polecam fanom niesztampowych komedii obyczajowo‑szkolnych
Taigaaaa :D!
Anime tak pozytywne, że gdyby stworzyć konwersję do „sali samobójców” Główni emo rzygali by tęczą(cytując N.K).
Żeby nie było – Jesteś fanem Tsundere? Masz dosyć oglądania coraz głupszych gagów w romanso‑haremówkach?
za dużo fanserwisu? obejrzyj „toradorę” na pewno nie będziesz żałował. I nie wzbraniaj się dużą ilością odcinków – uwierz mi, około odc. 20 będziesz żałował że nie ma kolejnych 20 :)
Polecam.
2 seria.
Re: 2 seria.
świetne anime
Cudne anime
wolny czas?
hop! Toradora! jeszcze raz! moim ulubionym gatunkiem sa tepe naparzanki, a to ogladam juz 4 raz…
powinni specjalnie dla tego anime wprowadzic trzy gwiazdki oznaczajace „ulubione” i podniesc skale oceny do 20 ^^
ulubieni bohaterowie ze wszystkiego co widzialem. nuff said.
Wszystko po prostu mnie oczarowało a sam koniec był po prostu… no i nie mogę znaleźć słów żeby je opisać. Je TRZEBA obejrzeć!
;)
I nic tu dodać, nic ująć.
"I'm a dragon, you're a tiger."
Ano właśnie – co do postaci. Nasz Takasu był chłopcem‑aniołem o twarzy potencjalnego mordercy. To zestawienie było wyjątkowo dobre, bo budowało pozory. Jednak w porównaniu do uroczej Taigi, tygrysa‑mściciela, był wyjątkowo potulnym barankiem. Wydaje mi się, że dwójka głównych bohaterów została dobrze dobrana, choć Takasu nie był zbyt intrygującą postacią. Był po prostu miły. Z kolei Minorin wydawała mi się naprawdę dobrze wykreowanym charakterem, choć zaczęłam to doceniać dopiero w ostatnich odcinkach. I wydawało mi się, że sama przeczyła swoim słowom - kliknij: ukryte bo w końcu poświęciła swoje szczęście na rzecz kogoś innego, a sama instruowała kogoś innego, by tego nie robić. Kitamura był dla mnie „w porządku”, choć, mimo ważnej roli, nie był zbyt zachwycającą postacią. No i Ami – prawda w prawdzie, czyli za kurtyną oschłej lalusi kryła się inna postać, odkryta dopiero przez prawdziwych przyjaciół.
Jeśli chodzi o zakończenie – nie do końca satysfakcjonujące, ale przynajmniej niespodziewane. W dodatku scena pocałunku jest definitywnie najlepszą, jaką kiedykolwiek widziałam. To także działa na plus całej serii.
Co jeszcze? Niesamowite metafory. Taaaak. Za to należy się naprawdę pochwała. Niektóre przyrównania były trafne, a jeśli się ich nie rozumiało – wówczas cała seria dla potencjalnego widza stawała się tylko komedią romantyczną.
Jestem zadowolona, że obejrzałam tą serię. Nie wiem czy zapadnie w mojej pamięci, ale uważam ją za po prostu dobrą. Z tego co pamiętam manga bardzo mi się podobała, ale widzę jednak jakąś chociażby niewielką przepaść pomiędzy dziełem pisanym a animowanym. Nie zaboli jak nie obejrzysz, ale jeśli jesteś zwolennikiem gatunku – pora zasiąść i uruchomić pierwszy odcinek!
Czy ja wiem...
Mógłbym pozostać przy tym, że anime jest po prostu dobre i nic więcej, aczkolwiek znajduje się ono w czołówce najbardziej popularnych serii. Wymagam zaten więcej. Nawet w swoim gatunku jest tylko jedną z solidniejszych produkcji.
Re: Czy ja wiem...
NK było zabawne i bardzo przyjemne. T! natomiast ma co najmniej dwa plusy wyżej, jeśli nie więcej.
+ zupełnie przyzwoita ilość fanserwisu (czyli mała)
+ ewoluujący bohater (np. Taiga)
+ inteligentny, dojrzały bohater (Ami i Minorin)
+ ciekawie rozgrywająca się akcja pomimo braku nadprzyrodzoności
+ ładnie pokazane relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami.
Nie biję przed tą serią pokłonów, choć uznaję przeważającą w niej ilość zalet. Nie miałam zbyt wielkich oczekiwań, a seria mnie zaskoczyła. Nie ważne zresztą, jak obejrzę do końca, to skomentuję krytyczniej. Ale Nyan Koi z pewnością kuleje z błędami bardziej. Stereotyp, przewidywalność i zupełnie niepotrzebnie dodane umagicznienia >_<.
Pomącili
Świetne, szczerze mówiąc to spodziewałam się takiego obrotu spraw trochę;). Ale nie powiem, że anime było schematyczne. Również sądzę, że nie wszystko jest naprostowane. kliknij: ukryte Ta końcówka z ucieczką Taigi była niezrozumiała troszeczkę. Po co to zrobiła? No tak wierzyła w niego, ale przecież chciała z nim być. Nie ogarniam. Ogólnie fajnie tylko te dwa ostanie odcinki pomącili i zostawili jakby mieszany posmak..
Re: Pomącili
Re: Pomącili
9.5/10
No cóż, mimo, że to anime wydano w 2008, wciąż liczę, że powstanie kontynuacja serii, która przynajmniej naprostuje parę spraw. J.C.Staff ma do tego okazję, bo wiele osób polubiło serię, więc na spadek oglądalności skarżyć się by nie mogli.
Jak napisałem w temacie, 9.5/10.
Ciekawe, ale...
Re: Ciekawe, ale...
Re: Ciekawe, ale...
Re: Ciekawe, ale...
Re: Ciekawe, ale...
swietne
Polecam.
Zakończenie do bani
Re: Zakończenie do bani
Re: Zakończenie do bani
najlepszy romans, jaki do tej pory widziałam
zdecydowanie polecam tą serię wszystkim fanom czystych komedii romantycznych. to było pierwsze romansidło, które obejrzałam jednym tchem i chętnie kiedyś rewatchnę. znacząco wybija się z szarej reszty.
poza tym, scena pocałunku jest najbardziej epicka ze wszystkich anime <3
zawiodłam się
Początek podobny do większości romansów – 2 osoby na początku się neinawidzą, łaczy je sekret (nic oryginalnego), właściwie po 5 sekundach 1 odc. wiadomo kto z kim będzie. Po co czekąc na to aż 25 odc? 15 by wystarczyło i nie wynudziłabym się tyle. Niby całkiem przyjemnie się oglądało, ale chwilami było nawet wkurzajace. Beznadziejne zakończenie: kliknij: ukryte żenujący pomysł z ucieczką i ślubem i sielankowe zakończenie… tak było by całkiem znośnie… a tu nagle Taiga nie wiadomo czemu jedzie do matki z którą nie mogła porozmawiac nigdy wczesniej, ale teraz oczywiscie musiała. nie mogła tez pojechac tam z ryuujim, zachowac się jak człowiek i normalnie rozwiązywać problemy – bo wtedy nie było by tego „pięknego” zakończenia ze zdjęciem i ogromnego zaskoczenia w 25 odc.. Po co? Zeby wyjść poza schemat? Trzeba było wymyśl coś innego na początku, a nie jeszcze bardziej psuć to anime.
Oczywiscie nei było jakieś straszne – ale po recenzji i ocenach spodziewałam się o wiele więcej.
Re: zawiodłam się
Re: zawiodłam się
Re: zawiodłam się
Na końcu serii, bodajże w 24 odcinku była mowa o tym, kliknij: ukryte że jej ojciec „splajtował i zwiał”. Tak bywa, biznes nie wypalił, a tym samym Taiga straciła środki do życia. Jak myślisz, po co matka po nią przyjechała? Nie dlatego, że nagle postanowiła odbudować rodzinę, tylko dlatego że jako jej opiekunka musiała wziąć za nią odpowiedzialność. Ot i cała historia :)
Re: zawiodłam się
Re: zawiodłam się
Jej matka dałaby Taidze pieniądze? Wolne żarty, to jej ojciec miał dużo kasy, ale zbankrutował i uciekł. Nie sądzę, żeby jej matkę stać było na utrzymanie takiego apartamentu, zwłaszcza, że niedługo miała urodzić dziecko, a wiadomo że nowy członek rodziny = zwiększenie wydatków.
Oczywiście mogła zamieszkać z Ryuujim, ale wydaje mi się, że uświadomiła sobie, że oboje są po prostu dzieciakami i powinni zadbać o swoją przyszłość, zamiast bawić się w zakładanie rodziny (przydałoby się wcześniej skończyć studia). Poza tym, szczerze wątpię, że matka by na to zezwoliła, a gdyby jej się coś takiego nie spodobało spokojnie mogłaby na Ryuu nasłać policję, ponieważ nadal byłaby prawnym opiekunem Taigi (w Japonii pełnoletność osiąga się w wieku 21 lat, o ile się nie mylę, a wieku 18 można zawrzeć małżeństwo).
Poza tym podejrzewam, że Taiga, widząc jak rodzina Ryuujiego się ze sobą pogodziła, także zapragnęła pobyć trochę swoją matką – jak by nie patrzeć samotne mieszkanie przez tak długi czas musiało być dołujące.
Re: zawiodłam się
Nie przypadlo mi do gustu
dycha, jak w pysk strzelil.
Nie jestem osoba, ktora lubi ogladac ponownie anime, ktore juz wczesniej widziala. I tez tego prawie nigdy nie robie. A juz szczegolnie nie w przypadku romansow. Dlatego tez uwazam, iz fakt, ze wlasnie zaczynam ogladac Toradora trzeci raz swiadczy tutaj o czyms sam w sobie.
Jest to anime zaprawde wyjatkowe. Niby nie majaca w sobie nic nadzwyczajnego fabula. Niby typowe, nie wyrozniajace sie niczym szczegolnym postaci. Niby. Ale co ja tu bede wywody prawic. Recenzja ujela to wystarczajaco dobrze. Tak – wspaniale sportretowane postaci oraz ich rozwoj. Tak – niby zwyczajna, a jednak zupelnie nie_zwyczajna fabula. Tak – wrecz niespotykany realizm oraz dbalosc o szczegoly. Wreszcie tak – anime pod kazdym wzgledem wybitne, wyjatkowe, po prostu niespotykana perelka ukryta pod plaszczykiem typowego szkolnego rom‑kom'a.
Krotko mowiac: ogladac, ogladac, OGLADAC!!!
PS. Co do zakonczenia… kliknij: ukryte Nie podzielam, szeroko przyjetej zdaje sie, opinii jakoby bylo ono zepsute. A i owszem, na poczatku ucieczka Taigi mnie tez wybila z „fabulowego balansu”, jednak gdy wezmiemy pod uwage postaci, ich przezycia, rozmowy, wnioski etc. nie mozemy tego zaklasyfikowac jako rezultatu nielogicznego, czy tez nie pasujacego do fabuly/charakterow postaci. Przyznaje, ze nie jest to zakonczenie ~idealne~, ale z drugiej strony: czy zycie, takie prawdziwe, kiedykolwiek uklada sie idealnie? Zreszta – czy po tym, jak Taiga byla swiadkiem pogodzenia calej rodziny Ryuuji'ego, jest to jakimkolwiek zaskoczeniem, iz ona zapragnela tego samego dla niej oraz swojej matki? I ze nie czekajac, postanowila tego dokonac natychmiast, nic nikomu przedtem nie mowiac?
Tak wiec jak dla mnie, dobrze jest tak, jak jest. Rzeczy idealne rzadko bywaja piekne, czesciej nudne. A juz napewno nie sa lepsze od tych 'realnych', ktore mimo, ze na pierwszy rzut oka mniej zrozumiale, sa o tyle ciekawsze, lepsze, a jako wynik – o ile piekniejsze.
Świetne anime , beznadziejne zakończenie.
Podobało mi się.
Przyjemne, aczkolwiek...
Postaci są naprawdę zróżnicowane i ciekawe, aczkolwiek nie znoszę Ami. Wiem, wiem – po prostu w anime musi być ktoś, kto chce pokrzyżować plany głównego bohatera, mieć paskudny charakter, i tak dalej… Ale po prostu jej nie cierpię.
Soundtrack jest naprawdę cudowny. Piosenki są ciepłe, niektóre żywiołowe, podkreślające dynamikę i akcję, inne melancholijne i spokojne. Wszystkie jednak są delikatne i lekkie. Bardzo przyjemne dla ucha.
Grafika jest na dość wysokim poziomie, postaci są naprawdę śliczne.
kliknij: ukryte Jedyne co mnie naprawdę zdenerwowało, to zakończenie. Moim zdaniem kompletnie bezsensowny jest wątek ucieczki Taigi i Takasu. I nie wierzę, że ich – zdawałoby się – rozsądni przyjaciele będą tak ich wspierać w tej sprawie. Gdyby moi przyjaciele uciekali z tak błahej przyczyny, starałabym się ich zrozumieć i im pomóc, ale nie w ten sposób, w jaki zrobili to bohaterowie Toradory!. Przecież to była idiotyczna decyzja, to nie było rozwiązanie problemów, to była od nich ucieczka. Poza tym bardzo rozczarował mnie wyjazd Taigi. To anime powinno zakończyć się wesoło, pogodnie, radośnie. Przeprowadzka Taigi niemal nie daje szans na rozkwit jej związku z Ryuujim…
Podsumowując – anime naprawdę urocze i warte obejrzenia, lekkie i przyjemne. Na pewno będę je miło wspominać i nieraz do niego wrócę, aczkolwiek nadal będę czuć małe rozczarowanie, jeśli chodzi o zakończenie.
Re: Przyjemne, aczkolwiek...
Re: Przyjemne, aczkolwiek...
