
Komentarze
Clannad After Story
- komentarz : DeseRt : 5.06.2021 17:24:51
- komentarz : Kamen : 18.07.2019 12:31:15
- komentarz : Avellana : 18.07.2019 11:39:39
- Re: Pochwała Głupoty : mistic : 22.01.2018 01:52:36
- Re: Wszystko co jest nie tak z tym anime. : siema : 22.01.2018 01:38:14
- Re: Pochwała Głupoty : k2 : 22.01.2018 01:27:11
- komentarz : k-2 : 22.01.2018 01:22:46
- Re: Clannad After Story : Bortak42 : 29.06.2017 18:43:31
- Clannad After Story : Bortak42 : 29.06.2017 11:52:20
- Jest trochę nierówno... : JalaoPeno : 31.01.2017 10:37:42
Ukryto spoiler
Clannad After Story
Jest trochę nierówno...
Zacznę od tego, że obie części, zwłaszcza Afterstory, należą do moich ulubionych anime. Z okazji plotek o sezonie 3, postanowiłem zrobić rewatch i naszła mnie myśl, że recenzja nie do końca oddaje wady i zalety „Clannad”.
Fabuła: przede wszystkim, NIGDY nie patrzę na to, że anime/film/cokolwiek jest robione na podstawie gry/książki/czegokolwiek. Dla mnie liczy się efekt końcowy. Pierwszy raz „Clannad” oglądałem nie wiedząc, że jest robione na podstawie gry. Wniosek? Elementy, które mogą świadczyć o „growym rodowodzie” nie zaburzają fabuły i nie wpływają znacząco na jej ocenę. Znajomość VN to patrzenie lekko przez krzywe zwierciadło. Np. ja nie oceniam „Władcy Pierścieni” na podstawie zgodności z książką – to świetny film, jeżeli fabuła jest spójna i logiczna – jestem na tak.
Do rzeczy. Pierwszy sezon rozkręca się wolno i rozumiem osoby, które zniechęcają się w okolicach 6‑7 odcinka(apogeum powtarzalności). Cała fabuła jest natomiast w miarę zgrabnie zamknięta w całość, choć trzeba podkreślić, że nie ma w niej nic ponad standardy typowego anime. Gdyby nie klimat i humor, które bardzo mi przypasowały, pierwszy sezon ocenił bym jako lekko powyżej średniej.
Drugi sezon. Początek, owszem, jest powolny, ALE – wplecione epizody są ciekawe i nieprzeciągnięte. Fajnie było zobaczyć trochę inną stronę Sunohary. A epizod z retrospekcją jest dosyć istotny w zrozumieniu zakończenia Afterstory. Reszta fabuły to emocjonalna karuzela. Tempo przyspiesza, historia robi się poważniejsza. Dla mnie bomba.
Zgadzam się z opisem odcinka 24 – to ewidentnie strzał w stopę ze strony twórców oraz jeden z bardziej rozczarowujących odcinków spośród WSZYSTKICH anime.
Grafika: odnośnie recenzji 1 sezonu – zarzut, że postaci przebywają dużo we wnętrzach to bardziej zarzut do fabuły niż do grafiki. ;) Poza tym, bohaterowie żyją w dosyć biednym miasteczku, więc nie oczekujmy bogatych wnętrz.
Rysunek jest piękny, to jedno z ładniejszych anime jakie widziałem. Drobny minus za wspomniany w recenzji design postaci. Nie chodzi mi już nawet o wiek, lecz o to, że mamy do czynienia z klasyką anime – żeby odróżnić postaci daje się im jakieś elementy charakterystyczne – tutaj kolorowe spinki, tu fioletowe oczy, tu srebrne włosy… szkoda, że wszystkie twarze wyglądają tak samo.
Muzyka: jedna z ładniejszych. Świetnie pasuje do sytuacji. Minus za, jak ja to nazywam, „syndrom Death Note” – niektóre kawałki tak idealnie pasują do wielu sytuacji, że pojawiają się zbyt często. Nie przypominam sobie, by przeszkadzało mi to za pierwszym razem, ale podczas drugiego oglądania zwróciłem na to uwagę. A obniżenie oceny o 2 z powodu outro… błagam, przecież outro(irytujące, to prawda) można wyłączyć,dla mnie nie jest częścią anime. To tak jak oceniać napisy końcowe w filmie – mam biały tekst przewijający się na czarnym tle – więc daję słabą ocenę.
Postaci: tu jest ok. Są bardzo fajne postaci, jak główny bohater(rozwinięcie poniżej), Akio i Tsunae(chyba najlepsi rodzice w anime). Sunohara czy Kyo to taka klasyka anime, ale nie irytują. Nagisa.