Re: Przyjemne, aczkolwiek...
moze byc
zakonczenie bylo przewidywalne, ale tak jest zawsze w tego rodzaju seriach.
kliknij: ukryte odcinek kiedy wyznaja sobie milosc na moscie powiniemn byc ostatnim, a tu jeb, watek z ucieczka, dziadkowie, itd. przeciagneli za bardzo. a w polowie ostatniego kiedy taiga uciekla, szok, WTF? co tu sie wyprawia w ogole ;P dobrze ze chociaz w creditsach sie wyjasnilo, bo juz myslalem ze jednak czerwona go zdobedzie ;p. a tekst przewodniczacego gdy robili zdjecie mnie rozwalil ;p „prosze robic szybciej to zdjecie, bo moja boska moc jest juz na wyczerpani” czy jakos tak xd
anime przecietne, ale to dlatego ze nie gustuje w takich, ale musialem obejrzec cos normalnego, sexy commando i saga hare+guu zrobilo mi troche wode z mozgu ;P a noty z recki mnie zachecily.
co do postaci, to wkurzala mnie ta czerwono wlosa kolezanka, caly czas sciemniala o swoich uczuciach, byla taka zaklamana ze az patrzec na nia nie moglem, byla zbyt dobra, mila zyczliwa – ludzie, tak nie mozna zyc!! po co sie oszukiwac?. za to bardzo polubilem ami, byla bezposrednia, szczera i wiedziala jak wkurzyc otoczenie, kliknij: ukryte pomijajac te pierwsze 4‑5 odcinkow gdzie „chodzila z glowa w chmurach” blee, o taidze trudno mi sie wypowiadac, nie czesto spotykam takie cos, ale tez ja polubilem na pewien sposob, szczegolnie te jej nieudane rozmowy z przewodniczacym na poczatku ;p reszta po prostu byla.
fabula, byla jakas? ;P
anime 7/10
jeszcze intro z poczatku bylo dobre, drugie intro w zyciu ktorego nie chcialo mi sie przewijac przy ogladaniu ;P dodatkowy + za to.
dycha ;)
zastanawiam się jednak czemu większość osób tak źle ocenia Taigę nawet nie oglądając wszystkich odcinków Toradory!.Przecież, gdzieś tak w połowie serii Taiga stała się osobą z uczuciami, wcześniej po prostu nie miała przyjaciół, dlatego czasem byłą wreda, ale później się zmienia…i dlatego jest właśnie moją ulubioną bohaterką, a moja ocena dla Toradory! równa się +10!!! ;)
Nie jest źle
dyszka
Wiele osób narzekało na zakończenie. Dla mnie wszystko złożyło się w logiczną całość. Poza tym to przecież ekranizacja light novel, dość wierna.
Polecam osobom które tak jak ja sądzą, że istotą komedii romantycznej nie jest wymyślanie na siłę czegoś oryginalnego, ale pokazanie świetnie znanej historii w taki sposób, że ciągle trzyma nas w napięciu. Pozdrawiam
Re: dyszka
Miła, lekka komedia romantyczna. Mimo braku porywczej akcji, nie mogłam odpędzić się od ekranu. W każdym anime może znaleźć wiele wad, ale w tym akurat naprawdę nie zwracałam na nie uwagi.
1.po pierwsze:współczuje Japońskim dziewczynom jeżeli aż takie batalie rozgrywają się z powodu miłości.
2.Jestem zwolennikiem serii z wartką akcją,strzelaninami,walkami itp. itd.Zdanie które głosiło że to anime dla wszystkich potraktowałem jako sprawdzian.I swoich sił i opinii recenzanta.I mimo licznych wad które wymieniłem to nie nudziłem się(co jest raczej zaskakujące po moim wcześniejszym repertuarze)a także miło mi się oglądało mimo niekiedy żenujących chwil bo w końcu życie jest zbiorem przypadków i absurdów,nie można aż tak tego krytykować w końcu napewno inna kultura tak wpłynęła na taki sposób przedstawienia postaci.Być może dlatego że jestem troszeńke starszy to patrze na to z tej perspektywy ale to nie zmienia faktu że głowny temat jest rzeczą ponadczasową,że rzeczywistość i życie nie jest takie jakbyśmy sobie to wymarzyli.Zresztą wiele zachowań było też bardzo naturalnych więc trzeba spojrzeć na to też tej strony.Swoją drogą i tak wywarło ono na mnie duże wrażenie gdyż sam bym siebie nie podejrzewał o oglądanie czegoś takiego.A jednak nie przerwałem emisji na moim monitorze i dotrwałem do końca.Coś ta seria w sobie ma.Suma sumarum‑koniec patetycznych tekstów:ocena 7 ode mnie za zakończenie które przewidziałem w 1 odcinku i wątek miłosny w złej kombinacji.Strasznie się rozpisałem….
Poprawiono spoilertaga.
Morg
Prawdziwa perełka!
Później obejrzałem całą masę różnistych Clannadów, Kanonów i innych romansideł (nie tylko od Key'a ;). W zasadzie widziałem wszystko z tego gatunku, co tylko przyszło mi do głowy, co znalazłem na tej stronie i co udało mi się wygooglać.
I po tym roku niezmiennie twierdzę, że to jak dotąd najbardziej kompletna, najbardziej wiarygodna, dopracowana i po prostu piękna historia. Nigdzie nie widziałem tak dobrze, logicznie rozwijanych postaci – a pamiętając o tym, że za pierwszym razem to właśnie podobało mi się najbardziej – podczas drugiego seansu na rozwój zwróciłem szczególną uwagę. Tym razem sposób poprowadzenia bohaterów zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie – a w szczególności to, jak różne duże zmiany sygnalizowane były drobnymi gestami i wydawałoby się nieistotnymi półsłówkami na kilka odcinków wcześniej.
Gdybym mógł wystawić ocenę, dałbym 10,5 w skali do 10 ;) Dla mnie to arcydzieło tego gatunku i wzór do naśladowania dla przyszłych scenarzystów. Jednym słowem – prawdziwa perełka!
jest co komentować!
;)
:)
kliknij: ukryte Doskonale opisuje ją równanie:
(Shakugan no Shana) + (Zero no Tsukaima) – MAGIA = Toradora!
1) Seiyuu podkłającą głos do Taigi rozpoznałbym z zamkniętymi oczami (ta sama co podkładała głos Shanie/Louise w w/w seriach)
2) Jeśli chodzi o wygląd, to Taiga to taka Louise przefarbowana na blond.
3) Ryuuji to z kolei wykapany Yuji z Shakugan no Shana, tym razem bardziej względem charakteru niż wyglądu.
4) Ike z Shakugan no Shana = Kitamura, tego nie skomentuję.
5) Baka inu! -> naprawdę, dość tego nasłuchałem się w Zero no Tsukaima, ile można?
6) Urusai, urusai, urusai! -> j/w z Shakugan no Shana.
Jedynymi oryginalnymi postaciami były Kawashima i Minori, co mnie bardzo zaskoczyło i wniosło niewielki powiew świeżości.
Ot tyle.
Re: :)
PS.wrogowie kieszonkowca(taigi) łączcie się!!!
PS. Nie radze oglądać OVA – Dno;[
Toradora
kliknij: ukryte No i słusznie sie bałem. Ostatnie dwa odcinki zniszczyly wszystko, akcja przyspiesza strasznie, jakby pozostale odcinki byly robione przez zupelnie innych tworcow. Wielu z was tak bardzo sie podoba scena pocalunku. No fajnie, ze w koncu sie doczekalismy, wiele anime konczy sie na wyznaniu milosci i rumiencu na twarzy obojga bohaterow. Moim zdaniem pocaleunek (czyt. uswiadomienie sobie przez bohaterow co naprawde czuja) powinien przyjsc wczesniej. Kolejne wydarzenia mialyby wtedy sens, moznaby bylo je dokladniej przedstawic zamiast przeskoczyc nad nimi, wstawiajac ostatnia scene na pocieszenie.
Podsumowujac. Anime polecam wszystkim, dla fanow romansu pozycja obowiazkowa. Końcówka kliknij: ukryte niestety rozczarowuje. Jest wiele anime, które dały mi do myslenia, dały mi powod do płaczu i chwile refleksji. Toradora zostawi tylko miłe wspomnienie przyjemnie spedzonego czasu.
zachwyca
Jestem zachwycony tym anime, trzymało mnie od samego początku świetnym humorem i nietuzinkowymi bohaterami do samego końca wciągającą i mimo wszystko zaskakującą fabułą.
Polecam je wszystkim :)!
takie sobie
To anime zasłużyło na 10
Postacie- nie cierpiałam Ami i Minori, dopiero potem je polubiłam. Fajnie, że Ami nie okazała się skończoną idiotką, podobało mi się rozwinięcie tej bohaterki. Taiga i Ryuuji- ich nie da się nie lubić… Kitamura trochę zniknął w tle, ale gagi z nim były świetne.
Do grafiki miałam problemy z przyzwyczajeniem się, ale z czasem stała się jedną z moich ulubionych. Za największą zaletę uważam to, że każda z tych postaci miała po kilka(naście) strojów i fryzur, nie było nikogo, kto przez całą serię dysponowałby jednym i tym samym ubraniem. O tła też zadbano… z resztą, o tym więcej w recenzji, zgadzam się z nią w 100%.
tu nie ma co komentowac
nawet nie umiem tego napisac ne… ;)
To co istotne...
Krótko
Jedno z najlepszych w swoim gatunku
Wszystkie postacie mają swój urok, każdą z nich da się polubić. Moimi faworytkami są Taiga i Ami – każda z nich jest zupełnie inna, każdą lubię na inny sposób.
Taiga jest uparta, udaje, że nic jej nie rusza, zachowuje się agresywnie, a jednocześnie, przy bliższym poznaniu okazuje się być niezdarną, uroczą osóbką, która chowa w sobie mnóstwo ciepła przeznaczonego dla najbliższych. Z pewnością przez całą serię ta postać bardzo się rozwija. Ami natomiast uwielbia grać, tworzyć maski, do których potem tak się przywiązuje, że boi się rozstania z nimi. Nie wie, co ludzie pomyślą o jej prawdziwym „ja”, więc skrzętnie ukrywa swoją osobowość. Jednocześnie, nawet jeśli nie chce tego po sobie pokazać, widać jak bardzo troszczy się o przyjaciół, wiadomo, ze nie są jej obojętni, choć ona okazuje to na swój pokrętny sposób. To właśnie Ami pozostaje tak zwanym „głosem rozsądku”, jedyną normalną w momencie, kiedy wszyscy pozostali wariują z powodu uczuć. Jest też doskonałą obserwatorką i to właśnie ona przez cały czas widzi uczucia innych.
Ryuuji także zyskał sobie moją sympatię, można powiedzieć, że wyróżnia się trochę na tle innych postaci męskich występujących tego typu produkcjach. Natomiast niezmiennie bawił i dziwił poziom jego bystrości – i to nawet, jeśli Ami podsuwała mu pewne rzeczy prawie pod sam nos.
Minori i Kitamura – obie postacie lubiłam, obie troszkę straciły w moich oczach podczas seansu. Jednak Minori jest jedną z ciekawszych postaci, jakie spotkałam w anime. I mnie nie irytowała. Smuci odsunięcie Kitamury na dalszy plan w drugiej połowie serii.
Fabuła jest raczej typowa dla serii szkolnych. Mamy wycieczkę klasową, festiwal kulturowy, basen itp. W przypadku Toradory! pojawia się ten szczególny klimat, który sprawia, że oglądając serię po twarzy błądzi uśmieszek. Pierwsza połowa spełnia też swoją rolę komediową – wiele scen wywoływało u mnie ataki chichotu. Natomiast w drugiej połowie robi się już poważniej, co wrażliwszym osobom (w tym mnie) zdarzało się, że oczy wilgotniały. Mnie to odpowiada, zwłaszcza, że taki zabieg doprowadził do porządnego zakończenia, co niestety jest w anime rzadkością…
Muzyka bardzo mnie przypadła do gustu i do teraz od czasu do czasu zdarza mi się słuchać tych utworów. Zwłaszcza pierwszy opening, którego słucham od roku i jeszcze mi się nie znudził.
Seiyuu spisali się bardzo dobrze, czego zresztą należy się po takiej obsadzie spodziewać – Yui Horie, Rie Tanaka, Rie Kugimiya… trzeba wymieniać dalej?
Grafika. Mnie się podoba. Podoba mi się kreska. Ale przecież nie tylko o to chodzi. Przy ocenie grafiki nie chodzi przecież tylko o sposób rysowania postaci, ale też o płynność w ich poruszaniu, tła itp. Moim zdaniem jeśli chodzi o to pierwsze, nie ma się do czego przyczepić. W przypadku teł – tak jak z kreską innym się spodoba, innym nie.
I tak na koniec, odnośnie niektórych komentarzy niżej:
No właśnie w tym rzecz, że nikt nie ucieka. Minori może i próbowała, ale Ami szybko uświadamia jej, ze nie tędy droga. Minori „oddaje” Ryuujiego Taidze, ale to nie jest ucieczka, to jest spowodowane tym, ze Minori uważa, że Taiga potrzebuje Ryuujiego bardziej.
Ami jako bystra osoba wie, że sprawa jest z góry przegrana, więc wycofuje się nie chcąc jeszcze bardziej mącić.
Yuusako uciekła, to prawda, z tym, że ona nigdy nie mówiła, że to coś złego.
Natomiast jeśli chodzi o kliknij: ukryte ucieczkę naszej parki, to Ryuuji jeszcze zanim wsiedli do pociągu uświadamia sobie, że w ten sposób niczego nie osiągnie. Uświadamia mu to zresztą ucieczka matki. Oni tam pojechali po to, żeby pogodzić Yuusako z rodzicami.
A, i ostatnia rzecz, jeśli chodzi o uciekanie, czyli kliknij: ukryte wyjazd Taigi. Zapewne nie zwróciłeś uwagi na to, co ona powiedziała w 24 epku. A powiedziała, że jej ojciec zbankrutował „i zwiał”, a ona powinna się wyprowadzić do matki. W to tylko wmieszała się sprawa z ucieczką. Zakochali by się czy nie, Taiga nie jest w stanie sama się utrzymać, więc musiała wyjechać.
Jeśli chodzi o toczącą się trochę niżej dyskusję:
bzdurą jest osądzanie o cokolwiek recenzenta i twierdzenie, że recenzja jest zła. Możliwe, że niektórzy tego nie wiedzą, ale recenzja jest to jedna z najbardziej, jeśli nie najbardziej subiektywna forma pisemna. Zresztą, zgodnie z wymogami Tanuki, autorka napisała o czym jest seria. Nakreśliła fabułę, w informacjach są podane gatunki do jakich to anime należy. Za całym szacunkiem, ale czego wy się ludzie spodziewacie po szkolnej komedii romantycznej? Ten gatunek stawia przede wszystkim na wiarygodne postaci i relacje między nimi, które pokazuje za pomocą wydarzeń z życia codziennego. No i na humor. To wszystko Toradora! zawiera i niczego więcej się od niej nie oczekuje.
Re: Jedno z najlepszych w swoim gatunku
Re: Jedno z najlepszych w swoim gatunku
Jeżeli dla Yumi221 Minori to jedna z najciekawszych postaci to taka jest i tyle. A jeśli dla ciebie jedna z najgorszych to taka jest i tyle. To jak się kłócić, że jedzenie chińskie nie może być dobre, bo 9 na 10 polakom nie smakuje. Nikt nie ma racji, a taka argumentacja jest śmieszna. I oto fan Toradory uznaje Minori za potrzebny twór. O Boże, wyłamałem się.
I recenzja ma charakter subiektywny. Recenzenci muszą silić się na pewien, ograniczony obiektywizm, ale nawet wtedy jest on obiektywizmem pojmowanym przez osobę piszącą. Do tego jak tekst wartościujący, pisany przez jedną osobę może nie być subiektywny? Chyba, że byłaby po to praca naukowa, zamknięta w ramach ścisłych, akademickich kryteriów. Tylko co, mamy do recenzji anime zatrudniać doktorów akademickich i profesorów? I nawet wtedy taka praca nie jest wolna od subiektywizmu, bo jak może być? I proszę przeczytać definicję recenzji i jej typologię.
Żeby wreszcie ludzie zrozumieli, że inni mają odmienne zdanie i mają do tego święte, cholerne prawo…
Re: Jedno z najlepszych w swoim gatunku
Wracając natomiast do definicji recenzji, zalecałbym porzucenie Wikipedii jako głównego źródła wiedzy. Nie ma sensu też wywlekać na wierzch tak rozległego tematu na tak małej płaszczyźnie jaką jest komentarz do anime. Do czego zaś zmierzam, zrozumcie w końcu, że 'subiektywizm' a 'stronniczość' to dwie różne rzeczy. Podążając bowiem twoim tokiem rozumowania, każdy kto napisałby własną recenzję ( skrajnie krytyczną albo przychylną ) miałby tyle samo racji co jego opozycja. Bezsens i groteska. Autor musi trzymać się pewnych norm i odgórnie ustalonych zasad oceny, gdybyśmy z nich zrezygnowali doszło by do absurdu. Wówczas na zimne mówiono by, że jest gorące i na odwrót, bo każdy ma ''odmienne zdanie'' i ''święte, cholerne prawo'' do wyrażania subiektywnej opinii. Jedyne zaś co ja mógłbym zrobić w takiej sytuacji to zgodzić się z jednym (pomyleńcem) albo drugim.
Re: Jedno z najlepszych w swoim gatunku
„Recenzja <łac. recensio = przegląd> – omówienie dzieła lit. , spektaklu teatralnego, koncertu, wystawy, pracy naukowej, itp. Publikowane w prasie lub za pomocą innych środków przekazu. R. przybiera różne formy: od suchej parozdaniowej informacji o danym wydarzeniu kulturalnym do swobodnego felietonu. Charakter r. zależy os miejsca publikacji, w prasie codziennej r. mają zazwyczaj zadanie przede wszystkim informacyjne, w pismach literackich stanowić mogą wielostronne omówienie dzieła, maja niekiedy charakter polemiczny, zbliżają się też do eseju.(...)” Wg „Słownika terminów lieterackich” pod redakcją Janusza Sławińskiego. Ossolineum 1998.
Czy definicję felietonu też trzeba napisać, czy też wszyscy wiedzą, że jest to forma subiektywna i bez sztywnych reguł? Myślę, że recenzje na Tanuki jako teksty operujące często humorem, ironią i żywym, indywidualnym językiem można zaliczyć do pogranicza recenzji i felietonu.
A niezachowywanie norm mogłoby zostać zarzucone, gdyby, dajmy na to, anime byłoby klęską pod względem animacji, a recenzent wychwalałby płynność ruchów. A z takim przypadkiem jeszcze się nie spotkałam.
Najtrudniej jest chyba oceniać serie, które ani nie są wybitne, ani też nie są gniotem, bo wtedy każdy może coś innego uznać za wadę, a co innego za zaletę. Zdania są podzielone i się robi zamęt, tak jak tutaj. Ech…
Re: Jedno z najlepszych w swoim gatunku
Ostatnia rzecz:
Tak, właśnie tak by było! Recenzja służy właśnie to wyrażania swojej własnej, indywidualnej opinii, a nie tego co uważa większość. Jak napisano powyżej, na Tanuki recenzje są z pogranicza recenzji i felietonu. Jak twoim zdaniem autorka miałaby napisać powiedzmy, o postaciach coś innego niż myśli? Nikt ci nie każe się zgadzać z jej opinią, ba, możesz nawet napisać swoją własną recenzję, jeśli uważasz, że zrobisz to lepiej.
Tak więc ja, która uważa Minori za postać ciekawą, mam w tej kwestii tyle samo racji co ty, twierdzący, że jest zbędna.
W takich właśnie kwestiach nie da się ustalić prawdy. Bo każdy lubi co innego.
Natomiast, jeśli ktoś twierdziłby, powiedzmy, że to Słońce krąży wokół Ziemi, wtedy można by spokojnie powiedzieć że nie ma racji. Ponieważ jest to udowodniony naukowo, niepodważalny fakt i nie ma nic wspólnego z preferencjami poszczególnych jednostek.
dosolić byś wanilię chciał?
.. masz usta suche niczym Sahara!
Kya
Re: Kya
Ja nie mogłam przeżyć, kiedy mówiła do Takasu „Ty psie!”. Kobieta dubbingująca Taigę jest także seiyū Louise i to jedna z rzeczy, która mnie dosyć zawiodła w anime -.-
No cóż...
tak, choć z pewnymi ale
Heh....
Z reguły...
(nie będę rozdwajał się już nad faktem, że do recenzji dodane zostało streszczenie).
A więc:
- Muzyka? Mdła, bez polotu do tego tragiczne openingi, żałosne w swej prostocie.
- Grafika? Przeciętna, wręcz do bólu. Puste tła, marne ocieniowanie, nijaka kreska.
- Postacie? schematyczne, niezaskakujące, borykające się z głupimi problemami: Bohaterka bijąca swojego kolegę-„psa” (oryginalne…inaczej) i jej ojciec którego postępowania nie rozgryzłby żaden psycholog,
modelka która przechodzi cudowną przemianę pod wpływem paru słów (?), standardowe kółko miłosne (a raczej kwadracik)...Jest tego więcej – gdzie najgorzej chyba wypada przewidywalność bohaterów.
Fabuła? Gdzie? Co tu jest fabułą?
Anime zasługuje jak dla mnie może na 4 lub 5 w skali do 10. Jest Przeciętne, a przestawione w nim problemy są tak prawdziwe jak piersi Pameli.
Ten komentarz pozwoliłem sobie wstawić gdyż lekko zdenerwował mnie fakt, że szukając po ocenach porządnego anime jak „Musishi” czy „Seirei No Moribito” (Które mają porównywalne oceny) i MARNUJĄC CZAS, trafiłem na gumowego kotleta odgrzewanego po raz setny.
Do tego ktoś próbuje mi wmówić, że ta guma to pierwszej klasy cielęcina podawana na królewski stole.
Re: Z reguły...
Re: Z reguły...
„Jezeli nie rozumiesz czemu ten gatunek jest prosty, nieskomplikowany”... Rozumiem… jest stworzony dla młodzieży. Shrek też jest stworzony dla młodzieży, ale i dorosły odnajdzie w nim coś dla siebie… W przypadku tego anime tak nie jest. Po wysokich ocenach miałem prawo spodziewać się, że może czymś zostanę jednak zaskoczony.
Ocenia się film nie w kontekście porównania do innych serii tego rodzaju a w kontekście całej filmografii.
Sam wyjaśniłeś mi dlaczego ten gatunek z założenia nie może być oceniany wysoko.
I proszę nie mów mi, że mam się zastanowić dlatego, że mam inne zdanie niż ty, zwłaszcza gdy nie odniosłeś się argumentami do tego co przytoczyłem.
Re: Z reguły...
Znaczy krytyka serii – cacy. Zarzucanie recenzentowi niedojrzałości z racji jego gustu – be.
A tak swoją drogą, choć Toradora mi do gustu w sumie przypadła, to też jestem daleki od wystawiania jej oceny z rzędu 9‑10 ;p
Re: Z reguły...
Cóż… prawda – sam napisałem jak dziecko; pod wpływem rozgoryczenia i autora za to przepraszam.
Re: Z reguły...
Nie będę się nad nimi rozdrabniał, wypisywał ani tym bardziej uzasadniał mojego stanowiska, gdyż uczyniłem to juz wcześniej przy okazji udzielania komentarza do K- On!. Wspomnę przy okazji, że zawiązała się przy bardzo żywiołowa dyskusja a prezentowane przezemnie poglądy znalazły swoją opozycję.
O ile w tamtym przypadku różnorodność gatunkowa nie pozwoliła na dokonanie jednoznacznego werdyktu o tyle w tej chwili nie mam już najmniejszych wątpliwości co oceny na jaką zasługuje Toradora.
Dlatego zatem stwierdzenie:
Nalezy rozróznić, że ''banalna fabuła'' a ''banalnie poprowadzona fabuła'' to dwie różne rzeczy. Historia wielokrotnie przerabiana i łatwa do przewidzenia wcale nie musi oznaczać ciągu zdarzeń okrytych nudą z bohaterami schematycznymi i posiadającymi płytką osobowość. Wręcz przeciwnie, opowieść z pozoru prosta, dotycząca codzienności może stać się tematem wciągającej rozprawki psychologicznej, o ile trafi w dłonie osób umiejętnych i ambitnych.
Najlepszym dowodem na słuszność moich słów jest anime Bokura ga Ita. Jest to dokładnie ten sam gatunek co omawiane Toradora, więc porównanie tych dówch tytułów jest jak najbardziej na miejscu.
Ujmę to w ten sposób… dopiero gdy obejżałem Bokura ga Ita zdałem sobie sprawę jak denne, nudne i absurdalne było Toradora. Jest to z pozoru ta sama historia, a jednak zarówno jej przebieg, bohaterowie oraz ogólny sens jest nieporównywalny. W zestawieniu z Bokura ga Ita, Toradora nie utrzymuje nawet miana przeciętnej produkcji w gatunku komedii, romansu szkolnego. Jest to spektakl, który dąży do celu po najmniejszej lini oporu, oszczędzając widza przed jakimkolwiek wysiłkiem intelektualnym.
Nie rozumiem zatem jak można cenić sobie i stawiac za warunek sukcesu to co przynosi jakąkolwiek ujmę, a tak uczynił jegomość którego cytowałem powyżej.
Re: Z reguły...
...i po co znowu z miejsca zakładanie, iż autor „się nie zna, bo jest młody”, gdy nijak takich informacji nie ma?
Naprawdę nie da się napisać opinii na temat serii BEZ wycieczek osobistych?
Re: Z reguły...
„Ocenia się film nie w kontekście porównania do innych serii tego rodzaju a w kontekście całej filmografii.
Sam wyjaśniłeś mi dlaczego ten gatunek z założenia nie może być oceniany wysoko.”
Hmmm… Jak by tu to napisac… Wiekszej bzdury dawno nie czytalem…(To moja subiektywna ocena;])
Oczywiscie ze ocenia sie film w kontekscie gatunku a nie filmogrfii, Ty wybierasz gatunek jaki chcesz, a na podstawie ocen wybierasz ktoremu przedstawicielowi danego gatunku poswiecisz czas. Calkowity brak racji bytu mialo by porownnywanie do innych gatunkow, bo oprocz grafiki, dzwieku i moze czegos takiego jak innowacyjnosc, orginalnosc nie ma punktow wspolnych. Recenzujac Toradora! moge napisac ze wypada slabiej niz na przyklad Macross F. Ale, co to w sumie ma oznaczac? Ze Macross jest jedna z najlepszych serii o mechach a Toradora! klasyfikuje sie gdzies w srodku romansow szkolnych? Czy moze poprostu autorowi osobiscie bardziej odpowiada walka z robakami o losy kolonii ludzkiej za pomoca mechow niz romans nastolatkow w szkole?
Nigdzie tez nie napisalem ze ten gatunek nie moze byc oceniany wysoko. Po prostu siadajac do komedii romantycznej nigdy nie oczekuje skomplikowanej umyslowej rozrywki, dylematow zaprzatajacych mi glowe na tydzien po seansie ostatniego odcinka, itp.. tak jak przeznaczeniem komedii jest rozsmieszac, czy horroru – straszyc – tak od Toradora! oczekiwalem ciekawie przedstawionych rozsterek sercowych nastolatkow, z odrobina humoru – i to wlasnie dostalem, wiec wystawiam w pelni zasluzone (wg. mojej osoby) 10/10
Nie ma osoby lubiacej wszystkie gatunki, i to oczywiste ze lecac po wszystkim co ma wysokie oceny – trafisz na cos co ci nie podpasuje. A to ze jednoczesniej spodobalo ci sie cos z gatunku „okruchy zycia” oraz cos z gatunku „fantazy + akcja” nie znaczy ze kazdy gatunek jest dla Ciebie. Moze byc tak ze spodoba Ci sie nawet z 10 roznych gatunkow anime a romansow szkolnych nie bedziesz tykal kijem…
Uwazam ze jasniej sie tego nie da wylozyc.
PS. Shrek to akurat typowy film „dla calej rodziny”.
Teraz cos do jk: z racji mojego mojego niedostatecznego wieku (moge podac ze jestem '83 – chociaz uwazam ze to nie powinien byc zaden wyznacznik w dyskusji na pewnym poziomie) zapewne nigdy nie bede w stanie pojac jak Bokura Ga Ita – ktorej wiekszosc akcji opierala sie na tym jaki humor ma dzisiaj bohaterka i czy w zwiazku z tym dzisiaj lubi czy nie lubi swojego chlopaka; ma byc znacznie lepsza rozrywka niz Toradora!. Ot w BGI mamy mniej humoru (chociaz tez mi odpowiadal) a wiecej dylematow w glowie bohaterki – ktore to (tak na marginesie) dylematami (a juz napewno wciagajacymi rozprawkami psychologicznymi) przestaja byc dla kazdego kto skonczy te 15 lat ;)
Poza tym historie obu anime sa zdecydowanie inne…
I jeszcze to: ujma dla filmu nie jest bynajmniej to ze jest prosty i nie wymaga glebszej analizy, czasem po calym dniu pracy mam ochote na cos co oszczędza widza przed jakimkolwiek wysiłkiem intelektualnym, i mam prawo uwazac ze jest to najlepsze w swojej klasie…
Pozdrawiam
PS. Nie moge sie powstrzymac – „ów” sie odmienia!!!