Właśnie, Nagisa. Nie rozumiem ogólnego hejtu i zarzutu „odmóżdżania”. To ktoś, kto patrzy na świat przez różowe okulary, ale ma też tendencję do nadmiernego obwiniania siebie. Co do jej decyzji w sezonie drugim opisanych w recenzji, nie są zgodne z tym co się pojawiło w anime. Nikogo nie pilnowała przed skokiem w bok oraz nie nalegała na poród w domu – polecam obejrzeć dokładnie te momenty :)
Co do „sprasowania” bohatera – to, że nie żartuje sobie na okrągło ze znajomych świadczy o sprasowaniu? Serio? Mamy wciąż elementy humorystyczne. Moim zdaniem w Afterstory Tomoya jest bardziej ludzki. Przypominam, że jego celem nie jest zostanie Bogiem nowego świata czy rozwiązanie zagadki jakiegoś ducha, tylko zwyczajnie zapewnienie bytu rodzinie. Nie oczekujmy więc, że zacznie być nagle wizjonerem.
Podsumowując, jeżeli „Clannad” obejrzysz z „czystą głową”, uważam że seria przypadnie ci do gustu. Na początek trzeba się trochę przemęczyć, ale później jest już tylko lepiej. Kto nie oglądał, polecam. Moja propozycja ocen dla całości(tylko w fabule robię rozgraniczenie):
fabuła: 7/10(Clannad), 9/10(Afterstory)
grafika: 9/10
muzyka: 9/10
postaci: 8/10
Wszystko co jest nie tak z tym anime.
- muzyka : nijaka, większość motywów z VN, więc dźwięki w anime mają monotonną muzyczkę typową dla gier,
- grafika i animacja: na poziomie, nie ma się do czego przyczepić,
- postacie, ich rozwój i charakter: tu już zonk, jak w pierwszej serii jeszcze było jakieś zróżnicowanie tak tutaj następuje gwałtowne sprasowanie charakterów postaci, nawet Sunohara kliknij: ukryte traci swoje blond włosy, Nagisie sprasowano resztki mózgu, tak że w momencie kliknij: ukryte jej śmierci myślałam tylko o jednym „no już, umieraj”, scena jak z Trinity w Matriksie, Tomoya, którego nawet lubiłam bo miał jakiś charakter w drugim sezonie go zupełnie traci kliknij: ukryte żeby go odzyskać w momencie utraty żony i być dupkiem dla własnej córki z którą nie utrzymywał praktycznie kontaktu przez 5 lat (wtf)
- fabuła: tej kompletnie nie rozumiem, najpierw mamy troszkę motywów z pierwszej serii – szkoła i te sprawy, potem bohaterowie dorastają, kliknij: ukryte więc Nagisa po raz kolejny w swoim życiu dostaje ataku tajemniczej choroby, a Tomoya idzie do roboty, po kilku nudnych odcinkach para nagle decyduje się na ślub, którego w anime de facto nie ma, a już w kolejnym na dziecko. Bo przecież jest za nudno. Nie wiadomo jak skonsumują swój związek i zrobią to dziecko, bo jedyny kontakt jaki ze sobą mają to trzymanie się za ręke, ale najwyraźniej to poskutkowało, bo po sekundzie Nagisa jest już w ciąży. Koniecznie też musi wytłumaczyć swojemu ojcu jak to nastąpiło bo przecież on nie ma na to pomysłu (w tym momencie zatraciłam kompletnie wiarę w to, że Nagisa ma jakikolwiek rozsądek), kolejne sceny to pogłębianie się upośledzenia umysłowego Nagisy – pomysł na rodzenie dziecka w domu, pomysł na podtrzymanie ciąży mimo zagrożenie jej życia. Następuje jednak zima życia, Nagisa umiera w bólach, rodząc bokiem i zapewniając, że wszystko będzie dobrze i czuje się świetnie. Tutaj mamy major time skip, budzimy się z zawieszenia po 5 latach. Po stracie żony Tomoya nie jest kompletnie zainteresowany ich wspólnym dzieckiem, jak się okazuje jest zerowo zaangażowany w jej wychowanie, i ogólnie ma ją głęboko w dupie. Najwyraźniej pomysł na dziecko był jedynie Nagisy.