Re: Z reguły...
Bez obrazy, ale dla mnie powyższa wypowiedź jest właśnie dobitnym dowodem niedojrzałości. W takim zaś przypadku przytaczanie kolejnych arumentów uzasadniających moje stanowisko jest pozbawione najmniejszego sensu.
Pozatym chciałbym zadać bardzo istotne pytanie ( które zresztą powinno paść na samym początku dyskusji) gdzież jest ten powalający humor Toradora o którym tyle jest mowy ?
Być może jestem już za stary i umknęło mojej uwadze coś bardzo śmiesznego. Któraś z postaci zrobiła zabawną minę, ktoś się przewrócił ?
Bardzo proszę o podanie odcinka oraz dokładnego czasu (minuta, sekunda) :)
Re: Z reguły...
Re: Z reguły...
Tak jak wspomnialem już wcześniej,nie istnieje coś takiego jak gatunek ''średniaków'', stwarzanych celowo z myślą o niewymagających widzach. Anime z założenia ma być dobre, ale dopiero w trakcie tworzenia dają znać o sobie rezultaty włożonej pracy. Inaczej ujmując, nie tworzy się filmów z myślą o przyporządkowaniu ich do konkretnej grupy, poziomu, ale na podstawie ich wartości dokonuje się klasyfikacji.
Każdy ma swój własny gust i nikt nikomu niczego nie narzuca. Jestem tylko pełen zdziwienia dla sposobu myślenia jakim się kierujesz.
Re: Z reguły...
Ok, tlumacze po raz ostatni juz, postaram sie jak najprosciej i najczytelniej.
Nikt nie mowi o gatunku „sredniakow”, a o gatunku ktorego przedstawiciel nie ma na celu wywolywac u widza wielkiej burzy mozgow. Co wiecej, sadze ze to jest moze nawet wieksza sztuka – zrobic cos co utrzyma mnie przed TV przez 2X odcinkow pomimo iz nie oferuje uczty intelektualnej i daje „tylko” czysta rozrywke bez zadnego glowkowania – to jest dopiero wymaganie! Siadajac do czegos takiego jak „lekka komedia romantyczna o nastolatkach” wiem ze nie bedzie super zlozonych profili psychologicznych i problemy nie beda na poziomie rozsterek egzystencjalnych o mrocznej stronie natury ludzkiej; po to wlasnie wybralem dana serie, i tego od niej oczekuje – takie jest moje wymaganie.
Porownajmy to do Madonny – jest ciagle na topie, od kilkudziesieciu lat, sprzedaje wciaz tysiace albumow, jest „krolowa pop”, jest najlepsza w tym gatunku muzycznym. Ale, zaraz, Ty stwierdzisz ze skoro pop zawiera nienasuwajacy refleksji i nie zmuszajacy do przemyslen tekst + prosta muzyczka – robiona obecnie w calosci na kompie bez jakiegokolwiek instrumentu – to nie moze byc dobry. Czyz nie? A ja uwazam ze Madonna jest mistrzem w swoim gatunku muzycznym.
Bede pelen zdziwienia jak dalej tego nie zrozumiesz i bedziesz sie upieral ze kazda seria z zalozenia musi byc robiona pod widza wymagajacego (w domysle: rozrywki intelektualnej i wysoce emocjonlanych przezyc – bo widac nie moga istniec inne „wymagania”.
Jak za 3 razem nie zrozumiesz ze ktos moze miec inne wymagania od Twoich, i ze sa gatunki filmowe w ktorych taki rodzaj rozrywki wystepuje czesciej – to i tak nic nie pomoge, wiec pisac dalej nie mam zamiaru.
Re: Z reguły...
Kierując się bowiem tymi samymi przekonaniami co nasz przedmówca (Marcel) sięgnąłem po Toradora. To zaś, czym obdarowała mnie ta PRZECIETNA seria nie można określic inaczej niżeli zawód, rozczarowanie i zniesmaczenie.
Rzeczywiście… przytoczony przez Ciebię przykład z Madonną pozbawił mnie wszelkich wątpliwości. Zapewniam, że zrozumiałem co starasz się wytłumaczyć, jednakże nie podzielam Twojej opini, co jest zapewne wynikiem ogromnej rozbieżności naszych charakterów, wartości etc.
Na podstawie mojego wieloletniego obcowania z najrozmaitszymi gatunkami anime (w co możesz wierzyć bądź też nie) jestem w stanie dowieść, że wbrew temu co mówisz każdy rodzaj na swój własny sposób posiada kanon wg. którego ocenia się konkretną serię jemu przyporządkowaną. Toradora nie jest tutaj wyjątkiem.
Nie wiem czy może być dobry, gdyż nie jestem odbiorcą tego gatunku muzyki z przyczyn, których domyśliłeś się bez konieczności mojej wypowiedzi.
I tu znów zapewniam, iż rozumię co starasz się przekazać i znów tłumaczę- Niechże więc ta cała Madonna nie leży na jednej półce z Mozartem i Iron Maiden, bo przyjdzie metal i zrobi mu się niedobrze (tak było w moim przypadku).
Re: Z reguły...
Re: Z reguły...
Czy nie było już wcześniej powiedziane, że każdy ma własny gust? Nie sądzę, żeby recenzentowi coś się pomyliło. Sądzę, że właśnie tak ocenił tę serię, ponieważ uważał, że jest dobra. A to, że on tak uważa, nie oznacza, że inni mają podzielać jego zdanie.
Recenzja jest taka jaka jest. Czytasz ją. Uważasz, że gatunek, grafika itp. Ci odpowiada? Włączasz odcinek. Podoba się? Oglądasz dalej. Nie podoba się? Nie oglądasz. Proste i logiczne.
Naprawdę, to, że Tanuki reprezentuje wysoki poziom oceniania, nie oznacza, że każda recenzja będzie zgodna z Twoją opinią. Po prostu każdy ma inny system wartości.
Więc przestań obwiniać o wszystko recenzenta, bo to Ty włączyłeś to anime, i Ty postanowiłeś oglądać je dalej.
Re: Z reguły...
W jakim więc celu cytujesz moją wypowiedź, jeżeli wcale nie odnosisz się do niej ? Tak jak powiedziałem, przeczytaj to co napisałem wcześniej i nie zadawaj zbędnych pytań.
Co się zaś tyczy recenzji, jest ona oceną subiektywną dlatego zawsze będzie wyrażała indywidualne odczucia konkretnej osoby. Nie potępiam ani recenzji ani tybardziej recenzenta, lecz staram się wyłuszczyć na czym polega błąd w ocenie Toradora… zaczyna się to już robić męczące.
Re: Z reguły...
Toradora jest sklasyfikowana jako komedia szkolna, a wysoka ocena oznacza że recenzent uznał ją za tytuł w swoim gatunku bardzo dobry, co nie oznacza że każdy ją tak oceniać. Komedie szkolne to bardzo charakterystyczny gatunek i nie każdemu musi to odpowiadać.
Re: Z reguły...
Ja je przeczytałam, owszem. I właśnie dlatego zdziwiłam się widząc cytowany fragment w twojej wypowiedzi, ponieważ jak dla mnie to było wywlekanie po raz kolejny tematu „recenzja jest zła, czy dobra”...
Re: Z reguły...
Problem jest następujący, i tyczy się idei recenzji w ogóle: recenzja, owszem, przedstawia zdanie czy opinię autora – trudno, żeby było inaczej. Ale! Musi zawierać także odpowiednią dozę informacji, faktów, które pozwolą czytelnikowi sformułować wstępnie własną ocenę i podjąć decyzję, czy sięgnąć po dany tytuł, czy nie. Ma to w założeniu prowadzić do redukcji ilości wydanej niepotrzebnie kasy, albo, w przypadku powszechnie dostępnego streamowanego na setkach tysięcy stron anime, ilości straconego czasu.
Obrona recenzji na zasadzie 'każdy ma swój gust' jest głupia o tyle, że absolutnie pozbawia twór taki jak recenzja racji bytu: skoro każdy ma swój gust, to kierowanie się recenzjami nie ma sensu, w efekcie wspomniane wcześniej założenia idą się… Reprodukować przy pomocy stosunku płciowego. Ekhm. To po co one komu?
Jeżeli recenzja jest niczym więcej, niż peanem na cześć danego tytułu, to:
a) albo tytuł jest tak znakomity i uniwersalny, że w 99% wszystkim będzie się podobał, albowiem jest dziełem geniuszu, a kunszt jego przebija wszystko, co było widziane w danym gatunku,
b) recenzja gdzieś zgubiła ten swój aspekt, który polega na informowaniu, a nie tylko polecaniu/odradzaniu i wyrażaniu osobistej opinii autora, a w efekcie nie spełnia postawionych przed nią wymagań,
c) autor jest opłacony przez twórcę/wydawcę tytułu.
Ewentualność a i c w tym przypadku chyba można wyeliminować.
Ja, podobnie, jak parę innych osób tutaj, naciąłem się, oczekując może nie cudu, ale fajnej rozrywki (tsundere <3) obejrzałem, a dostałem przeciętny tytuł, którego, gdyby nie recenzja, w ogóle bym nie tknął i oszczędziłbym poświęcony mu czas.
Re: Z reguły...
Ci, którzy po przeczytaniu twojego komentarza nadal będą utrzymywać, iż nie rozumieją naszego toku myślenia, najprawdopodobniej nic nie zdoła już nakierować na właściwy tor.
Re: Z reguły...
Idac tym tropem nikt nie powinien mowic ze np.: Star Wars to legenda czy historia kinematografi – bo znajdzie sie paru ktorzy uwazaja inaczej…
Re: Z reguły...
Dyskuję uważam za zamkniętą. Pozdrawiam wszystkich fanów anime i sympatyków portalu tanuki.
Re: Z reguły...
Trudno, żeby obie strony miały rację, skoro prezentują sprzeczne i wzajemnie wykluczające się stanowiska.
Innymi słowy: does not compute! Does not compute!
Re: Z reguły...
10/10 to słuszna ocena
W tym anime podobało mi się wszystko i trzeba bardzo nie lubić wszelkich tsundere (do takiego stopnia, że przysłaniają logiczne myślenie) żeby nisko ocenić to anime.
Mogę łatwo stwierdzić, że również graficznie anime jest wysoko jakościowe co ma duże znaczenie gdyż przyjemniej się ogląda.
Muzyka i to nie tylko op i ed również są bardzo miłe dla ucha i można słuchać tego w kółko.
No o i oczywiście fabuła jest ciekawa i dosyć oryginalna, a postacie są sympatyczne i łatwo ich polubić.
oh wow, same 10
Och postacie, niska tsundere, oczywiście Rie Kugimiya i jej miły i sympatyczny wybranek serca. Jakie to ciekawe i innowacyjne, było by jeszcze bardziej gdybyśmy dodali typową wariatkę, i sztywnego okularnika, dobrego kumpla bohatera.
Seria jest kiepska, nic dodać nic ująć, krzyż na drogę, bym nigdy nie musiał oglądać Toradora:Brotherhood.
Co jeszcze mogę obejrzeć?
Ps. Jeśli komuś zechce się odpisać, proszę po prostu o podsunięcie tytułów. Nie trzeba mnie przekonywać, że Toradora! nie była warta ocen, że były w niej błędy. Wszystko mi jedno – po prostu mnie urzekła i szukam czegoś równie dobrego.
Re: Co jeszcze mogę obejrzeć?
Zacznę od tego, że seiyu spisali się świetnie, choć głos Taigi bardzo mnie irytował, a to dlatego, że mam wielki sentyment do „Zero no Tsukaima”, tam Louis była idealna, a Taiga to jej istne podobieństwo, ba, można powiedzieć, że wszystko jest zerżnięte od ZnT i przedstawione w realnym świecie.
Druga sprawa tyczy się postaci (pomijając kwestie podobieństwa głównych bohaterów do tych z serii ZnT) wydaje mi się, że grają oni takich wspaniałych ludzi, a tak naprawdę każdy kryje pod sobą „maskę”.
Minori – jak dla mnie wrzucona tylko po to, kliknij: ukryte żeby Taiga i Ryuuji mogli się w sobie zakochać; Ami – ona była świetna, szkoda że twórcy zapomnieli znaleźć jej miejsca w tej serii; Ryuuji – o ile na początku był świetny, to w późniejszym okresie można powiedzieć, że to uczuciowy dureń; Taige i Kitamure zostawiam samym sobie.
Muzyka była dobra, opening był świetny, do endingu nie mogę nic zarzucić, dobrze wykonana robota ot co.
Fabuła kliknij: ukryte i tu katastrofa, schematyczne anime, czemu już po 2 odcinku byłem w 100% pewny, że Taiga i Ryuuji będą razem? i to jeszcze żeby czekać aż 25 odc? w 12 odc. seriach jest więcej zwrotów akcji niż tu. Niestety.
Kresce nie mam nic do zarzucenia, chociaż wydaje mi się, że brakuje jej dojrzałości, dziwne wrażenie, nie potrafię wytłumaczyć.
Podsumowując kanon gatunku to nie jest, obejrzeć warto, ale znam lepsze serie „na start”
I powiedz mi gdzie, tu masz podobieństwa do ZnT (nie licząc postaci Taigi i Louise, ale jak się dobrze przyjrzeć to one wcale nie są do siebie tak bardzo podobne)? Poza oczywiście faktem, że jakby nie patrzeć obie produkcje to romans, co jeszcze nie oznacza, że coś zostało „zerżnięte”. Która z postaci, nie licząc Taigi jest podobna do którejś z ZnT (niektórzy mówią, ze Ami i Kirche są podobne – ja się z tym totalnie nie zgadzam)? I jaki watek (oprócz, rzecz jasna romansowego) jest podobny?
Co się tyczy „zwrotów akcji”, to Toradora, jest szkolnym romansem. A w tym gatunku nie można się spodziewać poważniejszych zwrotów akcji, niż tych dotyczących uczuć bohaterów (a tych akurat w T! jest więcej niż w ZnT, bo powiedz mi, czy w ciągu wszystkich trzech serii uczucia Louise, Saita, Montmorancy, Guicha, Siesty, i kogo tam jeszcze mamy zmieniły się? <wyjątek stanowi księżniczkai możne jeszcze Kirche>). Po prostu, jeśli chcesz mieć dużo akcji, włącz anime zaliczane do odpowiedniego gatunku.