Wrażenia ogólne: anime dobre dla emocjonalnych nastolatków, niestety trochę starsi ludzi dopatrzą się wiele nieścisłości, głupoty bohaterów i dużej naiwności całej serii. Myślę, że naiwność jest dobrym słowem które opisuje całość. Naiwność w wyobrażeniu miłości małżeńskiej (bez kłótni i starć, bez seksu i namiętności), naiwność w wyobrażeniu miłości macierzyńskiej (uproszczona do maksimum – rodzice Nagisy martwią się o nią, bo rozmawiają z jej chłopakiem o tym, ojciec Tomoyi jest alkoholikiem więc jest zły, ale kiedyś był dobry, więc Tomoya powinien się z nim pogodzić, Ushio Tomoyi jest obojętna, bo jest kliknij: ukryte pogrążony w smutku po utracie Nagisy), naiwność w wyobrażeniu choroby (omdlenia, trzymanie okładów na czole, wybieganie na dwór w trakcie zimy – motyw powtórzony w tym anime trzy razy).
Niestety anime mnie tak naprawdę wkurzyło i nieźle się namęczyłam je oglądając. Twórcom bym powiedziała jedno – jedynka z życia.
Zamaskowano spoilery. Moderacja
Coś tu jest nie tak
Uprzejmie proszę o usunięcie tego posta, jednak dopiero po uporządkowaniu tego, co dzieje się w poście poniżej. Tematy poruszane w odpowiedziach do komentarza znajdującego się pod moim to już szczyt. Takie rozmowy to proszę sobie poruszać u siebie na profilu, w wiadomościach prywatnych, na GG, FB, Skypie, itp., a nie w komentarzach do anime, ludzie! Człowiek wchodzi sobie, żeby przeczytać opinie na temat tego anime, patrzy i myśli '74 odpowiedzi, całkiem gorąca dyskusja, może czegoś ciekawego się dowiem'.
I dowiedziałem się – kiedy aborcja została dozwolona w Japonii, o jakichś ruchach pro‑life, jakichś historiach o prawdziwej śmierci, kilku filmach, kamikaze, o kilku 'fajnych historiach poruszających ten temat bez takiego motywu Kopciuszka', problemach demograficznych naszego (i nie tylko) państwa, sposobach jak je rozwiązać, problemach gospodarczych przeciętnego, polskiego domostwa, jakichś kampaniach społecznych i wielu, wielu innych.
Tylko wiecie co? TROCHĘ MAŁO TU O ANIME!
Sama twórczyni tematu ciągnie temat dalej, pomimo tego, że zdaje sobie sprawę z tego, że robi offtopic…
A administracja patrzy i nie reaguje… No błagam Was…
Pochwała Głupoty
Autorzy mang i anime dla dziewcząt często zadają swoim bohaterkom wyszukane udręki, aby potem dokonać na nich możliwie najbardziej pokazowej egzekucji. Najlepiej, żeby była to Tajemnicza Choroba, której w kraju Kwitnącej Technologii nikt nie potrafi wyleczyć… lub Śmiertelne Urodzenie Dziecka, bo przecież wiadomo, że w XXI wieku „na to się umiera” masowo, jak w afrykańskiej dżungli – w sumie nic dziwnego, skoro kobiety rodzą po chałupach, w bólu i brudzie… A najlepiej połączyć Śmiertelną Chorobę z Porodem Trumiennym – i denatkę można skreślić z listy obecnych, po czym nieziemsko się wkurz… że co, popłakać? Ja się wkurzyłam. Nienawidzę ogłupiania widzów i przekłamywania rzeczywistości.
Bo przecież w Kraju Kwitnącej Technologii „wcale” nie ma specjalistycznych szpitali ani oddziałów ginekologiczno‑położniczych, cesarek, OIOMów, aseptyki, antybiotyków, leków przeciwbólowych i innych rzeczy ratujących życie? A wszelkie dane o olbrzymim zagęszczeniu placówek medycznych przypadających na obywatela są zapewne „przesadzone”? Podobnie jak dane o najlepszym standardzie opieki medycznej na skalę światową? „Nie ma” też aborcji, mimo iż w Japonii jest ona niemal równie popularną metodą kontroli urodzeń jak antykoncepcja (o której istnieniu też postaci chyba nie mają pojęcia) – i jest legalna w każdym przypadku do 12 tygodnia, a w zagrożeniu życia kobiety także po tym terminie. (A jeszcze do połowy XX wieku była dozwolona na każdym etapie i z każdej przyczyny…)
Natomiast bohaterki wyciskaczy mózgu… eee, łez – najwyraźniej masowo przychodzą na świat pod opieką prof. Chazana, zostają oddane pod opiekę państwa Terlikowskich, a edukację zdobywają w szkole wyznaniowej prowadzonej przez zakon Redemptorystów w Toruniu… Myślołby kto, a nie wiedzioł, że akcja toczy się w pewnym kraju nad Wisłą, gdzie aż czarno… A te ich blond włosy i niebieskie oczy to zapewne przypadek, he he… Gdybym była bardziej podejrzliwa, pomyślałabym, że coś tu jest na rzeczy…
Wracając do śmierci i tortur… Twórcy, zanim kliknij: ukryte zafundują Nagisie okropną śmierć w mękach, dokonają na biednej gąsce amputacji mózgu i wszczepienia Tajemniczej Choroby. Nie wiadomo, na czym ona polega, oprócz Tajemniczości, częstego mdlenia i ogólnej Niewyleczalności, bo to lomańcikku. Ciekawe, że heroiny lomancideł… tfu! romansideł!, nigdy nie miewają raka odbytu czy jajnika, przecież na to się umiera częściej niż na omdlenie… ale to już nie byłoby lomańcikku? No jak mi przykro…
Pomijając już kobietobójstwo, poraża mnie głupota bohaterów i ich dążenie do autodestrukcji. Postaci, bez względu na płeć, przypominają modelkę ze Strasznego Filmu, parodii Krzyku. Otóż, gdy taka ofiara (losu) ma do wyboru dwa drogowskazy opisane jako OCALENIE i ŚMIERĆ, to jak sądzicie, w którą stronę pobiegnie? Ano właśnie. Parafrazując zabużańską mowę Pani Frau, jakbym bandę lamingów widziała...
Jednak największe zakłamanie polega na gloryfikowaniu choroby zarówno fizycznej jak i umysłowej, przekazywanej z pokolenia na pokolenie kliknij: ukryte (Państwo Furukawa -> Nagisa -> Ushio). Japończycy nigdy tego nie przyznają wprost, ale do pewnych spraw mają stosunek jak, nie przymierzając, starożytni Spartanie. (Koreańczycy zresztą podobnie.) Osławione ijime jest niczym innym, jak odstrzałem słabych i kalekich sztuk ze stada. kliknij: ukryte Nagisa jest genetyczną bombą z opóźnionym zapłonem, upośledzoną na ciele i umyśle. W prawdziwym japońskim społeczeństwie nie dożyłaby femicide, bo wcześniej wykończyłoby ją ijime, podobnie jak bohaterki Kanon czy Air. Ale tego nie zobaczycie w żadnym anime. Bo zawsze lepiej pokazać widzom słodkie bzdurki niż gorzką prawdę…
Ja jeszcze tego nie skomentowałem?
Pierwsza część może nie urzeknie przeciętego odbiorcy, bo mamy do czynienia ze zwykłym chłopakiem, budującym swój haremik, jednakże zdecydowanym w jedną stronę. Jest trochę dramatu, kliknij: ukryte (choćby historia Fuko, która swoją drogą JUŻ mnie wzruszyła do łez) trochę więcej dramatu, kliknij: ukryte (historia Kotomi) a poza tym… więcej dramatu kliknij: ukryte (historia Tomoyo). No i w prezencie dostajemy całkiem przyjemnie poprowadzony romans, gdzie ani główny bohater, ani główna bohaterka nie są super oczywiści – owszem, wiadomo, że będą oni w końcu razem, ale zachowują się w miarę normalnie – jak przyjaciele. W sumie dochodzi do wyznania, oboje są szczęśliwi i historia się kończy Happy Endem. No nie całkiem, bo tu właśnie zaczyna się początek naszego opowiadania…
After Story zagłębia się w tematykę zwykłej (i niezwykłej zarazem, ale o tym w spoilerze poniżej) pary, pokazując rozwój ich miłości – jak to niektórzy trafnie ujęli – pokazane jest tu 'to, co było potem'. I tak oto dowiadujemy się co staje się z bohaterami po skończeniu szkoły, jak potoczyły się ich dalsze losy w sprawach sercowych itp. W końcu jakieś anime pokazujące, że życie nie polega tylko na 'kocham Cię' i 'kocham Cię, bądźmy razem na zawsze', bo widać też problemy takiej kliknij: ukryte rodziny. Widz po takim seansie jest uświadomiony, że jeśli chce się żyć z kimś na poważnie, to trzeba WSZYSTKO zacząć brać na poważnie, a nie tylko ów miłość – rachunki, jedzenie, dach nad głową – za to się nie zapłaci miłością, tylko pieniędzmi, które trzeba zarobić zapie^&%!#c w robocie – nie ważne jakiej, czy się ją lubi, czy nie, czy jest ciężka, czy nie – jak daje pieniądze, to się nie wybrzydza i pracuje na miłość. W domu są problemy? Rozwiązuje się je razem, a nie magicznym sposobem jeden z bohaterów sam rozwiąże sam swój kłopot, po czym powie o nim swojej drugiej połówce. ZWYKŁE ŻYCIE! To właśnie pokazuje nam to anime. A to tylko niektóre przykłady.
kliknij: ukryte A teraz o najważniejszym dramacie – śmierć dwóch najbliższych osób Tomoyi. Bądźmy szczerzy, czy na miejscu jest pytanie 'co zrobiłbyś gdyby…?/czy byłbyś w stanie…?' ? Myślę, że takie gdybanie nie ma nawet sensu, bo nikt nie jest w stanie wyobrazić, jakby czuł się po stracie swojej żony i córki i to w obu przypadkach na własnych rękach. Na samą myśl o tych scenach mam łzy w oczach.