Wniosek – komentarz napisała osoba, która nawet nie potrafi dobrze przyjrzeć się temu, co dzieje się w anime. Nie potrafi tez dobrze rozeznać się w charakterze danej postaci…
Bez wątpienia... Toradora to ideał...
Są jak prawdziwe…
Nie…
Wydaje mi się że to jest prawdziwe…
Nie…
To jest prawdziwe…
Tak nadzwyczajnie prawdziwe, realistyczne i piękne…”
Właśnie takie odczucia targały mną podczas oglądania tego wybitnego anime, istnego dzieła sztuki…
Teraz wszelkie romantyczne anime, przy „Toradora” wydają się być jakimś kiczem, tandetą, ewentualnie czymś przeciętnym… Pomijając anime typu akcje, horror, sci‑fi itd. bo to już temat z innej beczki…
Chociaż nawet… o dziwo, jeżeli miałabym teraz wybierać jedno z pomiędzy np. Toradora, Higurashi no Naku Koro ni, Utawarerumono, Death Note, Rosario + Vampire, Kanokon, Bleach, Neko no Ongaeshi (które również ubóstwiam)... Wybrałabym bez zastanowienia anime „Toradora”...
Nie wiem czy mogłabym się doszukać tutaj jakichś wad… Tych raczej zwyczajnie tutaj nie ma!
A zalet… Cała masa… Mogłabym powiedzieć że wszystko jest tutaj zaletą:
- postacie i ich charaktery z których na czołówkę wybijają się: Taiga, Ryuuji i Kitamura…
- fabuła, realizm… znowu „To jest prawdziwe… (i piękne)" oraz najwspanialsza scena kliknij: ukryte pocałunku Taigi i Ryujji'ego przy której uwalniało się we mnie niesamowite wzruszenie, poczucie ogromu wspaniałego uroku… Nie da się tego opisać… A jeżeli nawet się da, byłyby to wszelkie najwspanialsze i pozytywne słowa…
- grafika, projekt postaci – krótko: wszystko po prostu śliczne, inaczej nie mogłabym sobie wyobrazić…
- ścieżka dźwiękowa – to samo co powyżej… Jednak to co najbardziej chciałabym pochwalić, to pierwszy opening „プレパレード” który jest po prostu cudowny tj. wersja oryginalna, jak i wersja postparade mix… Mogłabym słuchać tego codziennie…
Itd. itp. ... Itd. itp. ... Itd. itp. ...
Mogłabym pisać, pisać i jeszcze raz pisać o tym anime jeszcze więcej, ale zbyt dużo by dominowało by tu tych samych „och‑ów” i „ach‑ów”...
Powstrzymam się tylko do takiego „skromnego” komentarza… A korci mnie nadal by coś jeszcze dodać, coś jeszcze ująć, coś jeszcze pochwalić…
Zapomniałam o ocenie… Jednak nietrudno się chyba domyśleć że postawiłabym 10/10 i nawet jeszcze więcej gdyby się dało…
Scalono komentarze. Moderacja
Postacie bardzo realistyczne, ciepłe ich zachowania wydają się raczej naturalne. Moją faworytką jest zdecydowanie Taiga, ale Ami ze swoją dwulicową naturą tez wysoko się pulsuje (zwłaszcza, że jedynie ona przez cały czas zdaje sobie sprawę z tego co się wokół niej dzieje i dostrzega uczucia innych). Ogromnym plusem jest postać Ryuujiego, nareszcie różniąca się od fali innych głównych bohaterów, wszystkich jednakowych. Jeśli chodzi o Kitamurę i Minori, to obie postacie lubiłam, i obie straciły w moich oczach w trakcie oglądanie (Kitamura – podczas odcinków o przewodniczącej, Minori – w odcinkach okołoświkątecznych [17‑19, potem na szczęście wraca do normy])
A wracając do zachowania się bohaterów to były one na tyle realne, że wszystkie emocje przenosiły się na mnie. Uśmiechałam, się gdy one się uśmiechały, płakałam razem z nimi (a to drugie tyczy się zwłaszcza Taigi.. do teraz mi się łezka w oku kręci jak sobie przypomnę ten 19 ep, i jej płacz…) I w tym miejscu gratulacje należą się seiyuu, zwłaszcza Rie Kugimiyi (mojej ulubionej…), która idealnie wczuła się w postać Mini‑Tygrysa
Jeśli chodzi o zmianę klimatu serii, to przecież właśnie tego należało się spodziewać, zresztą ile można oglądać sceny typu „baka inu”. W końcu jakby nie patrzeć jest to komedia romantyczna, i problemy z uczuciami pojawić się prędzej czy później muszą.
Zakończenia bardzo, ale to bardzo mi się podobało – i błagam, nich go nie psują drugą serią, jedyne co akceptuję to OVA.
Jedyne, co mi tu zgrzyta to odcinek 24 – ale jak napisane było w recenzji, jest to uzasadnione. Bo mimo wszystko to kliknij: ukryte „wsparcie przyjaciół” było przesadzone i trochę nienaturalne. Ale nie wiem, co wy ludzie macie do zakończenia, które jest przecież zupełnie jasne (o ile ktoś obejrzał do końca ending) a którego można się przecież było spodziewać po obejrzeniu jednej z pierwszych scen pierwszego odcinka (patrz: pierwsze spotkanie Smoka i Tygrysa.. xD). I właśnie zakończenie między innymi tak podwyższa moją note. A to dlatego, że mam już dość zakończeń w stylu „i wszyscy byli przyjaciółmi i żyli długo i szczęśliwie” znane m. in. z Ourana, PGE, Fruits Basket…
No i jest jeszcze coś, o czym wspomnieć muszę. A mianowicie kliknij: ukryte scena pocałunku Taigi i Ryuujiego. Była absolutnie boska, idealna i totalnie kawaii. Naprawdę, lepszej w żadnym anime nie widziałam, i prawdopodobnie nie zobaczę..
W każdym razie, żałuje jedynie tego, że nie natknęłam się na tę serię później (a natknęłam się na prawie samym początku mojego zafascynowania anime), ponieważ teraz w każdej innej serii z tego gatunku, widzę masę niedociągnięć, których w Toradora! nie ma. Jak to świetnie ujęła moja koleżanka „Po Toradora!, wszystko wydaje się takie beznadziejne…”
Mam przykre przeczucie, że już takiego anime nie spotkam… Takiego, które tak mnie wciągnie, rozbawi i wzruszy.
No i tym kończę swój wywód
poprawka.. xD
Po obejrzeniu po raz setny 1 odc, zmieniłam zdanie, co do oczywistości zakończenia. Tego się można było domyślić już po obejrzeniu wstępu, dosłownie pierwszych scen, kiedy główni bohaterowie mówią coś w tle [właśnie chodzi o to, co mówią]. Nie wspominając już o tytule serii oraz tytule właśnie pierwszego epka…
I kolejna rzecz, która mi się nasunęła – powinni zrobić OVA, i już wiem na jaki temat – dalsze losy Yuri‑senpai. Powaga, czy jestem jedyną osobą, której jej żal? Całkiem atrakcyjna jest, miła też a bidulka nikogo nie ma. Uważam, że jej wątek powinien zostać rozwinięty… Bo ona się w końcu totalnie załamie, zwłaszcza jeśli będą jej się trafiać dalej takie uczennice jak Taiga, które co prawda intencji złych nie mają, ale niestety tylko dobijają biedną senpajkę (patrz. życzenia świąteczne, no i jeszcze ten tekst Taigi z bodajże 14 ep, „Niezamężna kobieta z niezamężną twarzą zaraz przyjdzie rozpocząć niezamężną godzinę wychowawczą” – biedna Yuri to wszystko słyszała…)
10/10? MUAHAHAAHHAHAHAHA!
Do serii nie podchodziłem ze zbytnim entuzjazmem, jak również do całej reszty serii typu, mała, płaska, brzydka złośnica i jej „sługus”, którego wyzywa od psów.
Pierwsze co wpadło mi w oczy to uproszczenie postaci i ogólnie średnio prezentująca się kreska. „Jednak kreska to nie wszystko” – pomyślałem. Fabuła nawet prezentowała się dobrze, lecz od razu byłem przygotowany na to że kliknij: ukryte i tak pod koniec anime nasza para głównych bohaterów się zejdzie. Wciąż jednak wmawiałem sobie, „ta seria jest dość nowa, więc może nie będzie powielać schematów i czymś mnie zaskoczy…”. Nie zaskoczyła…
Seria na początku była nawet przyjemna, choć denerwowało mnie zachowanie Taigi, przejadły mi się już te wszystkie małe złośnice, które różnią się tylko kolorem włosów i rozumiem że na tym miała polegać seria, ale mnie po prostu już to irytuje. Dalej wprowadzono Ami, która moim zdaniem była najlepszą postacią Toradory (dodatkowo chyba jedyną dobrą)i na tym wszystko co dobre się skończyło. Czym dalej w las, tym gorzej. W pewnych momentach zastanawiałem się po co ja to w ogóle oglądam?
Niestety, w mojej głowie pewien głos mówił „może ta seria się jeszcze jakoś ciekawie rozwinie, dodatkowo oglądnąłeś już tyle odcinków!”. To było błędem że go posłuchałem i oglądałem tą serię do końca. Najsłabszą postacią pierwszoplanową (?) jak dla mnie była Minorin. Jak na początku traktowałem ją neutralnie i myślałem sobie, „Co ten Ryuuji w niej widzi?”, to z biegiem czasu poważnie zaczęła mnie irytować. Jej ciągłe zmiany charakteru w pewnych momentach serii i naiwność denerwowały mnie coraz bardziej. Samo zakończenie to dla mnie Fail, który pogrążył tą serię do końca. kliknij: ukryte Minorin gada coś o tym żeby zdobywać co się chce własną siłą, a sama później oddaje Ryuujiego, Taidze, nie będąc nawet pewna czy Ryuuji ją kocha. Dodatkowo przez pół serii wszyscy mówią żeby nie uciekać i stawić czoła problemom, a i tak główni bohaterowie uciekają do dziacków. A gdy wracają, to Taiga wraca do matki, mówiąc że już nie będzie uciekać. -.- Na dodatek wraca po roku jakby nigdy nic. Zwykłe gadki‑szmatki i tak nic nie dające pod koniec serii.
A już totalnym Epic Failem jak dla mnie było kliknij: ukryte rzucenie w kąt wątku miłosnego między Ryuujim i Ami, spowodowane głupotą tego pierwszego (a raczej twórcy anime).
Widać że twórcy chcieli wprowadzić na siłę trochę dramatu do serii. Niestety nie udało im się to i w pewnym momencie nie wiedziałem czy oglądam komedię, czy rozterki sercowe 10 latków niepotrafiących wyznać swoich uczuć Ryuujiemu. A sama zmiana zdania przez Ryuujiego pod koniec serii jet dla mnie śmieszna. kliknij: ukryte Przez całą serię chciał podbić serce Minorin i nie zmieniał zdania prawie do ostatnich odcinków, aż tu nagle BACH!!! Znienacka zaczyna rozumieć że kocha Taigę… To tak sztucznie wyglądało że szkoda gadać. Ja osobiście liczyłem do końca że wybierze Ami, która najlepiej do niego pasuje, ale przeliczyłem się.
Podsumowując:
Plusy:
- Ami, jako chyba jedyna porządna postać w tej serii.
- Papuga Inko. Choć może gagi z nią były trochę kiczowate, to mi się bardzo podobały.
- Czasami śmieszne sytuacje.
Minusy:
- Głupota głównego bohatera.
- Minori i jej wahania charakteru (nastrojów?)
- Taiga za całokształt, a szczególnie koniec.
- Zostawienie przez twórców Ami samej sobie.
- Charaktery postaci.
- Kreska, która jest tak słaba/przeciętna że nawet w obecnych odcinkach anime „Bleach” jest dużo lepsza (a osobie piszącej recenzję „Toradory” na Tanuki polecam wizytę u okulisty skoro oceniła grafikę na 8/10)
- Gadki szmatki bohaterów, z których i tak nic nie wynikło.
- Sztuczny do bólu dramat.
- Zakończenie.
- Całokształt.
Anime oceniam maksymalnie na 5 lub 6 na 10, na więcej na pewno nie zasługuje.
Najbardziej jednak bawią mnie wypowiedzi „znafcuff” piszących że ta seria to „Arcydzieło!!!11one”. Polecam wam powrót do oglądania „Naruto” lub „Pokemonów” bo arcydzieła jak dotąd nie było wam dane ujrzeć.
A ja? Czy uważam że zmarnowałem czas oglądając tą serię? Tak i nie. Z jednej strony ta seria była strasznie schematyczna i przewidywalna, dodatkowo miała więcej plusów niż minusów, a z drugiej strony była momentami nawet zabawna i można było do pewnego momentu poczuć taki miły, ciepły klimat, którego już dawno nie czułem. Jednak ostatecznie muszę przyznać że czas zmarnowałem, ponieważ mogłem oglądnąć jakąś dużo lepszą serię anime. Sam anime oglądam już od 4 lat (nie licząc lat dziecięcych), a ostatnią bardzo dobrą serię anime widziałem rok (?) temu, a był to Code Geass. Niestety, choć muszę nadrobić zaległości w anime, to jednak widząc Toradore wydaje mi się że na bardzo dobre anime będę musiał poczekać jeszcze rok lub dwa.
Jedynie teraz mogę się pocieszać iż oglądnięcie tej serii to nowe doświadczenie, a samo zakończenie daje mi do zrozumienia że na szczęście nie powstanie już druga seria tego przeciętniaka.
P.S: Gdybym mógł, to napisałbym bardziej obszernie na temat tego anime, ale wyszłaby recenzja, a nie ja tu jestem recenzentem.
Pozdrawiam!
Re: 10/10? MUAHAHAAHHAHAHAHA!
Sorry, pomyliłem się. Ta seria miała więcej MINUSÓW niż plusów.
Pozdrawiam!
Re: 10/10? MUAHAHAAHHAHAHAHA!