Wiele osób narzeka na to, że twórcy wskrzesili obie panie, a cała historia zakończyła się szczęśliwie. Jednak znowu – jestem w grupie tych nielicznych, którym pękłoby serce, gdyby młody Okazaki nie dostałby jakiegoś prezentu od życia, pomimo tego, co zrobił dla innych.
Co do bardziej formalnych rzeczy, no to:
-fabuła – anime zrobione na podstawie VN studia Feel, więc no kurczę, materiał idealny;
-grafika i animacja – fabułę dopełnia ręka studia Kyoto Animation, które co by nie powiedzieć, pod względem graficznym zawsze moim zdaniem trzyma poziom;
-muzyka – w życiu się nie spodziewałem, że jakikolwiek utwór doprowadzi mnie do łez, a już szczególnie o rodzinie klusek z mochito; o OP AS nie będę się wypowiadać, bo już na samą myśl przechodzą przeze mnie ciarki, łzy napływają do oczu, a jak zacznie mi to lecieć w głowie, to koniec – godzina z życia wzięta na wylewanie łez (no i się zaczęło ;_;) – utwór dla mnie po prostu zakazany. W sumie cały soundtrack jest świetny, ale osobiście te dwa utwory są dla mnie takim mini‑podsumowaniem tej serii, takie 'Clannad w pigułce'.
Podsumowując – nie oglądałeś, to nie wiesz co straciłeś. Ciężko opisać w słowach uczucia, jakie szargają człowiekiem podczas seansu – wściekłość, zdezorientowanie, radość, spokój, zaciekawienie, strach, irytacja, niepokój, smutek (DUUUUUUUUUUUŻO smutku) – cała paleta, do wyboru, do koloru. A to wszystko w tym samym czasie, bądź następujące jedno po drugim, bez czasu na zmianę nastroju.
Ogółem ciężko opisać tą serię, ale jedyne co mogę zalecić osobiście, to nie traktować tego osobno – to jest jedna, ciągła historia, zawierająca 44 odcinki po 24 minuty + 2 odcinki OVA.
A ocena? Administracjo, dajcie możliwość wstawić chociaż 2 razy wstawić ocenę 11/10, bo 10/10 to za mało. Seria dla mnie bezcenna – daje 10/10 dla obu części, ale tylko dlatego, że to jest maksimum. Jak już wspomniałem – seria bezcenna.
PS A, zapomniałem dodać, że seria jest strasznie przewidywalna, ale wydaje mi się, że właśnie ta przewidywalność dodaje temu arcydziełu uroku.
Legenda
Dopiero podczas ostatnich scen, gdy w tle leciał główny motyw serii, miałem okazję poznać znaczenie tekstu tej piosenki. Wydaje mi się, że ona również wiele mówi o wychowywaniu dziecka. Wynika z niej, że to właśnie dzieci nadają sens życiu. Najbardziej uderzyły mnie ostatnie wersy „Gdy nadejdzie dzień, w którym mała dłoń nas opuści/ właśnie wtedy, wszystko się powtórzy "... to było coś. Skłania do rozmyśleń.
Cóż, After Story wywołuje emocje. Warto było przemęczyć pierwszą serię (co takie łatwe nie było), bo całokształt robi wrażenie.
a mówcie co chcecie...
Nie będę tym razem krytykiem, seria godna nazwania „wyciskaczem łez”. Wszyscy wokół uważają mnie raczej za osobę z kamienia, ale to raptem druga seria na której szczerze się poryczałam (pierwszą było Angel Beats – w sumie nie wiem dlaczego mnie to tak wzruszyło na końcu). I choć jest sporo niedociągnięć, to mam bardzo pozytywne odczucia związane z tą serią.
Najbardziej żałuję, że Tomoya został „sprasowany”. Jego żarty w pierwszej serii były przezabawne ( kliknij: ukryte zwłaszcza z małą Fuko), chyba pokuszę się o stwierdzenie, że najinteligentniejsze jakie kiedykolwiek widziałam. Ale wybronię twórców – to by było raczej dziwne, gdyby nic a nic się nie zmienił, a powiem nawet, że dobrze, że nabrał dojrzałości. Przeczę sama sobie :)
A i końcóweczka. Mówcie sobie co chcecie, nie pojmuję jak to się stało, ale jestem szczęśliwa. Po prostu było mi strasznie żal Tomoyi kliknij: ukryte Ale, gdy tylko wyszedł na dwór z chorą Ushio nie mogłam uwierzyć jak głupio postąpił. „Czyś ty zwariował, matole?” Dalej liczyłam na to że wyzdrowieje i będą mogli prowadzić szczęśliwe życie Właśnie tutaj się poryczałam najbardziej. Dlatego jestem szczęśliwa, że wyszło tak a nie inaczej.
I mówcie co chcecie, może jestem mało ambitnym widzem, któremu wystarczy jakaś świetlna papka, ale cieszę się że tak się stało.
Do czego by się tu jeszcze przyczepić...
Ciężko oprzeć się wrażeniu, że normalność i prostota autorowi recenzji przeszkadzają. Jakby chciał powiedzieć – przydałoby się więcej elementów fantastycznych ale takich spod znaku Ghibli, a nie jakiś tam światełek; brakuje wielokątów miłosnych, bo jak to tak żeby główny bohater nawet nie spojrzał na inną dziewczynę i dlaczego nie dał w pysk swojemu szefowi gitarą elektryczną na której lata do pracy lub przynajmniej nie powiedział, że wchodzi on do pracy zaraz za swoim brzuchem; dlaczego nikt nikogo jeszcze nie zdradził – to na pewno dodałoby pikanterii i ubarwiło związek.
Aż dziwne, że autor nie przyczepił się, że brakuje tu mechów albo że postapokaliptyczny świat jest za bardzo kolorowy lub że może się zdarzyć że w grudniu pada śnieg.
A tak w ogóle to widz jest z pewnością debilem i skoro ending mu się nie podoba to na pewno będzie się nim katował po raz n‑ty, bo nie wpadnie na pomysł żeby włączyć pauzę.
Początek mi się podobał – nieco bardziej poważny ton, brak rozterek sercowych i próby rozwiązania nieco ważniejszych(bynajmniej jak dla bohaterów) problemów. Następnie zaczyna się wkraczanie w dorosłe życie i tutaj zaczyna się trochę całość przeciągać, rozumiem również, że był to zabieg, aby nieco podnieść wiarygodność i wielkość dramatycznych momentów – dla mnie historia była momentami faktycznie smutna ale nic, co mogłoby wycisnąć łzy.
Tomoya zatracił swój oryginalny charakter kompletnie, co w ogóle mi się nie podobało – popadł w jakiś dziwny stereotyp „dorosłości” i zaczął robić się po prostu szarym człowiekiem z problemami. Nagisa jednak praktycznie wcale się nie zmieniła, nadal była delikatną dziewczyną „kawaii”, która ciągle miała tylko przepraszam i dziękuję na ustach. Związek tych dwóch postaci nie licząc szybkiego wkroczenia w dorosłe problemy był raczej mało interesujący. Dla odmiany jednak ciekawe było wyciągnięcie jakby przeszłości Misae, całość była trochę „nagła” ale skupienie się również na postaciach drugoplanowych może nieco bardziej wpłynąć pozytywnie na całość – choć szkoda, że ona sama miała raczej niewielki wpływ na sam przebieg wydarzeń(można chyba ją traktować jako „wątek poboczny”). Kyo, Kotomi, Ryo i Youhei praktycznie nie było później widać, ciekaw byłem trochę jak im poszło na wstępie do dorosłości, choć powiedzmy, że przy podsumowaniu pokazali się z dobrej strony.
Uważam jednak nadal, że całość powinna być nieco bardziej przemyślana pod względem dramatu – tutaj wygląda to troszkę, jak zaczerpnięcie z nieco starego pomysłu i nie ma miejsca na własną interpretację, ewentualnie na ustalenie sobie w wyobraźni innego zakończenia. Nie rozumiem również dlaczego dwa ostatnie odcinki są potraktowane jako część serii – bez problemu można by je zaliczyć do OVA.
Podsumowując jednak nie było wcale źle, pojawiały się momenty, których brakowało mi w oryginalnej serii, poza tym autorzy wyszli z inicjatywą kontynuowania historii, co raczej rzadko się zdarza i w tym przypadku było całkiem przyjemnie, cieszę się, że zamknąłem całą opowieść Clanada w całości. Żeby ocenić w skali liczbowej, to musiałbym podzielić serię na kategorie, całościowo określić w skali od 1 do 10 byłoby raczej niesprawiedliwie – serię na pewno mogę polecić na spokojne wieczory dla widza, który nie wymaga zbyt wiele od rozwinięcia lekkiej serii.