A, że przeciętne?
a 'symbolizm'? Nie doszukałam się w innym 'schematycznym' anime, takich cieszących oko drobnych wskazówek świadczących o uczuciach, tajemnicach, kłamstwach…
(No… chyba, że w Bleach'u… :))
że nie wspomnę o głosach bohaterów, pełnych emocji, realizmu. Powolnym ewoluowaniu postaci, uroczych postaciach drugoplanowych i<mogłabym tak w nieskończoność>.
z pozdrowieniami, 'znafczyni' :<
p.s. żeby nie było, tez uważam, że powinno być więcej odcinków poświęconych uświadomieniu sobie uczuć do Taigi. Ale to pewnie dlatego, że bym sobie jeszcze na nich popatrzyła.
p.p.s. ty wrogu tsundere, ty !
Re: 10/10? MUAHAHAAHHAHAHAHA!
Po drugie, najbardziej zależało mi na połączeniu w parę Ami i Ruujiego, a że przez twórców anime/nowelki skończyło się w failowy sposób na oddaniu dwóch kotletów Ami, to już nie moja wina.
Po trzecie, ja tam jakoś symbolizmu w tym anime się nie doszukałem. Niby anime mówi o tym żeby iść cały czas do przodu, nie uciekać i zdobywać tego co się chce własną siłą, a mimo to bohaterowie robią co innego (np, oddanie Ryuujiego, Taidze przez Minorin, oraz ucieczka głównych bohaterów). Za takie przesłanie ja dziękuję.
Po czwarte, jedyną postacią, która w tej serii się naprawdę rozwinęła jest Taiga. Można jeszcze na siłę doczepić Ryuujiego.
Co do głosów i sposobu dubbingu to się zgadzam. Japończycy są najlepsi w dziedzinie podkładania głosów, a w Toradorze wyszło to genialnie i strasznie prawdziwie (i tu kolejny plus dla anime).
Zgodzę się też z tobą co do uroczych postaci. To w dużej mierze właśnie dzięki tym uroczym postacią ta seria miała ten ciepły i miły klimacik, o którym pisałem w moim pierwszym poście.
Mimo to i tak to nie zmienia mojej oceny co do tego anime i dalej nie rozumiem czym tak ludzie się zachwycają.
Pozdrawiam, „Wróg Tsundere”!
Re: 10/10? MUAHAHAAHHAHAHAHA!
Za to w sprawie przesłania… O tym uciekaniu zaczynają mówić dopiero pod koniec, (pierwszy tego typu tekst padł ok. 20 odcinka, Minorin coś zaczęła gadać, potem dołączyła się Taiga, przy końcu Ryuuji), to właśnie w tym rzecz, ze nikt nie ucieka. Może jedynie Minori, ale Ami szybko jej uświadomiła, ze to nie jest dobra droga i różowowłosa zamiast uciekać podjęła decyzje. Taiga i Ryuuji kliknij: ukryte niby to chcieli uciec, ale ten drugi szybko zdał sobie sprawę z tego, że to nie tędy droga kliknij: ukryte wiec, „uciekli” tylko po to, żeby sprowadzić Yuusako (akurat ona uciekła, ale też nigdy nie mówiła że to coś złego), a potem oboje wrócili. Tak samo z Taiga, tyle, że ona to już w tym ostatnim epku w ogóle nie zamierzała uciekać, podjęła tylko pewna przykra decyzje.
Re: 10/10? MUAHAHAAHHAHAHAHA!
Re: 10/10? MUAHAHAAHHAHAHAHA!
Obejrzec, no ludzie!
Poza tym‑przesadzasz. Seria jest świetnie zrealizowana, a postacie ładnie narysowane. Dodatkowo‑mają charaktery, ale po prostu nie zauważyłeś jej przesłania(może zasłonięty przez pryzmat oglądania shojou?)
Re: 10/10? MUAHAHAAHHAHAHAHA!
Comment no 2
Obejrzałam serię po raz drugi, w sumie musiałam rozładować stres po obejrzeniu „Higurashi (...)", a że pokochałam wprost Toradorę! obejrzałam ją. Poza tym, z doświadczenia wiem, że po drugim obejrzeniu serii zauważa się o wiele więcej szczegółów. Z perspektywy czasu i ponownego obejrzenia doszłam do następujących wniosków:
Po pierwsze: Pomyliłam się co do Ami i przewodniczącej. Nic nie poradzę, że były do siebie bardzo podobne. Ale teraz sytuacja jest dla mnie o wiele jaśniejsza! :)
Po drugie: Spojrzałam na sprawę kliknij: ukryte rozwijania się uczuć Ryuu względem Taigi jeszcze raz. I zauważałam wszystkie najdrobniejsze szczegóły w ich relacjach. Myślę, że kliknij: ukryte Ryuuji już dużo wcześniej czuł coś do Taigi, ale nie potrafił tego w sobie wytłumaczyć, i ukrywał się pod maską pozornej miłości względem Minorin. Ale już od około 14 odcinka coś się zmieniło, a wszyscy wokół delikatnie 'sugerowali' mu, że Taiga sie w nim zakochała. On zaś też wykazywał zachowania nie zawsze koleżeńskie ;)
Po trzecie: kliknij: ukryte ucieczka zakochanych również stała się dla mnie bardziej przejrzysta. Zrozumiałam, ze chodziło im o brak akceptacji rodzin, problemy w domu i w ich samych. A że mieli oboje chwilę słabości i odkryli w sobie uczucie do siebie, uciekli od tego wszystkiego, co im po prostu przeszkadzało. Jednak zdali sobie sprawę, że ucieczka od smutku bynajmniej go nie likwiduje.
Po czwarte i ostatnie: kliknij: ukryte ucieczka Taigi pod koniec ostatniego odcinka bynajmniej nie była bezsensowna, może trochę w dziwnych okolicznościach, ale nie bez sensu! Ona po prostu, zobaczywszy, jak rodzina Ryuu się godzi i przebacza, pojechała do matki nadrobić stracony czas. A przecież, po napisach końcowych, wróciła do swego ukochanego! A minął ponad rok… miłość zwyciężyła próbę egoizmu i czasu ;)
Oceny nie zmieniam. Toradora! wciąż jest dla mnie perełką wśród oceanu tandety. I zdania prawdopodobnie nie zmienię :)
10/10 - arcydzieło
Uważam, że anime to jest bardzo zaskakujące i to jego duża zaleta. Uwielbiam te sceny dramatyczne, których nie można się spodziewać.
Zawsze lubiłem najbardziej w anime te zwroty akcji i coś CZEGO SIĘ NIE SPODZIEWAŁEM.
Jakby to była kolejna nudna lub jeszcze gorzej głupia fabuła i postacie to bym uznał to anime za przeciętne.
A naprawdę Toradora jest wspaniała bo ciekawa historia o miłości z dużą dawką znakomitej komedii jak również oryginalnymi i sympatycznymi postaciami.
Czekałem na coś wyjątkowego i .... jeszcze poczakam
Podobną tematykę porusza Lovely Complex ale tam relacja między głównymi postaciami jest o niebo lepiej przedstawiona. Toradora ma naprawdę fajne postacie drugoplanowe bo główna para – dziewczyna z adhd i głęboko zadumany worek treningowy nie robią na mnie szczególnego wrażenia. Serię oglądało się miło i za to brawa ale do 9 jeszcze jej brakuje.
Re: Czekałem na coś wyjątkowego i .... jeszcze poczakam
Wlasne oceny sa czyms subiektywnym prawda? Ja oceniam na 10 czyli max – cos co zapewnilo mi dobra rozrywke w formie jakiej oczekiwalem, i nie mialem zadnego powodu do narzekan (na sile zawsze mozna cos wymyslec – ale ja nie lubie). Jakos trudno mi sobie wyobrazic komedie romatyczna o uczniach na tyle odkrywcza i innowacyjna by przeszla do historii. A to z kolei dosyc niesprawiedliwe by maksymalna ocene ograniczyc do paru gatunkow, prawda?
w zwiazku z tym – 10/10 – zadowolilo mnie w 100% i wiecej nie wymagam.
10/10
Ogladalem juz dosyc dawno temu, i ciagle jestem pod wrazeniem jej klimatu…
;)
Nie było nic przesłodzonego , przesadzonego w tym wszystkim . Ryuuji i Taiga 4ever !
I nie zgadzam się z niektórymi komentarzami na ich temat . Moim zdaniem Ryuuji z czasem pokochał Taigę , ale trudno przecież w pewnym momencie powiedzieć " Tak kocham Taige a Midori mam głęboko gdzieś ". Poprostu wkońcu doszedł do tego jakim uczuciem darzy Tygrysa i tyle .
A ta scena z pocałunkiem ... Kawaii! Normalnie NAJLEPSZA scena jaką widziałam w anime ( a troche ich oglądałam ) ^^
Koment no 2
Pierwsze co chciałbym napisać, to to, że jest to jeden z najlepszych romansów szkolnych jakie oglądałem. Widziałem mnóstwo haremówek i szkonych miłości, czy to w anime czy w mandze, ale Toradora! pozostanie u mnie w pierwszej 5 najlepszych romansidełek :P.
Po pierwsze, konstrukcja gatunkowa tego anime jest doprawdy wspaniała. Romans i komedia są tutaj świetnie rozdysponowane, a gagi, co tak rzadko się teraz uświadcza, są śmiesze, oryginalne, a pare raz zbierałem sie przez nie z podłogi. Seria rozpoczyna się głównie przewagą gatunku komediowego, ale wraz z rozwojem anime akcent komediowy jest coraz słabszy, ale nie zanika całkowicie, a elementy romansu i poważne motywy zaczynają grać pierwsze skrzypce. Pod koniec seria doprawdy staje się poważna, ale (DZIĘKI KAMI‑SAMA) nie przedramatyzowana. Nie odczuwa się przestojów, zwolnienia akcji, choć są odcinki mniej ciekawe, lub takie, które w sumie nie mówią o niczym. Świetnie zostały wymyślone różne „sytuacje” w których nasi bohaterowie się znajdowali (bal, boże narodzenie, festiwal, wycieczka, ucieczka itp.), były ładnie wykreowane i dość sensowne, jak na anime. A sceny z wycieczki w góry (w pokojach) żywo przypominały mi moje dawne wyjazdy :P. Ah, też tak to kiedyś wyglądało :).
Jeśli chodzi o bohaterów to Ryuuji i Taiga są genialni, naprawdę dobre postacie, na początku biły mnie swoją banalanością, ale na szczęście wszystko się później zmieniło. Postacie drugoplanowe były różnorodne, o własnych charakterach i problemach, co naprawdę mi sie podobało. Ami to była chyba najoryginalniejsza postać jaką dotąd widziałem w szkonych romansach anime. Reszta też trzymała poziom, choć Midori mnie irytowała co nie miara.
Co do samej fabuły i wydarzeń to cieszył mnie przede wszystkim kliknij: ukryte happy end. Bo powiem szrzecze, że ostatni odcinek był naprawdę słaby, podczas gdy powinien być najlepszy/ Piękna była ucieczka Taigi i Ryuujiego, a pocałunek był genialnie zrealizowany i popłakałem się jak dziecko. Ale wciśnięcie tej ucieczki Taigi w ostatnim odcinku to coś kompletnie bezsensownego, głupiego, wkurzającego i nieprzemyślanego. I tego twórcom nie wybaczę do końca życia. Nie było jej i nie było. No myślałem już, jak się zaczęły napisy, że strzele po serii samobója z bombą na plecach w japońskiej ambasadzie krzyczą „Za taige i Ryuujiego! Toradora forever!”. Ale miałem w pamięci inne anime, więc dotrwałem do końca i na szczęście pobeczałem się na epilogu, jak taiga wróciła a on jej powiedział wreszcie, że ją kocha. I żyli długo i szczęśliwie! Kawaii. Ale i tak uważam, że zwykły powrót razem do szkoły byłyby znacznie lepszy
Wystawiam temu anime 8/10, byłoby, naprawdę, mocne 9/10, ale ostatni odcinek obniżył mi całą notę. Mam nadzieję, że 2 serii nie zrobią, bo po ostatnim epie boję się, że coś schrzanią, albo przedramatyzują i przetragizują (w ostatnim byli blisko) wszystko.
Ogólnie to zaskoczeniem paring nie był, bo wiadomo było, że Smok i Tygrys skończą razem, zapowiadało się na to od początku. Polecam każdemu fanowi romansów. Bye Bye
Genialne
Dobra seria, ale to zakończenie, ech...
eeee, 10/10, że co??
Naprawdę, 10 to powinny dostawać serie po prostu wyjątkowe, a nie bardzo dobre. Ech, polecam Toradore! wszystkim fanom romansów. Dobra fabuła, wspaniała miłość i ciekawi bohaterowie zafundują wam naprawdę jedną z lepszych serii romantycznych.
Ale naprawdę, dawanie takiemu anime 10/10 to według mojej opinii gruba przesada, liczona w dwóch oczkach
8/10. Polecam
Re: eeee, 10/10, że co??
a wiec: ogolnie wychodzi na to ze nie mozna tu dac 10/10 bo jest romansem? – bo jedyne kryteria ktorych nie realizuje T! to widowiskowosc (to chyba domena space opery, czy horrorow, sensacji) oraz „w fabule jakiej NIGDZIE indziej w innej serii nie uświadczymy” – co jest generalnie zarezerwowaniem max punktow tylko dla nowatorskich i orginalnych serii..? Raczej glupi pomysl, sadze ze znany juz motyw czy schemat moze byc zrealizowany wtornie a jednoczesnie idealnie – i wtedy nazywa sie np „Toradora!”. 10/10 w kwestii romansow z elementami humorystycznymi – nie znalazlem przeciw temu argumentow…
Re: eeee, 10/10, że co??
10/10
10/10 i już.
A co do ostatnich odcinków – ludzie, ale Wy jesteście beznadziejni. Toradora! powstała na podstawie Light Novel i trzyma się zakończenia z opowiadania. No może poza jednym… w wersji pisanej na końcu BYŁ ŚLUB. Trzeba było to ogarnąć zanim zaczęliście oglądać, a nie teraz narzekać xD Według mnie – WIELKI SZACUNEK dla twórców, za trzymanie się pierwowzoru i stworzenie niebanalnej serii oraz postaci, które zagościły w moim sercu i umyśle już chyba na stałe :) Jeszcze raz 10/10.