10/10
Blaski i cienie
Nudne
Godny następca.
Jako że anime wzruszyło mnie niemiłosiernie i samo w sobie jest dobre: 8/10
Ponadczasowy.
Wiele osób w komentarzach porównuje serie Clannad, Kanon, Air i często nie dostrzega międza nimi różnicy, otóż różnice są i to bardzo istotne. Oczywiście nie zaprzeczam, podobieństwa również są, choćby te wynikające z tytułu gatunku, ale przekazana wartość emocjonalna w każdym jest inna. Wydaje mi się, że ludzie często nie chcą albo nie potrafią zobaczyć tych wartościowych rzeczy, dlaczego? Niestety nie wiem, powody z pewnością są różne.
Clannad w jednym zdaniu – Czasami warto odpuścić, zatrzymać się i dostrzec te rzeczy, które inni robią dla Ciebie, a których dotąd nie widziałeś.
dobrze, choć nie powalająco
„Afterstory” do przedostatniego odcinka włącznie można by po prostu opisać jednym słowem: życie. Wraz ze wszystkimi odcieniami jego blasków i cieni. kliknij: ukryte Zarówno melancholijny tekst piosenki z openingu jak i podejrzanie spore nagromadzenie szczęśliwych wydarzeń na początku kontynuacji „Clannadu” z każdym kolejnym odcinkiem coraz bardziej upewniało mnie, że w którymś momencie seria zafunduje Tomoyi i Nagisie jakiś tragiczny zwrot. No i nie przeliczyłem się. Śmierć młodej Furukawy dała jednak początek bodaj najbardziej interesującej części całej historii: stopniowemu powrotowi Tomoyi do życia, procesowi układania na nowo swoich spraw i odnajdywania celu, dla którego mógłby co rano wstawać z łóżka. Comeback Tomoyi zostaje przerwany kolejnym ciosem- stratą dziecka. I tu następuje u mnie moment konsternacji spowodowany kosmiczną interwencją dziewczynki i robota z równoległego świata, dzięki której Nagisa i Ushio cudownie wracają do życia. Ok, rozumiem, że tak najprawdopodobniej było w grze, na której całą serię oparto, a twórcy dołożyli wszelkich starań aby jak najlepiej wyjaśnić i wyeksponować związek pomiędzy światem, w którym toczy się zasadnicza akcja a tym, który jest niczym innym niż pozbawioną życia pustynią. I byłoby to dla widza nawet znośne, gdyby kliknij: ukryte przyjąć (zgodnie z przewijającą się ciągle w tle teorią o nieskończonej ilości równoległych światów), że w jednej rzeczywistości Tomoya traci kolejną ukochaną osobę i zapewne, zapijając gorzkie wspomnienia, stoczy się na dno jak własny ojciec, w drugiej zaś pędzi spokojne życie przy boku żony, córeczki oraz kochających przyjaciół. Tyle, że twórcy nie pozwalają na taką interpretację, wyraźnie pokazując, że zarówno Tomoya jak i Nagisa pamiętają wszystko z „wcześniejszego świata”. W zasadzie więc następuje coś w rodzaju „naprawienia” wcześniejszej smutnej historii poprzez doszycie na chama łatki z napisem „happy end”. Niby to fajnie, że tak się to wszystko milusio kończy, ale gdy w zasadzie unieważnia się część opowiedzianej już historii (w tym też i te dobre momenty, czyli pojednanie Tomoyi z ojcem i radość opuszczonej Ushio z odzyskania ojca), to pojawia się pewien zgrzyt.
Nie zmienia to jednak faktu, że „Afterstory” z całą pewnością nie pozostawia widza biernym wobec przedstawionych wydarzeń,. Do diabła, we mnie coś delikatnie tąpnęło, gdy kliknij: ukryte zobaczyłem jak facet ze trzy lata starszy ode mnie traci najpierw żonę, a potem córkę. Trochę to jednak zmusza do dokonania małego przewartościowania tego, co my sami uważamy za „problemy”.
Z innych drobniejszych spostrzeżeń: openingi zdecydowanie lepsze od endingów. A opening z „Afterstory” wraz z naprawdę PRZE‑ŚWIET‑NYM utworem zapadnie mi w pamięć na bardzo długo.
Za cały dwupak daję 8/10
wciągnięte
Rodzina Okazakich.