NUUUUUUUDA
Rzadko daję tak niską ocenę ale w tym wypadku nie dam więcej za coś co widziałem już wcześniej… 2/10
Re: NUUUUUUUDA
Re: NUUUUUUUDA
Re: NUUUUUUUDA
Widzę buntownicze podejście, jakgdyby ktoś Cię atakował, a Ty na siłę musisz się bronić. Pytanie tylko, po co takie nastawienie, skoro Eas wyraziła tylko swoje zdanie, co więcej miała rację.
Narzekałeś, że postaci dostały 10, to uzyskałeś odpowiedź dlaczego. Toradora na początku faktycznie była dosyć przeciętna i wiele się nie wyróżniała, po ok 7 odcinku jednak wszystko uległo zmianie. I nie chodzi tutaj o jakieś elementy, których nie ma nigdzie indziej. Tutaj wszystko tyczy się właśnie postaci, tego jak głębokie są i jak ich charaktery potrafiły się zmieniać z odcinka na odcinek, a raczej jak zmieniało się zdanie widza, który dostrzegał nowe elementy.
Przewaga Eas nad Tobą polega na tym, że ona widziała całość i ma prawo ocenić postaci i inne elementy. Ty widziałeś małą serii część i niestety, ale tego prawa nie masz, bo nie można czegoś ocenić jako całości bazując jedynie na kilku pierwszych odcinkach. I nie, Toradora to nie jest to samo co ZnT. A że nudne, albo tematyka nie ta – to już kwestia indywidualna, dobrze jest jednak mówić o czymś o czym ma się pojęcie.
Re: NUUUUUUUDA
Masz trochę racji, Paweł, ale THeMooN też jej trochę ma, bo pomijając kto się bronił a kto nie czy jak komentuje, to skoro postacie dopier po kilku odcinkach zyskują jakąś głębię czy też ich charaktery stając się ciekawe i bardziej złożone, to według mnie nie zasługują na 10/10. Owszem, są ciekawe, dość oryginalne, dobrze przemyślane i rzeczywiście, ewoluują, ale absolutnie nie są warte 10/10, co powinny dostawać postacie wybitne, oryginalne, nowatorskie w jak największym stopniu realistyczne psychicznie. A skoro, jak wspomniałeś, oceniamy CAŁĄ serię, to skoro bohaterowie na samym początku są mało oryginalni, schematyczni i nieciekawi, to nawet jeśli później robią się nich „ochy i achy” to oceniając CAŁOŚĆ, nie powinny dostać choćby z tego 10/10. Ale to moje zdanie.
Re: NUUUUUUUDA
Problem w tym, że na ocenę postaci (przynajmniej w moim odczuciu) nie składają się tylko to, jak potrafią się zmieniać, ale to czy ich charakter ulegał zmianie na skutek doświadczeń, tego jakie te doświadczenia były i czy reakcja była adekwatna. Napisałem, że na początkuToradora się jakoś szczególnie nie wyróżniała, ale to nie znaczy, że postaci wtedy były beznadziejne i nagle uległy transformacji. Tutaj chodzi o to, że wraz z biegiem wydarzeń, kiedy wszystko przestaje być kolorowe i w końcu przychodzi czas, żeby stawić czoła własnemu losowi, wtedy właśnie widać ich zmiany. Dla mnie profile psychologiczne bohaterów były bardzo zgrabnie wykonane, widziałem jak dojrzewają, że na początku coś udawali, z czasem widać było w jakim stopniu. Natomiast fakt, ile „głębi” i innych cech pochodnych w nich widzisz, jest już Twoją indywidualną sprawą, gdyż wiele zależy od własnych przeżyć i ludzi w naszym najbliższym otoczeniu. W przypadku tego anime naprawdę spotkałem się z wieloma opiniami na temat postaci, były one skrajnie różne, ale co najważniejsze, każdy miał bardzo dużo na ich temat do powiedzenia. Natomiast podsumowanie po obejrzeniu czterech odcinkach brzmiące: nieciekawe, sztampowe itp., kiedy w recenzji wyraźnie jest napisane, że ewoluują i zaskakują, jest tu po prostu bezzasadne. I bynajmniej nie chodzi o to, że każdy kto myśli inaczej niż ja, to myśli źle. Rozchodzi się o to, że ludzie mają tendencję do narzucania innym swojego zdania na siłę, a nie starają się nawet w jakikolwiek sposób przeanalizować tej odmiennej perspektywy. Szanujmy to, że każdy ma swoje własne opinie, a jeżeli już na siłę próbujemy komuś udowodnić, że się myli, to miejmy przynajmniej ku temu podstawy – tylko tyle albo aż tyle.
Re: NUUUUUUUDA
postacie!!!!!!!!
Tiger vs Dragon = Love
To nie jest harem
Poza tym największą zaletą tego anime wcale nie jest wątek miłosny lecz poszczególne postacie i ich zachowania tj mimika, reakcje, naturalność, postępowanie itp. O muzyce też nie można powiedzieć nic złego gdyż jest doskonała i nie tylko 2 openingi i 2 endingi (szczególnie te drugie wersje), ale również muzyka w tle, która szczególnie mi się podobała. Kreska jest także staranna i jakościowa choć wygląda na dosyć prostą.
Minimalne wady jakie to anime posiada w ogólnym rozrachunku są niczym więc 9/10
Toradora
Ocena ode mnie : 7/10
Re: Toradora
kliknij: ukryte Taiga i Pies spotykają swoich rodziców. Rozpoczyna się kłótnia pomiędzy Psem a jego matka. Pies doprowadza ja do łez(osobę, która się o niego troszczyła cale życie, która go kochała najbardziej na świecie i było to w tym anime widać), widząc to ucieka bez żadnej reakcji itp. Następna scena jest gdzieś na jakimś moście. Taiga gada z psem, a po nim w ogole nie widać, zeby się matka przejmował. I teraz najlepszy moment… wraca do domu i co robi? Wchodzi i mówi tak jak gdyby nigdy nic „Jestem” . Masakra. Dowiaduje się, ze jego matka uciekła iiiiii nic „poradzi sobie, jest dorosła” Rozumiem, ze kłótnie pomiędzy rodzicami a dzieckiem są częste, ale w sytuacji kiedy doprowadza się matkę do płaczu i reakcja ze strony dziecka jest lekko obojętna to chyba jednak coś nie tak jest. No i do tego parę odcinków wstecz, pies strasznie się przejął, ze jego mama jest chora i to przez niego. To było normalne zachowanie, miał wyrzuty sumienia itp, ale 100 x bardziej pies powinien mięć wyrzuty w sytuacji, którą doprowadził, sprawiając iż jego matka się popłakała…no ale cóż.
Druga sytuacja. Wszyscy są w szkole. Taiga wręcza czekoladki, które zrobiła na walentynki wszystkim. Dochodzi do niemilej sytuacji kiedy Laska‑ADHD prowokuje ja aby pokazała swoje prawdziwe uczucia. Taiga ucieka. Pies uświadamia sobie, ze ja kocha. Wybiega razem z Laska‑ADHD za nią. Prawie ja złapali. Juz myślałem, ze w końcu coś fajnego się wydarzy, ale…nieeeeeee. ADHd sie wywróciło i nagle Pies zapomniał o Taidze i poszedł z ADHD do pielęgniarki. No i co jest najlepsze? U pielęgniarki nie było, po nim poznać, ze w ogole przejął się cala ta sytuacja^^
Gdyby nie te parę dziwnych sytuacji, to byłoby to jedno z fajniejszych anime, które niedawno powstaly. A ogolnie to 7/10 :P
;)
10/10
Urwany wątek?
A tak poza tym świetne anime :D
Też daję 10/10
Super.
><
dezorientacja?
Pierwszy odcinek lekko mnie odstraszył. Ta złość Taigi i jej niezdolność do rozmowy lekko mnie zirytował. A jeżeli mówimy tutaj o realistyce w tej serii to wydaje mi się, że raczej mało kto wchodzi komuś w nocy do domu przez okno i próbuje go zabić drewnianym kijem, przez jakiś głupi list miłosny. Jednak uznałam, że może to był jedyny w miarę racjonalny i oryginalny na tle innych podobnych serii, pomysł na rozpoczęcie znajomości bohaterów, więc sięgnęłam po kolejny odcinek. Nawet nie zauważyłam kiedy mnie ta seria wciągnęła. Oglądało mi się ją bardzo lekko i przyjemnie, aż straciłam rachubę w odcinkach. Ale wszystko co dobre, szybko się kończy. W okolicy 20 odcinka, po raz pierwszy zasięgnęłam aby zobaczyć, który to numer i zostawiłam tę serię „na potem”. Kiedy sięgnęłam po nią ponownie, mocno się rozczarowałam. kliknij: ukryte Szybki i nagły zwrot akcji, a także ta kumulacja dramatyzmu na końcu zaczęła mnie irytować. Gdy zaczęłam oglądać 23 odcinek, nie wytrzymałam i po prostu go pominęłam. Zbyt dużo sztucznej/naturalnej dramaturgii się tam wdarło. Uznałam, że dwa ostatnie odcinki poradzą sobie bez 23. Nie myliłam się, bez problemu zrozumiałam o co chodzi już na początku 24 odcinka. Kiedy dobrnęłam tak do końcówki 25, dostałam strzał w plecy. Zakończenie zupełnie mnie zdezorientowało i całkowicie zmieniło moje zdanie o serii. O ile dziwna była decyzja Taigi, to jeszcze głupsze i mało realne, wydaje mi się to, że zostawiła wszystkich tak po prostu – bo taką miała ochotę. A na pocieszenie „wręczyła” im zdjęcie gwiazdy. Ah, jakież to było błyskotliwe z jej strony. Koniec, końców, nie wiem dokładnie jak ta seria się skończyła – czy Taiga będzie z Takasu, czy nie. A bardzo nie lubię kiedy twórcy zostawiają nie do końca zakończony wątek, chyba, że dadzą nam na tyle dużo jasnych podpowiedzi, że sami będziemy mogli ułożyć sobie zakończenie. A niestety wydaję mi się, że w Toradorze! takich wskazówek nie zostawili.
Zamaskowano spoilery.
Moderacja
Dlatego moja ocena, z 9/10 spadła na 7,5/10
Re: dezorientacja?
Co do „niedokończonego” wątku: wszystko wyjaśnia się po napisach końcowych :P
Toradorable!
Mimo tego jak na ten sam w sobie głupawy gatunek, Toradora! jest zaskakująco dobrą pozycją.
Dam 8.2/10 co biorąc pod uwagę gatunek tego anime jest u mnie ewenementem, warto obejrzeć.
Za totalnie odpuchający poczatek przepełniony dziwnymi ekscesami głównej bohaterki. Także za zakończenie, które nie trzymało już nawet poziomu początku. Dla mnie te anime było dobre między ósmym a dziewiętnastym odcinkiem, z kulminacją na piętnastym. Reszta to jakby zupełnie inna bajka.
Traciłam nadzieję...
Polecam polecam polecam ;)
Toradora! ...
Przyznam, że sięgnęłam za tą serię czystym przypadkiem. Polecano mi ją od dawna, ja jednak jakoś nie potrafiłam się za nią zabrać. Dwa dni temu wpadłam w wielki dołek, załamałam się dość poważnie. A że do tego doszła jeszcze choroba, zabrałam się za tą pozycję po przeczytaniu recenzji na TANUKI. I nie żałuję!
Przede wszystkim, jest to komedia romantyczna. Jeden z moich ulubionych gatunków anime. Za takie zabieram się z ogromną przyjemnoscią, zwłaszcza, gdy nie ma w nich co rusz akcentów czysto ecchi. To anime jest dowodem dla WSZYSTKICH, że pozycja bez końskiej dawki fanserwisu może być nawet bardziej udana!
Toradora! urzekła mnie przede wszystkim postaciami. Każda z nich ma baaardzo barwną, zróżnicowaną osobowość, postaci nie są schematyczne czy przewidywalne.
Od samego początku pokochałam małą Taigę, śliczną złośnicę, na zewnątrz niczym skała, w środku – bardzo wrażliwa. Jest bardzo warstwowa. Wszyscy boją się jej, nikt nie próbuje nawet zrozumieć motywów jej zachowań. Bo łatwiej przecież po prostu się bać, prawda? Dziewczyna zamknęła się w skorupie potworka i pokazywała się tylko ze złej strony (poza Kitamurą i Minorin, oczywiście). Do czasu poznania Ryuuji’ego. Śledzimy jej przemianę duchową, zmniejszanie dystansu do innych, przemiany kliknij: ukryte jej uczuć w stosunku do wiecznie wiernego Ryuuji‘ego . To właśnie Taiga jest jedną z tych postaci w anime, które dało się przeze mnie lubić od POCZĄTKU do KOŃCA.
Dalej jest Ryuuji. Wysoki, sympatyczny. Ale wygląda na 'bandziora'. Na swój sposób wrażliwy, chce się zmienić, aby go lubiano. No i spotyka taką Taigę, ona powala go – i wszyscy zauważają, że w sumie taki straszny nie jest. Ryuuji jest przy tym bardzo oryginalną osobą w świecie anime- nie rozgląda się cały czas za wielkimi biustami czy udami, jest uczciwy, pedantyczny (^^) i ma żyłkę do gotowania. Przy tym wszystkim, jego zachowania sprawiały, że się uśmiechałam. I nadal się uśmiecham :)
Następnie zabiorę się za Minorin. (Nie)dojrzała, śliczna, energiczna dziewczyna. Żadna tam słodka idiotka z wywalonymi piersiami. Gra w softballa, zawsze zachowuje zimną krew (nawet, gdy bucha jej z nosa ;]), deklaruje każdemu chęć pomocy i jest najlepszą przyjaciółką Taigi – akceptuje ją taką, jaka jest. Widzi przy tym różne dziwne rzeczy; ale nie, nie jest paranoiczką, która ciągle krzyczy do męskiej części bohaterów: “widzę zjawy, kyaaa, pomocyyy!”. I za to ją szanuję. ;]
Teraz Kitamura. Spokojny, miły, opanowany, całkiem przystojny i inteligentny. Przyjaciel Ryuuji’ego, który nie zważa na jego ‘ciemną stronę’ – wygląd. Docenił on, że tak naprawdę chłopak jest dobrym przyjacielem i inteligentnym człowiekiem. W ogóle, Kitamura sprawia wrażenie, jakby w każdym szukał pozytywnych cech. Bardzo go polubiłam, zwłaszcza, że przed całą szkołą potrafił kliknij: ukryte wyznać, że pokochał obiekt westchnień znacznej większości mężczyzn w szkole, Ami.