Jako,że Clannad zupełnie mi się nie podobał (oceniłam go na marne 2 gwiazdki) to po cichu wierzyłam,że dalsza seria będzie lepsza/fajniejsza/ciekawsza,oj i jak bardzo się pomyliłam.
Clannad After Story to seria,która prawie niczym nie różni się od poprzedniczki.Co prawda bohaterowie poboczni dostali mniej czasu antenowego (a szkoda) i twórcy zmniejszyli ilość scen komediowych,ale tak poza tym można było wyczuć,że to kontynuacja Clannada.
Kilka początkowych odcinków to zamykanie wątków z poprzedniej serii.Nasi bohaterowie kończą szkołę,a przed nimi już tylko…samodzielne życie.
O właśnie i tutaj pies pogrzebany.
Oglądając serie doszłam do wniosku,że życie w Japonii to normalnie raj na ziemi.
Nie mam ochoty wypisywać tu tych wszystkich absurdów,które nam twórcy grzecznie zaserwowali,ale każdy kto oglądał anime i każdy kto wie,że prawdziwe życie wcale nie wygląda tak jak życie Tomoy'i i Nagisy powinien wiedzieć o jakie wątki chodzi.
Zawiodło mnie również to,że twórcy nawet nie próbowali pokazać,że Tomoya i Nagisa naprawdę są parą.Nie chodzi mi o to,że powinni kleić się do siebie na każdym kroku,ale może chociaż..coś. kliknij: ukryte Fakt,że młodzi ludzie,którzy się kochają,a wstydzą się potrzymać za ręce,przy czym pewnego dnia oświadczają,że zostaną rodzicami,wcale nie wygląda realnie,no bądźmy szczerzy,to chwyt,który powinien być zastosowany dla ogłupienia jeszcze niczego nie świadomych dzieci.
Nie,nie płakałam,ani razu.
I nie żebym była jakimś cyborgiem bez uczuć,bo jest mnóstwo serii przy których wylewałam potoki łez.Po prostu nie znalazłam w tej serii niczego co by miało mnie wzruszyć.A tak.Jedna rzecz kliknij: ukryte śmierć Nagisy.No choć właściwie,to patrzyłam na to obojętnie.Można się było spodziewać,że na koniec jakimś cudem zmartwychwstanie.No i jeszcze Ushio,która oprócz wyglądu odziedziczyła po matce tajemniczą chorobę.Normalnie jak jakieś science‑fiction.
No i dumny Tomoya,nie mógł kliknij: ukryte pogodzić się z ojcem,prawda? I ktoś taki uważa się za dorosłego? Obraża się na wieki,bo jego ojciec jest alkoholikiem? Zamiast mu pomóc,odcina się i traktuje jak wroga.Głodny i brudny jednak nie chodziłeś,prawda Tomoya?
Ogólnie to seria nie przypadła mi do gustu.
Już chyba bardziej życiowe jest Bokurano...w pewnym stopniu…
4+
Pierwsza seria była typowym życiem szkolnym z elementami dramatu, „After Story” jest wchodzeniem w dorosłe życie, tym, co dzieje się po zakończeniu edukacji, o braniu odpowiedzialności za siebie i bliskich, zakładaniu rodziny.
Wielki plus za ukazanie pracy młodego człowieka, za ukazanie ile siły i wysiłku trzeba, by się usamodzielnić, niezwykle rzadko w anime poruszane są takie tematy (nasuwa mi się tylko „Nana”).
Główny bohater jeszcze bardziej zyskuje w moich oczach, jest wiarygodny, a jego historia trafiła do mnie. Okazaki w drugiej połowie serii staje się dorosłym, odpowiedzialnym mężczyzną. Wrażliwy, fajny facet.
Poczułem nawet lekką sympatię do Nagisy, przestała być tylko jęczącą panienką, aczkolwiek nie widać wielkiego rozwijania się jej uczuć…
Ojciec Nagisy jest po prostu super :D
Gdy pojawiła się informacja o kliknij: ukryte ciąży Nagisy, spodziewałem się, że umrze przy porodzie. Poruszająca scena. Tak, After Sory naprawdę mnie poruszyło i się wzruszyłem. Nie historia szkolna, a obyczajowa.
W drugiej serii „Clannad” nabiera realizmu, pozbywa się wad, które miała pierwsza seria, zyskuje fabularnie. Ogląda się z przyjemnością i zaciekawieniem. Pięknie kliknij: ukryte ukazane rodzicielstwo. Pod koniec wszystko się miesza, zaciera. Czy to dobrze? Nie wiem. Na pewno można wymyślić pół tuzina innego rozwoju wydarzeń i zakończenia.
Ja polecam.
NUDA!!!