No i została Ami. Ona z pewnością jest najbardziej warstwową osobą w Toradora! . Piękna modelka, z idealną figurą i umiejętnościami aktorskimi ;-) nie umie otwarcie okazywać uczuć, o czym przekonujemy się po kliknij: ukryte wyznaniu Kitamury względem niej. Okazuje się potem, że darzy go uczuciem, ale jest przy tym troskliwa i… trzeźwo myśląca. Potrafiła przewidzieć zachowanie Kitamury, gdyby się dowiedział o wzajemności z jej strony . Widać, że nie do końca była rozpieszczana przez życie, a mimo wszystko radzi sobie, a wręcz zgrywa twardą. Mimo jej ‘wybryków’ da się ją polubić ;)
Dalej fabuła. Zauważyłam, że oceny właśnie co do tej części anime są najbardziej skrajne. Ja postawię się po stronie tych, którzy ją pochwalają. Przyznaję, że wystąpiły dwa dość poważne fabularne niedociągnięcia, jakim były:
- kliknij: ukryte dość szybki, nienaturalny wręcz rozwój uczuć Ryuuji’ego względem Taigi .
A także
- kliknij: ukryte dziwna, przesadzona nieco ucieczka zakochanych w przedostatnim odcinku
Jednakże poza tymi dwoma aspektami nie mam nic do zarzucenia.
Grafika jest po prostu śliczna. W pewnych miejscach grafika jest tak płynna, że aż usta milczą, dusza śpiewa. Tła są dopracowane, kolory odpowiednio dobrane. Dziewczyny są prześliczne i bez nieprzeciętnych biustów i ogromnych dekoltów. (wyjątkiem jest mama Ryuuji’ego, ale tam jest to elementem jej “imagu” ;] ). Oczywiście, nawet w aspekcie graficznym zauważa się kilka niedociągnięć, ale o nich już nie będę pisać – recenzent(ka) mnie wyręczyła ;)
No i muzyka. Przyznaję, że wtapia się często w tło, ale wychodzi to serii na dobre. Jest klimatyczna, miła dla ucha, a także oddaje zawsze charakter akcji. A seiyuu dobrani są wyśmienicie. Głosy idealnie (!) pasują do postaci. Niektóre sceny naprawdę doprowadzają do łez. Moment, gdy kliknij: ukryte Taiga wybiega za Ryuuji’m i przyznaje się przed sobą, że go kocha, ukazuje wielki ból, smutek i rozterkę. . Moment, kiedy kliknij: ukryte Ryuuji, a potem Taiga wpadają do rzeki, był po prostu wspaniały. To zażenowanie w głosie, mmm ^^
Tym, którzy dotrwali do tego miejsca, gratuluję. A ja z czystym sumieniem wystawiam Toradora! ocenę “10”. Dlaczego? Bo inne anime tego typu oceniane przez nas często na 7,8, a nawet 9 nie umywają się do tego tytułu. Pomimo niedociągnięć, jest to z pewnością przykład niezmarnowanego potencjału, jak również forma baaardzo przyjemnego spędzenia wolnego czasu. Obejrzałam to w niecałe dwa dni, a to coś znaczy, prawda? J polecam WSZYSTKIM, a już dla wielbicieli gatunku jest to pozycja OBOWIĄZKOWA.
10 .
Re: Toradora! ...
Skrzynia skarbów znaleziona na dnie oceanu...
Muszę przyznać, że od strony fabuły, mimo wszystko, anime bardzo przypadło mi do gustu. Tempo akcji było średnie – wyważone idealnie, pozostawiając czas widzowi, w którym ten możę utożsamić się z wybranym bohaterem, zrozumieć niektóre wątki, czy po prostu zagłębić się w ten kolorowy świat – w tym przypadku – bardzo podobny do realnego. Tylko pod koniec, akcja trochę przyśpiesza, trochę widać dramatu, ale seria kończy się naprawdę wspaniale.
Bohaterowie. Cóż… Powiem tyle. Najbardziej polubiłam małą, waleczną lecz za razem nieśmiałą Taigę, która po cichu wkradła się do mojego serca, zdobywając tym samym moje uznanie. Wydaje mi się jednak, że nie tylko ona, lecz każdy bohater jest bardzo wiarygodny, przedstawia obraz młodego człowieka wkraczającego w świat dorosłych, starających uporać się ze swoimi uczuciami, toteż problemami czającymi się w wielkiej niewiadomej którą to jest przyszłość. Dzięki temu, że zostali oni wykreowani w taki a nie inny sposób, widz łatwo wyszukuje swojego ulubieńca w gronie ciepłych i jakże barwnych charakterów.
Jedną z zalet tego anime, jest także grafika. Wszytsko utrzymane w ciepłych barwach, animacja ruchu płynna, oraz – tak jak zauważył recenzent – mimika twarzy bardzo dopracowana. Jedyne co trochę mi przeszkadzało, to drobne zniekształcenia końćzyn w niektórych momentach. Czasem wydawały mi się poprostu jakieś… Ale może to tylko ja.
Muzyka była ładna. Nastrojowa, choć ja osobiście aż tak dużej uwagi na nią nie zwróciłam. Podobał mi się pierwszy opening. Po prostu cudo. Lecz oprócz tego, ostatni endning. Obu tych utwórów słuchałam bez końca.
Kikla słów na koniec…? Wspaniała, ciepła historia o rosnącym uczuciu dwóch młodych ludzi, ozdobiona śliczną kreską i miłą dla ucha, przyjemną muzyką. Poprostu doskonale spędzony czas, późnym popołudniem, z gorącą czekoladą i ciastkiem w ręku.
„Skrzynia skarbów znaleziona na dnie oceanu”.
Nie żałuje
Tendencja spadkowa
8.5/10
więc..
Polecam jak najbardziej.
9.5/10
Jedna z lepszych komedii romantycznych (o ile nie najlepsza)
10/10
BDB
To anime wciągnęło mnie bez reszty. Może i schematyczne, ale nie zmienia to faktu, że Toradorę! oglądało mi się bardzo przyjemnie. Świetni bohaterowie i fabuła, kreska i muzyka… mogło być lepiej. Chociaż oba opeeningi i endingi, jak dla mnie, były bardzo miłe dla ucha.
Imo Toradora! to jeden z najlepszych romcomów, które się ostatnio ukazały, wybijał się ponad przeciętność, która ostatnio coraz częściej towarzyszy anime.
Ode mnie 9/10
9/10
a ost ep sugeruje, jakby tworcy planowali zrobic c.d
ale jak to czesto bywa, na planach moze sie zakonczyc
ostatni odcinek
9
Po pierwsze jak zaznaczył recenzent akcja nagle przyspieszyła dla mnie za bardzo
Po drugie powiedzmy że mniej więcej rozumiem powody ostatniej decyzji Taigi ale ten ostatni „czasowy przeskok” – nie zdecydowanie nie
Ale ogólnie genialne anime
dobre, ale nie wybitne
"jezeli chodzi o miłość, to jestem kompletną niezdarą"
Toradora będzie dla mnie wyjątkową. Sama do końca nie rozumiem dlaczego. Były w niej powielane schematy, było odgrzewanie kotletów i odsmażanie jajek. A jednak, właśnie to myśląc o niej, o jej końcu czuję dziwny żal. Nic jeszcze nie wzbudziło we mnie tylu emocji. Autorom udało się na tyle ‘wsiąknąć’ w moje serce, że przez te pół godziny w tygodniu problemy bohaterki były moimi problemami, jej śmiech moim śmiechem, jej łzy moimi łzami. Współczułam jej, cieszyłam się z nią, trzymałam kciuki za każdy gest i każde słowo. Interakcje miedzy bohaterami były przedstawione tak naturalnie, tak powoli i rzeczywiście ( może poza kliknij: ukryte ‘przebudzeniem miłosnym’ Ruyjiego, zabrakło mi na to z dwóch odcinków, Taiga dojrzewała do swojego uczucia. ), że miałam wrażenie, że podglądam czyjeś zwykłe życie. Ta interesowna znajomość przeradzająca się w koleżeństwo, w przyjaźń, kliknij: ukryte w miłość . Same charaktery postaci, zarówno głównych bohaterów jak i tych mniej (ale jednak bardzo) ważnych ewoluowały, ‘wychodziły poza swoje ramy, przedstawiały nowe barwy, zachwycały nowym smakiem’. Zboczeniem moim, jest wybieranie ulubionej postaci. Tu wybór padł na Taigę. Co dziwniejsze jednak, nie znaczy to, że nie lubiłam innych postaci żeńskich (w innych seriach zazwyczaj pojawienie się jakiejś niechcianej twarzy kończyło się rzutem poduszką w monitor) Ami była bezczelna i snobistyczna. Jednak wbrew pozorom jej wyborom folgowało szczęście kliknij: ukryte Taigi. Jej sceptycyzm i trzeźwa ocena sytuacji(walory wizualne nie miały tu żadnego znaczenia! Ta… ^^ ) zaskrobiła sobie zresztą rzeszę fanów. Minorin w wersji śmiesznej była cudowna, w wersji dołującej już mniej, jednak siły charakteru i lojalności nie można jej odmówić. Postacie drugo/trzecio planowe, choć pojawiały się rzadziej, potrafiły przykuć sobą uwagę, rozśmieszyć, a i czasem nieźle namieszać. No i główna para. Długo zastanawiałam się, w czym lepszy jest Tygrys i Smok. Przecież nie można odmówić Taidze podobieństwa do Louise, do Shany… Wymyśliłam. Pokochałam tę parę chyba za partnerstwo. Bo choć padały podobne wyzwiska, próbowano budować podobny stosunek, to jednak, Ruyji był wszystkim dla Taigi, Taiga wszystkim dla Ruyijego i choć Takasu okazał się wyjątkowo tępy jeśli chodzi o samą miłość, to był wystarczająco silny, aby przeciwstawić się Taidze w odpowiednich momentach. Potrafił nią wstrząsnąć, nie kwilił, nie puszczał krwi z nosa[Kanako…], nie był zwykła ciapą, jakie dostają zazwyczaj ‘w parze’ tsundere. Największym zaskoczeniem była Taiga. Owszem, uwielbiałam jej buntowniczą wersję, bezpretensjonalność, brak obycia, ale to jak zaczynała ufać ludziom, powolutku, po kroku, było takie inne.
Zdałam sobie sprawę, że mogłabym patrzeć na relacje tej dwójki jeszcze i przez pięć sezonów. I nie musiałyby być to miłosne wyznania, balkony, złote rumaki i podróż w chmurach pośród śpiewu cherubinków. Ich osobowości nadają wyjątkowości każdej scenie, bez względu na to czy byłoby to obieranie ziemniaków, czy zwisanie głową w dół z trzepaka.
Od strony wizualnej było dobrze. Nie znam się na tym ‘zawodowo’, jednak z pełną świadomością laika, mogę powiedzieć, że (prócz paru odcinków) oglądałam mimikę bohaterów widząc ich prawdziwe emocje a i prezentowali się przednio.
Pochwalić chciałam także seiyuu Taigii, pani podkładająca glos odwaliła kawal dobrej roboty. Moment gdy kliknij: ukryte Taiga wybiega, krzyczy za Takasu, było słychać rzeczywiste cierpienie. Tak samo scena wyznania, w śnieżycy. Głos idealnie odzwierciedlał to co chciało od dawna powiedzieć serce .
Openingi i endingi wpadają w ucho, a i treść jest naprawdę ładna.
Jeszcze jedno było piękne w Torzedorze. Symbolika. Tu każdy gest, każde ściśnięcie pięści, odklejona ‘lata’ od ściany, zmarszczenie noska, czy zaciśniecie zębów miało swoją przyczynę.
Toradora będzie dla mnie wyjątkowa. Nawet jeśli to infantylne i naiwne. :)
Cudeńko w swoim gatunku, ale na 9
A teraz wady: zgadzam się z poprzednikami co do jednego, mianowicie, że schrzaniono ostatni odcinek i że w ogóle od pewnego momentu zaczęło pojawiać się za dużo dramatyzmu, a za mało humoru.
I właśnie przez to moja ocena spadła z 10 do 9/10. Ale mimo wszystko anime genialne i stanowczo warte poświęcenia mu czasu.
Za to oceniając ją jako produkcje w swojej klasie, pośród innych podobnych gatunkowo, to takowa ocena była by faktycznie zasłużona.
:)
Bohaterowie są ciekawi, chociaż nie zawsze pasują („odmiana” Kitamury była porażką, a Ami miała niewiele do powiedzenia).
Końcówka została spaprana,ale nie aż tak bardzo. Oby tylko nie robiono 2go sezonu :/
Ogólnie: 8/10. 2 punkty odjęte za niektóre zbyt dramatyczne sceny
Warte polecenia:)
Graficznie w 90% super niekiedy cos sie psuło ale i tak jest tego niewiele.
Udźwiekowienie: OK! Pierwszy OP faktycznie wpada w ucho i tam juz zostaje. Dlaczego 9? Trudno powiedzieć, oceniam wedle swojego gustu i brakuje tu czegoś co by mnie „uderzyło”, dltego świetnie ale nie perfekcyjnie.
Gorąco Polecam , gdyż naprawde warto się zapoznać.
Toradora!
może i niezłe ale
osobiście uważam ją za jedną z lepszych serii z ostatnio wyprodukowanych. Sympatyczna, wciągająca i bez zbędnych dłużyzn.
a 1szy opening pomimo pierwszego (upiornego) wrażenia jakie na mnie wywarł, po parokrotnym przesłuchaniu okazał się być jednym z tych utworów, które zawsze czają się gdzieś „tuż za rogiem” w zakamarkach umysłu, zawsze gotowe „wychnąć”. Słowem – ma coś w sobie ^^
Za wysoka ocena.
...
8, w porywach 9
Toradora to kawał dobrej roboty, dopracowanej praktycznie pod każdym względem. Jednak najwyższa ocena należy się tytułom, które NAPRAWDĘ się czymś wyróżniają. Tutaj zdecydowanie wystarczy ósemka lub dziewiątka.
całkiem fajne
ale tak wysokich not nie wystawię ;]
wesoło‑komediowo‑głupkowata seria typu każdy z każdym, ot co ^^' miło się przy tym ubawić, także POLECAM
moja ocena to 7
ach, a co do openingu…. „guri guri” xD
mnie delikatnie mówiąc rozłożył na łopatki i powalił na podłogę swoim niesamowitym tekstem melodią i najróżniejszymi wstawkami….